Seks to nie grzech [GN]

Rozmowa o wartości i znaczeniu pożycia małżeńskiego

O wartości i znaczeniu pożycia małżeńskiego z ojcem Ksawerym Knotzem OFMCap rozmawia Barbara Gruszka-Zych.

Barbara Gruszka Zych: Mówi Ojciec, że seks zbliża do Boga.

O. Ksawery Knotz: — Dlatego, że sakrament małżeństwa realizuje się też przez współżycie seksualne. Znam wielu małżonków, którzy czują wtedy bliskość Boga. Wszystko zależy od tego, jak Go na co dzień postrzegają. Według niektórych, w zwykłym życiu Boga nie ma, bo nic wzniosłego się nie dzieje. Wtedy też nie ma go w seksie, który jest traktowany jako fajne, ale zwykłe doświadczenie. Tymczasem każda chwila jest nadzwyczajna, seks także.

Podkreśla Ojciec, że przyjemność czerpana z seksu to nie grzech.

— Przyjemność w seksie jest zwykle deprecjonowana. W małżeństwie problemem jest to, jak małżonkowie budują swoją więź, w tym także — jak troszczą się wzajemnie o pożycie seksualne, które buduje ich miłość. Czym więcej przyjemności będą z niego czerpać, tym dla ich związku lepiej. Jeżeli pieszczoty prowadzą do pełnego aktu seksualnego, to wszystkie są dobre. Ważne, żeby małżonkowie się rozbudzili i zaznali satysfakcji. Wtedy wszystko jest dozwolone, nie ma co tam szukać grzechów.

W najnowszej książce „Seks, jakiego nie znacie” namawia Ojciec małżonków do życia seksualnego.

— Bo to jeden z ważniejszych wymiarów małżeństwa. Dotąd był to temat tabu, uważało się, że nie wypada o nim mówić, a jak już, to bardzo pobożnie, wzniośle, reszta się sama ułoży.

Rozmawianie o życiu intymnym budzi skrępowanie, a Ojciec mówi o tym publicznie. Czy to sprawia trudność?

— Większą trudność stanowiłoby mówienie o swoim życiu seksualnym — wówczas byłoby to wywlekanie intymności. Natomiast ja mówię o doświadczeniu małżonków i wtedy to im jest trudniej mówić, a mnie łatwo słuchać. W swoich książkach staram się pokazać spójność ich doświadczenia z nauką Kościoła, wyjaśniać kwestie duchowe i moralne, z którymi się do mnie zwracają.

Czy opowiadają, jak uprzyjemniają sobie współżycie?

— Pan Bóg stworzył człowieka jako istotę kreatywną, wykorzystującą swój rozum ku dobremu. Małżonkowie mają różne pomysły, jak uatrakcyjnić życie seksualne. Pomagają im w tym perfumy, bielizna, olejki do ciała, odpowiednio wybrane miejsca. Ostatnio podczas rekolekcji małżeńskich jedna z uczestniczących w nich par opowiadała mi, że wymyśliła sobie, że będą się kochać w kisielu. Potem inne małżeństwa zbierały informacje, w jakiej ilości wody trzeba rozprowadzić ten kisiel...

Mówi Ojciec, że zamiast na pielgrzymkę na Jasną Górę, małżonkowie mogą iść do łóżka i się kochać. To też chwalenie Boga.

— W ten sposób chcę podkreślić, jakie to ważne, żeby zatroszczyli się o ten wymiar wspólnego życia, zwykle uważany za gorszy, spychany na dalszy plan. Wiele kobiet uważa, że ważniejsze jest gotowanie, pranie, zajmowanie się dziećmi. Potem czują się zmęczone, zaniedbują współżycie. Wina leży też po stronie zapracowanych mężczyzn, zapominających, żeby swoim drugim połówkom okazywać czułość. Potem się dziwią, że ich żony nie mają ochoty z marszu współżyć. Ja tę rzeczywistość opisuję, a to małżonkowie muszą się w niej znaleźć. Nie daję jednoznacznych recept, nie rozwiązuję za nich problemów, ale motywuję do szukania własnych rozwiązań. To propozycja dla wolnych ludzi.

Podkreśla Ojciec, jakie to ważne, by nie stosować środków antykoncepcyjnych, prezerwatyw. W ostatniej książce pisze Ojciec, jak korzystnie wpływa na organizm kobiety męskie nasienie.

— Wszystko to już wiemy... Chodzi mi o dowartościowanie ciała, szacunek dla niego. Bo to właśnie poprzez nie możemy się spotkać z drugą osobą. Ważne, aby nim nie manipulować, nie kwestionować jako stwórczego dzieła Pana Boga, ale je słuchać, kochać, poznawać. To droga, którą proponuje Kościół. To nieprawda, że kobiety są zadowolone, stosując środki antykoncepcyjne, bo to zawsze próba pójścia na skróty, przeszkoda w pełnym spotkaniu z mężczyzną. Jestem realistą, który proponuje, żeby uznać to, co podpowiada ciało, i szanować jego głos.

Wielu mówi: zakonnik — nie praktykuje, a pisze.

— Każdemu dziennikarzowi można zarzucić, że pisze o polityce, a nie ma dostępu do półtajnych akt, nie mówiąc o ściśle tajnych. Jako kapłan wchodzę w głębokie relacje z ludźmi, słyszę ich dusze i to doświadczenie rozjaśnia mi prawdę o życiu małżeńskim.

Kiedyś Michalina Wisłocka napisała podręcznik miłosnego ars amandi i rozpoczęła się dyskusja o tym, że na nazywanie seksu brakuje nam słów.

— Rzeczywiście, klucz do tematu znajdujemy w języku, jakim się o nim mówi. Trzeba szukać słów i starać się z nimi dotrzeć do zainteresowanych. Kościół odniesie sukces w tym temacie nie poprzez stosy dokumentów czy dyrektoriów, tylko publikacje zrozumiałe dla każdego. To jest jego funkcja duszpasterska.

Czego Ojciec życzy młodym parom?

— Żeby rozwijała się ich miłość. A jak są bardziej zaprzyjaźnieni, to żeby byli szczęśliwi w seksie. •

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama