Znajdź swoich przodków

O pasjach genealogicznych

Znajdź swoich przodków

Drzewo genealogiczne Szalewiczów wygląda jak stara grafika. Andrzej Szalewicz wskazuje na protoplastę rodu. Foto: Tomasz Gołąb


Szukanie przodków stało się dziś niemal tak popularne, jak odnajdywanie starych znajomych ze szkolnej ławy w portalu nasza-klasa. Tylko o wiele bardziej emocjonujące.

Jan Mioduszewski niewiele zapamiętał z rozmowy ze swoim dziadkiem, która odbyła się krótko przed wybuchem II wojny światowej. Ale to właśnie była pierwsza lekcja rodzinnej genealogii. Bez niej 81-letni dziś Jan nie odkryłby, że jego przodkowie ufundowali w XV wieku kościół, a jedenastu z nich w 1733 r. wybierało króla Stanisława Leszczyńskiego.

Dziadek Teofil, syn powstańca z 1863 r., nauczył Jasia pacierza i kilku zwrotów po łacinie. Dzięki temu niedawno łatwiej było Janowi dostrzec na jednym z filarów kościoła w Łucku inskrypcję z nazwiskiem Ignacego, zmarłego w 1808 r. przodka. Napis „Ignatius Mioduszewski” przez lata zachlapany był wapnem, bo kościół komuniści zamienili na lata w muzeum komunizmu.

Skarb u Mioduszewskich

Janowi Mioduszewskiemu inni genealodzy mogą tylko pozazdrościć. Właściwie wszystkie informacje, których szukał, były w jednym miejscu: w okolicach Jabłonki na Białostocczyźnie, gdzie jego przodkowie podarowali w 1493 r. dwie włóki ziemi pod budowę kościoła. Parafialne akta, jedno z najlepszych źródeł do poszukiwań informacji o dziejach rodów, zachowały się niemal w całości. Więc, gdy przeszedł na emeryturę, dokładnie 500 lat po tym, jak przodkowie ufundowali świątynię, mógł poświęcić się studiowaniu kościelnych zapisków na plebanii. Ekonomista po studiach dyplomatyczno-konsularnych zaczął grzebać w pokrytych grubym kurzem historii łacińskich księgach.

Mioduszewscy posiadali kilka wiosek i kilkudziesięciu poddanych. „Z Mazowsza się wywodzimy, za Zygmuntów osadzono nas nad Dniestrem, kazano nam stać na szlaku tatarskim, być gotowym na wici orężne...” — mówili o sobie protoplaści rodu.

Jeszcze pamięć nie zginęła

Niedawno do Jana Mioduszewskiego zadzwonił Józef, też Mioduszewski. „Mówię z Australii. Wyjechałem z Polski w latach 70., ale chciałbym odkryć swoje korzenie” — tłumaczył. Iluzjonista emigrant, dziś właściciel kopalni agatów, chciał, by Jan Mioduszewski pomógł odnaleźć przodków.

— Odtworzyłem historię jego rodu do 1756 r. — mówi Jan Mioduszewski.

W poszukiwaniach pomagała mu wydana w USA książka Heritage Family, publikująca dane osób noszących to samo nazwisko. Wynika z niej, że na całym świecie żyje dziś ok. 3 tys. Mioduszewskich, w tym ok. 100 w Stanach Zjednoczonych. Warszawska książka telefoniczna sprzed kilku lat wymienia 70 osób o tym nazwisku. Czy to znaczy, że Jan Mioduszewski ma po prostu wielką rodzinę? Oczywiście nie.

Po co szukać przodków?

— Z ciekawości — tłumaczy Jacek Myszkowski, którego rodzina przez stulecia pieczętowała się herbem Jastrzębiec.

Genetyka drzewa

W jego domu zawsze było pełno dokumentów sprzed lat, choć bolszewicy bardzo chcieli zniszczyć wszystko. Ciekawość zaprowadziła Jacka Myszkowskiego na Ukrainę, bo jego ród i dokumenty w państwowych archiwach rozrzucone były po terenach Żytomierza, Tarnopola i Krzemieńca. Koszty poszukiwania przodków mogą więc okazać się znaczne, ale i one nie są w stanie odstraszyć tych, którzy łyknęli genealogicznego bakcyla.

— Poszukiwanie przodków zrobiło się bardzo modne. W USA przyczynił się do tego serial „Korzenie”, nakręcony na podstawie książki Alexa Huxleya, urodzonego w Gambii i sprzedanego w Ameryce, któremu udało się odtworzyć dzieje siedmiu pokoleń czarnych Amerykanów. Z USA moda na szukanie korzeni przyszła i do nas — wyjaśnia Jan Pągowski, prezes Warszawskiego Towarzystwa Genealogicznego, które zrzesza 120 amatorów rodzinnej historii.

Andrzej Szalewicz szuka informacji o przodkach od 14 lat. Wśród żyjących odnalazł 450 osób o tym nazwisku i na początku uznał znalezionych za swoją rodzinę.

— Ale w 2005 r. zrobiłem badania genetyczne. Wśród ośmiu przebadanych rodzin Szalewiczów, 7 okazało się genetycznie niespokrewnionych. Dokładniejsze badania pokazały, że łączy nas przodek, w dodatku dość stary, skoro gałęzie drzewa zdążyły się poważnie rozrosnąć — mówi Szalewicz, pokazując artystyczną wizję swojej rodziny.

Mormoni wiedzą wszystko

W sukurs poszukującym przodków przychodzi dziś nie tylko genetyka. Badania można dziś zrobić za równowartość stu dolarów, m.in. w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Warszawie. Ale trzeba mieć jakiś materiał porównawczy, czyli kogoś „podejrzewanego” o wspólne pochodzenie. A kogoś takiego można znaleźć na przykład za pośrednictwem Internetu. Gigantyczne bazy danych o przodkach ludzi z całego świata zgromadzili członkowie Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Salt Lake City, w wykutym w skale odpornym na atak atomowy archiwum są setki milionów mikrofilmów z 10 miliardami nazwisk zmarłych, które zbierają od kilkudziesięciu lat specjalni wysłannicy mormonów. Zgromadzone zapisy dostępne są w Internecie (www.familysearch.org).

Inną ważną bazę danych w Internecie stworzyła Ancestry.com — komercyjna witryna, której wyszukiwarka przeszukuje kilkadziesiąt różnych baz danych.

Gałęzi szukaj w sieci

W sieci jest znacznie więcej witryn dla polskich genealogów. Jedną z lepszych jest genpol.pl, który ma ponad 20 tys. zarejestrowanych użytkowników. A na wirtualnej tablicy ogłoszeń jest już blisko 7,5 tys. apeli o pomoc w rozwiązywaniu historycznych zagadek rodów. Popularnym miejscem jest także http://worsten.org, „Dalecy Kuzyni z Europy”, czyli wielojęzyczna witryna genealogiczna, poświęcona rodom mieszczańskim i włościańskim wywodzącym się z Polski i krajów sąsiadujących z Polską. Stronę genealogiczną prowadzi też Rafał Degiel (http://slucki.republika.pl).

Jak grzyby po deszczu pojawiają się też specjalistyczne programy, które pozwalają na opracowywanie i przetwarzanie danych nawet przez zupełnych laików. Większość z nich automatycznie tworzy graficzne wywody przodków i drzew genealogicznych.

Jak strumień bez źródła

Nazwisko Jana Pągowskiego, prezesa Warszawskiego Towarzystwa Genealogicznego, pochodzi od miejscowości Pągowo, między Częstochową a Radomskiem, w parafii Bożykoła. Gdy zaczął szukać, przekopując annały, XIX-wieczne nekrologi, parafialne księgi i herbarze udało mu się znaleźć aż 127 przodków, i to licząc tylko pięć pokoleń wstecz. Znalazł szesnaście pokoleń po mieczu, sięgających Przedbora z Koniecpola, starosty kujawskiego urodzonego w 1347 r. A po kądzieli Jan Pągowski pokazuje przodków aż do Karola Wielkiego, króla Franków, cesarza rzymskiego zmarłego w 814 r.

— Warto szukać korzeni, nawet będąc pewnym braku szlacheckich tytułów. Zawsze może się okazać, że się mylimy. Ale głównie chodzi o to, że człowiek bez znajomości przodków jest jak drzewo bez korzeni, lub jak strumień bez źródła — dodaje Pągowski.

Jak szukać przodków?

Pozbieraj istniejące dokumenty rodzinne, najpierw swoje, potem najbliższej rodziny — ojca i matki. Ważne będą przede wszystkim akty urodzenia i małżeństwa, świadectwa chrztu, szkolne cenzurki i legitymacje. Istotne mogą okazać się wycinki z gazet, nekrologi, pamiętniki czy kalendarze.

Jeżeli jesteś już w stanie narysować szkic drzewa zawierającego kilka pokoleń twojej rodziny, możesz pokazać go bliskim i poprosić o uzupełnienie brakujących danych. Prawdziwy genealog stara się znaleźć potwierdzenie każdej usłyszanej informacji w istniejących dokumentach. Zawsze staraj się robić ich kopie. Informacji o przodkach warto szukać w parafiach ich urodzenia. Mają one często dokumenty sięgające kilka wieków wstecz. Przyda się znajomość rosyjskiego, niemieckiego lub łaciny. Gdy jej brak, zawsze można poszukać na witrynach genealogicznych życzliwych osób, które pomogą odszyfrować zapisy. Być może natrafisz na błędy lub sprzeczności, bo zwłaszcza ostatnie sto lat, okres wojen i komunizmu sprzyjały zacieraniu rodowych śladów. Czasem trzeba było zmienić nazwisko, ukrywać się w innym mieście. Te informacje korygować może żyjąca rodzina. Mając nazwiska, imiona, daty i miejsca urodzin, można szukać pomocy w lokalnych archiwach: urzędach stanu cywilnego, oddziałach archiwum akt dawnych, archiwach diecezjalnych. Rozrysowanie całego drzewa można powierzyć plastykowi albo wykonać samemu, najlepiej w jednym z darmowych programów dostępnych w sieci. Warto zajrzeć również na stronę Warszawskiego Towarzystwa Genealogicznego (www.wtg.org.pl). Początkujący genealodzy znajdą tam informacje o tym, jak poszukiwać swoich przodków.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama