Telefony oddałem asystentkom [GN]

O wpływach polityków, zmianach personalnych i przyszłości telewizji publicznej z Bogusławem Szwedo, prezesem TVP, rozmawia Edward Kabiesz

Telefony oddałem asystentkom [GN]

Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk

O wpływach polityków, zmianach personalnych i przyszłości telewizji publicznej z Bogusławem Szwedo, prezesem TVP, rozmawia Edward Kabiesz.


Edward Kabiesz: Pana pierwszymi decyzjami po przejęciu władzy w TVP była wymiana osób mianowanych przez poprzedniego prezesa Farfała na najważniejsze stanowiska.

Bogusław Szwedo: — To nie tak. Zwolniłem tylko ludzi, którzy popełnili przestępstwo, nie dopuszczając wybranego legalnie zarządu do biur spółki. Przez prawie 10 dni nie byliśmy wpuszczani, więc urzędowaliśmy jako zarząd poza firmą. Mam taką biznesową zasadę, że staram się nie oceniać moich poprzedników. I nie będę tego robił. Jednak uważam za skandal fakt, żeby legalnie wybrany prezes nie mógł wejść do firmy. Odwołałem też Jana Pińskiego, który nałożył kaganiec na programy informacyjne.

Nie tylko. Odwołał Pan również dyrektorów anten mianowanych przez Farfała: Iwonę Schymallę, dyrektora Jedynki, i Krzysztofa Nowaka, szefa TVP 2. Czy nie mieli właściwych kompetencji?

— Oboje otrzymali od razu propozycję pozostania w TVP.

Zdziwienie budzą Pana nominacje na te stanowiska. Wojciech Holik, nowy szef TVP 1, był już wicedyrektorem Jedynki za prezesury Andrzeja Urbańskiego, a Rafał Rastawicki, szef TVP 2 — za prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Można powiedzieć, że są to nominacje zgodne z nieformalnym układem politycznym w Radzie Nadzorczej. A przecież cały czas toczy się debata na temat depolityzacji telewizji publicznej.

— Depolityzacja telewizji publicznej to bardzo ładna i chwytliwa retoryczna figura, problem w tym, że w polskim systemie prawnym to politycy wybierają KRRiT, a ta z kolei wyłania rady nadzorcze mediów publicznych. Jak widać, polityki nie da się uniknąć, rzecz w tym, aby wpływy polityczne nie przekraczały ram wyznaczonych przez prawo i dobre obyczaje. Dzisiaj na Woronicza pracują ludzie, których łączy przekonanie, że silna telewizja publiczna jest jedną z najważniejszych instytucji nowoczesnego, europejskiego państwa. Bez TVP debata publiczna byłaby o wiele uboższa, a miliony Polaków, zwłaszcza z mniejszych ośrodków, byłyby z niej po prostu wykluczone.

To po co w takim razie robić konkursy na władze spółki?

— Mam nadzieję, że do nowego zarządu zostaną wybrani technokraci. Także siebie uważam za apolitycznego technokratę, jako że nie jestem członkiem żadnej partii i najbliższe jest mi myślenie w kategoriach pomyślności ekonomicznej spółki, którą kieruję. Do tej pory prowadziłem zupełnie niezależne, średniej wielkości radio regionalne, gdzie polityka nie miała wstępu. Jedno jest pewne — drzwi mojego gabinetu są i będą otwarte przed każdym twórcą, który zechce realizować misję telewizji publicznej.

Realizować misję? Czy w chwili obecnej TVP spełnia tę rolę?

— Czasem ta misja była realizowana o zbyt późnej porze.

Na posiedzeniach Rady Nadzorczej sprzeczaliśmy się z Wojciechem Pawlakiem, do lipca 2009 dyrektorem TVP 2, że jego wizja tego kanału jako bardziej rozrywkowego odbiega od tej misji.

Czy po zwolnieniu dyrektora Nowaka, który wprowadził w Dwójce pasmo edukacyjne, czyli Cogito, ten projekt będzie kontynuowany?

— Tak. Rozmawialiśmy z dyrektorem Nowakiem i zastanawiamy się, czy ten projekt nie powinien zostać umieszczony w odrębnym kanale tematycznym. Pan Nowak przedstawił taką koncepcję i jesteśmy na etapie studiowania projektu.

Tyle że został odwołany z funkcji dyrektora.

— Ale nikt go z telewizji nie wyrzucił i będzie tu dalej pracował. Może nawet mógłby zostać dyrektorem kanału edukacyjnego Cogito? Uważam, że misji edukacyjnej jest w TVP stanowczo za mało.

15 września TVP uruchomiła platformę satelitarną. Decyzja ta została uznana za przedwczesną przez obecny zarząd, chociaż jej uruchomienie wydaje się celowe. Obecnie cztery znajdujące się tam programy zostały zakodowane. Jaki to ma sens? Czy rozwój platformy jest zagrożony?

— Cyfryzacja telewizji jest procesem nieuniknionym, bo wymaga od nas tego Unia Europejska. Obecny zarząd nie jest żadnym „hamulcowym” jej rozwoju. Nie chcę oceniać mojego poprzednika, jednak pomysł został zrealizowany zbyt pospiesznie, zaledwie na kilka dni przed odwołaniem prezesa Farfała. Nie dopełniono wszystkich procedur. Ta sprawa jest obecnie wyjaśniana. Dziś mogę tylko powiedzieć, że problemem stały się prawa autorskie, bo sygnał mający obejmować tylko Polskę, obejmuje obszar większy. Ale projekt satelitarny będzie realizowany, podobnie jak cyfryzacja naziemna.

Co dalej z rozwojem kanałów tematycznych?

— To przyszłość telewizji. Chcemy je rozwijać, ale problemem może okazać się brak środków w związku ze spadkiem wpływów z abonamentu. Proszę zważyć, że na skutek ataku polityków na instytucję abonamentu, TVP otrzymała w ostatnich dwóch latach jakieś 300 mln złotych mniej. A przecież nikt nie ograniczył zadań misyjnych. Do tego dochodzi spadek wpływów z reklam, który dotyka również telewizje komercyjne. Chcę powiedzieć jasno: żaden działający do tej pory kanał tematyczny TVP nie jest zagrożony.

Czy ma Pan swoją wizję telewizji publicznej?

— Telewizja publiczna powinna utrzymywać się z abonamentu. Natomiast, jeżeli chodzi o jej niezależność, to realizacja tej idei pozostaje w gestii dyrektorów anten i dziennikarzy. Ja na pewno nie będę stosował metody ręcznego sterowania. Nie byłem i nie jestem redaktorem „Wiadomości” czy „Panoramy”.

Wkrótce Rada Nadzorcza wybierze nowy Zarząd TVP. Czy wystartuje Pan w konkursie?

— Nie. Nie wezmę udziału w konkursie, chociaż pozostawiam nutkę niepewności dla zwolenników i krytyków mojej prezesury.

Czy dzwonią do Pana politycy?

— Nie. Wszystkie swoje telefony komórkowe oddałem moim asystentkom.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama