Młodzi przeciw aborcji [GN]

Więcej Polaków jest za zakazaniem aborcji niż jej dopuszczeniem, a liczba przeciwnych stale wzrasta

Więcej Polaków jest za zakazaniem aborcji (50 proc.) niż za jej dopuszczeniem (45 proc.). Najnowsze badania CBOS pokazują, że rośnie liczba Polaków przeciwnych zabijaniu ludzi przed urodzeniem.

Obrońcy życia po tym badaniu mają mieszane odczucia. Bardzo optymistycznie wyglądają jednak dane CBOS w odniesieniu do najmłodszej grupy badanych Polaków, którzy mają od 18 do 24 lat. To oni są najbardziej przeciwną aborcji grupą Polaków, nawet bardziej niż najstarsi, czyli osoby powyżej 65. roku życia. Najmłodsi, a dopiero na drugim miejscu najstarsi Polacy, najrzadziej wyrażają poparcie dla prawa do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży.

Kto chce zabijać?

Najbardziej zabijaniu ludzi w fazie embrionalnej sprzyja za to średnie pokolenie Polaków, od 45 do 64 lat. Ludzie w tym wieku ponaddwukrotnie częściej niż najmłodsi pełnoletni Polacy chcą prawa do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży.

To pokolenie, które dorastało w czasach, gdy ginekolodzy od progu witali matki w trzeciej i czwartej ciąży pół pytaniem, pół stwierdzeniem: „usuwamy?”. Piszący te słowa jest czwartym dzieckiem w rodzinie. Miałem szczęście, że moi rodzice mieli w nosie presję otoczenia.

W średnim pokoleniu Polaków jest jednak najwięcej osób, które skorzystały z komunistycznego prawa z 1956 r. i zabiły własne dzieci. W latach 60. zeszłego wieku ginekolodzy zabijali co roku w Polsce powyżej 100 tys. nienarodzonych dzieci. Jeśli rodzic zaangażowany w aborcję nie uzna swojej winy, nie pojedna się duchowo z Bogiem i ze swoimi zabitymi dziećmi, staje się najczęściej zapiekłym zwolennikiem aborcji. Być może dlatego w średnim pokoleniu Polaków zwolenników aborcji jest ponad dwa razy więcej niż wśród młodych.

Zmuszeni do refleksji

Według CBOS, w 1993 r. za dopuszczeniem aborcji było aż 64 proc. badanych przez CBOS, przeciwko było tylko 30 proc. Dziś jest znacznie lepiej: procent zwolenników aborcji spadł do 45 proc., a jej przeciwników wzrósł do 50 proc. badanych. Trend jest więc pozytywny.

Dr Joanna Truszkowska, socjolog z UKSW w Warszawie, ostrzega jednak przed wyciąganiem zbyt optymistycznych wniosków. — Wśród ankietowanych Polaków aż 45 proc. opowiada się jednak za aborcją. Te dane są przerażające. Widać, jak dalece społeczeństwo, w tym także osoby deklarujące się jako wierzące, zapomina o wielkim darze otrzymanym od Boga, jakim jest miłość, zwłaszcza miłość do dziecka. Z tych danych wynika, że także wśród osób chodzących do kościoła są ludzie, którzy zabiliby drugiego człowieka — zwraca uwagę.

Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro, która walczy o życie nienarodzonych, zwraca uwagę na co innego: otóż akceptacja dla aborcji maleje, gdy obrońcy życia aktywnie działają. — W 1993 r. aż dwie trzecie Polaków było zwolennikami aborcji, przeciw niej było tylko 30 proc. Duży wpływ na to miały proaborcyjne media oraz tocząca się w kraju debata nad ustawą ograniczającą aborcję — mówi. Następne badania opinii publicznej pokazały jednak, że prawo, które ograniczyło aborcję, ma też dobry wychowawczo wpływ na społeczeństwo. — Kiedy w latach 1996 i 1997 lewica próbowała przywrócić aborcję na życzenie, okazało się, że przeciwników aborcji przybyło o 10 proc., a zwolenników ubyło aż o kilkanaście procent — zauważa.

Ten stan utrzymał się przez następne lata. Kolejne pozytywne zmiany zaszły między 2005 a 2006 rokiem. Właśnie w 2005 r. Fundacja Pro zaczęła rozstawiać na ulicach polskich miast wystawę „Wybierz życie”, która pokazuje, czym naprawdę jest aborcja. Widać na niej zdjęcia dzieci poddanych aborcji. Niektórzy oburzają się, że te zdjęcia są zbyt ostre, by je pokazywać na ulicy. Istnieją jednak ekspertyzy biegłych psychologów, że nie powodują one urazu nawet u dzieci. Zapewne dla wielu ta wystawa jest wyrzutem sumienia. Wiele razy nocami cięto ją nożami i podpalano, a jej twórcy byli ciągani po sądach. I to pomimo że wystawa pokazuje tylko coś, czego część ginekologów dokonuje w Polsce w majestacie prawa.

— Pozytywny wpływ na trend miała też dyskusja przy próbie wzmocnienia ochrony życia w konstytucji — uważa Mariusz Dzierżawski. Ta inicjatywa marszałka Marka Jurka nie zdobyła sejmowej większości dwóch trzecich głosów, ale argumenty wtedy przytaczane mogły wiele osób przekonać. — Proces sądowy „Gościa” też miał wielkie znaczenie, mimo że został przegrany. Dzięki niemu ludzie zostali jednak zmuszeni do refleksji na temat aborcji — mówi.

Aktywni tworzą trend

Według CBOS, wśród zwolenników aborcji tylko 7 proc. deklaruje poparcie dla aborcji bez żadnych ograniczeń. Pozostałe 38 proc. chcą jej dopuszczalności, ale „z pewnymi ograniczeniami”. Podobnie zróżnicowana jest niestety strona antyaborcyjna: 14 proc. chce całkowitego zakazu aborcji, ale 36 proc. w wyjątkowych przypadkach dopuściłoby zabicie dziecka.

— Ciekawe, bo według badań GfK Polonia dla Rzeczpospolitej z marca 2010 r., zdecydowanych przeciwników aborcji jest aż 34 proc., a zdecydowanych zwolenników tylko 5 proc. Prowadzimy więc 34 do 5 — mówi Mariusz Dzierżawski. — Wyniki każdego badania opinii społecznej zależą od tego, jak sformułowane są pytania i w jaki sposób się je zadaje. Można to robić, sugerując odpowiedzi. Największą zaletą badania CBOS jest jednak pokazanie pozytywnego trendu. To aktywni tworzą trend — dodaje.

Jest jeszcze jedna okoliczność sprzyjająca poczętym dzieciom: rozwój techniki. Dzięki badaniu USG młodzi rodzice widzą dziś, jak ich dziecko o długości ciała mniejszej niż 4 cm, ale już z ukształtowanymi nóżkami i rączkami dosłownie fika koziołki w macicy matki. Takie dziecko zgodnie z polskim prawem można jednak zabić, gdy lekarz podejrzewa jego chorobę, albo gdy matka zezna, że zostało poczęte przez gwałt. I tu dochodzimy do najsmutniejszej części raportu CBOS: większość Polaków popiera te wyjątki od ochrony życia. 78 proc. badanych jest za zabijaniem dzieci poczętych z gwałtu, a 60 proc. dopuszcza aborcję dziecka upośledzonego.

— Sam rozwój techniki nie wystarczy. W zachodniej Europie i Ameryce ultrasonografia była znana wcześniej niż u nas, ludzie od dawna wiedzą, że chodzi o dziecko, a nie zlepek komórek. Mimo to akceptacja dla aborcji tam nie maleje — mówi Dzierżawski. I przypomina, że na początku maja polski Sąd Najwyższy uznał aborcję za prawo człowieka. Chodziło o sprawę dziecka, które urodziło się bez nóżek i jednej ręki. — Jeśli będziemy po takich wyrokach sądów siedzieć cicho, poparcie dla aborcji będzie rosnąć. Ale jeśli jednak zaryzykujemy własne procesy sądowe i będziemy głośno mówić: „dzieci przed narodzeniem mają prawo do życia”, akceptacja dla aborcji spadnie. Jeśli odpuścimy, to przegramy. Na razie sądy skazywały za to tylko na grzywny albo prace społeczne. Jeśli damy się zakneblować, zakres tych kar będzie się powiększał — mówi Mariusz Dzierżawski.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama