Nie tylko dla narzeczonych

Poradnie życia rodzinnego pomagają nie tylko narzeczonym. Jakiego rodzaju wsparcie oferują?

Co kryje się pod nazwą „poradnia życia rodzinnego”?

To miejsce, do którego może się udać para narzeczeńska przed ślubem, bądź para małżeńska, i odbyć spotkanie z doradcą życia rodzinnego. Jego przebieg uzależniony jest od celu wizyty.

Największą grupę korzystających z poradni rodzinnych naszej diecezji stanowią narzeczeni, którzy są wręcz zobligowani do odbycia przed ślubem trzech spotkań. W ich trakcie dowiadują się, na czym polega odpowiedzialne rodzicielstwo, poznają zagadnienia związane z tym tematem, m.in. naturalne metody planowania rodziny. Praktyka potwierdza, że większość kandydatów do małżeństwa nigdy wcześniej nie interesowała się naturalnymi metodami i nie wie, na czym one polegają. Małżeństwa kierują swe kroki do poradni zwykle wtedy, gdy zaczynają borykać się z problemami wychowawczymi. Wspólnie szukamy ich źródła; często okazuje się, że ich podłożem są relacje małżeńskie. Praca nad ich uzdrowieniem warunkuje naprawę relacji z dziećmi.

W naszej diecezji funkcjonuje 27 poradni życia rodzinnego. Czy to wystarczająca liczba w odniesieniu do potrzeb 25 dekanatów?

Większość, bo 17 dekanatów dysponuje jedną poradnią, cztery dekanaty mają dwie. Wyróżnia się na tym tle dekanat siedlecki, w którym - ze względu na jego rozległość i duże zapotrzebowanie - działają aż trzy poradnie. Nie jest regułą, że jedną poradnię „obsługuje” jeden doradca. W większych dekanatach obsada jest liczniejsza - dwie, trzy albo cztery osoby w poradni. Łącznie w diecezji pracuje 40 doradców życia rodzinnego. Trzy dekanaty: suchożebrski, komarowski i hański, niemające swoich poradni, korzystają z usług poradni w dekanatach sąsiednich. Cały czas obserwujemy zapotrzebowanie na obecność doradcy. Rozważamy też, czy nie trzeba utworzyć kolejnych poradni.

Przyzwyczailiśmy się myśleć o poradniach życia rodzinnego - wbrew ich nazwie - jako o instytucji służącej tylko narzeczonym.

Rzeczywiście pokutuje takie przekonanie - może za mało reklamujemy ich usługi? Zależy nam na tym, by to zmienić, tym bardziej że w poradniach pracują ludzie przygotowani do tego, żeby rozmawiać nie tylko z narzeczonymi przed ślubem, ale też służyć wsparciem innym, w różnych życiowych sytuacjach. Doradcy życia rodzinnego mają wiedzę, by pomagać np. w komunikacji między małżonkami, gdy takie problemy się pojawiają, jak i w rozstrzyganiu trudnych spraw związanych z wychowaniem dzieci i młodzieży. Służą pomocą w kwestiach życia duchowego i podpowiedzią, co warto zmienić, jak zadbać o rozwój duchowy rodziny. W wielu sytuacjach poradnia życia rodzinnego może być również miejscem pierwszej konsultacji, gdzie zainteresowani uzyskają kontakt do specjalistów w danej dziedzinie. I tak, jeśli w rodzinie pojawia się problem alkoholowy, doradca wskaże, gdzie szukać pomocy w walce z nałogiem. Pary małżeńskie borykające się z niepłodnością otrzymają podpowiedź, z usług jakiej placówki specjalistycznej winni skorzystać. Małżonkowie w kryzysie - namiary na mediatora.

Wynika z tego, że kompetencje doradców życia rodzinnego również muszą być wysokie.

Potwierdzeniem uprawnień każdego z doradców pracujących w poradni życia rodzinnego jest dyplom ukończenia Studium Nauki o Rodzinie albo Studium Życia Rodzinnego. Gdybyśmy szczegółowo przyjrzeli się ich wykształceniu zawodowemu, okazałoby się, że ono także ukierunkowuje na pracę z ludźmi. 18 z grona naszych doradców to nauczyciele lub katecheci, którzy na co dzień mają kontakt z dziećmi, młodzieżą i ich rodzicami. Wśród doradców są reprezentanci zawodów medycznych: lekarze, pielęgniarki i położne, jak też psychologowie i pedagodzy, którzy pracują w szkołach bądź poradniach specjalistycznych. Mamy też doradców, którzy są już na emeryturze, a doradztwo jest ich jedyną pracą. W większości są to osoby z wykształceniem wyższym. Charakteryzując pracowników poradni, trzeba podkreślić ich kwalifikacje moralne, czego dowodem jest dobre świadectwo ich rodzimej parafii. Co dwa lata ksiądz biskup nadaje im również tzw. misję kanoniczną - ostatnio 10 marca, podczas spotkania formacyjno-organizacyjnego dla osób posługujących w duszpasterstwie rodzin diecezji siedleckiej. Misja kanoniczna to, mówiąc najkrócej, dowód dobrej oceny ich pracy i podstawa do jej kontynuowania pod szyldem Kościoła katolickiego.

Jakie wnioski nasuwają się po przeprowadzonej przez Panią wizytacji poradni życia rodzinnego działających w naszej diecezji?

Pierwsza konkluzja dotyczy zaangażowania doradców - są bardzo oddani swojej pracy. Kolejna -często mają do czynienia z problematycznymi sytuacjami i muszą przeprowadzić wiele trudnych rozmów. Pary przygotowujące się do ślubu przynoszą ze sobą - i nie są to wcale pojedyncze przypadki - spory bagaż problemów. Związane są one np. ze wspólnym mieszkaniem przed ślubem, ze stosowaniem środków antykoncepcyjnych, posiadaniem dzieci z innych związków. Rozmowy z tymi kandydatami do małżeństwa nie należą do standardowych rozmów z narzeczonymi, przebiegającymi w miłej, przyjemnej atmosferze.

Od czego zależy powodzenie takiego spotkania?

Doradca musi zmierzyć się z bardzo trudnym momentem zbudowania wzajemnego zaufania na samym początku. To zapewnia klimat do dalszej pracy. Wyobraźmy sobie, że musi to robić raz po raz, - przychodzą kolejne pary, których doradca zupełnie nie zna, nierzadko niekryjące negatywnego nastawienia, dystansu. Przełamanie pierwszych lodów, dotarcie do tych ludzi jest naprawdę wielką sztuką. Dopiero wtedy doradca ma szansę na to, żeby dać im coś więcej. Naszych doradców cechuje wielka życzliwość i cierpliwość. Wiem, że wkładają całe swe serce, żeby jak najlepiej przekazać wiedzę, jak też zapewnić fundament, który pozwoli narzeczonym, w przyszłości małżonkom, wrócić kiedyś - w razie potrzeby - do poradni.

Tymczasem młodzi ludzie, oczytani, korzystający z internetu mówią: my już wszystko wiemy, kurs dla narzeczonych to formalność. Co Pani na to? Jaka argumentacja przemawia za tym, że szkolenia w ramach poradni są potrzebne?

Zdarzają się - to prawda - pary oczytane, błyskotliwe, zorientowane co do metod naturalnego planowania rodziny. Ale zdecydowana większość takiej wiedzy nie ma. Powiem więcej - spotykamy się z ogromną niewiedzą. Panie, które pracują jako doradcy już wiele lat, mówią, że kiedy 15, 20 lat temu przychodzili narzeczeni, mieli jakieś pojęcie o naturalnych metodach, a na pewno o swojej fizjologii. Może wydać się to szokujące, ale dzisiaj młode kobiety często nie wiedzą, co to jest owulacja, ile mają jajników, że szyjka macicy to element układu rozrodczego. Nie orientują się, że dziesięciotygodniowe dziecko w łonie kobiety ma już rączki i nóżki. A to są przecież podstawowe sprawy. Być może jest to skutek ograniczenia liczby lekcji biologii w szkole? Nie wiem. Staramy się nie dziwić, tylko nauczyć, pokazać, wytłumaczyć.

Jeszcze osiem lat temu łatwiej było mi dotrzeć z pewnymi informacjami do narzeczonych przychodzących do poradni, ponieważ byli po części przygotowani: uczestniczyli np. w dobrze prowadzonych lekcjach wychowania do życia w rodzinie. Dzisiaj okazuje się, że zaczynać trzeba od podstaw, np. od omówienia anatomii kobiety i mężczyzny. Tablety, telefony, dostęp do internetu - owszem - mają, ale nie dość, że nie szukają w nich, choćby z ciekawości, informacji, które przydać się mogą, gdy zakłada się rodzinę, to nadużywają w taki sposób, że niszczy to relacje między przyszłymi małżonkami, obniża też płodność. Podejmujemy więc także takie tematy; namawiamy, żeby mniej korzystać z telefonu, a więcej patrzeć w oczy drugiej osobie.

Świat się zmienia - nie spotykacie się z zarzutem, że doradcy nie nadążają za tymi zmianami?

To nie jest tak, że doradcy skończyli np. Studium Życia Rodzinnego 20 lat temu, osiedli na laurach i pracują sobie spokojnie w poradni. Kilka razy do roku bierzemy udział w różnego rodzaju prelekcjach, warsztatach, prowadzonych przez specjalistów. Staramy się być na bieżąco z różnego rodzaju „nowinami”. Powstają np. aplikacje telefoniczne pomagające śledzić cykl kobiety. Często narzeczeni pytają nas o nie. Musimy je znać, by odpowiedzieć na te pytania. Śledzimy tematy konferencji dotyczących odpowiedzialnego rodzicielstwa organizowanych w różnych miastach Polski. Jeżdżą na nie oddelegowani przez nas koledzy, przygotowują sprawozdania i zapoznają nas później z danymi zagadnieniami. Służy to wymianie doświadczeń i szlifowaniu warsztatu doradcy. Obecnie średnia wieku doradców w naszej diecezji wynosi ok. 48 lat. Energii do zdobywania nowej wiedzy na szczęście nie brakuje.

Gdzie można znaleźć szczegółowe informacje o dyżurach doradców życia rodzinnego?

Na stronie duszpasterstwa rodzin diecezji siedleckiej:www.drsiedlce.pl - w zakładce „poradnie życia rodzinnego” - znajduje się lista poradni według dekanatów: adresy, numery telefonów i adresy e-mailowe, nazwiska doradców, itd.

Gorąco zachęcamy do tego, by małżonkowie odważyli się korzystać z poradni. Jeśli dotyka ich kryzys, mogą próbować radzić sobie sami, ale skoro na wyciągnięcie ręki czeka ktoś z podpowiedzią, propozycją rozwiązania, lekturą, kontaktem do specjalisty, osoby duchownej, dlaczego nie skorzystać? Trzeba tylko przełamać lęk, wstyd albo obawę przed przyznaniem się, że coś idzie w rodzinie nie tak. Odwiedziny w poradni rodzinnej naprawdę mogą sprawić, że uda się ocalić małżeństwo, uratować wygasającą miłość. Z myślą o małżeństwach duszpasterstwo rodzin organizuje także rekolekcje w Siedlanowie. Poza formacją uczestnicy mogą też liczyć na rozmowę z księdzem prowadzącym spotkanie.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 11/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama