Obserwatorium wiary

Z cyklu artykułów na jubileusz 25-lecia polskiej edycji L'Osservatore Romano


Bp Piotr Libera

Obserwatorium wiary

Mało kto wie, że niewielkie terytorialnie Państwo Watykańskie posiada placówkę naukową w postaci obserwatorium astronomicznego (Specola Vaticana). Jego początki sięgają XVI w., czasów papieża Grzegorza XIII. Obecnie watykańskie obserwatorium powierzone jest pieczy ojców jezuitów. Naukowcy z obserwatorium oraz zapraszani specjaliści z wielu krajów świata podejmują badania nad zjawiskami astronomicznymi i historią związków astronomii z teologią. Ukazują powiązania istniejące między nauką i wiarą, między fides et ratio.

Obok obserwatorium astronomicznego jest w Watykanie inne jeszcze «obserwatorium». Jego pracownicy z wielką uwagą śledzą i komentują aktualne wydarzenia i zjawiska w życiu tego Kościoła, któremu w Rzymie przewodzą kolejni następcy św. Piotra. Jest nim czasopismo «L'Osservatore Romano», które od chwili powstania, tj. od 1 lipca 1861 r., służy Papieżowi i jego nauczaniu, a zarazem współpracuje z dykasteriami Kurii Rzymskiej. «L'Osservatore» to nie tylko periodyk. To również swego rodzaju «obserwatorium wiary» Piotrowej, wyposażone w nowoczesne instrumenty, służące przekazowi tej wiary. «L'Osservatore» dokumentuje i przekazuje wierzącym ukryte w znakach czasu tajemnice Boga działającego w Kościele i w świecie. Rejestruje znaki Bożej obecności, której zwiastunem dwa tysiące lat temu było astronomiczne zjawisko gwiazdy betlejemskiej, a której pełnię zapowiadają apokaliptyczne znaki na niebie i ziemi (por. Ap 6, 12-14). Na przestrzeni wielu lat swojego istnienia watykańskie czasopismo stało się prawdziwym «obserwatorium», w którym ludzie Kościoła mogą śledzić rozwój wiary w świecie. Mogą obserwować niejednokrotnie dramatyczne zmaganie się wiary z niewiarą.

Od dwudziestu pięciu lat dostęp do tego niezwykłego «obserwatorium wiary» mają również Polacy. Wkrótce po inauguracji swego pontyfikatu Ojciec Święty Jan Paweł II zatroszczył się bowiem o to, by jego rodacy mogli jak najszybciej korzystać w języku ojczystym z papieskiego nauczania, którego wiernym przekazicielem jest «L'Osservatore Romano». Obok istniejących wydań językowych pisma pojawiło się siódme, najmłodsze — polskie. Nie można zatem naszego polskiego «L'Osservatore Romano» nie postrzegać jako jednego z wielu owoców polskiego pontyfikatu, jako jeszcze jednego daru złożonego w nasze ręce przez Papieża Rodaka. Daru, który domaga się wdzięcznego przyjęcia i uznania.

Przez ćwierć wieku watykański miesięcznik redagowany w języku polskim dociera regularnie znad Tybru do Polski. Cicho, bez rozgłosu, bez wszędobylskiej reklamy pełni swą pokorną i odpowiedzialną funkcję wzmocnienia głosu Piotra naszych czasów. Dociera do parafii, wspólnot zakonnych i seminaryjnych. Jest na biurku biskupa i w bibliotece uniwersyteckiej, wnosząc w nasze zabiegane życie powiew nadprzyrodzoności, tego, co nie przemija. Pośród zgiełku świata, jarmarku mniej lub bardziej oryginalnych idei czy nowych poglądów «L'Osservatore» pozwala dokonać rozeznania tego, co prawdziwie ewangeliczne i Chrystusowe na współczesnych areopagach. Pomaga nam, chrześcijanom znad Odry i Wisły, zachować tożsamość wiary w epoce gwałtownych przemian, jakim poddany jest współczesny świat, nasz kraj, społeczeństwo, w którym żyjemy. Równocześnie otwiera nas na otaczającą rzeczywistość, przygotowując do autentycznego dialogu najpierw z Bogiem, potem z braćmi w wierze, a wreszcie z innymi ludźmi dobrej woli. Ileż papieskich nauk, ileż bezcennych treści znaczących dla Polski i świata przyniósł w ciągu dwudziestu pięciu lat istnienia polski Obserwator z Rzymu! Posługując się obrazem miłym św. Janowi od Krzyża, można powiedzieć, że jest on niczym «ogromna kopalnia z mnogimi pokładami skarbów, gdzie choćby nie wiem jak się wgłębiało, nie znajdzie się kresu i końca. W każdym zaś zakątku (...) można tu i tam napotkać nowe złoża nowych bogactw». Wszystko stoi otworem. Tylko brać i korzystać, czerpać całym sercem i umysłem. Czy i na ile to robimy?

Każdy jubileusz jest okazją do rachunku sumienia. Warto więc postawić sobie pytanie o nasz stosunek do watykańskiego miesięcznika, o recepcję treści publikowanych na łamach polskiego «L'Osservatore Romano», o umiejętność korzystania z niego w duszpasterstwie, zwłaszcza w kaznodziejstwie i katechezie. Cotidiana vilescunt — mawiali starożytni. Rzeczy codzienne powszednieją. Czy i nam przypadkiem, z upływem lat, nie spowszedniał ten miesięcznik? Czy nadal rozumiemy jego wartość i przyjmujemy go z takim samym entuzjazmem jak ćwierć wieku temu?

Teraz, gdy głos Ojca Świętego — ten fizyczny — jest nieco osłabiony przez lata posługi i pojawiające się dolegliwości, ten głos, którym przemawia do nas na szpaltach polskiego wydania «L'Osservatore», brzmi z jeszcze większą mocą i wyrazistością Piotrowego charyzmatu. Warto go słuchać. Warto znajdować dla niego czas pośród zalewających nas codziennie medialnych informacji. Warto często odwiedzać to «obserwatorium wiary», by lepiej rozumieć znaki czasu i nie zagubić się w różnorakich mgławicach, raz po raz pojawiających się na firmamencie współczesności.

Spoglądając w przeszłość, trzeba sobie raz jeszcze uświadomić, że nie byłoby polskiej edycji «L'Osservatore Romano», gdyby nie było Papieża Polaka. Przyjmujmy zatem mądrze, z wdzięcznością ten owoc polskiego pontyfikatu. Nie byłoby dostępu do «obserwatorium wiary», gdyby nie wysiłek i profesjonalizm redaktora oraz pracowników redakcji polskiego miesięcznika, który powstaje w cieniu kopuły Bazyliki św. Piotra, żeby później dotrzeć do rąk polskiego czytelnika. Droga Redakcjo! Niech Bóg wynagrodzi za ten trud. Szczęść Boże na dalsze lata w służbie Piotra naszych czasów.

Bp Piotr Libera
Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama