Będziemy rozliczani z miłości

Misjonarz - salezjanin z Tanzanii pisze o akcji Adopcji na odległość i losach małej Tausi oraz Zery, ocalonym dzięki temu programowi

Misje salezjańskie 1-2/2014

ks. Dunstan Christantus Haule SDB

Będziemy rozliczani z miłości

Będziemy rozliczani z miłości

  Tausi - dzisiaj

Pozdrawiam serdecznie z Mafingi w Tanzanii. Ostatnio pisałem o dwójce dzieci z naszej parafii, które zmarły w mijającym roku. Robiliśmy wszystko, by je uratować, ale ich organizmy były zbyt słabe, by przezwyciężyć choroby. Wspominałem też o podopiecznych będących nosicielami wirusa HIV. Po wizycie pracownika socjalnego w domach dzieci objętych programem „Adopcji na odległość” postanowiłem sprowadzić do parafii dwie zakażone dziewczynki, by móc się nimi lepiej zaopiekować.

Tausi mieszkała w niedalekiej wiosce. Jej rodzice zmarli, kiedy była mała. Zaopiekowali się nią krewni. Z powodu biedy Tausi nie skończyła nawet szkoły podstawowej. Jej marzenia, by wrócić do szkoły były nierealne. Informacja o jej sytuacji dotarła do naszej misji. Włączyliśmy ją do programu „Adopcji na odległość”.

W 2010 roku Tausi skończyła szkołę podstawową, ale nie uzyskała promocji do szkoły średniej. Wykazywała jednak zdolności i zainteresowanie krawiectwem. W styczniu 2011 skierowaliśmy ją do krawieckiej szkoły parafialnej. Uczyła się coraz pilniej, na koniec roku była jedną z najlepszych w klasie. W tym czasie zauważyliśmy niepokojące zmiany skórne na jej twarzy. Zabraliśmy ją do szpitala na badania. Wyniki przeraziły nas. Okazało się, że liczba komórek CD4 jest zastraszająco niska, co oznaczało wysoki stopień zakażenia wirusem HIV. Według lekarza, musiała zarazić się od matki już w życiu płodowym.

Dziewczyna potrzebowała natychmiastowej pomocy i specjalnej, bogatej w składniki diety, aby w ogóle przeżyć. Nie mogła uwierzyć i pogodzić się z myślą o tak ciężkim stanie zdrowia. Lekarze wielokrotnie tłumaczyli jak musi zmienić codzienny tryb życia i nauczyć się żyć według ścisłych reguł. Tausi była załamana i wciąż płakała. Zapewnialiśmy ją, że wszystko będzie dobrze, bo są ludzie, którzy chcą pomagać afrykańskim dzieciom, a Pan Bóg czuwa i poprowadzi ją przez ten trudny czas. I rzeczywiście – dziewczyna skończyła szkołę krawiecką. Jak każdy absolwent, dostała maszynę do szycia, która jest jej źródłem utrzymania.

W przeciwieństwie do innych absolwentów, Tausi nadal pozostaje na misji. Dzięki odpowiednim lekom, stałej opiece lekarskiej i wartościowym, regularnym posiłkom, które otrzymuje mieszkając tu, jej zdrowie znacznie się poprawiło. Ostatnio przyszła do mnie i powiedziała: „Nigdy nie zapomnę salezjanów, waszej determinacji i zaangażowania w pomoc młodym ludziom. Będę pamiętać też o darczyńcach, bo oni dali mi kolejną szansę na przeżycie”. Prawie się popłakałem. Zapamiętam jej słowa. Na końcu nie będziemy przecież rozliczani z tego, ile mamy dyplomów, ile pieniędzy zarobiliśmy, co osiągnęliśmy. Będziemy rozliczani z tego: „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem bezdomny, a przyjęliście mnie pod swój dach”.

Niemal identyczna jest historia Zery. Po śmierci obojga rodziców (AIDS) zaopiekował się nią starszy brat. Nie był jednak w stanie sfinansować jej szkoły. Poprosił o pomoc. Zera została włączona do programu „Adopcji na odległość” i w 2011 roku skończyła szkołę podstawową. Potem rozpoczęła w parafii kurs krawiectwa. Zera jest uroczą osobą. Jest dokładna i pracowita. Podczas badań okazało się, że jest chora (AIDS). W tym czasie warunki w jakich żyła były krytyczne, dlatego przeniosłem ją na misję. W tym roku kończy kursy krawieckie, ale pozostanie jeszcze w parafii przez pewien czas. Dzięki odpowiedniej diecie i stale przyjmowanym lekom jej organizm stopniowo odbudowuje system odpornościowy.

Czy wiecie jak wielu dzieciom dajecie radość i prawdziwą nadzieję na lepszy byt?

ks. Dunstan Christantus Haule SDB
Tanzania, Mafingi



Tekst pochodzi z czasopisma Misje Salezjańskie

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama