Konkubinat do szuflady

Jakie skutki może przynieść proponowana przez SLD nowelizacja ustawy o wolnych związkach?

W dyskusji nad konkubinatem do tej pory dominowały wątki moralne oraz przywoływanie tradycji. Są one bez wątpienia najważniejsze przy kształtowaniu dobrego prawa, jednak zaproponowana przez SLD instytucja ma wady bardziej podstawowe.

Już zalegalizowany

U podstaw dyskusji o konkubinacie leży pomyłka językowa. I zwolennicy, i oponenci mówią o legalizacji nieformalnych związków. Jest to o tyle nieuprawnione, że konkubinaty w Polsce — zarówno heteroseksualne, jak i homoseksualne — są legalne, prawo nie ściga takich przypadków. Ograniczenia wspólnego życia (a w zasadzie tylko pożycia) wynikają w polskim prawie jedynie z wieku lub stopnia spokrewnienia partnerów. Projekt SLD dotyczy dodatkowych uprawnień natury finansowej, ubezpieczeniowej, spadkowej rodzinnej i podatkowej. Promotorzy tych rozwiązań powołują się na dyskryminację, jakiej rzekomo doświadczają osoby, które żyją bez ślubu.

Nie ma problemów

Nie widzę w polskim prawie przeszkód, by już dziś ustanawiać współwłasność nieruchomości. Także dowolne pełnomocnictwa do konta bankowego są dziś dopuszczalne. Nie w prawie publicznym tkwią również źródła ograniczeń w odwiedzaniu chorych poddanych leczeniu szpitalnemu. Jest to sprawa regulowana przez lekarzy, którzy oceniają takie wizyty pod kątem zdrowia chorego. W zakresie informacji o stanie zdrowia, osobą upoważnioną może być ktokolwiek wskazany przez pacjenta bez względu na stopień powinowactwa.

Także dzieci z wolnych związków nie są wyjęte spod prawa. Ich matka, jak w każdym innym przypadku, korzysta z pełni praw, a ojciec może uznać dziecko w USC nawet łatwiej, niż zarejestrować proponowany konkubinat.

Spadek można zapisać

Podatek spadkowy sam w sobie ma moralnie wątpliwą jakość. Problem jego obniżania w zależności od stopnia powinowactwa i pokrewieństwa jest pochodną faktu, że państwo interesuje się wdowim groszem, który już był opodatkowany. Przywileje podatkowe w prawie spadkowym są fragmentem poważniejszej sprawy, jaką jest kolejność spadkobrania.

Wprowadzenie konkubinatu pozornie zmieniłoby tu bardzo wiele, jednak faktyczne ograniczenia, jakie napotyka wolny związek w zakresie pośmiertnego rozporządzania swym majątkiem, są bardzo niewielkie. Ustawowy zachówek może przysługiwać dzieciom także z innych związków. Reszta majątku może bez wielkich formalności podlegać dziedziczeniu testamentowemu.

Drugi filar reformy emerytalnej oraz ubezpieczenia prywatne pozwalają osobie stanu wolnego wpisać kogokolwiek jako osobę uprawnioną do świadczeń po jej śmierci.

Wspólne opodatkowanie za drogie...

Na początku tej kadencji Sejmu w ramach debaty budżetowej SLD głośno dyskutował o tym, czy w czasie kryzysu finansów publicznych, budżet może sobie pozwolić na utrzymanie przywilejów podatkowych przypisanych małżeństwu. Dziś SLD nie mniej głośno zastanawia się, czy nie wprowadzić wspólnego rozliczenia podatkowego dla konkubinatów. By ujrzeć w pełni absurd tego postulatu, należy rozważyć społeczne powody takiego rozwiązania w przypadku małżeństw. Ustawodawca uznał, że małżeństwo pełni na tyle ważną funkcję, że jego budżet powinien być traktowany łącznie. Jest to zatem rodzaj inwestycji państwa w rodzinę, która zakłada zwrot w postaci różnych świadczeń, jakie ta rodzina ma pełnić na rzecz dobra wspólnego.

Nie sposób zakładać, że taki „zwrot” może przynosić związek z zasady nietrwały (na tym polegać ma jego główna zaleta). Taka inwestycja ze strony państwa jest tym bardziej niepewna i może być poczytana jako niczym nie umotywowany przywilej, dość drogi dla podatnika

... i prowadzący do nadużyć.

Wspólne opodatkowanie ma — według opinii przedstawicieli SLD — dotyczyć także innych niż partnerskie związki, np. opiekuna i niepełnosprawnego. Zakładając, że pomysłodawcy istotnie chcą w ten sposób pomóc osobom niepełnosprawnym, nie sposób pozbyć się perspektywy nieograniczonych nadużyć, jakie tu mogą występować. Dotychczasowe doświadczenia publicznej pomocy osobom niepełnosprawnym, które zaowocowały wolnym rynkiem kategorii inwalidztwa, są tylko przedsmakiem strat, jakie ponieść może budżet państwa na skutek wprowadzenia w życie pomysłów SLD. Dziś Zakładom Pracy Chronionej opłaca się fikcyjnie zatrudniać inwalidów, by otrzymać duże ulgi podatkowe. Nietrudno wyobrazić sobie taki sam rynek słabo zarabiających niepełnosprawnych, którzy oferują się jako strony wspólnego rozliczenia podatku dochodowego.

Nie tak łatwo z adopcją

Inną sprawą są prawa adopcyjne. Pomysłodawcy zastrzegają, że ani myślą przyznawać je konkubinatom homoseksualnym. I słusznie. Ostatnio nawet bardzo liberalnie nastawiony strasburski Trybunał Praw Człowieka potwierdził, że zakaz adopcji przez parę homoseksualną nie jest pozbawiony racji. W Polsce prawo adopcyjne budzi wiele zastrzeżeń z powodu swego rygoryzmu. Wiele ustabilizowanych par czeka latami na adopcję dziecka i reforma tego prawa wydaje się koniecznością.

Zwolennicy twardego prawa adopcyjnego mówią nie bez racji, że nie można pozwolić na narażanie dziecka na dodatkowe wstrząsy związane z nieudaną adopcją, której wady mogą się ujawnić po latach. Z tym większą rezerwą należy przyjąć propozycje SLD, by związek tak nietrwały jak rejestrowany konkubinat stał się nagle przedmiotem daleko idącego zaufania ze strony państwa. Byłaby to zmiana przełomowa, a w tej dziedzinie potrzebne są raczej zmiany łagodne i poprzedzone praktyką życia.

Pytanie zasadnicze

Sytuacja prawna wolnych związków w Polsce jest bardzo dobra i nie wymaga zmian. Niemniej jest ona różna od sytuacji małżeństwa, które korzysta na przykład z różnych domniemań w zakresie własności i pochodzenia dzieci. Wątki projektu, które zmierzają do ustanowienia podobnych domniemań w przypadku konkubinatu nie są jednak warte tego, by ryzykować poniesienie wszystkich kosztów społecznych, jakie może on przynieść. Nie słyszałem, jak projektodawcy wyobrażają sobie ochronę materialną osoby porzuconej oraz sposób dzielenia majątku po wyrejestrowaniu związku. Można oczywiście mnożyć gwarancje prawne charakterystyczne w tej dziedzinie dla małżeństw, ale w pewnym momencie projekt straci swój sens przez łatwość jego anulowania.

Pozostaje zasadnicze pytanie — czy chcemy mnożyć i relatywizować formy życia rodzinnego w naszym kraju. Takie poszerzenie osłabia wychowawczą rolę prawa stanowionego i naraża nas na pogłębianie się trendu eksperymentów — często też kosztownych społecznie — w zakresie życia zbiorowego. Poza tym wiarygodność intencji zwolenników projektu podważa fakt, że wyjątkowo nerwowo reagują na propozycje „poszerzenia wachlarza form wspólnego życia” o nierozerwalne małżeństwo cywilne, które powinno być jedyną możliwą konsekwencją cywilną małżeństwa konkordatowego.

Bilans potencjalnych kosztów i bardzo drobnych ułatwień, jakie może przynieść wolnym związkom ustawa proponowana przez SLD, jest zatem zdecydowanie ujemny.

Autor jest publicystą związanym z Telewizją Puls.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama