Na tropie Jezusa z Nazaretu

Ziemia Zbawiciela


Ziemia Zbawiciela

Michael Hesemann prowadzi czytelnika śladami historycznego Jezusa Chrystusa, ani na chwilę nie tracąc z oczu Jego misji, która dała początek chrześcijaństwu. Autor pozwala na poznanie tzw. „Piątej Ewangelii”, której nie stanowią słowa, lecz miejsca, w których przebywał i nauczał Chrystus.

Michael Hesemann

Na tropie Jezusa z Nazaretu

Wstęp

Wszyscy musimy wrócić do Nazaretu
Benedykt XVI, 14 maja 2009 r.

Tej nocy nie mogę spać. Wydaje się, że nie jestem w tym odosobniony. Na kamiennym bruku ulicy za oknami wciąż słyszę odgłosy kroków, to niespiesznych, to gorączkowych; raz przechodzi samotna para, innym razem cała grupa ludzi. Ten sam pozostaje tylko kierunek, w którym zmierzają w noc. Można odnieść wrażenie, że całe miasto jest na nogach, w powietrzu wisi napięcie pełne oczekiwania.

Na tropie Jezusa z Nazaretu
Fot. Maciej Górnicki

Na długo przed wschodem słońca pojmuję, że nie udała się moja próba zaznania choć odrobiny snu. Dzwonię do Yuliyi, która także spędziła bezsenną noc. Umawiamy się w recepcji, płacimy rachunek hotelowy, wsiadamy do samochodu. Gdy otwierają się drzwi podziemnego garażu, nasze twarze oświetla światło wschodzącego właśnie słońca, które oślepia oczy spragnione snu. Kilka sekund później jestem w pełni rozbudzony i obserwuję niezwykły spektakl.

Cały Nazaret jest wymieciony niemal do czysta. Nasze auto to jedyny samochód na ulicach, z wyjątkiem wozów policyjnych, które stoją zaparkowane u wylotu wyłączonych z ruchu przecznic.

Na tropie Jezusa z Nazaretu
fragment pochodzi z książki:

Michael Hesemann

Na tropie Jezusa z Nazaretu.
Ziemia Zbawiciela

ISBN: 978-83-7580-311-2
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2016

My także jesteśmy wielokrotnie zatrzymywani, jednak dzięki przepustce prasowej możemy przejechać. W końcu widzimy ludzi. To chyba maruderzy, jest ich tak mało. Dopiero gdy docieramy do centrum prasowego w Golden Crown Hotel, obraz nagle się zmienia. Teraz całe grupy stoją cierpliwie na przystankach, czekając na kursujące wahadłowo autobusy, do których my także musimy się dostać. Z okna autobusu widzę miejsce, do którego szli ci wszyscy ludzie — lekko zakrzywione zbocze góry, naturalny amfiteatr, który niedawno wyposażono w trybuny i ławki. Najwyraźniej dziesiątki tysięcy osób spędziło tutaj noc. O północy, jak się dowiedzieliśmy, otwarto bramy, a już po kilku minutach trybuny były zajęte. Wschodzącemu słońcu nie było dane obudzić ani jednego katolika w tym mieście. Wszyscy nazaretańscy „łacinnicy”, a wraz z nimi tysiące chrześcijan ze wszystkich części Ziemi Świętej zgromadzili się, aby powitać jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu.

Więcej w wersji papierowej >>




opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama