Kościół i media: pięć błędów, których należy unikać, i pięć reguł sprzyjających spotkaniu

Komunikacja między Kościołem a mediami często szwankuje: jakich błędów powinniśmy unikać, aby usprawnić tę komunikację?

«Kwestia komunikacji, związane z nią kłopoty i nieporozumienia, nie jest sprawą współczesną, ale sięga czasów listów Pawłowych. W odniesieniu do uprzedzeń, niezrozumienia i nieporozumień Paweł używa czasownika 'zniekształcać' (kapeleuein), który w sposób jednoznaczny potwierdza konkretny fakt: główne zagadnienie — na którym z wielką swobodą skoncentrowano uwagę w dzisiejszym dniu studyjnym — istniało już w jego czasach». Tymi słowami kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady Kultury, z właściwą sobie inteligencją, erudycją, równowagą i głębią zakończył spotkanie pod hasłem: «Nieporozumienia. Kościół katolicki i media», zorganizowane przez naszą gazetę, które odbyło się 10 października 2011 r. w starej Auli Synodu w Watykanie.

Kardynał dodał następnie cenną i zasadniczą uwagę: «Paweł jednak nie ograniczał się do obrony. Paweł reagował, wynajdywał i stosował szczepionki». Tych kilka słów pozwala w pełni zrozumieć sens, zamierzenia i spuściznę sympozjum, które z różnych względów na pewno nie pozostanie bez echa.

Dzięki wystąpieniom dziennikarzy, którzy piszą o sprawach watykańskich w najważniejszych gazetach Zachodu, po kolei zostały przedstawione największe «ciernie» — jak się wyraził dyrektor «L'Osservatore Romano» — w komunikacji między prasą światową a Benedyktem XVI. Z niemal filologiczną skrupulatnością, wyrafinowaną ostrością spojrzenia i przy całkowitym braku «lęku zmieszanego z szacunkiem» przeanalizowano liczne (jeśli nie wszystkie) problemy.

Zostały wyodrębnione pospolite błędy, popełnione przez media na przestrzeni ostatnich lat na skutek powierzchowności, niedbalstwa, niewiedzy i obsesyjnego szukania «złotych źdźbeł słomy». Dla przykładu Antonio Pelayo — który pełni różne funkcje, m.in. jest także korespondentem z Watykanu hiszpańskiej «Antena 3Tv» — prześledził sprawę przemówienia z Ratyzbony, po tym jak o godz. 6 rano 12 września 2006 r. został przekazany dziennikarzom tekst Wiara, rozum i uniwersytet. Wspomnienia i refleksje, a więc ponad 3200 słów, które dały początek jednemu z najbardziej zaciekłych ataków medialnych na pontyfikat Josepha Ratzingera. Paru dziennikarzy znalazło natychmiast «w słowach Paleologa samorodek złota, który mógł bogato przyozdobić ich sprawozdania».

Tak więc «po przeprowadzeniu w tych latach koniecznych badań» Pelayo mógł stwierdzić, że «to tytuły w gazetach włoskich zaalarmowały kraje muzułmańskie za pośrednictwem ich ambasad w Rzymie i nielicznych korespondentów z tego obszaru, którzy pracują w stolicy Włoch. Ani jedne, ani drudzy nie przeczytali pełnego tekstu przemówienia, ale po przejrzeniu włoskich dzienników z 13 września 2006 r. bezzwłocznie poinformowali swoje rządy i czytelników o 'ataku Papieża na islam'».

To samo odnosi się także do innych przypadków. Odnosi się do «cyklonu», jakim był skandal związany z nadużyciami seksualnymi w Stanach Zjednoczonych, przeanalizowanego przez Johna L. Allena Jr., watykanistę «National Catholic Reporter» (który nie przybył na sympozjum, a jego referat został odczytany). Odnosi się też do «zamieszania» wywołanego przez słowa na temat prezerwatyw, wypowiedziane przez Papieża 17 marca 2009 r. podczas lotu do Afryki. Jak wynika z relacji watykanisty «The Guardian», Johna Hoopera, w tym wypadku błędy dziennikarzy wprowadziły w błąd także różnych polityków i dyrekcje ważnych organizacji międzynarodowych (nawet «The Lancet» posunął się «zbyt daleko»).

Istnieje zatem problem przygotowania watykanistów i, bardziej ogólnie, dziennikarzy zajmujących się sprawami religijnymi. Istnieje problem związany z rolą agencji prasowych, lenistwa osób przekazujących informacje, niedokładności, zmienności perspektywy medialnej, minimalizacji osiągnięć i wyolbrzymiania niedociągnięć. John Allen mówił o «mitologizowaniu, dezinformacji i uprzedzeniach», a także o «braku kontekstu»: organizacje medialne «dostarczają trafiających w sedno tekstów opisujących wydarzenia, ale w błędnym kontekście» (na przykład w 2002 r. medialny opis amerykańskiego kryzysu związanego z pedofilią u wielu osób wywołał wrażenie, że Kościoła nie obchodzą dzieci).

Oczywiście, błędy zostały popełnione również przez Kościół i w Kościele, i uznanie tego było jednym z najbardziej interesujących aspektów sympozjum (tylko ten, kto ma silne poczucie prawdy, może uznać własne błędy).

Największym była «katastrofa medialna i komunikacyjna», jaką stała się sprawa Williamsona, przeanalizowana przez Paula Badde z «Die Welt» w referacie niemal «metahistorycznym», powiedział Giovanni Maria Vian. Był to przypadek wyjątkowy również dlatego, że — w liście z 10 marca 2009 r. («jednym z najbardziej poruszających dokumentów obecnego pontyfikatu», według Baddego) — Papież «sam wziął na siebie odpowiedzialność za tę katastrofę, wystąpił w obronie swoich współpracowników i położył kres wszelkim spekulacjom».

Niekiedy odpowiedzi Kościoła osiągały zresztą skutek odwrotny do zamierzonego. I John Allen, również w odniesieniu do skandalu amerykańskiego, trzeźwo przeanalizował «przekaz medialny, który choć odegrał cenną rolę, zmuszając Kościół zarówno do przyznania, że kryzys istnieje, jak i do działania, był niekiedy niezrównoważony, niedokładny i destrukcyjny. Podczas gdy jedni dokonywali heroicznych wysiłków, by znaleźć uczciwą i wyczerpującą odpowiedź, zbyt często reakcja była obronna i spóźniona, utrwalając rozpowszechnione uprzedzenia w stosunku do Kościoła, zamiast jeprzełamać».Również dlatego — paradoks nad paradoksami — że Benedykt XVI, «wielki reformator w sposobie podejścia do kryzysu wywołanego nadużyciami seksualnymi», który «duchową i strukturalną odnowę uczynił cechami wyróżniającymi jego pontyfikat», dla źle poinformowanej opinii publicznej stał się «głównym symbolem nieudolności Kościoła, a w ekstremalnych przypadkach doszło do tego, że domagano się, by ustąpił ze stanowiska lub został osądzony przez trybunały międzynarodowe». Jest to zresztą wyzwanie, które nie oszczędza nikogo: «Stawką w grze jest nie tylko wizerunek Kościoła, ale również i prasy».

Z kolei Jean-Marie Guénois z «Le Figaro» w swojej analizie, wychodząc od niemieckości Benedykta XVI — stanowiącej nie tyle konotację geograficzną, ile konkretny cel ataku przeprowadzonego przez media — odtworzył proces, w którego wyniku niemiecki Papież, niemedialny, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary (była to «swego rodzaju chemiczna reakcja wybuchowa»), następca «Papieża supermedialnego», zdołał powoli, w ciągu kilku lat, zmienić ten obraz radykalnie. Dzięki swojej nieśmiałości i pokorze, dzięki swojej intelektualnej przenikliwości, wytrwałości w dążeniu do celu, zdolności do odróżniania tego, co zasadnicze, od tego,copartykularne,i umiejętności usuwania w cień własnej osoby, by służyć wspólnemu dobru.

«Delikatny sternik» stawił czoło medialnemu koszmarowi, jakim był kryzys wywołany przez pedofilię, zyskując sobie szacunek właśnie z uwagi na sposób, w jaki się z nim zmierzył. «Nie dramatyzował i nie składał wielkich deklaracji, ale zastosował metody spokojne, wymagające czasu, a w rezultacie skuteczne». Benedykt XVI, «niemiecki Papież wyszedł z tego umocniony, ponieważ konieczna była wielka siła wewnętrzna, by uporać się z tą gigantyczną zawieruchą», zakończył Jean-Marie Guénois.

Z tego, co zostało powiedziane w czwartek 10 października rano w relacjach czysto historycznych, wynikało jasno, że u podstaw wszystkiego była niezwykle ważna i wciąż bardzo aktualna kwestia relacji Kościoła i logik współczesności. Wyraźny i zasadniczy charakter ma bowiem rozziew między profetycznym spojrzeniem Kościoła i uwarunkowanym przez konkretne okoliczności duchem naszej epoki.

Wyłoniła się również kwestia niedostatecznego wykorzystywania przez stronę watykańską narzędzi informatycznych. Paul Badde przypomniał słowa Benedykta XVI: «Powiedziano mi, że uważne korzystanie z dostępnych w internecie wiadomości pozwoliłoby szybko zapoznać się z problemem. Jest to dla mnie nauka, że w przyszłości powinniśmy w Stolicy Apostolskiej przywiązywać większą wagę do tego źródła informacji». Okazało się też jednak, że tysiącletnia struktura, «wrzucona w epokę internetu», wykonała kwantowy skok (są to dalej słowa watykanisty «Die Welt»).

Można zatem przedstawić środki, które mogą pomóc w przezwyciężeniu wzajemnych nieporozumień. O ile z jednej strony wiele do zrobienia jest po stronie mediów, o tyle również Kościół powinien dawać konkretne wskazówki. Nowa ewangelizacja, której pragnie Benedykt XVI, może pomóc w pokonaniu również tej przeszkody. «Jeśli są kroki, które Kościół może poczynić bez sprzeniewierzania się swojej tożsamości bądź stosowania cynicznych technik manipulacyjnych, by polepszyć porozumienie — powiedział John Allen — to zrobienie ich nie jest tylko piękną ideą. Jest imperatywem moralnym».

Również w tym punkcie uwagi kard. Ravasiego były jasne i cenne. Zasugerował on bowiem, że należy starać się przekształcić pięć grzechów mediów, pięć błędów regularnie popełnianych przez dziennikarzy (banalizowanie, doraźność, pikanteria, niedokładność i uprzedzenie), w cnoty komunikacyjne Kościoła. Trzeba nauczyć się koncentrowania na sprawach istotnych; konieczna jest umiejętność zakorzenienia w codzienności («jak nauczanie Chrystusa»); przekaz musi być precyzyjny; nie należy posługiwać się językiem i kategoriami zrozumiałymi tylko dla własnego środowiska; w informacji nie powinno być luk. Przekaz nie może bowiem mieć «z zasady» charakteru samoobronnego, ale koniecznie musi zawierać «pewną treść». Zachowując swoją silną tożsamość (dialektyka istnieje tylko wówczas, jeśli istnieje przesłanie postrzegane jako «skandal», powiedział kard. Ravasi), Kościół musi jednak zdawać sobie sprawę z faktu, że «atmosfera, powietrze», którym oddycha człowiek, zmieniły się (i dlatego zmienił się człowiek, a jego oblicze uległo przekształceniom).

W 1950 r. — przypomniał dyrektor naszej gazety na rozpoczęcie obrad — kard. Montini podczas pierwszego spotkania z Jeanem Guittonem powiedział, nie kryjąc troski: «Musimy nauczyć się być staroświeccy i nowocześni, mówić zgodnie z tradycją, ale także w sposób zgodny z naszą wrażliwością. Na co się zda mówienie prawdy, jeśli współcześni ludzie nas nie rozumieją?»

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama