Wizjoner wrażliwy na rzeczywistość

15 grudnia mija 50 lat od śmierci Walta Disneya. Jego twórczość pod wieloma względami przecierała nowe szlaki, a bohaterowie jego animacji byli czymś więcej niż tylko "postaciami z kreskówek" - uosabiali ducha epoki

Wizjoner wrażliwy na rzeczywistość

Minęło pół wieku od śmierci Walta Disneya (urodzonego w Chicago 5 grudnia 1901 r. i zmarłego w Burbank koło Los angeles 15 grudnia 1966 .), lecz jego imię nie nosi śladów upływu czasu. Z pewnością dzięki solidności struktury przemysłowej, której dał życie, Walt Disney Company, która potrafiła go przeżyć, pokonując również delikatne przejście, jakim była animacja komputerowa. Lecz równie pewne jest to, że zawdzięcza swą żywotność mitowi, który jeszcze dziś otacza jego arcydzieła, które sam zrealizował, jego wersje tradycyjnych baśni, które od tego czasu wszyscy instynktownie kojarzą z jego rysunkami.

Jak w przypadku każdego wyjątkowego zjawiska, by zrozumieć sekret jego sukcesu, trzeba przeanalizować jego źródła. Kiedy Disney zaczął tworzyć swoje postacie na papierze, wkrótce doszło do dwóch wielkich wydarzeń, z których pierwsze na ogromną skalę, a drugie w filmie: na amerykańskiej giełdzie nastąpił krach, dając początek wielkiemu kryzysowi, a świat filmu się przeorganizował, nie bez wstrząsów, by zacząć tworzyć filmy dźwiękowe.

Tak więc ze wszystkimi swoimi talentami Disney miał również szczęście, bo mógł się włączyć w tę epokową fazę przeobrażenia kinematograficznej i krajowej, dając dowód, że ma cenne zasoby zarówno na płaszczyźnie ideologicznej, jak i technicznej.

Jeśli chodzi o pierwszy aspekt, to wielokrotnie zwracano uwagę na fakt, że jego postaci, a w szczególności Myszka Miki, uosabiają ducha stylu Roosevelta ze względu na swoją odwagę, optymizm i wielkoduszność, z jaką pokonują trudności. Tymczasem z technicznego punktu widzenia rysownik zrozumiał, że ta forma artystyczna, która do tej pory stosowana była prawie wyłącznie do osiągnięcia prymitywnych efektów specjalnych lub w sposób instrumentalny, stosowany przez awangardę z lat dwudziestych, może rywalizować z kinem realistycznym na tym samym gruncie, czyli opowiadając historie i tworząc postacie wyposażone we własną psychologię i konsekwencję.

Podczas gdy na planach filmowych tłoczyli się żywi aktorzy otoczeni nowymi wielkimi kamerami, niezbyt odpowiednimi do ruchu i do zdjęć w plenerze, ponieważ miały też trudności z ustawianiem ostrości przy większych odległościach, Disney tworzył spektakl, w którym przestrzeń nie ma granic innych niż granice wyobraźni. Podczas gdy technikolor filmów „normalnych” był jeszcze w powijakach i praktycznie nie można go było jeszcze używać, ten, który dawał światło animacji był już do dyspozycji w hipnotycznych i jaskrawych kolorach.

I wreszcie tam, gdzie Hollywood, w tej fazie, ma nieuchronną tendencję do wykorzystywania w nadmiarze nowego środka, jakim są dialogi, co sprawia, że efekt jest jeszcze bardziej teatralny, Disney cząsto wybiera szczęśliwe połączenie dialogu i muzyki, przekształcając swoje historie w jedną długą choreografię i antycypując tym samym prawdziwe musicale, które prawie zawsze muzykę i taniec ograniczają do momentów, w których bohaterowie wchodzą na scenę, a do osiągnięcia tej magicznej mieszanki dojdą wiele lat później.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama