Dobrze wykorzystać ten czas…

Z Antonim Tompolskim i jego żoną Agnieszką, którzy zajmują się duszpasterstwem małżeństw, rodzin oraz młodzieży rozmawia Grażyna Starzak

Z Antonim Tompolskim i jego żoną Agnieszką, którzy zajmują się duszpasterstwem małżeństw, rodzin oraz młodzieży rozmawia Grażyna Starzak

– Od wielu lat staracie się Państwo pomagać innym rodzicom w nawiązywaniu dobrego kontaktu z dziećmi. Jak, w Waszej opinii, czas pandemii i przymusowe przebywanie całej rodziny razem wpłynie na nas i nasze dzieci?

Antoni Tompolski: – To szczególny czas. Ja, osobiście, mógłbym go chyba tylko porównać z okresem stanu wojennego. Myślę – żona się chyba ze mną zgodzi – że pandemia dotyka i odbije się na każdej sferze naszego życia. Wiele osób obawia się, że straci pracę a w związku z tym pogorszy się byt rodziny. Część rodziców – zwłaszcza ci, których dzieci wybierają się do szkół średnich czy na studia, zastanawia się, czy edukacja przez internet nie obniży szans ich pociech na dostanie się do wybranej szkoły. Te obawy są zrozumiałe, bo znaleźliśmy się w całkiem nowej sytuacji w rodzinie. Trzeba wspomnieć, że gdy częściej przebywamy razem, wyraźniej widać, co dzieje się w sferze emocji każdego z nas, w sferze relacji między nami i dziećmi. Generalnie, członkowie rodziny, w której wcześniej były dobre relacje, w czasie pandemii jeszcze bardziej zbliżą się do siebie. Te dobre relacje będą się uzewnętrzniały. Tam, gdzie wcześniej były słabe więzi i nagromadzone złe emocje, mogą być kłopoty. Trzeba przy tym pamiętać, że każdy z nas jest inny. I czasami osobowość, temperament, wpływa na to, jak znosimy czas odosobnienia, izolacji. Ci, którzy lubią samotność, łatwiej to zniosą. Pandemia ma też i dobre strony. Patrząc na ten czas z perspektywy duchowej, obserwuję, że więcej ludzi zwraca się do Boga niż Go odrzuca.

– Media donoszą, że przymusowa izolacja może być przyczyną większej ilości konfliktów między członkami rodziny. Jakie są Wasze doświadczenia?

Antoni Tompolski: – Z rozmaitych danych, podawanych przez media wynika, że w rodzinach istotnie jest więcej konfliktów. Zarówno między rodzicami i dziećmi jak i między małżonkami. Myślę, że każde małżeństwo powinno wykorzystać ten czas, aby poprawić relacje między sobą i dziećmi. Nawet, jak uważamy, że są one dobre, warto rozmawiać, aby były jeszcze lepsze…
Agnieszka Tompolska: – W mojej opinii, na to, jakie są, czy będą, nasze relacje w rodzinie w sytuacji, gdy jesteśmy przez dłuższy czas razem, ma wpływ to, jak radzimy sobie ze stresem. Stres jest powodem naszych reakcji emocjonalnych a wielu z nas nie radzi sobie w sytuacji stresowej. Dlatego, myślę, choć nie chciałabym być złym prorokiem, że z powodu pandemii będzie więcej konfliktów w rodzinie. Z drugiej strony, te konflikty są sygnałem, że coś trzeba w naszych relacjach rodzinnych naprawić. Na coś trzeba zwrócić szczególną uwagę. Może więcej rozmawiać ze sobą, być bardziej cierpliwym, starać się bardziej zrozumieć siebie nawzajem. Antoni Tompolski: – W tym miejscu dodałbym, że przyczyną konfliktów jest to, że jesteśmy różni. Nie dlatego, że jedni są dobrzy a drudzy źli. Niekoniecznie wchodzą tu w grę oceny moralne. Chociaż sposób rozwiązywania konfliktów może być negatywny lub konstruktywny. Dlatego, zachęcamy, żeby uczyć się rozwiązywać konflikty, bo one zawsze występują. Nie tylko w czasach pandemii. A im jesteśmy częściej i dłużej razem, to tych konfliktów jest więcej, bo jest więcej czasu, by te różnice między nami się ujawniły.

– Myślę, że we wszelkiego rodzaju sytuacjach kryzysowych, nie tylko w czasie pandemii, dorośli muszą zrobić wszystko, aby zachować spokój i rozsądek. Bo zdenerwowanie czy niepokój rodziców od razu udziela się dzieciom. Co poradzilibyście tym, którzy mają z tym problem?

Agnieszka Tompolska: – Nasze dzieci są już dorosłe, a wnuki małe. Najstarszy wnuczek ma trzy latka. Z rozmów z przyjaciółmi, ze znajomymi wiemy, że dużym wyzwaniem w czasie pandemii jest dla rodziców zmotywowanie dzieci do odrabiania lekcji. One są zmęczone tą sytuacją, więc rodzice też popadają we frustrację. Część rodziców odrabia domowe zadania za dzieci. Tym, którzy mają z tym problem radziłabym, żeby dbali o kondycję fizyczną dzieci, która się przekłada na stan emocjonalny. Warto regularnie zabierać dzieci na wycieczki, na wspólne wyjazdy rowerowe, w plener. Nadchodzą wakacje, dni są coraz dłuższe. Nawet pracujący rodzic znajdzie więcej czasu, by spędzić go z dziećmi na łonie przyrody.
Antoni Tompolski: – My sami, z Agnieszką, w tym szczególnym czasie częściej spacerujemy. Od znajomych wiemy, że nawet pracując można dziecku zapewnić codzienny spacer, „uruchamiając” krewnych czy prosząc o pomoc sąsiadów. Niepracująca sąsiadka w sile wieku, czasem bardzo samotna, zapewne chętnie podejmie się takiej roli, o ile oczywiście sąsiedzi znają się między sobą. Dlatego m.in. warto utrzymywać dobre sąsiedzkie relacje.

– Skoro o dzieciach mowa. Słyszę od znajomych, że teraz, kiedy szkoły są zamknięte i przez dłuższy czas przebywamy z dziećmi w domu, częściej dochodzi do kłótni między małżonkami o to, jak je wychowywać. Czy Wam udawało się zachować wspólny front, jeśli chodzi o wychowanie dzieci?

Antoni Tompolski: – Na pewno byliśmy świadomi tego, że trzeba tworzyć jeden front wychowawczy. To nie jest łatwe, bo każdy z nas ma inne doświadczenia i inne wzorce. Wychował się w innym domu i inaczej patrzy na to, co jest najlepsze, optymalne, dobre dla wychowania dziecka. Często poprzez pryzmat tego, jak sam został wychowany. Niektórzy czerpią wzory z książek. To bardzo ważne, żeby mieć wspólne stanowisko w kwestii wychowania potomstwa. Rodzice muszą i powinni na ten temat ze sobą rozmawiać, uzgadniać wspólne stanowisko. Oczywiście nie przy dzieciach. Najbardziej destrukcyjne jest to, gdy jedno z małżonków nie zgadza się z tym, co robi drugie i w obecności dziecka powtarza np. „co mu robisz”, „daj mu spokój” itd. Dziecko traci wówczas orientację, która postawa jest właściwa. Więc jeśli mamy taki problem, to trzeba go omówić na osobności i na spokojnie. Nie w sytuacji wzburzenia emocjonalnego.
Agnieszka Tompolska: – Pomimo, że mamy czwórkę dzieci, nie uważam się za eksperta w kwestiach wychowania. Myślę, że tu nie ma jakichś złotych recept. Oczywiście pewne generalne zasady mogą być pomocne. Jedną z podstawowych jest właśnie to, by ojciec i matka tworzyli wspólny front wychowawczy. My staraliśmy się mieć jedno zdanie w podstawowych kwestiach wychowawczych, chociaż nie zawsze to było łatwe. Na pewno staraliśmy się przy dzieciach nie dyskutować na ten temat. Generalnie jesteśmy zadowoleni z tego, jak wychowaliśmy nasze dzieci. Jesteśmy też świadomi błędów, które popełniliśmy. Gdybym mogła cofnąć czas, to myślę że w niektórych sprawach postąpiłabym inaczej. Ta refleksja wynika z faktu, że dzisiaj dominuje inny model wychowania dziecka niż w czasie, gdy nasze dzieci były małe. Dzisiaj modne jest tzw. „rodzicielstwo bliskości”, a więc spanie z dzieckiem, noszenie malucha w chuście na brzuchu, na plecach, przy sobie. My opieraliśmy się na wzorcach naszego pokolenia. Wiele rzeczy robiliśmy intuicyjnie. Myślę, że czas pandemii skłoni rodziców do rozmowy również na ten temat. Jaki model wychowania warto stosować wobec ich własnych dzieci. Co jest najważniejsze w wychowaniu.
Antoni Tompolski: – Zachęcamy do tego, żeby sięgnąć po jakieś poradniki na temat wychowania czy relacji w rodzinie. Zapraszamy na poświęcone temu kursy on-line, które prowadzimy razem z Agnieszką i w których można uczestniczyć nie wychodząc z domu. Czas, w którym rzadziej wychodzimy z domu może być także okazją do wzmocnienia relacji między małżonkami.

– Co, jakie sposoby na budowanie silnego małżeństwa proponujecie uczestnikom prowadzonych przez Was kursów?

Antoni Tompolski: – Nasze kursy są rodzajem randki. To taki „czat z małżeństwem”, w którym mąż i żona Zatrzymują się na chwilę, siadają razem i w rozmowie poruszają ważne tematy dotyczące ich związku, rodziny, codziennych wyzwań, których nie brakuje we wspólnym życiu.

– Przed nami wakacje. W tym roku będą inne niż dotychczas. Jak spędzi je Wasza, dość liczna rodzina?

Agnieszka Tompolska: – To będzie zależało od sytuacji w kraju. Mieszkamy w domku z ogrodem. Dla nas relaksem jest praca w ogródku, drobne naprawy, czytanie książek na tarasie, wspólnie wypita poranna kawa. Być może wyjedziemy gdzieś na tydzień. Maszy się nam wspólna rodzinna wyprawa nad morze. W naszej rodzinie wspólne spędzanie wakacji było tradycją i wszyscy na nie z niecierpliwością czekaliśmy.

– A jak rodzina Tompolskich spędzała wakacje, gdy dzieci były w wieku szkolnym?

Agnieszka Tompolska: – Bardzo często wyjeżdżaliśmy do rodziny męża na lubelską wieś. Tam rodzice męża mieli gospodarstwo, a my w tym czasie mieszkaliśmy w bloku. Więc z radością jechaliśmy do teściów. Nasz dzieci cieszyły się tam wolnością, swobodą, tym, że mogą od rana do wieczora biegać w kaloszach, bawić się ze zwierzętami, spędzać czas z dziadkami i kuzynami.
Antoni Tompolski: – Nasza praca wiązała się i wiąże z dużą ilością wyjazdów. Na rekolekcje, konferencje, itp. Jeśli to tylko było możliwe braliśmy ze sobą dzieci. Dla nich to było za każdym razem nowe doświadczenie, spotkanie z nowymi ludźmi. Myślę, że taki bagaż doświadczeń przydaje się w dorosłym życiu. Może warto podsunąć rodzicom tę myśl, żeby, gdy tylko się da, zabierali ze sobą dzieci.

– Nastolatki często buntują się, gdy mają jechać na wakacje z rodzicami. Czy Waszym zdaniem pozwolić im na wyjazd np. z rówieśnikami czy też zmusić, żeby wakacje spędziło z rodziną?

Agnieszka Tompolska: – My nie musieliśmy zmuszać naszych dzieci do wspólnego wyjazdu, ale ja rozumiem, że gdy dziecko dorasta, nie czuje się komfortowo jadąc na wakacje pod opieką rodziców. W tej kwestii dużo zależy od mądrości rodziców. Od tego, jak podejdą do tematu. Ja osobiście na pewno bym nie zmuszała nastoletniego dziecka do wyjazdu wspólnie z rodzicami. Bardziej bym zachęcała, czy rozmawiała o tym, sugerując, że zależy nam na tym, by wspólnie spędzić trochę wakacyjnego czasu. Myślę, że jeśli dobrze się do tego przygotujemy – np. opracowując wraz z dziećmi plan tego wyjazdu tak, by spełnić również ich marzenia a nie arbitralnie decydować, że będziemy robić to i to, zwiedzać takie i takie muzeum, uprawiać sport niekoniecznie lubiany przez nasze dziecko, to ono przystanie na wakacje z rodzicami. Trzeba tylko dać mu szansę wyboru.
Antoni Tompolski: – Ja natomiast zachęcam rodziców, którzy poważnie traktują swoją wiarę, do tego, by wysyłali dzieci – jeśli to będzie w tym roku możliwe – na wakacyjne rekolekcje. Po to, aby bez ich udziału mogły doświadczyć duchowych, religijnych przeżyć. Pamiętam taką sytuację z życia naszej rodziny, kiedy dwójka starszych nie chciała jechać z nami na rekolekcje. Wymyślaliśmy różne fortele, żeby jednak pojechali. Udało się nam je namówić i okazało się, że te rekolekcje były przełomowe w ich życiu. Wrócili – syn i córka – bardzo zadowoleni. Było po nich widać, że przeżyli je w sposób bardzo głęboki duchowo. Zgadzam się jednak z Agnieszką, że to delikatna sprawa. I presja, jeśli chodzi o sposób spędzenia wakacji, nie jest wskazana.

– Dziękuję za rozmowę.

Antoni Tompolski to założyciel i lider wspólnoty Góra Oliwna, wiceprzewodniczący Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej oraz członek zespołu Nowej Ewangelizacji przy Konferencji Episkopatu Polski. Agnieszka jest doradcą życia rodzinnego i razem z mężem Antonim prowadzą kursy przedmałżeńskie, konferencje i rekolekcje dla małżonków i rodziców, oraz warsztaty. W czasie pandemii rozpoczęli kursy małżeńskie online cieszące się dużym zainteresowaniem.

Szczegóły na ten temat można znaleźć na stronie www. kursymalzenskie.org/kursy–online–zapisz–sie

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama