Jerozolimski Dom Pokoju

O Domu Pokoju, prowadzonym przez siostry elżbietanki na Górze Oliwnej w Jerozolimie

„Mszę św. możecie odprawić w kaplicy, w naszym domu” — powiedziała siostra Rafaela. Trzymający już swoje alby i stuły księża spojrzeli na siebie z lekkim wahaniem. Pozostali pielgrzymi nie chcieli nawet o tym słyszeć. Usadowili się wygodnie na amfiteatralnie wznoszących się kamiennych stopniach, na wprost maleńkiego ołtarza, za którym roztaczał się piękny widok na święte Jeruzalem. Promienie wschodzącego słońca odbijały się od białych kamieni świątynnej platformy, a szczególnie od złoconej kopuły Meczetu Skały. Jak głosi tradycja, zaledwie kilkadziesiąt metrów stąd Pan, patrząc na Jerozolimę, zapłakał. Przepowiedział wówczas zburzenie świątyni i wielką eksterminację Narodu Wybranego.

Kiedy się dziś patrzy z tego miejsca na dawny plac świątynny, na którym obecnie stoją dwa meczety, trudno oprzeć się wątpliwości, czy wygnanie tego narodu naprawdę się skończyło. Od kilku dziesięcioleci Żydzi mają własne państwo, w którym sami stanowią prawa. Przybywający do Jerozolimy pielgrzymi mogą, jak ich Pan, spojrzeć z Góry Oliwnej na stare miasto, odczytać w nim dawną wspaniałość, prawdziwą dumę potomków Abrahama i wciąż zachwycającą niepowtarzalność, jakiś sobie tylko właściwy i trudny do wyrażenia urok tego miejsca. Kamienie burzonych w ciągu wieków i na nowo wznoszonych budowli kryją w sobie przedziwną historię wygnania i odrzucenia. Jakiegoś dziejowego zmagania o prawo pierwszeństwa, posiadania na własność tego miejsca, a w gruncie rzeczy bolesnego niezrozumienia. Jak przed wiekami, kiedy Król przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli, odrzucili i zawiesili na drzewie...

W Jerozolimie polskie elżbietanki prowadzą sierociniec. Kiedy z Betanii jechaliśmy do Jerozolimy, nasz przewodnik ks. Daniel usiłował delikatnie podpowiedzieć nam, że byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy mogli im coś ofiarować. Polskie siostry miłosierdzia, narażając się Żydom, przygarniają i zapewniają wychowanie oraz wykształcenie arabskim dzieciom. Przez całą drogę próbowaliśmy sobie wyobrazić to miejsce i pracę sióstr. To, co zobaczyliśmy, przerosło nasze oczekiwania.

Siostra Rafaela długo opowiadała o sytuacji Arabów w Izraelu, między innymi w tak zwanych strefach autonomii palestyńskiej, których widok przywołuje na myśl tylko jedno skojarzenie: getto. Aby z takiego miejsca wyjechać, mieszkający w Izraelu Arabowie potrzebują specjalnego zezwolenia. Możliwość znalezienia przez nich pracy, budowy domu, czy też rozbudowy go, graniczy niejednokrotnie z cudem. W związku z tym Arabowie próbują omijać setki wyraźnie dyskryminujących przepisów, praw i ograniczeń. Za łamanie obowiązującego prawa trafiają do więzienia lub karani są grzywną, której nie są w stanie zapłacić. „My, Polacy — mówi s. Rafaela — też mamy za sobą okres niewoli, braku własnego państwa, doświadczenie zniewolonej Ojczyzny. Nasza ziemia była również miejscem zbrodni. Może dlatego powinniśmy najlepiej rozumieć zniewolonych i mordowanych zarówno Żydów, jak i Arabów. Również w naszym kraju musieliśmy się nauczyć trudnej sztuki współżycia, a nawet współpracy z naszymi — jeszcze nie tak dawno — wrogami. Także u nas było i jest dla wielu ludzi za ciasno, dlatego emigrujemy, szukamy szans, możliwości rozwoju, bardziej godziwego życia gdzie indziej. My, Polacy, umiemy już wyjechać z Ojczyzny, nauczyć się innych praw, języka, obyczajów, być obywatelami innego kraju. Palestyńczyk będzie cierpiał prześladowanie, głód, ale swojej ziemi nie opuści”.

Siostra wspominała sytuacje świadczące o wyjątkowej zawziętości i uporze żydowskich urzędników, którzy na należącym do sióstr elżbietanek terenie nie pozwalali nawet kamienia przesunąć z jednego miejsca na drugie. „Początkowo chcieli od nas kupić ten teren. Zaoferowali 2 miliony dolarów. Kiedy odmówiłyśmy, pilnowali nas dzień i noc, aż wreszcie postanowili zniszczyć figurę Chrystusa. Nie mogli znieść widoku kamiennego oblicza zwróconego w kierunku murów miasta. W jednej chwili sprowadzili tu potrzebny sprzęt i ściągnęli ją na dół. Wkopali w ziemię, aby była mniej widoczna. A może chodziło im o to, by Chrystus mniej widział...” — zastanawiała się.

Wtedy siostry, wykorzystując nieuwagę zajętych swoją pracą Żydów, dokończyły budowę kaplicy w ogrodzie. Nie ma w niej Najświętszego Sakramentu. W centrum znajduje się mozaika przedstawiająca Wniebowstąpienie Chrystusa, które miało miejsce na Górze Oliwnej. Siostra Rafaela zwraca naszą uwagę na ossarium pod absydą ołtarza. Kiedy siostry zjawiły się tu po raz pierwszy, znalazły takie właśnie ossarium, na którym widniał napis: „Eliszewa”, co po hebrajsku znaczy „Elżbieta”. Odczytały to jako wyraźny znak, że mają tu pozostać. Do kaplicy przychodzi wielu ludzi. Zatrzymują się w niej czasem kilka godzin, również niekatolicy i niechrześcijanie. Wielu twierdziło, że przeżyli w tym miejscu coś wyjątkowego.

Dla wielu arabskich dzieci z ulicy, bez dachu nad głową, a także dla tych mających rodziców i dom, tylko bardzo biednych, staje się niejednokrotnie azylem. „Nasze dzieci — mówi s. Rafaela — otrzymują dobre wychowanie i wykształcenie. Obejmują później posady w urzędach państwowych. Z wieloma z nich utrzymujemy kontakty. W domu posługujemy się językiem angielskim, ale musimy też znać język arabski, aby się z nimi porozumieć, zwłaszcza na początku, kiedy do nas przychodzą”.

Wychodziliśmy za bramę Domu Pokoju, zdążając w kierunku kościoła Dominus flevit...

Ks. Edward Sienkiewicz

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama