Rola polskiego wydania "L'Osservatore Romano"

Pierwszy redaktor naczelny L'Osservatore wspomina dzieje tego pisma i pisze o jego roli w Kościele w Polsce

Pierwszy numer polskiego wydania «L'Osservatore Romano» ukazał się w r. 1980. Pomysł Jana Pawła II był doprawdy śmiały: «L'Osservatore Romano» miało naruszyć nieprzenikalność żelaznej kurtyny. Był to jedyny przypadek, że do państwa wchodzącego w skład bloku komunistycznego wpuszczano pismo drukowane bez uprzedniej cenzury. Polski Episkopat prowadził z władzami Polski Ludowej długie pertraktacje i w końcu uzyskał zgodę, obwarowaną jednak ścisłymi warunkami. Polskie wydanie (miesięczne) mogło zawierać jedynie teksty przemówień Ojca Świętego, dokumenty Stolicy Apostolskiej i Episkopatu Polski, informacje o Stolicy Apostolskiej i życiu Kościoła i nic więcej. Pismo w postaci tak ascetycznej spotkało się w ojczyźnie Papieża z entuzjastycznym przyjęciem. Rozprowadzane przez sieć parafialną, osiągnęło nakład 120 tys. egzemplarzy. Za pontyfikatu Jana Pawła II Polska, jak nigdy w historii, z przejęciem śledziła działalność i nauczanie Papieża i życie Kościoła.

Jakie znaczenie miało mieć dla Polski to pismo, można było się przekonać dopiero po upadku komunizmu i ujawnieniu archiwów partii i tajnej policji. Reakcją na otwarcie redakcji polskiego wydania była niebywała mobilizacja tajnych służb. Z dostępnych dziś dokumentów dowiadujemy się, ilu ludzi zmobilizowano i ile podjęto akcji, by redaktorów pozyskać do współpracy, a kiedy to się nie powiodło, by skompromitować ich w oczach Kościoła i wpływać na przekazywane przez polskie «L'Osservatore Romano» treści. W tym ostatnim przypadku chodziło o niezamieszczanie papieskich wystąpień, które mogłyby się nie podobać władzom prl. Trudno opisywać to szczegółowo. Ten aspekt dziejów polskiej edycji znajdzie się w przygotowywanej przez historyka Andrzeja Grajewskiego, opartej na dokumentach książce. Tu wystarczy wspomnieć, że wysiłki władz nie były owocne. Dowodem na ich bezsilność może być fakt, że jeden z numerów, z powodu zamieszczonego tam przemówienia przedstawiciela Stolicy Apostolskiej w obronie zlikwidowanej siłą «Solidarności», skonfiskowano i po wielomiesięcznych, daremnych zabiegach Episkopatu Polski i Watykanu oddano na przemiał — 160 tys. egzemplarzy!

Po upadku komunizmu sytuacja uległa zmianie. Cenzura przestała istnieć i wolne publiczne środki przekazu, katolicka prasa, radio, telewizja mogły bez przeszkód przekazywać papieskie nauczanie oraz informacje o życiu Kościoła. Tu jednak pełny przekaz zaczęły utrudniać mechanizmy rządzące rynkiem mediów. Jaka telewizja, jakie radio, jaka gazeta może sobie pozwolić na przekaz papieskich tekstów w całości? W świecie polskich mediów rozpoczęły się rządy brutalnego rynku medialnego. Teksty papieskie, informacje o Kościele przestały być owocem zakazanym. Jeśli w wielonakładowych pismach znajdują się tego rodzaju tematy, to wtedy, gdy stanowią one news. Katolicy sięgają po pisma kościelne, ale i te mogą sobie pozwolić jedynie na omówienia dokumentów, na dość selektywne informacje. Po «L'Osservatore Romano» sięgają ci, którzy mają ten nawyk od dawna, oraz profesjonaliści, zajmujący się sprawami Kościoła. Ci jednak często sięgają do oryginalnych tekstów na stronach internetu.

Tak więc rola watykańskiego pisma się zmienia. Jego siłą jest wiarygodność organu Stolicy Apostolskiej, a ta jest ogromna. Medialny obraz Kościoła, Papieża, Watykanu staje się coraz bardziej niejasny. Jak gdzie indziej, tak i w Polsce dają o sobie znać dwie niebezpieczne tendencje. Pierwsza to niechęć, niekiedy wręcz wrogość do Kościoła i doktryny katolickiej. Stanowisko Kościoła wobec nowych problemów, takich jak np. zapłodnienie in vitro, czy starych, jak nierozerwalność małżeństwa, jest, nie bez sukcesu, ukazywane jako nieżyciowe i nieuzasadnione. Entuzjazm wiary, w czasach komunizmu jedna z postaci walki o prawo do wolności, pod wpływem fascynującej perspektywy ziemskiego sukcesu i dobrobytu zanika, a w każdym razie potrzebuje nowych inspiracji. Eksponowane w mediach skandale zrażają do Kościoła.

Drugą tendencją jest nieuwaga, obojętność. Jeśli encykliki Jana Pawła II, przynajmniej niektóre, były czytane i budziły dość szerokie zainteresowanie, to dziś mało kto czyta dokumenty papieskie i mało kto się nimi interesuje. Jeśli papieskie wystąpienia (np. w sprawie wojny w Iraku) budziły żywe i szerokie dyskusje, to dziś Ojciec Święty i jego wystąpienia, i w ogóle Kościół, nawet w kraju wypełnionych świątyń, jakim jest Polska, zdają się stopniowo znikać z pola zainteresowań. A księża często czują się bezradni. Gdyby «L'Osservatore Romano» ułatwiło lekturę (świetnych!) papieskich przemówień i dokumentów towarzyszącą im publicystyką, gdyby nieco więcej miejsca poświęciło palącym problemom epoki, ukazując je z perspektywy Watykanu, stałoby się bezcennym narzędziem ewangelizacji, a nie tylko źródłem cytatów dla studentów teologii. Co z tego, że zamieszczane teksty są ważne i mądre, jeśli nikomu nie będzie się chciało ich czytać? Lay-out wszystkich czasopism się zmienia, a inne czasopisma, nie «L'Osservatore Romano», kształtują czytelnicze nawyki, więc nolens volens trzeba się do tego dostosować, nie rezygnując z celu «L'Osservatore Romano» i jego zasadniczej treści. Przecież nie chodzi o to, by robione z takim nakładem pracy polskie «L'Osservatore Romano» stało się pismem najbardziej cytowanym (w pracach licencjackich) i najmniej czytanym. Rola, którą może spełnić, i zapotrzebowanie są wciąż ogromne.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama