Opór upartych

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (42/2001)

Od czasów średniowiecza zaznacza się w życiu narodów europejskich problem stosunku nowo wprowadzonego prawa do tzw. praw nabytych, czyli uprawnień posiadanych przez różne grupy ("stany"). Wzięło się to stąd, że praworządność w czasach tzw. starego porządku nie polegała na równości wobec prawa i stosowaniu wobec wszystkich jednakowych norm, lecz na respektowaniu przez władcę przywilejów nabytych czy zdobytych przez poszczególne grupy społeczne.

Były to tzw. karty wolności, uzyskiwane nieraz przez społeczności bardzo małe. Nawet poszczególne wsie zdobywały przywileje (np. wolność od świadczeń), jakich mogli nie posiadać sąsiedzi. Bywało, że taką kartę wolności, a więc specjalny status, zyskiwały pojedyncze osoby (do dziś używają niektórzy w Niemczech tytułu "Freiherr", czyli "wolny pan"). Przedmiotem takich kart mogła być nie tylko wolność od ciężarów, ale także pozytywne uprawnienia - np. handlowe, monopolowe, porządkowe (podobne do "kart" różnych zawodów, jakie znamy do dziś!).

Przywileje posiadane przez jakąś grupę społeczną stwarzały dla innych pokusy ubiegania się o podobne czy zgoła o ich przebicie. Rozwój prawa dokonywał się więc przez poszerzanie kręgu osób objętych przywilejem. Stwarzało to jednak konflikty, bo przywilej jednych to obciążenie drugich. Przywileje zresztą ze swej natury rodzą zachłanność, stąd uprzywilejowany chciałby zawsze więcej - więcej władzy, więcej posiadania, więcej wpływów. Przede wszystkim jednak baczyli uprzywilejowani, by ich pozycja i uprawnienia nie doznały żadnego uszczerbku. Musiało więc dochodzić do próby sił. Korzystający z przywilejów powoływali się na zasadę tzw. praw nabytych: wykracza przeciw regułom prawa, kto narusza prawa legalnie nabyte i będące w czynnym użytkowaniu. Ale owe nabyte prawa stawały się nieraz anachroniczne, nie przystawały do zmienionych warunków życia, hamowały rozwój, zwłaszcza gospodarczy.

Władcy i inne stany społeczne dostrzegały potrzebę zmiany prawa, a grupy, które - słusznie lub niesłusznie - uważały, że na tym stracą, stawiały opór. Nie zawsze udawało się wprowadzić nowe prawo drogą pokojową. Jeszcze więcej czasu potrzebowało oswojenie się z zasadą równości wobec prawa. Dziś pozornie wszyscy ją akceptujemy. Domagamy się równego traktowania w sądach, ale poza sferą prawa karnego zasada równości nie trafia już tak powszechnie do przekonania. Skończyły się wprawdzie czasy, kiedy już samo urodzenie mogło gwarantować lepszą pozycję prawną, ale przecież znajduje się wciąż nowe kryteria mające uzasadnić sytuację uprzywilejowaną. W czasach socjalizmu polegało to przede wszystkim na łatwiejszym dostępie do dóbr, w czasach zwyczajnych korzyści są przede wszystkim natury finansowej: dodatki np. z tytułu zasług, ulgi podatkowe, koncesje, monopol produkcyjny czy handlowy.

Rozpowszechnia się też nader egoistyczny sposób korzystania z prawa: naciąganie go na własną korzyść, bezwzględne dochodzenie własnych uprawnień, wykorzystywanie luk w prawie, stosowanie kruczków prawnych. Co gorsza, czyni się to nieraz w sposób bezwstydny, wręcz się tym szczycąc i - co jest przerażające - tak obchodząc się z prawem, można dostać się do sejmu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama