Aby umocnić [GN]

Przed podróżą Benedykta XVI do Czech (2009)

Aby umocnić [GN]

Katedra św. Wita oraz zamek praski będą miejscem spotkań Benedykta XVI z duchowieństwem, przedstawicielami świata nauki i kultury oraz czeskimi politykami. Na zdjęciu widok z Mostu Karola. foto: Henryk Przondziono

Papież przyjeżdża z pielgrzymką do Czech, choć wielu zadaje tam pytanie, czy nie będzie to zbędny trud.

Kościół katolicki u naszych południowych sąsiadów przeżywa jeden z trudniejszych momentów w swej ponadtysiącletniej historii. Kłopoty wynikają nie tylko z ciężkiego brzemienia okrutnych prześladowań i represji w czasach komunistycznych. Statystyki nie wyglądają tragicznie. Z danych opublikowanych przed dwoma laty przez Stolicę Apostolską wynika, że 30 proc. Czechów jest katolikami. Rzeczywistość jest gorsza. W wielu parafiach liczba praktykujących nie przekracza kilku procent, wszystkim diecezjom brakuje księży, a seminaria świecą pustkami. Pod względem religijności Republika Czeska nie jest obszarem jednolitym. Inaczej jest na Morawach, zwłaszcza w południowej części, gdzie zachował się model katolicyzmu ludowego, kościoły w niedziele są pełne, a parafia jest nadal żywym organizmem. Dlatego oczekuje się, że najwięcej ludzi przyjdzie na liturgię sprawowaną przez Ojca Świętego na lotnisku pod Brnem. Jadąc do Pragi, można na Morawach zauważyć rozwieszone wzdłuż autostrady billboardy, zachęcające do udziału w spotkaniu z Benedyktem XVI.

Misja na Czarnym Moście

Inaczej jest w Pradze, która zawsze była ostoją ruchów antykatolickich. Gdy moi prascy przyjaciele usłyszeli, że będę rozmawiać z księdzem, który chce budować nowy kościół na osiedlu Černý Most (Czarny Most), osłupieli. — A tam w ogóle ktoś chodzi do kościoła, pytali szczerze zdziwieni. To obszar misyjny, jak w Togo. Gdy powtórzyłem to ks. Edwardowi Walczykowi, który jest proboszczem parafii św. Bartłomieja w Kyjach oraz na Czarnym Moście, uśmiechnął się, ale nie zaprzeczył. — Jest pewna różnica — powiedział — w Togo wierzą, trzeba tylko ich nakierunkować na Chrystusa, natomiast tutaj trzeba ludzi przekonać, że wiara w ogóle ma sens. Parafia św. Bartłomieja jest położona w starej praskiej dzielnicy Kyje, niecały kilometr od wielkiego, nowego osiedla Czarny Most. Kyje były ważnym centrum duszpasterskim Pragi. Piękny romański kościół był drugą świątynią, która powstała w mieście. Ks. Walczyk, w odróżnieniu od wielu polskich księży pracujących w Czechach, jest księdzem miejscowym. Kończył teologię i dziennikarstwo w Krakowie, skąd przyjechał do Pragi, zachęcony przez kard. Miloslava Vlka. Tutaj przeszedł krótką formację oraz przygotowanie językowe w praskim seminarium. Był święcony dla archidiecezji praskiej. — W moim kościele nie ma tłumów — podkreśla. — Praktykuje ok. 2 proc. moich parafian. Więc nie łowię siecią, ale pojedyncze sztuki, na wędkę. Otrzymał plebanię zabytkową, ale zaniedbaną, wymagającą generalnego remontu. O dziwo, gdy zaczął o to zabiegać, sponsorzy się znaleźli. Sam także wiele przy remoncie pracował, m.in. przeszedł szybki kurs obsługi małej koparki, i podstawowe prace ziemne wokół parafii sam wykonał. To zaczęło przyciągać ludzi. Ks. Edward podkreśla, że ci, którzy uczestniczą w nabożeństwach, to głównie ludzie w średnim wieku, raczej wykształceni. Jest ich wprawdzie niewielu, ale ci, którzy uczestniczą w nabożeństwach, także w życiu codziennym wyróżniają się swą postawą moralną.

Na środku osiedla Czarny Most jest dość szeroki placyk, gdzie ks. Walczyk zamierza zbudować świątynię. Problem w tym, że do Kościoła należy tylko część terenu, resztę trzeba uzyskać od miasta. Tymczasem ksiądz wynajął na osiedlu lokal po dawnej pizzerii, który nazwał „Katolicką oazą”. Odprawia tam co tydzień Mszę św., na którą przychodzi kilkadziesiąt osób. — Zobaczycie — przekonuje — kiedyś tu stanie dwupoziomowy kościół, gdzie oprócz przestrzeni sakralnej, będzie miejsce na punkt charytatywny i nowoczesny ośrodek pracy dla migrantów, gdyż takich w okolicy jest wielu. Wraz ze swoją parafią wybiera się na spotkanie z papieżem do Starej Bolesławi, gdzie czczony jest wizerunek Maryi, opiekunki czeskich ziem. Ks. Edward odrodził tradycje pielgrzymowania do tego miejsca, położonego nieopodal Pragi. W trakcie przygotowań do przyjazdu papieża przekonał kard. Vlka, aby zorganizować ogólnopraską pielgrzymkę do Starej Bolesławi. Będą szli całą noc, a zapisało się ok. 100 pielgrzymów. — Jest postęp — mówi — ks. Edward. Gdy zaczynałem, szło ze mną tylko kilka osób.

Trzeba się wychylać

Polskich księży w Czechach pracuje sporo. W archidiecezji praskiej i diecezji pilzneńskiej, które odwiedziliśmy, jest ich blisko 20 proc. Pracują często w bardzo trudnych warunkach, remontując lub odbudowując stare świątynie, prowadzą parafie, w których od dawna nie było duszpasterstwa. Ks. Adam Lodek pochodzi z archidiecezji katowickiej, a do parafii w Švihovie pod Pilznem trafił po apelu bp. Františka Radkovskiego, który prosił polskich biskupów, aby wsparli jego diecezję swymi księżmi. Języka uczył się na słuch, odmienności czeskiego Kościoła uczy się do dzisiaj. Podkreśla, że najważniejsze w jego pracy jest być blisko ludzi. Dlatego jego plebania, którą w trudzie odbudował, jest miejscem licznych spotkań. Tutaj przychodzą seniorzy i młodzież, która korzysta z parku parafialnego, specjalnie przystosowanego przez proboszcza dla potrzeb matek i małych dzieci. — Jak przyjdą — mówi ks. Adam — zawsze jest okazja do rozmowy, można nawiązać kontakt, a czasem zachęcić do udziału w nabożeństwie. Po prostu, tutaj trzeba się wychylić, aby ludzie nas dostrzegli i zechcieli przyjść do kościoła.

Katechizuje w szkole. Problem polega na tym, że uczy w jednej grupie dzieci w różnym wieku. Nauka religii w czeskiej szkole odbywa się bowiem na zasadzie kółka hobbystycznego, a więc trzeba znaleźć dodatkowy czas w ramach zajęć pozalekcyjnych. Różnie jest także ze świadomością rodziców, którzy pamiętają o wszechstronnym rozwoju intelektualnym i fizycznym dzieci, ale nie zawsze o ich rozwoju duchowym. Laicyzacja codziennego życia jest ogromna. Nie tylko że nie ma prawie kościelnych ślubów, ale rzadkością są także pogrzeby katolickie. Jedynie Cyganie tutaj zawsze chrzczą dzieci i organizują kościelne pogrzeby. Natomiast coraz więcej Czechów decyduje się na kremację po śmierci. Sprawę zazwyczaj załatwia krótka ceremonia w krematorium. Rzadko zapraszany jest ksiądz. Nowym zjawiskiem jest, że ludzie nie odbierają prochów swych bliskich z krematorium. Po pewnym czasie są one wysypywane do wspólnej miejskiej mogiły. — To pokazuje — mówi ks. Lodek — jak trudno jest w tych warunkach mówić o Zmartwychwstaniu i życiu wiecznym. Niektórzy księża zaczynają tracić wiarę w sens swego powołania. Stają się administratorami majątku kościelnego, a nie duszpasterzami. — Spotykam się wręcz z pytaniami, co ty robisz Adamie, że jeszcze wierzysz? Modlę się, odpowiadam, ale spostrzegam, że także o własną wiarę muszę coraz bardziej walczyć. Na spotkanie z papieżem ks. Adam wybiera się do Starej Bolesławi. Będzie jeden autobus. Na dekanat.

Umocni nas

Prof. Lubomir Mlčoch jest jednym z najbardziej szanowanych katolickich uczonych w Czechach. Jego prace na temat kwestii społecznych zostały dostrzeżone w Watykanie. Były dziekan Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Karola jest od kilku lat członkiem Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, prywatnie także członkiem III zakonu franciszkańskiego. Jest to paradoks, że w zlaicyzowanych Czechach rektorzy dwóch najważniejszych uniwersytetów w Pradze i Brnie są katolikami. Katolicyzm wyznaje też spore grono znaczących intelektualistów. Z profesorem rozmawiamy w jego gabinecie na uczelni. Gdy pytam o sens papieskiej pielgrzymki, którą Czesi, mam wrażenie, nie specjalnie się przejmują, zwraca uwagę, aby unikać powierzchownych ocen. — Historia naszego Kościoła jest bardzo złożona. Nawet biskupi nie byli w stanie niedawno przyjąć krótkiego dokumentu, który opisywałby podstawowe fakty z dziejów Kościoła i naszej duchowości. Z pewnością ta pielgrzymka nie interesuje mas, ale dla ludzi wierzących będzie ważnym punktem odniesienia dla ich wiary. Papież nas umocni, a jego wizyta będzie okazją do publicznej manifestacji wiary. — Z tym u nas nie zawsze jest najlepiej. Wielu czeskich katolików w życiu publicznym nie lubi okazywać, kim są. Taki kompleks por. Lukasza. Pamięta pan Szwejka — pyta, widząc, że nie bardzo wiem, o czym mówi. — Jego przełożony, por. Lukasz, mówił, jesteśmy Czesi, ale nie wszyscy muszą o tym wiedzieć, wyjaśnia. Będzie więc okazja, aby publicznie pokazać, kim jesteśmy, dodaje.

Z pewnością jedną z konsekwencji tej pielgrzymki będzie ogłoszenie, kto będzie następcą kard. Vlka. Dwa lata temu, zgodnie z prawem kanonicznym, złożył rezygnację z urzędu, otrzymał przedłużenie, ale wkrótce po pielgrzymce przestanie pełnić funkcję metropolity praskiego. To oznacza zamknięcie ważnego okresu w historii Kościoła w Czechach, gdyż metropolita praski jest także prymasem Czech.

Gdy zwracam uwagę, że jednak przed pielgrzymką nie udało się Kościołowi załatwić kilku podstawowych kwestii: restytucji majątku kościelnego, zwrotu praskiej katedry św. Wita, umowy ze Stolicą Apostolską, profesor oponuje: — To, że te sprawy nie są załatwione, nie jest winą prymasa Czech. Wszystkie te kwestie zostały mocno upolitycznione i stały się przedmiotem bieżącej gry politycznej. Nasi politycy patrzą ciągle na badania opinii publicznej. Skoro wynika z nich, że większość społeczeństwa jest przeciwko rozwiązaniu tych kwestii, nie chcieli ryzykować i iść pod prąd nastrojów. Można do tego dodać, że w Czechach wkrótce odbędą się przedterminowe wybory, a ich wynik nie jest przesądzony. Czechy przeżywają także poważny kryzys finansów publicznych i każda informacja o środkach wydawanych na Kościoły spotykała się z dezaprobatą opinii publicznej. Niestety, wybrany został zły czas i chyba nie najlepszy sposób, aby osiągnąć sukces w tych negocjacjach.

Podobnego zdania jest Jaroslav Šubrt, redaktor świetnego dodatku „Perspektivy”, który jest co dwa tygodnie dołączany do „Katolickeho tydenika”, najważniejszego pisma katolickiego w Czechach. Ubolewa, że nie ma u nich takiej instytucji jak rządowo-kościelna Komisja Wspólna w Polsce. Sprawę powierzono politykom, czyli czeskiej chadecji oraz partii ludowej, którzy byli pełni dobrej woli, ale zostali zablokowani przez silniejszych partnerów. Każdy chciał sukces wygrać dla siebie, a jak się nie dało, to podstawiał nogę konkurentowi. Jarek zwraca uwagę, że biskupi wydali kilka listów pasterskich, w których obszernie wyjaśnili cele papieskiego pielgrzymowania, które odbywać się będzie pod wspólnym mottem: „Miłość Chrystusa jest naszą siłą”. W kościołach odprawiana jest także okolicznościowa nowenna w tej intencji. Zachęca nas, abyśmy poszli do Praskiego Jezulatka na Małej Stranie, aby wczuć się w duchowy klimat tej wizyty. Odbędzie się tam spotkanie Benedykta XVI z rodzinami. Poszliśmy tam. Kościół pw. Matki Boskiej Zwycięskiej to jedno z niewielu miejsc w Pradze, gdzie stale można spotkać modlących się ludzi.

Zresztą nie tylko prażan, ale i wielu turystów. Przed ołtarzem, gdzie umieszczona jest niewielka figura „Jezulatka”, trwała wieczorna adoracja i modlitwa w intencji papieskiej pielgrzymki. Tak już będzie do spotkania z papieżem.

Kwestia niemiecka

W pewnym momencie przygotowań do pielgrzymki rozgorzała dyskusja, w jakim języku papież ma w Czechach przemawiać. Okazało się, że dla części Czechów byłoby rzeczą niewłaściwą, gdyby Benedykt XVI mówił po niemiecku. Ostatecznie zdecydowano, że papież w Czechach będzie mówił po angielsku oraz po włosku. Swego poirytowania tą decyzją nie ukrywa ks. Robert Falkenauer, wikariusz generalny diecezji pilzneńskiej, który przez lata żył na emigracji w Austrii i ma znakomite kontakty z niemieckimi parafiami. Niemcy, podkreśla, byli przez setki lat częścią Kościoła w Czechach.

Pokazuje nam mapę Kościoła w Czechach. — Proszę zauważyć, że Niemców, z których większość była katolikami, usunięto mniej więcej z jednej czwartej terytorium dzisiejszej Republiki Czeskiej. Z innych relacji wiem, że na ich miejsce przybyła ludność z całej Czechosłowacji, całkowicie indoktrynowana, często wrogo nastawiona do Kościoła. Tam także represje władz były najsilniejsze, co spowodowało, że w wielu parafiach po 1989 r. praktycznie pracę duszpasterską trzeba było zaczynać od zera, a odbudowa i ratowanie zniszczonych kościołów jest nadal ważnym przedmiotem troski wszystkich diecezji na tym terenie. Tylko w diecezji pilzneńskiej zagrożonych ruiną jest 30 proc. świątyń. Kościół nie ma środków na ich utrzymanie, gdyż nadal jest zależny finansowo od państwa. Więc tym bardziej musimy sobie cenić pomoc, jaką otrzymujemy od różnych niemieckich organizacji i osób prywatnych, wspierających odbudowę świątyń na terenach zamieszkiwanych kiedyś przez Niemców.

— Przyjazd papieża Niemca do Czech — mówi ks. Falkenauer — jest szansą na pogłębienie czesko-niemieckiego pojednania. Jest także szansą dla całego społeczeństwa, aby w kontakcie z następcą św. Piotra skonfrontować swój pogląd nie tylko na Kościół, ale i na swoje życie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama