Japonia woła o Zbawiciela

Rozmowa z polskim misjonarzem pracującym w Japonii

— W jaki sposób doszło do tego, że Ojciec pojechał do dalekiej Japonii? Czy może zadziałał przykład św. Maksymiliana?

— To jest przedziwne, bo do 36. roku życia ani razu nie pomyślałem, że pojadę do Japonii. A zaczęło się wszystko od wewnętrznego natchnienia. Cały rok rozmyślałem nad słowami, które Jezus skierował do Nikodema, że „wiatr wieje, kędy chce”. Słuchałem więc Ducha Świętego i po roku medytacji byłem całkowicie przekonany, że mam jechać na misje. W tym samym czasie dominikański wikariat kanadyjski zaprosił polską prowincję do współpracy w Japonii. Ówczesny prowincjał obiecał, że w ciągu trzech lat kogoś wyśle i tak moja wewnętrzna inspiracja została potwierdzona. A skoro wyjechałem na misje, to na pewno także św. Maksymilian Maria Kolbe miał w tym swój udział.

— Jakie były początki posługi Ojca na japońskiej ziemi?

— Pierwsze pięć lat w Tokio — w czasie których uczyłem się japońskiego — prawie niczym nie różniło się od pobytu w wielkich miastach europejskich czy amerykańskich. Dopiero na północy — gdzie spędziłem później 16 lat — poznałem prawdziwą Japonię. Przywykłem siadać na japońskiej tatami, jeść surowe ryby i ryż. Musiałem mówić tylko po japońsku, bo nie można było porozumieć się w żadnym innym języku. Zacząłem więc żyć jak Japończyk. Zobaczyłem też, w jak bardzo ubogich i prawdziwie spartańskich warunkach mieszkają ludzie w tamtejszych wsiach. Kontakt z wieśniakami był dla mnie spotkaniem z prawdziwą Japonią.

— Czy mógłby Ojciec scharakteryzować styl życia w dzisiejszej Japonii?

— Najstarsza religia Japonii — szintoizm, czyli kult natury, uznaje co prawda wyższą siłę, ale nie jest ona osobowym Bogiem. Do tego dochodzi buddyzm, który jest religią nicości i przemijania. Cała tradycja buddyjska prowadzi do tego, że człowiek ma zniknąć, unicestwić się w wielkiej jedni. Poza tym Japonia jest atakowana przez sekty, które czynią wielkie spustoszenie w życiu całego społeczeństwa. Niestety, w wielu miejscach Japonii Kościół katolicki jest postrzegany jako jedna z najsurowszych sekt, w której wszystko jest zabronione.

Ponadto wśród Japończyków panuje silne przekonanie, że każdy z nich pochodzi od cesarza, co jest dla nich przeszkodą, by należeć do Mistycznego Ciała Chrystusa. Japonia żyje w straszliwym niepokoju. Zaczyna się wyludniać, społeczeństwo się starzeje w bardzo szybkim tempie, a nie ma żadnej ustawy o ochronie życia, brakuje przestrzegania Dekalogu w relacjach międzyludzkich. Policja musi bronić dzieci bite przez rodziców, w rodzinach szerzy się wykorzystywanie córek. Japonia, jeżeli chce przeżyć, powinna przyjąć Chrystusa. Woła do Niego tymi wszystkimi samobójstwami, rozpaczą, sektami. Woła pełnym głosem o Zbawiciela, żyjąc na wielkiej górze złota i kapitału.

— Co w tej sytuacji może Japończyków przekonać do wiary?

— Zauważyłem, że nasz polski styl prowadzenia misji zdaje egzamin, a jest nim propagowanie różańca i sakramentów — czyli polska „świętojackowa” formacja, Eucharystia i Matka Boża. Św. Jacek Odrowąż przed wiekami przejął ją od św. Dominika i do tej pory tak pracujemy.

Różaniec dla Japończyków to przemawiający konkret, dzięki któremu wiedzą, czego się trzymać. Widziałem pewne owoce ewangelizacji dzięki różańcowi i Eucharystii w mojej trudnej prowincji, gdzie grunt duchowy jest bardzo tradycyjny, twardy, prawie skalisty. Różaniec ma moc przyprowadzania Japończyków do żywej wiary, do Jezusa. Poza tym Maryja jakoś wyjątkowo kocha Japonię. Japończycy, którzy zaufali Matce Bożej, potocznie nazywają Ją Kaminohaha, czyli Matka Boża, albo Sejbo Maryja, czyli Święta Matka Maryja.

Misje w Japonii wymagają szczególnej cierpliwości. Nie można nastawiać się na nawracanie Japończyków, raczej na towarzyszenie im, wspólne przebywanie, a przede wszystkim dialog, o którym wiele mówił Paweł VI. Takie działanie po latach przynosi często autentyczny owoc w postaci przyjęcia chrztu.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Julita Mendyka

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama