I Bóg stworzył seks

Receptą na udany związek małżeński dzieli się z czytelnikami o. Ksawery Knotz ze zgromadzenia kapucynów.

I Bóg stworzył seks

Jest Ojciec autorem wielu publikacji, w których podkreśla piękno aktu seksualnego. Pokazuje także, w jaki sposób rozwiązywać małżeńskie problemy. Również te dotyczące seksualności. Poza tym prowadzi Ojciec rekolekcje dla małżeństw i stronę internetową „Szansa Spotkania”, gdzie możemy przeczytać o miłości, seksualności i małżeństwie. Dlaczego problem człowieka i jego seksualności jest tak ważny?

Seksualność jest wpisana w nasze życie. Jesteśmy mężczyznami i kobietami, więc przeżywamy nasze życie w ciele. Dlatego, mówiąc o integralnym rozwoju człowieka, trzeba również wziąć pod uwagę kwestię życia seksualnego po to, by zrozumieć siebie również od strony tego typu przeżyć. Warto pamiętać, że nasza seksualność wyszła spod ręki Boga. Niewierzący powiedzą: stworzyła ją natura, ja mówię - ciało jest Boskie, seks jest Boski, bo Bóg to wymyślił.

Mimo że żyjemy w czasach, w których seksualność jest - np. w mediach - mocno eksponowana, wręcz odzierana ze swej intymności, to dla wielu współczesnych ludzi seks stanowi wciąż temat tabu. To paradoks.

Warto jednak pamiętać, że dzisiaj przekaz medialny jest nastawiony tylko na doznania i sensację. To żerowanie na ludzkich instynktach. Jednak - wbrew pozorom - ludzie myślą poważniej o wzajemnej relacji, poszukują miłości i związku, który dałby im szczęście. Potrzebują głębszego spojrzenia na życie seksualne, przede wszystkim pod kątem więzi, której elementem jest przecież akt małżeński.

Również rozmawianie o życiu intymnym budzi skrępowanie, a Ojciec mówi o tym publicznie. Czy to sprawia trudność?

Paradoksalnie celibat i życie zakonne pomagają mówić o tym, co dla ludzi jest bardzo wstydliwe, ponieważ nie jest to moje życie. Byłoby pewnie trudniej, gdybym opowiadał o swoim życiu seksualnym. Natomiast ja mówię o doświadczeniu małżonków. Dla nich z kolei ta kwestia nie jest łatwa. Zresztą nie ma się co dziwić, gdyż dotykają wówczas swojej intymności i związanych z nią, czasami dość poważnych, problemów. Generalnie sfera ta wiąże się z ogromnymi emocjami. Mimo to warto o niej rozmawiać właśnie po to, by stała się bardziej zrozumiała i nie budziła takiego lęku, ale też, by była kształtowana odpowiedzialnie, dając ludziom szczęście, a nie cierpienie.

Ale jak o niej mówić? Michalina Wisłocka, o której znów jest głośno, napisała podręcznik miłosnego ars amandi, w którym podkreślała, że na nazywanie seksu brakuje nam słów. Od tamtej pory niewiele się zmieniło.

Rzeczywiście, klucz do tematu znajdujemy w języku, w jakim się o nim mówi. Trzeba szukać słów i starać się nimi dotrzeć do zainteresowanych. Kościół odniesie sukces w tym temacie nie poprzez stosy dokumentów czy dyrektoriów, tylko publikacje zrozumiałe dla każdego. To jest jego funkcja duszpasterska. Musimy poszukać normalnego języka, który nie tylko nazwie rzeczy po imieniu, ale też języka, który opisze więź tworzącą się w czasie aktu seksualnego oraz związane z nim kwestie duchowe i moralne.

A co z małżonkami, czyli dwiema najbliższymi osobami, którzy często też nie potrafią rozmawiać ze sobą o seksie? Skąd biorą się te problemy?

Trochę z wychowania, a trochę z zaniedbania formacyjnego w Kościele. Do tego dochodzą różne osobiste trudności, które ludzie muszą rozwiązać, spokojnie patrząc na to, co przeżywają i wzajemnie się słuchając.

Niedomówienia w tej dziedzinie i traktowanie tej sfery jako tabu spowodowało, że wielu katolików postrzega ją jako gorszą część natury ludzkiej.

Owszem, pewne zachowania mogą utrwalić przeświadczenie, że cała ta sfera jest naznaczona grzesznością. Ale chyba nie jest aż tak źle. Pojawia się natomiast wiele wątpliwości i dylematów. Zresztą w sferze seksualności mamy taki paradoks, że tam, gdzie rzeczywiście dzieje się jakieś zło, ludzie go nie widzą, a tam, gdzie nie ma żadnego grzechu i powinni cieszyć się swoją miłością i przyjemnością, dopatrują się zachowań niewłaściwych moralnie. Dlatego trzeba wszystko wyjaśniać, rozmawiając na ten temat. Należy przede wszystkim dostrzec przestrzeń dobra, w której działa Bóg, i zobaczyć z perspektywy sakramentu małżeństwa, że przychodzi On do człowieka, by przywrócić mu to, co utracił: właśnie tę ludzką miłość, ponieważ, niestety, bywa ona czasami banalizowana. Tymczasem Bóg czyni ją na nowo piękną. Podobnie jest z ciałem, przez które wyrażamy miłość. Staje się ono miejscem, przez które Pan się objawia, przychodzi do współmałżonka. Ciało trzeba zrozumieć, ponieważ ono otwiera nas równocześnie na życie seksualne. Otwiera na ten aspekt, który - gdy się rozwija - buduje więź małżeńską. Nie możemy tego wymiaru pominąć.

Twierdzi Ojciec, że seks w małżeństwie uświęca. Jak to działa?

Małżeństwo jako sakrament jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski Bożej. W tym przypadku są nim małżonkowie - ich ciała, psychika, charaktery. Ich więź. Bóg jest w więzi między nimi i uświęca ją swoją obecnością.

Seks jest składnikiem tej więzi?

Jednym z elementów, ale nie jedynym. Współżycie małżonków - wyłączne, wierne - jest znakiem nieustannie potwierdzającym ich związek. Jeśli idzie za tym wzajemna miłość i jedność, nie tylko ze sobą, ale i z Bogiem, to akt seksualny może stać się wyrazem najgłębszego, najpiękniejszego zjednoczenia, jakiego człowiek może doświadczyć na ziemi. Ludzie często nie wiedzą, że dojrzałe przeżycie sakramentu małżeństwa oznacza zaproszenie w tę rzeczywistość Chrystusa. Dzięki temu tworzy się wspólnota małżonków, a co za tym idzie - także Kościoła. Trzeba to dobro dostrzec, a także podkreślać i uświadamiać, że np., jak się małżonkowie całują, to tworzą więź, w której obecny jest Chrystus. Dotyczy to także współżycia seksualnego, ale i całej codzienności. Jeśli rozumie się to w taki sposób, wówczas wiele gestów, np. czułości, nabiera wymiaru świętości, a nie tylko ludzkiego wyrazu.

Kościół katolicki naucza, że seksualność może być realizowana tylko w małżeństwie. Dlaczego?

Ponieważ jest ona zbyt wielkim dobrem, które wymaga szczególnego szacunku. W przeciwieństwie do współczesnej kultury Kościół dostrzega większą wartość współżycia seksualnego. Jest ona tak wielka, że nie można jej dogłębnie przeżywać bez takiej miłości, która rodzi decyzję trwałego, wiernego i otwartego na dzieci związku, czyli życia w małżeństwie.

Poprowadził Ojciec setki rekolekcji dla małżonków. Z jakimi dylematami zmagają się najczęściej katolickie małżeństwa?

Co małżeństwo, to inna historia. Nawet jeśli pytania są podobne, to padają w innym kontekście. Ludzie charakteryzują się bogactwem w swojej różnorodności. Często relacja do Pana Boga jest definiowana tylko na poziomie: „co wolno - czego nie wolno”, a za mało na poziomie więzi, którą należy budować. Wiele pytań dotyczy kwestii związanych z prokreacją, np. pragnienia dziecka, którego nie udaje się począć, jak i lęku przed kolejnym potomkiem, co zawsze rodzi jakieś perturbacje i często właśnie w życiu seksualnym pojawiają się dylematy, jak sobie poradzić. Tematem bardzo ważnym jest wstrzemięźliwość, czyli czas, gdy nie można współżyć. Zawsze któraś strona trudniej ten okres przechodzi - najczęściej mężczyzna, choć nie zawsze. Są to tematy trudne, ale trzeba o nich mówić.

Na koniec zapytam: czy istnieje recepta na udany związek małżeński?

Nie daję takich przepisów, bo kojarzą mi się z poradnikiem typu „ileś tam sposobów na udane małżeństwo”. To tak nie działa, gdyż ludzkie relacje są szalenie złożone i nigdy do końca nie wiadomo, co naprawdę się dzieje. Myśląc wspomnianą linią sakramentalną, trzeba uczyć się pracy nad więzią, a więc dialogu, który przybliży małżonków do siebie, sprawiając, że lepiej poznają swoje myśli i emocje.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 7/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama