Szkoła i arystokratyczny rozwój

Z ks. Markiem Dziewieckim rozmawia Kajetan Rajski, uczeń 6 klasy

- Czy mógłby Ksiądz przedstawić Czytelnikom swoją osobę?

Cieszę się, że nazywasz mnie osobą, bo to jest najważniejsza prawda o mnie i o każdym człowieku. Bóg stworzył nas z miłości jako osoby i właśnie dlatego możemy być do Niego podobni! Potrafimy myśleć, kochać, pracować, cieszyć się i marzyć. Tego nie potrafi żadne zwierzę. Gdy byłem w Twoim wieku, to już wtedy marzyłem, by kiedyś być szlachetnym mężem i czułym tatusiem. Bóg zaproponował mi kapłaństwo i po święceniach szybko upewniłem się o tym, że ksiądz to świadek miłości. To taki mamusio-tatuś dla wszystkich ludzi, których spotyka. To nic dziwnego, bo przecież Bóg nie jest mężczyzną lecz miłością!

Przez pierwsze dwa lata pracowałem w jednej z parafii kolo Radomia, a później ksiądz Biskup skierował mnie na studia z psychologii do Rzymu. Tam odkryłem, że psycholodzy potrzebni są jedynie tym ludziom, którzy nie mają przyjaciół. Obecnie jestem adiunktem Uniwersytetu Kard. S. Wyszyńskiego, krajowym duszpasterzem powołań i dyrektorem radomskiego telefonu zaufania „Linia Braterskich Serc”. Często spotykam się z młodzieżą i nauczycielami w różnych zakątkach Polski. Prowadzę rekolekcje i rozmowy indywidualne. Piszę też sporo książek i artykułów, bo to mój sposób rozmawiania o Bogu i o radości z tymi ludźmi, do których nie dotrę osobiście.

- Księże Doktorze, czy trzeba było tragicznych wydarzeń w jednym z gdańskich gimnazjów jesienią zeszłego roku, aby rządzący zabrali się za problem chuligaństwa w polskich szkołach?

Tym pytaniem dotknąłeś bardzo bolesnego zjawiska, jakim jest kryzys wychowania w wielu polskich szkołach. Ania to męczennica tak zwanej tolerancji i demokracji XXI-go wieku. Oczywiście, że nigdy nie powinno dojść do tak tragicznych wydarzeń, jak bestialskie zachowanie czternastolatków z gdańskiego gimnazjum! Rodzice, nauczyciele i ludzie rządzący powinni już znacznie wcześniej zauważyć, że z polskimi dziećmi i młodzieżą dzieje się coś niedobrego. Ale wielu dorosłych nie chciało tego dotąd zauważać dlatego, że tak jest im wygodniej. Kryzys dzieci i młodzieży zawsze świadczy o kryzysie ludzi dorosłych, a w im większym kryzysie są dorośli, tym bardziej uciekają od prawdy o samych sobie, a także o swoich źle wychowanych dzieciach czy uczniach. Dzieci wierzą w to, że szklanki same się tłuką a naiwni dorośli wierzą w to, że dzieci same się wychowują.

Dramatyczne cierpienie Ani, która nie była już w stanie pójść więcej do szkoły, w której na oczach kolegów i koleżanek ktoś ją okrutnie gnębił, doprowadziło wreszcie do sytuacji, w której cała Polska zobaczyła, że w naszych szkołach dzieje się coś bardzo złego i że źle dzieje się także w wielu naszych rodzinach. Chłopcy dobrze wychowani przez swoich rodziców nigdy nie dopuściliby się takiego okrucieństwa, jakiego doznała Ania. Tym razem wreszcie twardo interweniował rząd i zaczął przywracać normalność w naszych szkołach. Program „zero tolerancji dla przemocy” to nic nadzwyczajnego. To po prostu powrót do normalności, czyli do respektowania regulaminu szkoły! Regulamin żadnej szkoły nie pozwala przecież na stosowanie przemocy. Niestety dotąd w wielu szkołach nauczyciele nie wyciągali konsekwencji nawet wobec tych uczniów, którzy w rażący sposób łamali regulamin. Dramat Ani to wezwanie do rachunku sumienia dla wszystkich dorosłych, a zwłaszcza dla rodziców, nauczycieli, księży, katechetów, dla osób rządzących, dla dziennikarzy i policji. Oczywiście sam rachunek sumienia tu nie wystarczy. Konieczne jest mądre działanie wychowawcze, by szkoła była miejscem rozwoju, a nie przemocy czy demoralizacji.

- Jak Ksiądz sądzi, dlaczego dochodzi do takich chuligańskich, wprost bandyckich zachowań niektórych uczniów? Gdy rozmawiam z osobami starszymi, to wszyscy mówią, że takich zachowań dawniej w szkołach nie było.

Odpowiedź jest oczywista: brakuje solidnego wychowania. Żyjemy w czasach, w których nawet profesorowie wyższych uczelni powtarzają bezkrytycznie absurdalne mity o spontanicznej samorealizacji, o wychowaniu bez stresów, o partnerstwie między dzieckiem a wychowawcą czy o szkole neutralnej światopoglądowo. Tymczasem nikt z nas nie spotkał i nie spotka człowieka, który rozwinął się bez pomocy innych i bez wysiłku. Nikt też z nas nie spotkał i nie spotka kogoś, kto wychował się bez stresów, bo przecież świat, w którym żyjemy, stawia nam nieraz twarde wymagania i dlatego przygotowanie do życia w twardej rzeczywistości wymaga zdolności, by mierzyć się ze stresem i niepokojem. Wychowawca to nie ledwie „partner” ale mądry i odpowiedzialny przyjaciel, który pomaga swoim wychowankom, by każdego dnia stawali się więksi od samych siebie. Taki wychowawca nie jest neutralny światopoglądowo, gdyż wie, że są takie światopoglądy, które blokują rozwój dzieci i młodzieży, a nawet są zakazane przez kodeks karny, jak na przykład komunizm, faszyzm, terroryzm czy anarchizm.

Obecnie dominuje kultura zwana ponowoczesnością. Jest to wyjątkowo niska kultura, gdyż proponuje współczesnemu człowiekowi jedynie to, co małe, banalne, prymitywne. Taka kultura tworzy chorą pedagogikę, czyli takie systemy wychowania, które są szczytem tchórzostwa, bo nie mają odwagi proponować dzieciom i młodzieży optymalnej drogi życia w miłości, prawdzie i wolności. Niska kultura „odważa się” proponować młodemu pokoleniu jedynie tak zwane życie „na luzie” i robienie tego, co kto chce, a raczej tego, co chce się jego ciału, popędom czy emocjom. Na dramatycznej skutki takiej chorej pedagogiki nie trzeba długo czekać. Cieszę się z tego, że są jeszcze tacy uczniowie, jak Ty, którzy patrzą na wychowanie w dojrzalszy i bardziej realistyczny sposób niż wielu dorosłych! Dopóki mamy takich młodych ludzi, którzy potrafią mądrze myśleć i wychowywać dorosłych, to mamy jeszcze szansę na lepszą przyszłość!

- Wychowywać powinni przede wszystkim rodzice, później nauczyciele w szkole. Ale prawda jest taka, że rodzice w pogoni za dobrami materialnymi, albo po prostu za pieniędzmi koniecznymi do tego, by wyżywić rodzinę, nie mają czasu dla swoich dzieci. Nauczyciele — słabo opłacani — też nie przywiązują dużej wagi do wychowania uczniów. Oczywiście ja tutaj nie generalizuję. Kto w takim razie ma wychowywać dzieci i młodzież?

Nikt nie zastąpi rodziców w wychowaniu dzieci i młodzieży. Nikt z nas nie wymyśli czegoś lepszego niż Bóg, który proponuje ludziom tej ziemi dorastanie do trwałego małżeństwa i do założenia szczęśliwej rodziny. Dzieci mogą czuć się kochane i mogą radośnie się rozwijać jedynie wtedy, gdy ich rodzice kochają się wzajemnie i gdy uczą ich sztuki życia. Psychologia rozwojowa potwierdza, że najważniejszą fazą rozwoju dla człowieka jest okres prenatalny, czyli to, co dzieje się z nami wtedy, gdy mieszkamy we wnętrzu naszej mamy. Jeśli rodzice kochają siebie nawzajem, to kochają też swoje dziecko i mamusia „transmituje” dziecku w swym łonie własną radość życia. Takie dziecko świetnie się rozwija fizycznie i psychicznie, a po porodzie będzie czuło się bezpieczne i łatwo uwierzy w miłość.

W procesie wychowania niezwykle ważne jest też wczesne dzieciństwo. Wtedy dziecko odkrywa siebie i świat oraz uczy się budowania więzi chronionych mądrymi wartościami. Rodzice powinni pamiętać, że mądre wychowanie dzieci to ich najważniejsze i najpiękniejsze zadanie. Jeśli dorobią się willi, ale nie wychowają porządnie dzieci, to ani oni, ani ich dzieci nie mają szans na szczęśliwe życie. Dobre wychowanie to najlepsza inwestycja na przyszłość. Rodzice, którzy są mądrzy i dobrzy, codziennie znajdują czas na to, by rozmawiać ze swymi dziećmi i by uczyć ich myśleć i pracować. Tacy rodzice przyprowadzają swoje dzieci do Boga, gdyż wiedzą, że On nas najpełniej rozumie i nieodwołalnie kocha. U boku takiego Przyjaciela możemy czuć się bezpieczni i wyrastać na wspaniałych ludzi.

Odpowiedzialni rodzice mają też czas na kontakt ze szkołą, do której uczęszczają ich dzieci. Tacy rodzice sprawdzają, czy szkoła poważnie traktuje swój własny program wychowawczy i czy chroni uczniów przed demoralizacją. Powinni też sprawdzać, czy szkoła zgłasza na policję przypadki przestępstw (np. kradzieże czy pobicia), jeśli takie zdarzą się na terenie szkoły i czy bezwzględnie usuwa ze swego grona tych uczniów, którzy nie chcą lub nie są w stanie respektować regulaminu szkoły.

- W jednym ze swoich artykułów wspomniał Ksiądz o tym, że większość dyrektorów i nauczycieli zdaje sobie sprawę z tego, że w ich szkołach jest przemoc fizyczna i psychiczna, są narkotyki itd., ale wolą żyć w świecie fikcji i udają, że w ich szkołach jest wszystko w porządku. Zapytałem o to kiedyś Panią Minister Ewę Sowińską — Rzecznika Praw Dziecka. Odpowiedziała, że ta fikcja jest spowodowana „walką” o liczbę uczniów w ich szkołach w obliczu nadciągającego niżu demograficznego i obawą, że jeśli o tych złych rzeczach dowiedzą się rodzice kandydatów do tych szkół, to nie będą chcieli do nich zapisać swoich dzieci. W związku z tym szkoła z biegiem czasu by upadła. Przyznam, że ciężko mi się pogodzić z myślą o tym, że dyrektorzy szkół i nauczyciele potrafią kłamać w imię dziwnie pojętego „dobra” swoich szkół. I jest to niestety prawda. Osobiście znam taki przypadek w jednej ze szkół krakowskich. Gdy pewien uczeń szedł do nowej szkoły w V klasie, jego rodzice dwukrotnie pytali dyrekcję, czy w tej szkole jest przemoc fizyczna wśród uczniów i dwukrotnie otrzymywali odpowiedź, że absolutnie nie ma tam przemocy. Prawda wyszła na jaw już w pierwszym dniu nauki tego ucznia i ta sytuacja trwa do dzisiaj. Czy mógłby to Ksiądz skomentować?

Od kilkunastu lat w czasie spotkań z nauczycielami mówię o tym, że wiele szkół w Polsce żyje w świecie fikcji, gdyż nauczyciele, rodzice i uczniowie tolerują zło, które dokonuje się na terenie tychże szkół. Cierpią na tym najbardziej szlachetni uczniowie a ci, którzy są źle wychowani, czują się coraz bardziej bezkarni i rozzuchwaleni w łamaniu regulaminu. W konsekwencji w wielu szkołach nie stresują się źli lecz solidni uczniowie. W szkołach przestali działać harcerze, a uczniowie mądrzy i szlachetni uważani są za dziwaków, którzy nie pasują do dzisiejszej rzeczywistości.

Dyrektorzy szkół ukrywają tego typu bolesne fakty nie tylko dlatego, by „nie psuć” dobrego imienia szkole, ale przede wszystkim dlatego, że nie mają pomysłu na solidne wychowanie. Czują się bezradni jako wychowawcy. Potrafią jedynie powtarzać bezsensowne slogany o tolerancji, demokracji, wolności i partnerstwie. Nie mają natomiast nic do powiedzenia w sprawie miłości, odpowiedzialności, szlachetności.

- Za kilka dni mija kolejna rocznica odejścia do Domu Ojca Sługi Bożego Jana Pawła II. W telewizjach będziemy mogli oglądnąć wiele wartościowych filmów fabularnych i dokumentalnych. Cóż z tego, kiedy kilka dni później wszystko wróci do tzw. normy, czyli wspomniane telewizje w dalszym ciągu będą nadawać filmy i programy, które nas — szczególnie młodych telewidzów — demoralizują.

- Postawa mediów laickich jest wręcz okrutna wobec dzieci i młodzieży. Wielu reżyserów czy dziennikarzy to ludzie podobni do sprzedawców alkoholu czy do dealerów narkotyków. Jedni i drudzy są gotowi do tego, by sprzedać dzieci i młodzież w każdą formę zniewolenia, byle tylko na nich zarobić. Gdy dwa lata temu Jan Paweł II przechodził z życia do Życia, wtedy media na kilka dni stały się narzędziami dobra. Ich programy promowały dobro, prawdę i piękno, czyli to wszystko, czego świadkiem i prorokiem był sługa Boży, Jan Paweł II. Media mogą demoralizować lub wychowywać. Dobrze, że mamy media katolickie, które promują solidne wychowanie, miłość, małżeństwo i rodzinę. Rocznica śmierci Jana Pawła II to szansa dla mediów, by zeszły z drogi demoralizowania i by stawały się sprzymierzeńcem rodziców i nauczycieli w formowaniu mądrych i dobrych młodych ludzi.

- W jaki sposób można oderwać dzieci i młodzież od bezwartościowych, tzw. „gerlowych” czasopism, od ogłupiających gier komputerowych, w których ma się „kilka żyć”, od demoralizujących filmów w telewizji? W jaki sposób można ich zachęcić do przeczytania wartościowej książki czy gazety, do posłuchania dobrej muzyki, do pójścia do galerii — mam tu oczywiście na myśli prawdziwą galerię, a nie kompleks lokali handlowych?

- Pewien tata opowiadał mi o tym, że gdy zauważył, iż jego córka zaczęła kupować tego typu toksyczne czasopismo, to poprosił ją o to, by przeczytała mu na głos kilka zamieszczonych tam tekstów. Córka zawstydziła się wtedy do łez i przyznała, że to czasopismo ją niepokoi zamiast rozwijać. Tata wyjaśnił jej, że ona jest Bożą księżniczką i że taka gazeta nie pomoże jej w tym, by była szczęśliwa i żeby wychowała sobie kandydata na męża, z którym ona i jej dzieci będą szczęśliwe. Tego typu rozmowa rodziców z dziećmi jest konieczna, jeśli chcemy chronić młodych ludzi przed zatruwaniem się demoralizującymi czasopismami.

To prawdziwe okrucieństwo, że w społeczeństwie, w którym oficjalnie głosi się tolerancję i prawa człowieka, można produkować i legalnie sprzedawać gry przemocy czy filmy, które nie uczą kochać drugiego człowieka a jedynie zachęcają do tego, by traktować go jak przedmiot pożądania. Z drugiej strony to przejaw rozpaczy, gdy ludzi młodych interesuje to, co mają im do „zaoferowania” tego typu demoralizujące czasopisma. Im więcej dzieci i młodzieży czyta takie czasopisma, tym więcej wśród nich jest takich, którzy wchodzą na drogę alkoholizmu czy narkomanii, a także takich, którzy dla chwili przyjemności poświęcają własną godność i własne sumienie oraz ryzykują, że zakażą się śmiertelnymi chorobami. Zmiana tej sytuacji zależy głównie od mądrości i stanowczości rodziców, których pierwszym zadaniem jest fascynowanie dzieci i młodzieży tym, co dobre, prawdziwe i piękne. To, co powierzchowne i prymitywne, nie wymaga reklamy, ale to co głębokie i prawdziwe, pociąga jedynie ludzi dojrzałych i szczęśliwych.

- Wspomniałem w poprzednim pytaniu o galeriach jako kompleksach lokali handlowych. Może Ksiądz nawet nie wie o tym, że są one tłumnie odwiedzane przez moich rówieśników, którzy nic tam nie kupują, ale przychodzą popatrzeć. Czym to jest spowodowane?

Taka sytuacja spowodowana jest zwykle zawężeniem pragnień i pustką duchową oraz brakiem lepszych alternatyw. Każde dziecko wolałoby przytulić się do rodziców i zwierzać się ze swych przeżyć oraz stawiać im dziesiątki pytań na temat tajemnicy Boga, człowieka i świata. Jeśli jednak w domu jest brak bliskości i miłości, to młodzi próbują w jakiś sposób „zagłuszyć” znudzenie powierzchownym życiem. W konsekwencji zaczyna ciekawić ich to, co mogą mieć, zamiast fascynować się tym, kim mogą się stać.

- Wróćmy jeszcze do tematu ławy szkolnej. Proszę nam powiedzieć, jaki jest Księdza wymarzony obraz polskiej szkoły?

Moja wymarzona szkoła to D.A.R., czyli dom arystokratycznego rozwoju! To druga rodzina, w której młodzi z zapałem poznają siebie i świat i w której uczą się radości życia! Moja wymarzona szkoła to nauczyciele, którzy odnoszą wspaniałe sukcesy w wychowaniu samych siebie i którzy fascynują wychowanków rozwojem na miarę Matki Teresy i Jana Pawła II. To także rodzice, którzy są w częstym kontakcie ze szkołą po to, by wspierać szlachetnych nauczycieli i by stanowczo domagać się zwolnienia wszystkich innych, bo własne dzieci można zawierzyć tylko ludziom Bożym i radosnym. Wymarzona szkoła to uczniowie, którzy wzrastają w łasce i mądrości u Boga i u ludzi.

- Jest Ksiądz autorem kilkudziesięciu książek. Do kogo one są kierowane?

Moje książki są kierowane do każdego, kto pragnie być kimś mądrym, dobrym i szczęśliwym, czyli do każdego, kto pragnie być dojrzałym chrześcijaninem i kroczyć wyłącznie drogą świętości. To książki dla tych, których interesuje ewangeliczna mentalność zwycięzcy, czyli życie szlachetne i żadne inne! To książki dla nastolatków i dorosłych, którzy pragną nieustannie dorastać do bogatego człowieczeństwa i naśladować Jezusa Chrystusa.

Jakie książki swojego autorstwa poleciłby Ksiądz młodym Czytelnikom, a jakie ich rodzicom?

Młodym Czytelnikom polecam szczególnie następujące książki: Anioł radości, Co czynię ze skarbem mego życia?, Jak wygrać kobiecość?, Jak wygrać przyjaźń?, Jak wygrać nadzieję?, Jak wygrać życie?, Ona, on i miłość, Młodzi w poszukiwaniu szczęścia, Pamiętnik Perełki, Powołani do życia w miłości i prawdzie, Seksualność: błogosławieństwo czy przekleństwo? Nastolatkom polecam także moje książki, które napisałem wspólnie ze szlachetną licealistką — Madzią Korzekwa, dobrze znaną z telewizyjnego programu „Ziarno”: Krajobrazy radości, Mądrość szuka miłości, Miłość jest poezją, Przyjaźń, Radość przyjaźni i Świętość.

Z kolei rodzicom i wychowawcom polecam następujące książki mojego autorstwa. Dorastanie do świętości, Integralna profilaktyka uzależnień w szkole, Kochać i wymagać, Komunikacja wychowawcza, Miłość, która zdumiewa, Miłość pozostaje, Najpiękniejsza historia miłości, Osoba i wychowanie, Psychologia porozumiewania się, Wychowanie w dobie ponowoczesności, Zagrożeni alkoholem, chronieni miłością, Zagrożeni alkoholem — chronieni miłością, Zwykłym językiem o niezwykłym chrześcijaństwie.

- Wiem, że Ksiądz opublikował — chyba nie przesadzę, jeśli powiem — tysiące artykułów w różnych czasopismach. Na łamach jakich gazet możemy spotkać Księdza?

Osoby zainteresowane moimi tekstami zachęcam do zajrzenia do takich czasopism, jak: Wychowawca, Rodzina Radia Maryja, Katecheta, Trzeźwymi Bądźcie, Źródło, Niedziela, Gość Niedzielny, Przewodnik Katolicki, Żyć Ewangelią, Czas Serca, Głos dla Życia, Różaniec. Moje teksty można wyszukać również w Internecie. Najwięcej, gdyż ponad trzysta, znajduje się na stronach: www.opoka.org.pl. Mam nadzieję, że teksty te pomogą Czytelnikom zachwycać się Bogiem, który nas kocha i który uczy kochać. Dziękuję za rozmowę. Szczęść Boże!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama