Kocham życie za to, że jest

Wywiad z piosenkarką z okazji jubileuszu 25-lecia kariery artystycznej

Jubileusz 25—lecia śpiewania jest świętowaniem zwycięstwa artystycznej osobowości. Proszę opowiedzieć o najważniejszych cechach indywidualnego stylu Edyty Geppert.

— Nigdy tak naprawdę się nad tym nie zastanawiałam. Mam oczywiście nadzieję, że mam jakiś własny styl i że jest on rozpoznawalny przynajmniej dla bywalców moich koncertów. Bliska jest mi sceniczna asceza. Unikam na scenie wszystkiego, co mogłoby odwrócić uwagę od tego, co jest według mnie najważniejsze — od emocjonalnego przekazu treści. Może dlatego w moich spektaklach jest tak dużo czerni, bo jak powiedział Leszek Mądzik: „w czerni mam szansę, aby być z drugim człowiekiem sam na sam”.

Jeśliby ktoś zadał sobie trud przesłuchania moich 12 płyt, to sądzę, że otrzymałby spory materiał do własnych przemyśleń na wiele tematów, które intrygują człowieka od zawsze. Ale to nie jest moja zasługa, tylko mądrych i utalentowanych osób, które te teksty napisały. Niezwykle cenię wszystkie teksty Marka Dagnana. Bije z nich mądrość i ciepło. Jestem szczęśliwa, że Marek podarował mi tyle swoich pięknych utworów.

Jako jednej z nielicznych piosenkarek udało się Pani pozostać wierną artystycznej drodze. Jakich rad udzieliłaby Pani młodym artystom z kręgu piosenki literackiej, aby mogli „iść swoją drogą...”?

— Najważniejsze jest zbudowanie repertuaru, który będzie się kojarzył z konkretnym wykonawcą. Nie jest to takie częste i takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Starsi twórcy piosenki literackiej powoli odchodzą, a wśród młodych nie bardzo widać godnych następców. Media nie są dziś zbyt przychylne temu gatunkowi, więc trzeba się liczyć z niełatwym artystycznym życiem, ale konsekwentnie iść za wyborem własnego serca i umysłu.

W jakim stopniu piosenki, które Pani wykonuje, opowiadają o Pani życiu?

— Zobaczyłam kiedyś w telewizji zdjęcia z wojny na Bałkanach i będąc pod ich wpływem, poprosiłam Jurka Satanowskiego, żeby napisał muzykę do wiersza Josifa Brodskiego „Piosenka o Bośni”. Śpiewałam ją później...

Na ogół moje piosenki nie są prostym opisem sytuacji życiowych, ale dwadzieścia parę lat temu śpiewałam tekst Jacka Burasa z refrenem „Jutro zawsze będzie jutro” i dziś mogę to z przekonaniem potwierdzić.

Śpiewa Pani: „Nie żałuję...”. Ale chyba jest coś, za czym Pani tęskni, do czego chciałaby wrócić...

— Na płycie „Śpiewam życie” zaśpiewałam piosenkę „Lata moje młode”. Wszystko, o co pan pyta, zostało w niej zawarte.

Do kogo we współczesnych czasach należałoby przede wszystkim skierować utwór „Piotrusiu Panie”?

— Wydaje mi się, że ten tekst jest ponadczasowy. Na tym polega wielkość Jeremiego Przybory. Serce matki jednakowo odczuwa bez względu na czas, w którym przyszło jej żyć.

Muzykę do Pani najnowszej płyty stworzył Seweryn Krajewski. Na czym polega niezwykłość jego osoby?

— Jako człowiek urzeka mnie swoją skromnością i niechęcią do blichtru. Jako twórca Seweryn jest kimś wyjątkowym. Posiada rzadki dar tworzenia melodii, które chce się nucić już po pierwszym ich usłyszeniu. Myślę, że moja najnowsza płyta wyłącznie z jego piosenkami jest tego kolejnym dowodem.

Zatytułowała ją Pani „Nic nie muszę”. A czego w takim razie by Pani chciała, o czym marzy?

— Chciałabym cieszyć się dobrym zdrowiem, spotykać ciekawych ludzi i uprawić swój zawód bez nadmiernych kompromisów. A marzeń Panu nie zdradzę, bo podobno wtedy się nie spełniają.

„Och życie, kocham cię nad życie”. Za co najbardziej kocha Pani życie?

— Za to, że jest.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama