"Nie, Alejandro, to niemożliwe"

Czy kardynał Bergoglio przeczuwał, że może zostać wybrany na papieża? Skąd mógł to wiedzieć o. Alejandro Russo, rektor katedry w Buenos Aires?

"Nie, Alejandro, to niemożliwe"

ELISABETTA PIQUÉ

«Nie, Alejandro, to niemożliwe»

Fragment książki «Francisco, vida y revolución»

Buenos Aires, 11 lutego rano

Leje jak z cebra. Budzi się, jak zawsze, bardzo wcześnie. Jest jeszcze noc. Jest czwarta rano 12 marca. Modli się w milczeniu, na kolanach i z zamkniętymi oczami, skupiony, jak co rano. Prosi przede wszystkim św. Józefa i św. Tereskę o oświecenie; prosi Boga o przebaczenie grzechów i Jezusa o umiejętność służenia, bycia narzędziem.

Jest to dzień wyjątkowy; wieczorem zacznie się konklawe, które wybierze następcę Benedykta XVI, a on jest jednym ze 115 elektorów, którzy zamkną się w Kaplicy Sykstyńskiej, by tego dokonać.

Jest zimno. Słyszy odgłos deszczu na ulicznym bruku ze swojego wielkiego pokoju w Casa internazionale del clero przy via della Scrofa, gdzie zatrzymuje się zazwyczaj, kiedy przyjeżdża do Rzymu. Znają go, bywał tutaj wielokrotnie w ostatnich dziesięciu latach, i dają mu zawsze ten sam pokój, numer 203.

Argentyński kardynał wygląda przez wielkie okno swojego rzymskiego hotelu. Jest wpół do siódmej rano i nie ma żywej duszy na via della Scrofa. Jak co rano zjadł śniadanie w jadalni Casa del clero. Zamienił parę słów o brzydkiej pogodzie, o deszczu i zimnie z nielicznymi spotkanymi księżmi; ktoś mu powiedział «powodzenia», mając na myśli zbliżające się konklawe.

Deszcz i walizka nie pozwalają mu iść do Watykanu na piechotę, co chętnie robi, kiedy jest w Rzymie.

Spacer go odpręża: idzie, modli się i przygląda pięknym ulicom Wiecznego Miasta, przechodząc via dei Coronari, ulicą sklepów z antykami. Nigdy nie zapomina zatrzymać się na modlitwę przed wizerunkiem Madonna dell'Archetto. Archetto to stary pasaż prowadzący do via dell'Arco dei Banchi, gdzie na jednej ze ścian domów znajduje się śliczny fresk, przedstawiający Najświętszą Maryję Pannę, niezwykły, jeden z tysiąca wizerunków, które są w Rzymie. Po modlitwie o. Jorge, zawsze ubrany po cywilnemu — nie lubi pokazywać się w swoim stroju kardynalskim w kolorze purpury, który na ogół zakrywa paltem lub czarnym płaszczem od deszczu — przechodzi przez Tybr mostem Wiktora Emanuela II i idzie dalej do Watykanu.

Nie chce myśleć, że nie będzie mógł nigdy więcej odbyć tego spaceru; lecz zdradza go intuicja. Od dnia, kiedy dowiedział się o rezygnacji Benedykta XVI, od 11 lutego, kiedy jeden z rzymskich przyjaciół zadzwonił do niego o 8 rano — we Włoszech była 12 w południe — by go powiadomić, ma wrażenie, że jego życie może nagle ulec zmianie. Choć jego racjonalizm — bardzo w nim silny — mówi, że jego wybór jest niemożliwy, bo jest już na emeryturze, złożył rezygnację ze swojego urzędu arcybiskupa po skończeniu 75 lat, jest stary i wkrótce się wycofa z czynnego życia, jego intuicja, jego serce — jeszcze w nim mocniejsze — mówią mu, że nie jest to niemożliwe.

Nie zapomina proroczych słów o. Alejandra Russa, rektora katedry metropolitalnej w Buenos Aires, którego rano 11 lutego zawołał do swojego biura, by razem skomentować wiadomość. «O mój Boże, co za komplikacja ta sede vacante», mówi kardynał. «Myślałem, że w marcu będziemy mogli zacząć sprawy związane z następstwem tu w Buenos Aires... A teraz trzeba będzie wszystko przesunąć o dwa lub trzy miesiące...». «Albo przyspieszyć», podpowiada rektor. «Myślisz, że nowy papież da mi kopniaka i pośle mnie do domu następnego dnia?» «Nie, nie to chciałem powiedzieć. Myślałem, że nowym papieżem mógłby zostać ksiądz kardynał». «Nie, Alejandro! Dopiero co złożyłem rezygnację z urzędu i mam 76 lat, to po prostu niemożliwe».

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama