Znaki wolności

Rola św. Jana Pawła II w naszej drodze do wolności była rolą Mojżesza

"Idziemy" nr 18/2015

Ks. Henryk Zieliński

Znaki wolności

Rola św. Jana Pawła II w naszej drodze do wolności była rolą Mojżesza

Znaki wolności

Ustawienie krzyża na dawnym placu apelowym i umieszczenie pod nim obrazu Matki Bożej było pierwszym, co zrobili właśnie polscy więźniowie KL Dachau – nie tylko księża – po wyzwoleniu obozu przez armię amerykańską. Wokół tych symboli 3 maja 1945 roku świętowali razem z przedstawicielami innych narodów i żołnierzami amerykańskimi uroczystość Matki Bożej Królowej Polski. Nie wyobrażali sobie bowiem tego narodowego i kościelnego święta bez krzyża Chrystusowego i bez Tej, „co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie”. Obecność w tym miejscu krzyża i ikony Matki Bożej traktowali – jak wspominają – jako widzialne potwierdzenie odzyskanej wolności. Był to zarazem znak triumfu Bożych praw nad kultem niemieckiego „nadczłowieka”.

Podobny symbol towarzyszył także rozpoczęciu pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do zniewolonej komunizmem Polski. Czy to tylko przypadek, że na ówczesnym placu Zwycięstwa w Warszawie 2 czerwca 1979 roku za plecami papieża, wzywającego Ducha Świętego nad umiłowaną Ojczyzną, też widniał potężny krzyż z zawieszoną na nim ikoną Matki Bożej Królowej Polski? A może raczej opatrznościowe zamknięcie pewnego etapu narodowej historii, rozpoczętej w roku 1939 i zakończonej dopiero pięćdziesiąt lat później? Próby narzucenia Polsce komunizmu ze Wschodu nie miały przecież żadnych szans powodzenia. Dopiero na ruinach państwa, zniszczonego wspólnie przez Niemcy i ZSRR oraz zdradzonego przez aliantów, możliwe było zaprowadzenie antyreligijnych i antyludzkich rządów. W tym znaczeniu krzyż z KL Dachu i ten z placu Zwycięstwa mają ze sobą coś wspólnego, chociaż w obydwu przypadkach nawet usunięcie murów i krat nie oznaczało jeszcze osiągnięcia wolności. Bo tej – jak mówił św. Jan Paweł II – nie można mieć raz na zawsze, ją trzeba ciągle zdobywać. Czasem w mozole i we krwi.

Rola św. Jana Pawła II w naszej drodze do wolności była rolą Mojżesza. Warto to przypomnieć w rocznicę jego kanonizacji. Miała wpisane w swą treść wyprowadzenie nas przez „Morze Czerwone”, nadanie Dekalogu, upomnienia wobec szerzącego się kultu złotego cielca i wzywanie Bożego Miłosierdzia nad grzesznym ludem. Papież, wiedziony Bożym światłem, widział dalej i więcej. Czuł pewnie nadciągającą już dyktaturę relatywizmu, kiedy niezwykle emocjonalnie u początków wolności przypominał nam Dekalog. Najmocniej chyba stawał w obronie zdrowej rodziny, złożonej z ojca i matki, oraz w obronie praw dziecka do urodzenia, wychowania i dobrego przykładu ze strony rodziców.

Co nam z tego zostało, prócz kwestionowanych obecnie zapisów w Konstytucji, na które w początkach lat dziewięćdziesiątych zgadzali się nawet przedstawiciele postkomunistycznej lewicy? Jak Polska przyjęła wołanie św. Jana Pawła II o ludzi sumienia dokładnie przed dwudziestu laty w Skoczowie? Czy nie słyszeli tego politycy, którzy dzisiaj jako „katolicy” represjonują lekarzy, aptekarzy i położne za kierowanie się sumieniem w kwestii ochrony życia? Czy ludzie konsekwentnie wierzący w Boga nie są dzisiaj spychani na margines, ośmieszani i piętnowani?

Albo co w kontekście dyktatury relatywizmu zostało nam z papieskiego wołania do ówczesnej młodzieży, aby każdy strzegł „swojego Westerplatte”? Co z jego encykliki Veritatis splendor, w której pisał, że prawdy się nie ustala według swojego widzimisię, ale się ją odkrywa i pokornie przyjmuje. Wtedy było oczywiste, że prawda, za którą tęskniliśmy w czasach komunistycznej cenzury, jest warunkiem i owocem wolności. Jak to się więc stało, że dzisiaj obrona obiektywnej prawdy traktowana jest jako przejaw nietolerancji wobec inaczej myślących lub żyjących? Kto jeszcze pamięta wypowiedziane nieprzypadkowo właśnie w polskim parlamencie ostrzeżenie św. Jana Pawła II, że demokracja bez wartości przeradza się w jawny albo ukryty totalitaryzm?

Dlaczego więc dzisiaj pozwalamy sobie narzucać demokrację bez odniesienia do niezmiennych wartości? Czy nie z powodu kapitulanctwa i lenistwa ludzi wierzących w Chrystusa? Mówił niedawno abp Henryk Hoser SAC, że nawet Kościół w Polsce zdradził św. Jana Pawła II. Zdradził i zdradza nie tylko w odniesieniu do nauczania o małżeństwie i rodzinie, ale również w odniesieniu do nauczania o wolności człowieka i narodu, którego nie sposób zrozumieć bez Chrystusa i bez Jego krzyża.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama