Buen dia, Padrecito!

Jak wygląda posługa misjonarza w Boliwii?

Rozmowa z ks. Tomaszem Grzybem, kapłanem diecezji siedleckiej posługującym na misji w Boliwii.

Rok temu wyjechał Ksiądz na misje do Boliwii. To dość popularny kraj wśród kapłanów naszej diecezji. Dlaczego Boliwia?

Buen dia, Padrecito!

Obecnie pracuje tam pięciu księży z naszej diecezji. Historię obecności kapłanów z diecezji siedleckiej w Boliwii otwiera ks. Tomasz Duda, który w 2005 r. rozpoczął pracę w parafii Nuestra Seniora de Copacabana w Bulo Bulo. Następnie dołączył do niego ks. Andrzej Kubalski. Niestety nasi protagoniści zakończyli już swoją posługę w Boliwii. Gdy do kraju powrócił ks. Duda, w 2012 r. wyjechał na misję ks. Tomasz Denicki, a rok później ks. Jarosław Dziedzic. W 2015 r. Dołączył do nich ks. Michał Chromiński, a po nim dojechaliśmy ja i ks. Marcin Dudziński. Wszyscy pracujemy w jednej „diecezji” - prałaturze terytorialnej Aiquile, lecz w trzech różnych miejscach. Do znanego w naszej diecezji Bulo Bulo mam 400 km. Myślę, że to właśnie ciągłość pracy i obecność naszych księży w Boliwii przyczynia się do tego, że kolejni kapłani, chcąc wyjechać na misje, decydują się na ten kraj. To, że jesteśmy tam razem, jest dla mnie bardzo ważne i pomocne. Moją opinię potwierdzają pracujący na misjach księża z innych diecezji. Warto jednak pamiętać, iż nasi duchowni, poza wschodnim kierunkiem, są też w Peru i Brazylii.

Pracował Ksiądz w polskiej sekcji papieskiej organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Co sprawiło, że zdecydował się Ksiądz podjąć posługę misjonarza?

Pracując w PKwP, zobaczyłem, z jak ogromnymi potrzebami materialnymi zmagają się Kościoły misyjne w krajach ubogich. Jednak potrzeby finansowe schodzą na drugi plan, jeśli w państwach tych brakuje księży głoszących Ewangelię i sprawujących sakramenty. Każdego roku w biurze spotykałem blisko 600 misjonarzy. Wszyscy mówili o tym, jak bardzo brakuje tam kapłanów. To pomogło podjąć mi decyzję, która w moim sercu dojrzewała już od lat seminaryjnych.

Jakie było pierwsze wrażenie po dotarciu do Ameryki Południowej?

Gdy w zeszłym roku wylądowałem w Boliwii, nie było szoku. Miałem to szczęście, że wcześniej dwukrotnie byłem w tym kraju, odwiedzając naszych księży i przypatrując się ich posłudze.

Jednak za pierwszym razem pewien szok był, głównie na widok nieporadnej cywilizacji, biedy, brudu - szczególnie w dużych skupiskach ludzi. W Boliwii trudno coś zaplanować. Wszelkie zamiary może pokrzyżować brak benzyny lub deszcz, który zniszczy most czy spowoduje zejście lawiny błotnej na drogę. Ale ta „dzikość” potrafi też być ciekawa. Szokuje bardzo niski poziom nauczania. W wiejskich szkołach jest jeden czy dwóch nauczycieli, którzy nauczają wszystkich przedmiotów. Nas, Europejczyków, potrafi zadziwić i zaskoczyć wiele sytuacji, jednak składają sie one na pewien niepowtarzalny koloryt tego kraju.

Jak przyjęła Księdza miejscowa ludność?

Zamieszkali w górach Indianie to ludzie dosyć twardzi, czasem szorstcy, w pewien sposób zamknięci w sobie. Nie lubią, gdy się im uporczywie przygląda i choć nie dają po sobie poznać, to nas, białych, często wysokich i brodatych, obserwują z ciekawością. Gdy spojrzy się na nich, szybko spuszczają wzrok i udają, że patrzą np. na kamień, który leży w pobliżu.

Myślę, że to właśnie ciągłość pracy i obecność naszych księży w Boliwii przyczynia się do tego, że kolejni kapłani, chcąc wyjechać na misje, decydują się na ten kraj.

Gdy przyleciałem do Boliwii na stałe, bardzo serdecznie przywitała mnie młodzież, którą spotkałem wcześniej, oraz uczestnicy ubiegłorocznych Światowych Dni Młodzieży w Polsce. Ludzie, pośród których żyję, potrzebują czasu, by przekonać się do nowej osoby. Jednak jeśli jest się z nimi, robi zakupy w tych samych sklepach, je się to, co oni, i żyje się razem z nimi, bardzo szybko przyjmują „nowych” i otwierają się na nich. Po kilku tygodniach niemal od wszystkich słyszy się „Buen dia, Padrecito”.

Ksiądz na misjach jest często także lekarzem, nauczycielem. Czym Ksiądz, oprócz głoszenia Ewangelii, zajmuje się w Boliwii?

Najważniejszym zadaniem jest, oczywiście, głoszenie Dobrej Nowiny i sprawowanie sakramentów. Ale to prawda, że na misji przydaje się każda umiejętność. Czasem jestem ogrodnikiem, czasem mechanikiem, konsultorem czy głosem doradczym w różnych sprawach. Od lutego mieszkam w internacie męskim, gdzie odkryłem nowe zdolności. Jestem korepetytorem, stolarzem, hydraulikiem. Oczywiście te nietypowe zajęcia wykonuję w niewielkim stopniu i w wolnym czasie, ponieważ chcę go jak najwięcej spędzać z młodzieżą, ucząc ją czegoś. W czasie Wielkiego Postu i Adwentu naszym parafianom przychodzimy z pomocą socjalną. Gdy jedziemy na wioski, zawozimy im mąkę, cukier, ryż, oliwę, chleb oraz ubrania, które rozdzielamy na rodziny. To nasza pomoc ubogim.

Jak wygląda codzienne życie Księdza parafian? Czym się zajmują, jaka jest ich wiara?

Ludność zajmuje się rolnictwem i pasterstwem. Niemal wszystkie prace wykonują ręcznie. Częstym widokiem jest orka, do której wykorzystuje się drewniane pługi ciągnięte przez woły. Miejscowi uprawiają kukurydzę, ziemniaki, trochę zboża, jak również warzywa, m.in. cebulę, pomidory, sałatę, oraz takie owoce, jak pomarańcze, mandarynki, pakai czy cherimoya. Inni hodują owce, kozy, bydło. Częstym widokiem są osły. Hodowla zwierząt wygląda inaczej niż u nas: zwierzęta chodzą „luzem”, szukając pożywienia i wody, a ogrodzone pola są zazwyczaj małe. Wiele osób handluje na miejscowym rynku - merkado, który funkcjonuje codziennie. Obecnie największym naszym problemem jest susza. Od ponad dwóch lat opady deszczu są bardzo małe i niewystarczające. To powoduje, że część zwierząt ginie, a uprawy nie przynoszą oczekiwanych plonów.

Boliwijczycy żyjący w górach są ludźmi pracowitymi, znają trud i ciężar pracy. Być może z tego powodu lubią się też bawić. Kiedy jest fiesta - odpust, uwielbiają tańczyć, dużo jeść i bawić się w zasadzie do białego rana. Takie święto trwa cały tydzień.

Wiara Boliwijczyków jest zróżnicowana. Inaczej wygląda w miejscach, gdzie na stałe pracuje ksiądz, a inaczej w rejonach, w których go brakuje. Jednak cechą wspólną jest szacunek i miłość do Maryi oraz męki Chrystusa. Kultywują też pamięć o zmarłych. Niejednokrotnie widzimy też wpływy ludowych wierzeń, które są obecne chyba w każdej dziedzinie życia.

Po roku przyjechał Ksiądz do Polski na urlop. Pewnie zmieniła się Księdza perspektywa postrzegania świata...

Tak, przyjechałem na urlop, by spotkać się z rodziną, ale też wolontariuszem, który chce przyjechać do nas na rok. Jednak pobyt w Polsce jest dość pracowity. Korzystając z dobroci księży proboszczów, odwiedzam parafie, by głosić słowo Boże i świadectwo misyjne. Zbieram także ofiary na naszą pracę misyjną. To wszystko, czym zajmujemy się z ks. T. Denickim, jest możliwe dzięki wsparciu naszych diecezjan. A co do perspektywy postrzegania świata, to roczny pobyt w Boliwii nauczył mnie jeszcze mocniej kochać nasz kraj i Kościół.

Dziękuję za rozmowę.

MD

Wszyscy, którzy chcą wesprzeć posługę misyjną, mogą to zrobić, wpłacają datki na nr konta:
60 1240 2728 1111 0010 3128 0726
TOMASZ JAN GRZYB
BATALIONÓW CHŁOPSKICH 61
08-112 WIŚNIEW
POLSKA

Echo Katolickie 32/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama