Piękno i świętość drogami dla Kościoła - ucznia i misjonarza

Wielkość i piękno chrześcijaństwa przejawia się nie w teoretycznych rozważaniach, ale w życiu świętych - to jeden z wątków podróży Papieża do Azji

«Prawdziwą apologią wiary chrześcijańskiej, najbardziej przekonującym dowodem jej prawdy, na przekór wszelkim negacjom, są z jednej strony święci, z drugiej piękno, jakie zrodziła wiara». Te dwie «drogi», wskazane przez ówcześnie kard. Ratzingera, występują, obydwie, w dwóch przemówieniach, które Papież wygłosił w piątek rano, 22 listopada, w parafii św. Piotra w pobliżu Bangkoku — najpierw do kapłanów, zakonników i zakonnic, seminarzystów i katechetów, a następnie do biskupów Tajlandii, zgromadzonych w sanktuarium bł. Mikołaja Bunkerda Kitbamrunga, znajdującym się dokładnie naprzeciw kościoła parafialnego.

Piękno i świętość. Pierwsze było pobudką, która skłoniła młodą Benedettę do obrania drogi powołania zakonnego, jak opowiedziała w przemówieniu powitalnym, a Papież, odpowiadając właśnie na jej świadectwo, powiedział: «Pan przyciągnął cię przez piękno. Było to piękno wizerunku Dziewicy, która ze swoim szczególnym spojrzeniem weszła do serca i wzbudziła pragnienie, by lepiej Ją poznać (...) ileż mądrości kryje się w twoich słowach!

Przebudzenie do piękna, do zachwytu, do zdumienia, zdolne otwierać nowe horyzonty i wzbudzać nowe pytania. Życie konsekrowane, które nie potrafi otworzyć się na niespodziankę, jest życiem, które zatrzymało się w pół drogi». Uzupełniając przemówienie elementem nadprogramowym, Papież położył nacisk na tę potrzebę bycia gotowym, by dać się zaskoczyć, by zostać «zaskoczonym przez Radość» — by nawiązać do C.S. Lewisa — bowiem powołanie nie jest darem służącym do tego, żeby iść przez świat i «narzucać ludziom obowiązki (...), ale żeby dzielić się radością, piękną perspektywą, nową i zadziwiającą». Powraca, tym razem wyraźnie, myśl Benedykta XVI, którą Franciszek określa jako «profetyczną», odnośnie do faktu, że «Kościół wzrasta nie za sprawą prozelityzmu, ale przez przyciąganie».

Jeżeli jesteśmy przyciągani, stajemy się także atrakcyjni, mówi Papież, i jesteśmy skłonni «szukać nowych symboli i obrazów, nowej szczególnej muzyki, która może pomóc Tajlandczykom rozbudzić zachwyt, który Pan chce nam dać». Refleksja ta wprowadza temat inkulturacji, szczególnie palący w tych czasach, który Bergoglio podejmuje w sposób głęboki i intensywny: «Nie powinniśmy się obawiać coraz większej inkulturacji Ewangelii»; powinniśmy, mówi Papież, «szukać odważnie sposobów, by głosić wiarę ‘w dialekcie', w taki sposób, jak matka śpiewa kołysankę swojemu dziecku (...), pozwolić, żeby Ewangelia zdjęła z siebie szaty dobre, ale obce, aby rozbrzmiewała melodią, która jest właściwa wam na tej ziemi, i by wprawiała w wibrację dusze naszych braci tym samym pięknem, które rozpaliło nasze serce». Kościół jak matka, jak mama, która z intymnością i ciepłem śpiewa swojemu dziecku kołysankę. Albo jak babcia, która modli się i pracuje, łącząc jedno z drugim, przez cały dzień. Na nowo wyłania się kobiece oblicze Kościoła z zachęty, którą Papież kieruje do zakonników odnośnie do «zażyłości» z modlitwą, «zażyłości, jak zażyłość tych dziadków, którzy nieustannie odmawiają Różaniec. Iluż z nas otrzymało wiarę od naszych dziadków! A widzieliśmy ich w taki sposób, jak pośród czynności domowych z koronką w ręce uświęcali cały dzień. Kontemplacja w działaniu i pozwalanie Bogu, aby wchodził we wszystkie małe sprawy codzienne».

Piękno i świętość. Przykład dziadków, wskazany zakonnikom, ma związek ze świętością, tą «z sąsiedztwa», o której Papież mówi często i o której mówił tego samego ranka na spotkaniu z biskupami Tajlandii. Małe sprawy codzienne w istocie nie są małe, każde życie jest wielkie, jest godne, powiedział w czasie podróży, nawiązując do «historycznego» spotkania w Abu Zabi z 4 lutego, a wczoraj powtórzył, że «każde życie ma wartość w oczach Nauczyciela». To przekonanie skłoniło apostołów, a później misjonarzy do poświęcania się ludziom, tam gdzie byli i jacy byli, «bez odrzucania jakiejkolwiek ziemi, żadnego ludu, kultury czy sytuacji. Nie szukali terenu, który dawałby gwarancję sukcesu; przeciwnie, ich ‘gwarancja' tkwiła w przekonaniu, że żadna osoba ani kultura nie jest a priori niezdolna do przyjęcia ziarna życia, szczęścia, a zwłaszcza przyjaźni, którymi Pan pragnie je obdarzyć. Nie czekali, aż dana kultura będzie zbieżna z Ewangelią lub mogłaby łatwo się do niej dopasować; przeciwnie, rzucali się w te nowe rzeczywistości, przekonani o pięknie, którego byli głosicielami». Papież mówi o świętych i o misjonarzach z przeszłości, o ich zdolności do inkulturacji; za jego plecami spoczywa ciało bł. Mikołaja Bunkerda Kitbamrunga, apostoła tych ziem, ale jego oczy są szeroko otwarte na teraźniejszość i na przyszłość Kościoła, gdy z żarliwością wygłasza swoje przemówienie do braci w biskupstwie na tajlandzkiej ziemi, w którym napomina, aby nie chronić się «w jałowe myśli i dyskusje, które prowadzą ostatecznie do tego, że koncentrujemy się na sobie i zamykamy w sobie, paraliżując wszelkiego rodzaju działanie. Uczmy się raczej od świętych». Papieża niepokoi to, że dyskutowanie o «strukturach» może stłumić wszelkie możliwości tchnienia Ducha; drogą wyjścia z tych «mielizn» jest «nauczenie się wierzenia w Ewangelię i pozwolenie, by ona nas przemieniała», idąc właśnie za przykładem świętych; i Papież przywołuje jednego, który jest mu bardzo bliski: «Dobrze nam zrobi przypomnienie wielkiego Pawła VI: ‘Kościół jako ewangelizator zaczyna od ewangelizowania samego siebie'». Tylko w ten sposób Kościół będzie mógł stać się ludem «walecznych bojowników, walczących o sprawy, które Pan miłuje i za które dał życie», powiedział nieco wcześniej, przemawiając do zakonników, i życzył im, aby ich uczucia i spojrzenia zdolne były «zestroić się z rytmem Jego serca». Tym, którzy nie mogli uczestniczyć w tym intensywnym poranku w parafii św. Piotra, można powiedzieć, że serce katolików tajlandzkich tętniło radością przy swoim pasterzu, którzy przybył odwiedzić «ziemię wolności».

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama