Arka Noego - fenomen?

Wypowiedzi znanych artystów i muzyków o fenomenie Arki Noego


Arka Noego — fenomen?

W związku z sukcesami Arki Noego i uznaniu jej przez media za - "zespół" i "największe wydarzenie muzyczne" - roku 2000 w Polsce, postanowiliśmy zapoznać Was z wypowiedziami na jej temat dziennikarzy, którzy ostatnio komentowali fenomen Arki w prasie lub zrobili to specjalnie dla naszego pisma. Oto niektóre z nich:

Zbigniew Nosowski
/publicysta religijny, zastępca red. nacz. "Więzi"/:

(...) Może zabrzmi to zaskakująco na łamach inteligenckiego pisma, ale najważniejszym wydarzeniem roku jubileuszowego w Polsce - zarówno wydarzeniem religijnym, jak i kulturalnym - był dla mnie fenomen "Arki Noego". Kilkunastoosobowy dziecięcy zespół, kierowany przez nawróconych muzyków punkowych i heavymetalowych, skuteczniej od dwudziestokilkutysięcznej armii kaznodziejów (z całym szacunkiem dla kaznodziejów!) rozgłosił po całej Polsce, że każdy może być świętym: i duży, i mały, i gruby, i chudy, i ja, i ty.
(...) Mam wrażenie, że to w dużej mierze dzięki "Arce Noego" świadomość powszechnego powołania do świętości jest dzisiaj coraz bardziej obecna wśród dzieci. Niedawno w mojej parafii podczas niedzielnej "dziecięcej" Mszy świętej ksiądz w ramach kazania urządził "teleturniej". Dzieci miały odpowiedzieć m.in. na pytanie, kto może zostać świętym. Do wyboru były cztery odpowiedzi: a) tylko księża; b) tylko księża i siostry zakonne; c) wszyscy ludzie; d) tylko osoby, których nazwiska zaczynają się na "m" (na tę literę zaczyna się nazwisko tego księdza). Dzieci nie miały wątpliwości, że prawidłowa jest odpowiedź trzecia.
(...) Fenomen "Arki" dowodzi też po raz kolejny, że łaska Ducha Świętego spływa skutecznie na Kościół nie tylko poprzez zaplanowane na najwyższym szczeblu inicjatywy duszpasterskie, lecz także (rzecz jasna, jedno drugiemu nie przeczy!) poprzez wydarzenia, których nikt nie potrafiłby nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu wymyślić.
/"WIĘŹ" nr 2, 2001, (508)/

Marek Wiernik
/dziennikarz muzyczny RADIA dla CIEBIE/:

Fenomen to mało powiedziane! To niezwykła ciekawostka, ponieważ artystycznie zespół nie kładzie na łopatki, ani nie gra nowego rodzaju muzyki, a jednak sprzedał znacznie więcej płyt niż niejeden promowany w radiostacjach muzyk. Wyszło na jaw zapotrzebowanie słuchaczy na inne treści niż te, którymi przesiąknięta jest popularna muzyczna "plastikowa" papka.
O powodzeniu Arki Noego zdecydowała również atrakcyjność zespołu złożonego z rockowych muzyków i ich dzieci oraz szeroka promocja w kościołach. Najbardziej jednak zadziałały same dzieci. One zawsze najbardziej chwytają za serca słuchaczy.
Być może dzięki Arce nurt muzyki chrześcijańskiej nabierze tempa. Czego tej muzyce szczerze życzę! (wypowiedź dla Katolickiej Agencji Informacyjnej)

Marek Sierocki
/dziennikarz muzyczny, TVP/:

Te dzieci są niezwykle muzykalne, z pewnością talent mają po rodzicach, też muzykach. Na sukces wpłynęła również niezwykła żywiołowość, a muzyka oparta na emocjach zawsze znajdzie uznanie u fanów. Przyczynił się do tego także fakt, że jest to zespół rodzinny i chrześcijański, a to się dobrze przyjmuje w naszym kraju.
Byłoby dobrze, gdyby sukces Arki Noego był początkiem chrystianizacji kultury masowej. Takie śpiewanie jest lepsze niż kaznodziejskie gadanie. Ludzi porywa nie tylko muzyka i żywioł - słowa piosenek są także istotne. Dowodem na to jest chociażby fakt, że wszystkie dzieciaki chodzą i śpiewają "taki duży, taki mały...".
(wypowiedź dla Katolickiej Agencji Informacyjnej)

Bogna Świątkowska
/ red. naczelny miesięcznika "Machina"/:

To cudowne, że powstały tak szczere, proste w najlepszym tego słowa znaczeniu, piosenki religijne, że śpiewać je może każdy, że ich refreny są chwytliwe, że dziecięce głosiki dodają im jeszcze żarliwości i szczerości. To cudowne tym bardziej, że co niedziela w kościołach całej Polski rozbrzmiewają straszliwe, smutne, pokaleczone interpretacjami niezliczonych organistów, gitarzystów-amatorów i innych osób być może wielkiej wiary, ale niestety niewielkiego słuchu, pieśni, brzmiące tak, jakby chwalenie Boga to była jakaś straszna mordęga. Arka Noego pokazała, że można cieszyć się śpiewaniem o Bogu, że śpiewaniem dla Boga można cieszyć także innych, dawać im radość. Zaśpiewane ze szczerego serca, z prawdziwej potrzeby piosenki z płyty "A gu gu" trafiły prosto do serc.
Świetna, niezbyt skomplikowana muzyka, dobre, dowcipne teksty, szczerość i naturalna, niewinna wiara dziecięca stworzyły niezwykłą miksturę, której trudno się oprzeć.

Marek Molicki
/dziennikarz muzyczny, "Lista 30 ton"/:

Gdyby nie głęboka wiara Roberta Friedricha w powodzenie projektu, Arka Noego prawdopodobnie nie istniałaby. Dzięki jego uporowi płyta ukazała się i odniosła sukces, który zaskoczył chyba samych twórców. Szkoda tylko, że osoby z działów A&R, do których trafiło demo Arki, nie dostrzegły potencjału tkwiącego w tej grupie. Martwi mnie to, że ludzie odpowiedzialni za wyławianie nowych artystów, nie zawsze potrafią zauważyć twórców, którzy są "skazani na sukces". Mam wrażenie, że przez nieuwagę wspomnianych osób, wielu dobrych grup nigdy nie usłyszymy, ponieważ uznane zostały za nieatrakcyjne...
Jeśli chodzi o przekaz, to Robert Friedrich robi dobrą robotę. Od dłuższego czasu konsekwentnie "ewangelizuje" przez muzykę. Dzięki temu wielu młodych ludzi ma szansę poznać wartości, które sprawdzają się od setek lat. To bardzo ważne, szczególnie teraz kiedy brakuje autorytetów, a główną wartością dla większości ludzi są pieniądze. Uważam jednak, że dużo ważniejszym od Arki Noego zespołem jest 2 Tm 2,3.

Michał Okoński
/dziennikarz, "Tygodnik Powszechny"/:

Po pierwsze - muzyka. Melodie same wpadające w ucho, łatwe do zaśpiewania i zagrania (w książeczce dołączonej do kompaktu umieszczono gitarowe "chwyty"). Po drugie - teksty. Równie proste jak muzyka, a przecież głęboko teologiczne - w których Pana Boga nie trzeba się bać, można Go po prostu kochać. Po trzecie, spontaniczność i kompletny brak celebry (przypomina się koncert na urodziny papieża w Wadowicach, gdzie Robert ,,Litza" Friedrich wołał, że każdy może być świętym: i mały, i duży, i gruby, i... kardynał Macharski). Chciałoby się rzec, że po sukcesie Arki Noego polskie duszpasterstwo nie może być już takie jak dawniej. Jak pisał w "Tygodniku Powszechnym" Wojciech Bonowicz, nietrudno odpowiedzieć na pytanie, czego najbardziej potrzeba polskiej religijności: "Potrzeba jej nadziei, optymizmu, naturalności w mówieniu o sprawach wiary. I tego charakterystycznego tonu psalmów, w których zamiast kierowanych do Boga wezwań o pognębienie przeciwnika, słychać radość z przebywania w jego bliskości".
Martwią mnie natomiast próby wykorzystywania Arki Noego w kampaniach politycznych i reklamowych. Po prostu boję się, że nawet wbrew intencjom założycieli zespołu, oddali to od niego jakąś grupę Polaków. A przecież powinno to być dobro wspólne.


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama