Potrzeba obecności w mass mediach

Rozmowa z Joaquinem Navarro-Vallsem

Jak to się stało, że Pan, znany hiszpański dziennikarz, podjął pracę dla Stolicy Apostolskiej?

- Myślę, że bywają takie drogi zawodowe, których nie sposób zaprogramować. Pojawiają się, choć ich nie szukamy. Stają przed nami, mimo iż w naszych planach zawodowych nie liczyliśmy się przedtem z ich możliwością.

Tak było w moim przypadku, kiedy zaproponowano mi stanowisko dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Jestem lekarzem, który wiele lat poświęcił medycynie. Ukończyłem też studia dziennikarskie i byłem przewodniczącym Stowarzyszenia Korespondentów Zagranicznych we Włoszech. Kiedy zdecydowałem się powrócić do medycyny, nagle poproszono mnie, abym został rzecznikiem prasowym Jana Pawła II i dyrektorem Sala Stampa. Po początkowym zaskoczeniu, a nawet pewnym zakłopotaniu, przyjąłem stanowisko. Myślałem, że będzie to praca na dwa, najwyżej trzy lata. Okazało się, że trwała dwadzieścia dwa lata z Janem Pawłem II i następnie z Benedyktem XVI.

Towarzyszył Pan Janowi Pawłowi II w jego długim pontyfikacie. Czy były jakieś wydarzenia, które trudno było zaprezentować?

- Prawdziwa trudność była zawsze ta sama: przedstawiać całokształt wartości ogólnoludzkich i chrześcijańskich w okresie dziejów pełnym dwuznaczności i pewnej nieufności wobec nich. Trzeba było tworzyć nową semantykę, sposób objaśniania tych wartości pracownikom mass mediów, często bardziej zaznajomionym z pojęciami

natury politycznej. Myślę, że udało się im uzmysłowić, że problemy ludzkie mają pewien wymiar wykraczający poza politykę i że trzeba je traktować nie w kategoriach politycznych, lecz etycznych i religijnych.

Które z pytań zadawanych przez dziennikarzy najbardziej Pana denerwowały?

- Nie pamiętam, abym się kiedyś zdenerwował z powodu jakiegoś pytania, chociaż czasami niektóre mogły wydawać się agresywne lub cyniczne. Zawsze pojmowałem swoją pracę jako trud przekonywania, a nie zwyciężania w dyskusji polemicznej. Kiedy powstaje jakaś trudność we wzajemnym zrozumieniu, wolę myśleć, że to ja uczyniłem za mało, aby mój przekaz był ja-

sny dla odbiorcy. Muszę powiedzieć, że Jan Paweł II dawał w tej dziedzinie wspaniały przykład. Nieustannie starał się komunikować w nowym języku, przywracając niekiedy pojęciom nowe i autentyczne znaczenie. Jego słowo zachwycało również z tego powodu.

Jakie były Pańskie relacje z polskimi dziennikarzami? Czy były jakieś problemy?

- Powiedziałbym, że relacje zawsze były doskonałe. Oczywiście osoba i nauczanie Jana Pawła II miały dla polskiej opinii publicznej szczególne znaczenie. Ale również w Polsce, zwłaszcza w przeszłości, można było dostrzec niekiedy próby zinstrumentalizowania słów Ojca Świętego, w sposób sprzeczny z zamysłem Jana Pawła II. Trzeba było wtedy wyjaśniać autentyczny sens jego wypowiedzi. W każdym przypadku, kiedy musiałem to czynić, zauważałem, że polscy dziennikarze natychmiast akceptowali korektę. W dniach poprzedzających śmierć Papieża starałem się szczególnie zaspokoić zrozumiałe poruszenie polskiej prasy i telewizji.

Wielokrotnie odwiedzał Pan Polskę. Jakie dostrzegł Pan zmiany w naszej ojczyźnie?

-Byłem w Polsce w roku 1980, kiedy od powstania „Solidarności" rozpoczął się szereg niezwykłych wydarzeń, które doprowadziły do przemian w historii XX wieku.

Potrafię zrozumieć specyfikę i znacznie zmian, których byłem świadkiem; kraju, który bierze w swoje ręce własny los. Później towarzyszyłem Janowi Pawłowi II we wszystkich jego kolejnych podróżach do Polski. Szczególnie utłcwiła mi w pamięci pielgrzymka z czerwca 1991 roku, podczas której Papież rozwijał w swych homiliach temat Dziesięciorga przykazań. Być może ich tekst trzeba by dziś na nowo odczytać, aby nadać autentyczną formę zachodzącym obecnie przemianom. Następnie towarzyszyłem Benedyktowi XVI w jego niedawnej podróży do Polski. Również jego słowa mogą ukierunkować przyszłość Polaków, ku nowym celom odpowiedzialności indywidualnej i wspólnotowej.

Jakie rady ma Pan dla swego następcy?

- O niektórych sprawach już wspólnie rozmawialiśmy. Ze względu na niezwykłą dynamikę współczesnych środków komunikacji papiestwo -każdy z następców Piotra - będzie potrzebowało żywej obecności w dyskursie środków przekazu. Jest to zadanie niezbędne, którego nie da się uniknąć. Chodzi nie tyle o pracę Papieża, co osób wspomagających go w tej dziedzinie. ,

Joaquin Navarro-Valls urodził się 16 listopada 1936 roku w Cartagenie w Hiszpanii. Po ukończeniu nauki w „Deutsche Schule" studiował medycynę na uniwersytetach w Granadzie i Barcelonie oraz dziennikarstwo na Wydziale Nauk o Komunikacji na uniwersytecie w Nawarze. Był też stypendystą Uniwersytetu Harvarda w Stanach Zjednoczonych. Jest doktorem psychiatrii, wykładał na wydziale medycyny. Współzałożyciel i zastępca redaktora naczelnego czasopisma „Diagonal", korespondent zagraniczny miesięcznika „Nuestro Tiempo", korespondent zagraniczny madryckiego dziennika ABC na Włochy, Egipt, Grecję, Izrael, Algierię i Turcję, a także wysłannik nadzwyczajny do Afryki Równikowej, Japonii i Filipin. Wiatach 1983-1984 przewodniczący Stowarzyszenia Korespondentów Zagranicznych we Włoszech. W 1984 roku został rzecznikiem prasowym Stolicy Apostolskiej oraz dyrektorem Sala Stampa. Był członkiem delegacji watykańskiej na organizowane przez ONZ konferencje międzynarodowe w Kairze (1994), Kopenhadze (1995), Pekinie (1995) i Stambule (1996). Od 1996 roku wykłada gościnnie komunikację społeczną na Papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. Jest doktorem honoris causa uniwersytetów w Walencji i Murcji (Hiszpania) oraz w Neapolu i Varese we Włoszech. Joaqui'nNavarro-Valls jako osoba świecka należy do „Opus Dei". W początkach lat siedemdziesiątych mieszkał w domu macierzystym dzieła wraz ze świętym Josemarią Escriva de Balaguer. Jako numerariusz złożył ślub życia w celibacie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama