Bóg jest miłosierdziem

Miłosierdzie to nie powierzchowna warstwa białej farby przykrywająca brudne wnętrze - o tym musimy pamiętać, obchodząc Jubileuszowy Rok Miłosierdzia

Bóg jest miłosierdziem

Zbyt często, również w dobrej wierze, jesteśmy skłonni mylić dobroć Boga z powierzchowną dobrodusznością ludzi, Boże miłosierdzie z garścią dobrych intencji i uczuć. Papież mówił o tym na wszystkie sposoby, lecz należy podkreślić to jeszcze raz, bo zbyt głośne są szmery płynące z trzewi naszego społeczeństwa, które mogą wywoływać zamieszanie: miłosierdzie nie jest powierzchowną warstwą białej farby, która przykrywa nasze grzechy; nie jest błyszczącym lakierem pociągniętym pędzlem na naszych brudach; nie jest też operetką wystawioną w teatrze, odegraną przesłodzonym miodem językiem.

Miłosierdzie, przeciwnie, jest mężnym świadectwem obecności Boga w życiu ludzi. Świadectwem, której przejawia się jako zdolność do przyjmowania i do przebaczania, która w jednoznaczny sposób pokazuje nam, jaka jest droga miłości chrześcijańskiej.

Miłosierdzie, by posłużyć się przepięknym obrazem ewangelicznym z wielką mądrością skomentowanym przez ks. Diva Barsottiego — dwudziestowiecznego mistyka pozbawionego wszelkich skłonności do powierzchownej dobroduszności i tanich kompromisów — trafnie przedstawia ewangeliczny epizod grzesznicy, która wchodzi do domu faryzeusza Szymona podczas obiadu, w którym uczestniczył Jezus. Kobieta klęka u stóp Mistrza z Nazaretu, zaczyna całować jego stopy i wylewać na nie pachnący olejek. Na koniec Jezus mówi: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!”. W tym wydarzeniu, tak bogatym w znaczenie, przejawia się wielkość miłosierdzia Bożego i można w pełni zrozumieć radość zalanej łzami grzesznicy, odkupionej przez miłość Chrystusa.

Taka jest sytuacja dzisiejszego człowieka. Człowieka zagubionego i oszołomionego, materialisty i światowego, bałwochwalcy i nihilisty, któremu została dana możliwość przekroczenia wspaniałej bramy sprawiedliwości i który otrzymał w darze tę wielką okazję, jaką jest jubileusz: a mianowicie może on rzucić się do stóp Pana, jak uczyniła grzesznica, która zbliżyła się do Jezusa, z pełną świadomością, że w gruncie rzeczy, jak napisał Barsotti, „Bóg jest miłosierdziem”.

Ta cenna możliwość, jaką stanowi rok święty, może być jednak przyćmiona, jak powiedzieliśmy na początku, przez szmery i odgłosy, które cechują współczesny świat. Ogłuszający hałas broni w Kandaharze, San Bernardino, Paryżu, Rakce, które tworzą straszliwe puzzle okrutnej wojny światowej w kawałkach. Złowrogie odgłosy łodzi tonących w Morzu Śródziemnym (teraz w Morzu Egejskim), wraz z ich ładunkiem desperacji i zapomnienia. Gorszące odgłosy wydawane przez ubogich, którzy tłoczą się na peryferiach wielkich miast i umierają przy powszechnej obojętności. Pełna lekceważenia gadanina w piwiarniach i prymitywne teorie spiskowe, których pełno w sieci i mediach społecznościowych. I na koniec dramatyczny hałas zepsucia moralnego — a także materialnego — które może dosięgnąć każdego człowieka, który staje się swoim własnym bogiem.

To wszystko nie powinno jednakże budzić żadnego lęku, bo tam, gdzie jest obfitość grzechu, jeszcze obfitsza jest łaska. Stąd konieczność miłosierdzia, by dać świadectwo wielkości i chwale Boga. Im większy będzie grzech człowieka, tym większe będzie Boże miłosierdzie. Im głębsza będzie rana, tym głębsze będzie miłosierdzie Boże. Im boleśniejszy będzie klimat nienawiści, tym piękniejsze będzie świadectwo miłości, wpisane w życie tych osób, które angażują się w dzieła miłosierdzia.

Jeden przykład dla wszystkich w tym roku nadzwyczajnym: Matka Teresa z Kalkuty, współczesna „ikona Miłosiernego Samarytanina”, jak powiedział Jan Paweł II w dniu jej beatyfikacji. „Mały ołówek” w rękach Boga, jak mówiła o sobie, kobieta, która w każdym dniu swojego życia szukała Pana wśród tych, których nikt nie chce, nie kocha i nie otacza opieką, wśród ubogich, wśród tych, którzy w życiu odnieśli porażkę, a więc w sumie odpadów naszego bogatego społeczeństwa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama