Rodziny Europy

Polityka prorodzinna w Europie: Węgry mogą być obecnie jej wzorem, Polska, niestety - jest na szarym końcu

W pierwszym półroczu tego roku przewodnictwo w Unii Europejskiej sprawują Węgry. Od naszych bratanków („Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki”) możemy się jedynie uczyć szacunku do zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa tradycji kultury europejskiej oraz dbałości o rodzinę. Wymowna była wizyta Viktora Orbana u Benedykta XVI — węgierski premier podkreślił rolę tradycji chrześcijańskiej i Kościoła katolickiego w życiu narodu i w jego odnowie. Dowodem szczerości intencji jest projekt zmiany węgierskiej konstytucji, w którym zapewnia się ochronę życia ludzkiego od poczęcia, wsparcie rodziny oraz poszanowanie chrześcijańskiej tradycji tego kraju. 18 kwietnia węgierski parlament przyjął nową konstytucję, prezydent Pall Schmitt podpisał ją 25 kwietnia, a w życie wejdzie ona 1 stycznia 2012 r.

Węgrzy postawili na sprawdzone wartości

W potoku eurokratycznej nowomowy o priorytetach i celach przewodnictwa w UE — w ten sposób zazwyczaj europejskiej opinii publicznej przedstawiane są zadania, jakimi dany kraj zamierza się zająć w trakcie sprawowania prezydencji

— Węgrzy postawili na sprawdzone wartości. Z jednej strony deklarują troskę o bezpieczeństwo energetyczne, umacnianie euro i stabilizowanie finansów UE, co jest nagłaśniane w mediach jako działanie „po linii i na bazie”, ale z drugiej, o czym polskiej opinii publicznej się nie informuje, podkreślają konieczność umacniania rodziny i przeciwdziałania zimie demograficznej jako głównemu zagrożeniu dla Europy. W oficjalnym programie prezydencji węgierskiej sprawy rodziny i demografii są bardzo wyeksponowane. Pod koniec marca bieżącego roku rząd węgierski przy współudziale Konferencji Episkopatu Węgier (która ogłosiła rok 2011 Rokiem Rodziny na Węgrzech) zorganizował europejską konferencję poświęconą sprawom rodziny, na którą zostali zaproszeni wszyscy ministrowie zajmujący się problematyką rodziny w krajach UE oraz przedstawiciele europejskich i krajowych stowarzyszeń rodzinnych. Węgrzy podjęli ten temat za namową Belgów, ponieważ ten kraj przewodniczył UE w drugiej połowie 2010 r. i właśnie podczas belgijskiej prezydencji (w trakcie międzynarodowej konferencji „Rodziny Europy”) padła propozycja, by rok 2014 był Europejskim Rokiem Rodziny. Węgrzy proponowali również polskiemu rządowi, by w ramach naszej prezydencji w drugiej połowie 2011 r. kontynuować i pogłębiać temat rodziny. Jednak bezskutecznie.

Polska najgorzej dba o rodziny

W oficjalnym dokumencie polskich władz dotyczącym naszych priorytetów podczas polskiej prezydencji jest wiele pustosłowia i lania wody w unijnym żargonie, a o sprawach naprawdę istotnych, w tym o rodzinie i demografii, nie ma nawet wzmianki... I to w sytuacji, gdy Polska ma jeden z najniższych współczynników dzietności ze wszystkich krajów Unii Europejskiej (1,39). Według prognoz ONZ i Komisji Europejskiej jesteśmy w czołówce krajów najszybciej się starzejących i wymierających w Europie, a polskie władze nic nie robią, aby poprawić sytuację, czego dowodem jest fakt, że Polska to kraj, który najmniej ze wszystkich państw UE wydaje na rodziny. Dla porównania: wysokość środków przeznaczonych na rodzinę wyrażona w procentach w stosunku do PKB wynosi we Francji 3,79, na Węgrzech — 3,11, w Niemczech — 3,04, w Czechach — 2,18, na Litwie — 1,19, a w Polsce — zaledwie 1,14.

Węgry wypracowały uniwersalną politykę rodzinną i stworzyły jasny i przejrzysty system wsparcia rodziny bez względu na to, czy matka pracowała zawodowo przed urodzeniem dziecka, czy też nie. Każdy rodzic przechodzący na urlop wychowawczy otrzymuje do 70 proc. poborów, jednak nie więcej niż 376 euro (około 1504 zł). Zasiłki rodzinne na dzieci są powszechne, otrzymują je wszystkie dzieci bez względu na dochody rodziców: w zależności od liczby dzieci w rodzinie na pierwsze dziecko przyznaje się 45 euro miesięcznie (180 zł), na drugie — 50 euro (200 zł), a na każde kolejne — 60 euro (240 zł). Zatem rodzina z trojgiem dzieci do dwudziestego trzeciego roku życia otrzymuje co miesiąc dodatek na dzieci w wysokości 620 zł. Do tego dochodzą ulga podatkowa oraz ulga w spłacie kredytu na większe mieszkanie.

Uczmy się od naszych węgierskich bratanków i życzmy sobie mądrzejszych wyborów, bo inaczej nie będziemy żyli w lepszym kraju. Zapaść demograficzna w Polsce staje się jednym z najważniejszych tematów debaty publicznej. Doszło nawet do tego, że znany z poglądów liberalnych premier Donald Tusk mobilizuje Polaków do rodzenia dzieci. To znaczący sygnał, ale — niestety! — w ślad za zachętą szefa rządu nie idą czyny. Bo przecież władza ma znakomite instrumenty, aby wdrażać tak potrzebną Polsce politykę pronatalistyczną. Tymczasem nasz kraj jest strukturalnie nastawiony antyrodzinnie i antynatalistycznie.

Przyszłość świata idzie przez rodzinę

To, niestety, ponury fakt — w Polsce jest najgorsza polityka rodzinna ze wszystkich krajów UE. Cała dyskusja o systemie emerytalnym przy okazji zmian w OFE, której kulminacją była telewizyjna debata między ministrem finansów Jackiem Rostowskim a byłym ministrem finansów Leszkiem Balcerowiczem, omijała istotę problemu. Bo tak naprawdę problemem zasadniczym nie jest sposób funkcjonowania OFE, ale zapaść demograficzna, która powoduje, że już dziś nie ma pieniędzy na emerytury, i to nie tylko w Polsce, lecz również w innych krajach UE. System emerytalny jest zbudowany na zasadzie solidarnościowej. Oznacza to, że pieniądze odprowadzane do ZUS w formie obowiązkowej składki wydaje się na zaspokajanie bieżących zobowiązań i już teraz są one niewystarczające. Skoro jest coraz mniej płacących (bo mamy zimę demograficzną), a coraz więcej pobierających emerytury i renty, to mamy klasyczną piramidę finansową. Sytuacja drastycznie się pogorszy w 2012 r., gdy ze świadczeń zaczną korzystać pierwsze roczniki wyżu demograficznego, a europejska populacja w wieku produkcyjnym zacznie się kurczyć.

Zatem bez znaczącej poprawy sytuacji demograficznej nie ma szans na uratowanie systemów emerytalnych. Leszek Balcerowicz jest ciasnym dogmatykiem i krótkowzrocznym doktrynerem ekonomicznym. Myśli kategoriami lekarza, który chwali się, że operacja się udała, choć pacjent umarł. W obecnej sytuacji jednym z jego sztandarowych antynatalistycznych pomysłów jest likwidacja i tak szczątkowej polityki rodzinnej w Polsce, w tym ulgi podatkowej z tytułu posiadania dzieci. Paradoksem jest, że te niechciane dzieci, traktowane przez Balcerowicza jako obciążenie, gdy dorosną, będą płaciły na jego emeryturę, a jeśli przekroczy siedemdziesiąty piąty rok życia, to na jego zasiłek pielęgnacyjny. A jeśli tych dzieci nie będzie — pozostanie eutanazja.

Nasza cywilizacja zatacza koło. Systemy emerytalne działały przez kilka pokoleń, a dziś wracamy do punktu wyjścia. Kto nie będzie miał dzieci poczuwających się do obowiązku opieki nad starszymi, ten na starość będzie żył w nędzy. Okazuje się bowiem, że najlepszym zakładem ubezpieczeń społecznych jest rodzina, w której przestrzega się zobowiązań wynikających z solidarności międzypokoleniowej. Jakże słusznie mówił błogosławiony Jan Paweł II, że przyszłość świata idzie przez rodzinę.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama