Referendum życia

Czy szykują się zmiany w ustawie antyaborcyjnej?

Siódmego stycznia 2003 roku minęło dziesięć lat obowiązywania w Polsce ustawy „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. Pomimo że spełnia ona swoje zadanie, niektórzy politycy domagają się jej liberalizacji. Wielu obawia się o losy ustawy po zjednoczeniu Polski z Unią Europejską. Premier zapewnia, że zmian w ustawie nie będzie. W opinii komentatorów są to tylko deklaracje bez pokrycia mające na celu uciszenie dyskusji, która mogłaby zaszkodzić czerwcowemu referendum.

W publicznej debacie na temat aborcji przytacza się dramatyczne historie kobiet żyjących w nędzy, wyrzucających noworodki na śmietnik, zmuszanych do urodzenia dzieci z wadami. Jednak statystyki pokazują, że w czasie obowiązywania ustawy zdrowie prokreacyjne kobiet ulega systematycznie poprawie. Świadczy o tym mniejsza niż przed wprowadzeniem ustawy liczba zgonów związanych z ciążą, porodem i połogiem, a także mniejsza śmiertelność noworodków i liczba poronień samoistnych. W czasie minionej dekady zmalała liczba dzieciobójstw. Co więcej, w ciągu minionych dziesięciu lat nie odnotowano ani jednego zgonu lub okaleczenia kobiety związanych z nielegalną aborcją, co dowodzi, że tak zwane podziemie aborcyjne, choć występuje, nie ma charakteru masowego.

Choć liczby przemawiają za tym, że ustawa spełnia swoje zadanie, świadomość społeczną w naszym kraju w sporej mierze kształtuje fakt, że w bogatszej od nas Europie — oprócz Irlandii i Malty — nie ma zakazu aborcji. W Polsce on istnieje, choć sytuacja gospodarcza i społeczna nie sprzyja pozytywnemu myśleniu o rodzicielstwie. Ustawa nakłada pewne obowiązki nie tylko na obywateli, ale także na państwo. Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego są zobowiązane zapewnić kobietom w ciąży opiekę medyczną, socjalną i prawną. Także kobietom żyjącym w trudnych warunkach przysługuje w czasie ciąży, porodu i po porodzie pomoc materialna. Kłopoty finansowe państwa sprawiły jednak, że decyzją nowego rządu ta pomoc finansowa i rzeczowa uległa znacznemu zmniejszeniu. To wszystko sprawia, że w polskim Sejmie i Parlamencie pojawiają się coraz częściej głosy żądające zmian w ustawie chroniącej życie. Za zmianami w tej kwestii opowiedział się sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. Zapowiedział on, że SLD i Unia Pracy po referendum unijnym zajmą się liberalizacją ustawy antyaborcyjnej. Propozycje zmian w ustawie miałby zgłosić w imieniu lewicy Senat. Marek Dyduch powiedział „Rzeczpospolitej”, że lewica nie rezygnuje z realizacji zobowiązań przedwyborczych dotyczących zmiany prawa do przerywania ciąży. „Mówimy o tym dzisiaj, żeby Kościół katolicki nie czuł się oszukany, iż poparł nasze dążenia do integracji z UE, a zaraz po referendum (unijnym) my podjęliśmy się liberalizacji prawa aborcyjnego, czego, jak wiadomo, Kościół nie akceptuje” — wyjaśnił sekretarz generalny SLD. 18 stycznia 2003 r. marszałek Sejmu i wiceszef SLD Marek Borowski w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej stwierdził, że obecna ustawa antyaborcyjna „nie jest dobra”, dlatego uważa, że w sprawie jej liberalizacji powinno zostać zorganizowane referendum. Że ustawa antyaborcyjna musi być zliberalizowana — uważa także minister zdrowia Marek Balicki, senator SLD-UP. Spodziewa się on, że taka inicjatywa pojawi się w Senacie po planowanym na czerwiec unijnym referendum. Jego zdaniem, nowelizacja powinna polegać na umożliwieniu przerywania ciąży do 12 tygodnia z tzw. powodów społecznych.

Zdaniem Macieja Płażyńskiego, przewodniczącego Klubu Poselskiego Platformy Obywatelskiej, referendum nie może rozstrzygać o zasadach moralnych. Płażyński podkreślił, że dla niego zmiana ustawowa, ani zmiana poprzez referendum nie jest dopuszczalna. Podobne stanowisko przyjęły ruchy obrony życia. — O fundamentalnym prawie do życia nie może decydować żadna grupa społeczna. Mówimy stanowcze „nie” referendum w sprawie aborcji. Żadna grupa społeczeństwa, nawet gdyby stanowiła większość, nie może odbierać nikomu prawa do życia. Dotychczasowa ustawa chroniąca życie nie narodzonych, choć nie jest doskonała, bo nie w pełni chroni życie poczęte, to jednak jest dobra i nie należy jej zmieniać. Ostatnie próby jej liberalizacji zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Twierdzenie, że ustawa jest zła i nie sprawdza się to twierdzenie ideologiczne — mówi Antoni Szymański, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Ruchów Obrońców Życia. — Referendum byłoby formą demokratycznego samosądu nad dziećmi nie narodzonymi. Sama w sobie taka propozycja jest demoralizująca — skomentował propozycje SLD Marek Jurek, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Polacy nie chcą aborcji na życzenie

W listopadzie 2002 r. Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) przeprowadziło badania pt. „Opinie o prawie do aborcji”. Badań dokonano nareprezentatywnej próbie losowo-adresowej liczącej 1231 dorosłych obywateli naszego kraju. Z badań jednoznacznie wynika, że akceptacja aborcji w polskim społeczeństwie jest obecnie mniejsza niż wtedy, gdy wchodziła w życie ustawa „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. Tylko 13 proc. badanych Polaków uważa, że aborcja powinna być dostępna bez żadnych ograniczeń (w 1992 r. uważało tak 26 proc.). 44 proc. akceptuje aborcję w sytuacji gdy kobieta jest w trudnej sytuacji materialnej, 38 proc. gdy kobieta jest w trudnej sytuacji osobistej, 28 proc. gdy kobieta nie chce mieć dziecka.

Większość badanych akceptuje przerywanie ciąży w dozwolonych przez prawo przypadkach:

• 85 proc. akceptuje przerywanie ciąży, gdy zagrożone jest życie matki,

• 77 proc. przyznaje prawo do zabicia poczętego dziecka w sytuacji, gdy zagrożone jest zdrowie matki.

• 73 proc. akceptuje aborcję z przyczyn jurydycznych (zgwałcenie, kazirodztwo).

• 65 proc. respondentów uważa, że aborcja może być dopuszczalna gdy wiadomo, że dziecko urodzi się upośledzone.

Głowa w piasek

Głośno o aborcji stało się również z powodu aneksu do traktatu akcesyjnego Polski z Unią Europejską. O dodanie specjalnej klauzuli upomnieli się biskupi na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, 20 stycznia br. w Warszawie. Przedstawiciele duchowieństwa zaapelowali o umieszczenie w aneksie stwierdzenia, że Rzeczpospolita Polska zakłada nadrzędność swojego ustawodawstwa nad ustawodawstwem unijnym w dziedzinie ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a także w kwestiach dotyczących rodziny i małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny. Jeden z rządzących koalicjantów, Unia Pracy wkrótce potem zapowiedziała, że nie dopuści do jakiejkolwiek deklaracji, w której byłaby mowa o ochronie życia poczętego. Wicepremier Marek Pol wyraził nadzieję, że rząd nie będzie forsował takiego aneksu. Stanowcze „nie” przeciwko tej klauzuli padło też z ust pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Izabeli Jarugi-Nowackiej. Prymas Polski, kardynał Józef Glemp skomentował to słowami: — Takiej postawy można się było spodziewać. Kreują sytuację walki. Niepotrzebnie.”

28 stycznia rząd przedstawił treść zredagowanej deklaracji: „Rząd RP rozumie, że żadne postanowienia traktatu o UE, ustanawiającego wspólnoty europejskie, a także postanowienia traktatów modyfikujących lub uzupełniających te traktaty nie przeszkadzają RP w regulowaniu spraw o znaczeniu moralnym oraz odnoszących się do ochrony życia ludzkiego”. Prymas Polski, kardynał Józef Glemp uznał deklarację za kompromisową i wyraził zadowolenie, że do jej ogłoszenia doszło. Jednak nie wszyscy biskupi ją w pełni akceptują. — Rządowa deklaracja budzi obawy, co do jej mocy prawnej — uważa abp Tadeusz Gocłowski. Jego zdaniem, nie chodzi o deklarację dla samej deklaracji, ale o jej zawartość i moc prawną; czy tak sformułowany dokument będzie dostatecznie chronił nasze prawa w Unii. Biskup Gocłowski uważa, że deklaracja powinna gwarantować pierwszeństwo naszej narodowej tożsamości kulturowej. Tymczasem jest bardzo ogólnikowa i nie precyzuje, że rodzina to związek kobiety i mężczyzny — jak jest to zapisane w polskiej konstytucji, nie mówi także o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. — Wydaje się, że rząd chowa głowę w piasek i chce zadowolić zarówno stronę, która domaga się zmian w ustawie dopuszczającej aborcje i stronę, która tym zmianom się sprzeciwia. Brakuje tu odwagi i jednoznaczności — mówi dr Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia.

W ślad za Irlandią

W wypadku aborcji, podobnie jak i w innych drażliwych z etycznego punktu widzenia kwestiach, np. legalizacji eutanazji, prostytucji czy małżeństw homoseksualnych, w Unii stosowana jest zasada wyższości prawa narodowego nad wspólnotowym. Teoretycznie więc Bruksela nie narzuca żadnemu z krajów, jak ma je traktować — każdy postępuje zgodnie z własną tradycją prawną i wrażliwością społeczną. Pomimo tego o stosowne deklaracje postarały się Irlandia i Malta. Protokół maltański był wzorowany na protokole uzyskanym w 1997 roku przez Irlandię w Traktacie z Amsterdamu i brzmi: „Nic w Traktacie o Unii Europejskiej, ani w traktatach ustanawiających Wspólnoty Europejskie, ani w traktatach bądź aktach modyfikujących lub uzupełniających te traktaty nie może wpływać na stosowanie na terytorium Malty narodowego ustawodawstwa, odnoszącego się do aborcji”.

— Bez wyraźnej deklaracji, choćby przypominającej tę maltańską, jeszcze bardziej obawiam się różnych nacisków na Polskę po naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej. Już teraz istnieje presja polityczna i nacisk prawny Unii Europejskiej na kraje członkowskie i kandydujące. Przykładem jest ubiegłoroczna uchwała Parlamentu Europejskiego wzywająca wszystkie państwa kandydujące do Unii do zalegalizowania aborcji, czy tegoroczna wzywająca z kolei, by we wszystkich prawodawstwach obecnych i przyszłych państw członkowskich konkubinaty i związki homoseksualne miały ten sam status co małżeństwa. W ubiegłym roku, w ramach programów pomocowych dla organizacji pozarządowych, w programie ACCES jako warunek udzielania pomocy polskim organizacjom pozarządowym było włączenie do tego programu również organizacji homoseksualnych, które, jak wiadomo, w większości domagają się zmiany statusu małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej zobowiązane są do przymusowego finansowania programów propagujących antykoncepję i aborcję w przeludnionych krajach trzeciego świata. To są rzeczy moralnie niedopuszczalne — mówi poseł Marek Jurek.

Traktat niezgody

Tekst traktatu musi znaleźć się w Parlamencie Europejskim najpóźniej w połowie lutego. W Parlamencie musi go najpierw zatwierdzić w marcu Komisja Spraw Zagranicznych, a następnie całe zgromadzenie na sesji plenarnej 8—9 kwietnia. Dopiero wtedy traktat może być podpisany przez 15 państw UE i 10 do niej przystępujących na uroczystości w Atenach, zaplanowanej na 16 kwietnia. Dlaczego Polska zdecydowała się na dołączenie jednostronnej deklaracji tak późno, właściwie w ostatniej chwili? Czyżby rząd do końca myślał, że kwestia ta przejdzie niezauważona? Na kilka dni przed Kopenhagą premier Leszek Miller zapytany przez dziennikarza, czy rząd pójdzie w ślady Malty i wystąpi o specjalne dodatkowe zabezpieczenie gwarantujące wyższość naszego prawa nad ewentualnymi zmianami w UE, odpowiedział: „Rząd nie ma stanowiska w tej sprawie”. Dlaczego nagle się ono wyklarowało? Raczej nie ma wątpliwości, że pod wpływem dość stanowczego stanowiska polskiego episkopatu i ciągnącej się od kilku dni burzliwej debaty na temat deklaracji. Niedługo przed ogłoszeniem jej treści premier Leszek Miller oświadczył, że ani przed ani po referendum na temat wejścia Polski do Unii Europejskiej nie będzie zmian w ustawie antyaborcyjnej. Prosił, by nie traktować tego oświadczenia jako zabiegu taktycznego, który ma zmylić opinię publiczną czy inne partie polityczne. Stwierdził, że pogląd ten jest oparty na gruntownych przemyśleniach i solidnych przesłankach. Jednak zdaniem wielu komentatorów rząd zdecydował się na nią tylko z obawy, że niepokój społeczny co do losów ustawy może zaszkodzić czerwcowemu referendum w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej, a jego wynik, jaki by nie był, na pewno nie zadowoli wszystkich Polaków. Abp Józef Życiński, metropolita lubelski w jednym ze swych tegorocznych wystąpień powiedział, że jeśli ktoś mówi „nie” dla Polski zjednoczonej z Europą, to równocześnie wypowiada „tak” dla sojuszu Polski z Rosją, gdyż trudno wyobrazić sobie nasz kraj pozbawiony sojuszników. Z takim zdaniem Arcybiskupa można oczywiście się nie zgodzić. Jednka o tym, że Rosja nie jest dla nas lepszym sojusznikiem niż zjednoczona Europa, nie trzeba Polaków przekonywać. Warto przy okazji przytoczyć pewne fakty. Według statystyk liczba aborcji przeprowadzanych w Rosji przekracza 2 miliony rocznie i jest wyższa niż w całej Unii Europejskiej. Naczelny ginekolog kraju Włodzimierz Sierow twierdzi, że co roku w Rosji z powodu zabiegów aborcyjnych 350 kobiet zostaje okaleczonych, a około 250 kobiet umiera.

Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży:

Art. 2: Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego muszą zapewnić swobodny dostęp do informacji i badań prenatalnych, szczególnie wtedy, gdy istnieje ryzyko bądź podejrzenie wystąpienia wady genetycznej lub rozwojowej płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu. Art. 4a: Przerwanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy: ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (aborcji można wtedy dokonać tylko do czasu, aż płód nie osiągnie zdolności do życia poza organizmem matki — praktycznie do 24 tygodnia ciąży), zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku przestępstwa (aborcja dopuszczalna do 12 tygodnia ciąży). Kodeks karny Art. 23b: Dopuszcza się badania przedurodzeniowe, nie zwiększające wyraźnie ryzyka poronienia, w przypadku gdy: dziecko poczęte należy do rodziny obciążonej genetycznie, istnieje podejrzenie występowania choroby genetycznej możliwej do wyleczenia, zaleczenia bądź ograniczenia jej skutków w okresie płodowym, istnieje podejrzenie ciężkiego uszkodzenia płodu. Kodeks Etyki Lekarskiej daje lekarzowi prawo do odmowy wykonania aborcji, jeśli sprzeciwia się ona jego sumieniu. Mówi też, że lekarz nie może się sprzeciwiać zasięgnięciu przez pacjenta opinii innego lekarza, a na żądanie pacjenta musi mu ułatwić taką konsultację. Nakazuje udzielać pacjentowi pełnej informacji o stanie jego zdrowia, rokowaniach i możliwych metodach postępowania tak, żeby pacjent mógł sam zdecydować o dalszym postępowaniu w swojej sprawie.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama