Kościół - Lud Boży zjednoczony miłością w Chrystusie

Homilia na 16 Niedzielę zwykłą roku B

Pierwsze czytanie Jr 23,1-6

«Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają
owce mojego pastwiska — wyrocznia Pana.
Dlatego to mówi Pan, Bóg Izraela,
o pasterzach, którzy mają paść mój naród:
Wy rozproszyliście moją trzodę,
rozpędziliście i nie zatroszczyliście się o nią;
oto Ja się zatroszczę
o nieprawość waszych uczynków — wyrocznia Pana.
Ja sam zbiorę resztę swego stada
ze wszystkich krajów, do których je wypędziłem.
Sprowadzę je na ich pastwisko,
by miały coraz liczniejsze potomstwo.
Ustanowię zaś nad nimi pasterzy, by je paśli;
i nie będą się już więcej lękać ani trwożyć,
ani trzeba będzie szukać którejkolwiek — wyrocznia Pana.
Oto nadejdą dni — wyrocznia Pana —
kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą.
Będzie panował jako król, postępując roztropnie,
i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi.
W jego dniach Juda dostąpi zbawienia,
a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie.
To zaś będzie imię, którym go będą nazywać:
„Pan naszą sprawiedliwością”.

W Księdze Jeremiasza Bóg piętnuje pasterzy, którym powierzył swój lud. Lud ten nosi obrazową nazwę owiec. Równocześnie obiecuje posłać mu dobrych pasterzy: „Ustanowię zaś nad nimi pasterzy, by je paśli”.

W Polsce rolę pasterzy dla wiernych pełnią kapłani. Nie negując pewnych niedociągnięć u kapłanów, w sumie przedstawiają oni obraz bardzo pozytywny. Kapłani polscy mają wielkie zasługi nie tylko w podtrzymywaniu wiary w narodzie, ale w wielu innych dziedzinach. Zwrócił na to uwagę w jednym z przemówień wygłoszonych w Ameryce w 1915 roku, legendarny pianista i wielki Polak, Ignacy J. Paderewski (1860—1941). Mówił wówczas:

„... Aczkolwiek sam należę do wierzących, aczkolwiek sam z przekonania, z serca, z poczucia obowiązku Polaka przy świętej wierze ojców naszych stoję, jednakowoż tutaj w tym gronie nikogo nawracać nie myślę. Szanuję przekonania każdego, który jest szczerym i nie o sobie wyłącznie myśli. Trudno mi jednakże powstrzymać się od wypowiedzenia tego, co bym chętnie i jak najgoręcej każdemu działaczowi społecznemu zalecił jako wskazówkę. Kto chce coś w dzisiejszej Polsce zrobić i czegoś dokonać, ten musi mieć za sobą lud Polski. A ludu polskiego mieć nie można bez jego duchowych przewodników.

Pewien myśliciel głęboki wypowiedział zdanie, że Polska jest jako orzech zachowany i chroniony przez łupinę, a tą łupiną jest Kościół rzymskokatolicki. Gdy się pomyśli, jak mimo najsroższych ucisków, mimo najcięższych prześladowań katolicka polskość zachowała się na Litwie i Rusi, a jak zmarniała, zanikła na Mazowszu, protestanckich Mazurach Pruskich, wtenczas słuszność daje się łatwo zrozumieć.

Jeden z najchlubniejszych umysłów polskich, Stanisław Szczepanowski, którego chyba nikt o klerykalizm posądzać nie może, powiedział te słowa: «Polska może być tylko katolicka, albo jej zgoła nie będzie». I słuszność miał, po stokroć, po tysiąckroć miał słuszność. Bo religia katolicka weszła w krew ludu polskiego, bo religia katolicka tkwi w jego duszy, a razem z nią weszło także poszanowanie dla duchowieństwa. Człowiek samolubny, a więc zły i szkodliwy, gdy się ma niezbite dowody, bez względu na to, jakie szaty nosi, świeckie czy duchowne, napiętnowany być powinien. Ale ktokolwiek nie pamięta, że Polska na najwyższych szczeblach nauki i sztuki miała księży, a długa ich lista zamieszcza Długosza, Grzegorza z Sanoka, Kopernika i Skargę, że miała wśród największych szermierzy postępu Konarskiego, Kołłątaja, Staszica, zaś w ostatnich czasach Waydla, Jażdżewskiego, Stablewskiego, Wawrzyniaka, że w obecnej chwili posiada Londzinów, Adamskich, Bilczewskich, Bandurskich, Sapiehów, kto nie pamięta, co księża polscy ponosili dla Polski, kto napada na duchowieństwo, ten krwi narodu nie utoczy, ale jad wsączy w jego duszę. Pamiętajcie o słowach Krasińskiego: «Bo narodu duch zatruty, to dopiero bólów ból»”

Ignacy J. Paderewski, Myśli o Polsce i Polonii (opr. M. Drozdowski), Paryż 1992, 93—94.

Drugie czytanie Ef 2,13-18

Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko,
	staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
On bowiem jest naszym pokojem.
On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością,
bo zburzył rozdzielający je mur — wrogość.
W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach,
aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka,
wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich
	znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż,
w sobie zadawszy śmierć wrogości.
A przyszedłszy zwiastował pokój
wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko,
bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca.

Św. Paweł w Liście do Efezjan przedstawia Chrystusa jako naszego pośrednika u Boga. To On przez krzyż pojednał nas z Bogiem; to przez Niego mamy przystęp do Ojca.

Rolę Chrystusa, jako naszego pośrednika u Boga, dobrze wypunktowuje kard. Franz König. W jego książce „Chrystus i świat” czytamy:

„Wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa wyraża się, że:

Jego słowo nie jest zwykłym ludzkim słowem.

Jego słowem można żyć i z nim umierać.

Jego słowo jest bezwzględną, jednoznaczną prawdą.

Jego słowo jest słowem Bożym, słowem pewnym.

Jego bliskość jest bliskością Boga.

Wspólnota z Nim jest wspólnotą z Bogiem.

Jego objawienie jest objawieniem Boga.

Zmartwychwstały Pan jest nam tak bliski, jak bliski jest nam Bóg:

Kto idzie ku Niemu, idzie ku Bogu.

Kto prosi Pana, prosi Boga.

Kto szuka Jego, szuka Boga.

Kto u Niego znajdzie przebaczenie, znajdzie przebaczenie u Boga.

Kto do Niego zanosi swoją winę i stroskanie, ten składa je w ręce Boga.

Kto zawierzy Jego mocy i dobroci, zawierzy Bogu samemu.

Kto szuka wspólnoty z Nim, szuka wspólnoty z Bogiem”.

Kard. Franz König, Chrystus i świat, Kraków 1975, s. 168.

Ewangelia Mk 6,30-34

Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili.

Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.

Św. Marek stwierdza, że ludzie przepadali za Chrystusem, spragnieni Jego nauki. Chrystus odwzajemniał się im miłością. Gdy „ujrzał wielki tłum, zdjęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce bez pasterza. I zaczął ich nauczać”.

Ze względu na miłość okazywaną ludziom nazywamy Chrystusa Sercem, ponieważ serce jest powszechnie uważane za symbol miłości. Powiedzieć o kimś, że ma serce, to znaczy powiedzieć, że kieruje się miłością.

W październiku 1849 roku umierał w Paryżu Fryderyk Chopin. Umierał na obczyźnie, z dala od rodziny, z dala od Ojczyzny, której piękno utrwalił w swoich nieśmiertelnych dziełach. Władze carskie zabroniły mu powrotu do kraju, do którego tak tęsknił. Złożonemu śmiertelną chorobą miłość podsuwa następujący pomysł: rozporządza, by po śmierci wyjęto mu z piersi serce i przewieziono je do Warszawy. Tak też zrobiono. Znajduje się ono po dzień dzisiejszy w kościele Świętego Krzyża jako symbol miłości do Ojczyzny genialnego kompozytora i pianisty, Fryderyka Chopina. Jego ciało zaś zostało złożone na jednym z cmentarzy paryskich — Le Pere-Lachaise.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama