W dniu płaczu - Papież w mieście Biedaczyny

Wizyta Papieża Franciszka u św. Franciszka w Asyżu to wymowny znak jego pontyfikatu: jasne przesłanie wrażliwości na problemy świata i konieczności uwolnienia serc od znieczulicy

We wspomnienie świętego, którego imię po raz pierwszy przyjął Biskup Rzymu, Asyż przywitał Papieża Franciszka. Z miłością, o której wyraźnie świadczyła pełna wzruszenia obecność bardzo wielu osób i w atmosferze naznaczonej przez wczorajszą tragedię, która spowodowała setki ofiar śmiertelnych w wodach Lampedusy. W dniu płaczu — jak powiedział Papież — którego smutek wyrażał w pewien sposób również szary i deszczowy klimat przedwczesnej jesieni.

Właśnie na Lampedusę Papież udał się w lipcu z pierwszą podróżą pontyfikatu, aby zawierzyć miłosierdziu Boga dwadzieścia pięć tysięcy osó, które zatonęły w ostatnich latach w Morzu Śródziemnym — mężczyzn, kobiety, dzieci uciekających od życia w nieludzkich warunkach — i po to, by uwolnić serca od zatwardziałości, którą Papież nie zawahał się nazwać z mocą globalizacją zobojętnienia. Dlatego kwiaty, które ze wzruszeniem złożył na grobie świętego z Asyżu, nasunęły na myśl obraz wieńca rzuconego na fale morza przy małej wyspie w pobliżu Sycylii.

I choć w obliczu tragedii pierwszym słowem, które pojawiło się na ustach Papieża, był «wstyd», liczne pieszczoty i pocałunki, których nie szczędził młodym niepełnosprawnym, podopiecznym Instytutu Serafickiego, wyrażały także czułość wobec ofiar tego dramatu o rozmiarach światowych. Wymowna była decyzja o tym, by rozpocząć wizytę w Asyżu w tym miejscu, gdzie wrażliwość i opieka nad cierpiącym ciałem Chrystusa są przede wszystkim wyborem życiowym. Wyborem wrażliwości na drugiego człowieka, która — przypomniał Papież Franciszek — powinna wyróżniać chrześcijan.

I tak jego improwizowana medytacja nad ranami zmartwychwstałego Jezusa — który był bardzo piękny, powiedział — miała na celu podkreślenie, że właśnie te rany pozwalają uczniom Go rozpoznać. Tak bowiem jak Jezus jest jednocześnie ukryty i obecny w Eucharystii, jest również obecny i ukryty w swoim ciele, które cierpi na tym świecie. W tym ciele, które Franciszek z Asyżu rozpoznał i przytulił w trędowatym, na początku swojej przykładnej drogi, w której już jego współcześni dostrzegali nadzwyczajne rysy «drugiego Chrystusa» (alter Christus).

Śladami Franciszka wiodła zatem w Asyżu droga Papieża, który przybrał jego imię. Najpierw w pałacu biskupim, gdzie syn kupca Bernardone obnażył się z szat i gdzie Papież Franciszek wygłosił improwizowaną medytację o nieustannie potrzebnym ogołacaniu się ze strony Kościoła, by uniknąć duchowej światowości. Potem w kościele św. Damiana, gdzie wezwał zakonników, by dochowywali wierności ślubowi zawartemu z Panią Biedą. Następnie przy grobie Franciszka i w eremo delle carceri, miejscu, które odwiedził jako pierwszy Papież.

Do świętego Biskup Rzymu zwrócił się bezpośrednio w homilii słowami płynącymi z serca: naucz nas — powiedział — trwać przed Ukrzyżowanym i pozwalać Mu, by nas prowadził; naucz nas być narzędziami pokoju, tego, który pochodzi od Boga i o który Papież Franciszek błagał na nowo dla Ziemi Świętej, Syrii, Bliskiego Wschodu, świata. Dla cierpiącego świata, który pokoju i spojrzenia Boga pragnie i potrzebuje.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama