Uwierzcie!

Rozmowa z 17-letnią dziewczyną, która została zgwałcona w wieku lat 15

ADRIANNA - Gdy miałam 15 lat, zostałam zgwałcona, i było to dla mnie bardzo wstrząsające przeżycie. Poszłam z koleżanką i jej chłopakiem do pewnego klubu, gdzie to się zdarzyło. Piliśmy wódkę. Nie upiłam się, ale po wypiciu małego drinka zemdlałam. I osoby, które znałam, zrobiły mi to. Wylądowałam w szpitalu. Otarłam się o śmierć. Obiecałam sobie poprawę, jednak nic z tego nie wyszło, ponieważ wcześniej byłam inną osobą: zależało mi na tym, żeby być dziewicą. Chciałam to zrobić z jednym człowiekiem, którego pokocham. We mnie nastąpiły zmiany, wpadłam w złe towarzystwo. Zaczęłam pić. Omal nie zostałam alkoholiczką. Później zaczęły się narkotyki, próby samobójcze. Drugi raz trafiłam do szpitala; znowu otarłam się o śmierć z powodu narkotyków. Nie potrafiłam się otrząsnąć. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że nie mogę tak dalej żyć. W moim życiu brakowało miejsca dla Boga, nie myślałam o Nim. Winiłam Go za bardzo wiele rzeczy: nie widziałam, że Bóg mnie dwa razy wyratował od śmierci. On nie pozwolił mi umrzeć, chciał żebym żyła, zobaczyła, że życie jest piękne i świat. Zmieniłam się i staram się ciągle o zmianę. Zerwałam z ludźmi, przez których tyle wycierpiałam, ale i przez swoją głupotę. Mam nadzieję, że już nie wrócę do tamtego życia. Nie potrafię o wszystkim zapomnieć. Moje doświadczenia nauczyły mnie dostrzegać piękno życia. Poznałam innych ludzi. Nie jestem na razie taka szczęśliwa, jak bym chciała, ale staram się wychodzić z tego. Mam nadzieje, że w przyszłości założę rodzinę. Będę miała męża i dzieci. Będę kochającą matką i żoną, i będę kochana. Mam nadzieję, że zdam maturę i wszystko ułoży się tak, jak będę chciała. Pójdę na studia.

POWIERNIK RODZIN - Za co winiłaś Boga?

- Za to, że zawsze się do Niego modliłam, a On mi nigdy nie pomógł. Przez pewien czas modliłam się o śmierć. Chciałam, żeby mnie zabrał, ulżył cierpieniom; tutaj na ziemi. Nie mogę znieść ciągłych kłótni z rodzicami, z siostrą, bratem. Uciekałam z domu. Nie było mnie miesiącami, tygodniami, rodzice już nie umieli ze mną rozmawiać. Zawsze między nami był mur, nie potrafiliśmy go przebić. Ja się czułam odrzucona, jak piąte koło u wozu w rodzinie. Winiłam Boga, że ja Go tak bardzo kocham, a On nie zabrał mnie do siebie. Już byłam blisko śmierci i nie umierałam. Teraz wiem, że jest inaczej.

- Czułaś się odrzucona przez rodziców, zanim zostałaś zgwałcona?

- Tak się czułam. Byłam zazdrosna o brata i siostrę. Brat zawsze jest z ojcem, a siostra z mamą. Czułam się niepotrzebna nikomu. Sama musiałam sobie radzić. Dlatego szukałam miłości. Myślałam, że znalazłam ją u dziewczyny, z którą się przyjaźniłam długo. To była fałszywa miłość. Chciała mnie tylko wykorzystać.

-. Czy ty byłaś świadoma samego momentu zgwałcenia?

- Gdy obudziłam się w szpitalu, zaczęłam sobie przypominać. Wiedziałam, że zostałam zgwałcona. Na początku był to dla mnie straszny szok. Nie wiem, jak to powiedzieć - wiedziałam, ale nie wiedziałam. Nie byłam w stanie się bronić. Byłam bita po twarzy, nos miałam prawie złamany. Przypomniałam sobie różne zdarzenia. Wywarły one na mnie ogromne wrażenie. Tylko bardzo mnie boli, że oni nie zostali ukarani. Była sprawa, ale z powodu braku świadków umorzono ją, niestety.

-. Czy z chłopakiem, który cię zgwałcił, spotkałaś się później?

- Widziałam go na ulicy. Widziałam jego uśmiech. Okropny, fałszywy, nie wiem, jak to nazwać. Tak jakby chciał mi powiedzieć coś okropnego, że on ma to, co chciał, a ja jestem bezbronna. To jest prawda. On może sobie robić to stale, tak jak chce, a i tak nic mu się nie stanie.

- Czy później współżyłaś seksualnie?

- Nie. To znaczy nie ma człowieka w moim życiu, z którym mogłabym. Wiem, że chciałabym to zrobić pierwszy raz z mężem, z miłości. Wcześniej sama tego nie zrobiłam, tylko mnie do tego zmuszono.

- Kto jest Twoim największym przyjacielem?

- Nie mam przyjaciół, nie wierzę w to, że może być ktoś prawdziwym przyjacielem. Mam oczywiście znajomych, koleżanki, z którymi mogę się pośmiać, pogadać, porozmawiać o wszystkim, to znaczy nie o wszystkim... Nie mam kogoś, na kim mogłabym polegać, kto byłby mi gotowy pomóc, przy kim czułabym się bezpiecznie.

- Co w sobie cenisz?

- Siłę, dzięki której wyszłam z tego. Miałam bardzo dużo przeżyć i mogłabym być albo narkomanką, albo alkoholiczką. Różnie mogło się potoczyć moje życie. Ja wybrałam prostą drogę.

- Czy spotkałaś człowieka, który Ciebie kochał?

- Wydaje mi się, że był ktoś taki, kto naprawdę mnie kochał, ale ja go nie kochałam. Nie dostrzegałam jego miłości, może bałam się jej. Wiem jedno, że aby stworzyć coś, potrzeba do tego dwojga ludzi.

- Mogłabyś go opisać?

- To był człowiek, który był dla mnie dobry. Zawsze spełniał to, co chciałam. Być może w pewien sposób wykorzystywałam to, że był taki dobry. W pewnym momencie sobie uświadomiłam, że nie mogę tego dłużej ciągnąć. Zerwałam z nim. Rodzice bardzo go lubili. Chciał, byśmy razem zamieszkali, potem się pobrali. Stwierdził jednak, że ja nie jestem jeszcze gotowa na coś takiego, że jestem za młoda. Wiem, że dobrym człowiekiem jest nadal. Ale ja nie kochałam go.

- Co dla Ciebie jest dzisiaj trudne?

- Ciągłe wspomnienia, koszmary, które śnią mi się po nocach; różne zdarzenia z mojego życia, różni ludzie, których kochałam, a oni mnie zostawili. Ci, których uważałam za przyjaciół. Nie wiedziałam, że tym siebie rujnuję. Trudne jest też to, że może szukam kogoś, kto by mnie pokochał, ale nie umiem go znaleźć.

- Czy to nie jest tak, że tobie jest też trudno kochać?

- W jakimś stopniu tak. Po prostu zostałam tak bardzo skrzywdzona, że trudno mi zaufać. Czuję wielki dystans do ludzi. Boję się, że znowu zostanę skrzywdzona. Byli ludzie, którzy mi tyle obiecywali. Taka fałszywa dobroć, opiekuńczość, której przecież potrzebowałam. Ja tego nie widziałam. Dziękuję Bogu, że wyszłam z tego.

- Jakie mogłabyś dać wskazówki koleżankom?

- Przyjaźń rodzi się między ludźmi, którzy wiele od siebie oczekują, ale nie żądają. To jest na pewno tak: przyjaciół poznaje się w deszczu - to ten, który poda ci parasol. Nie można uporczywie szukać przyjaciela, sam przyjdzie w pewnym momencie, z tobą śmieje się i płacze, po prostu jest przy tobie. Wszystko robicie razem. Na pewno nie jest to osoba, z którą pali się i pije, zażywa narkotyki lub ucieka z domu. Przyjaciół bardzo trudno jest teraz spotkać, ale wiem, że są ludzie dobrzy, którzy pomagają innym.

- Czy mogłabyś być przyjacielem?

- Wiem, że mogę pomagać, potrafię być przyjacielem. Wiem, że nieraz byłam taką przyjaciółką, która mogłaby oddać życie za drugą osobę. Niestety, nie zostało to docenione. Wprost przeciwnie, zostałam wykorzystana. Wiem, że mogłabym być dobrym przyjacielem. Na razie nie spotkałam jednak kogoś, komu mogłabym życie ofiarować

- Czy mogłabyś w tej chwili poszukać sobie przyjaciela w gronie osób, które znasz?

- Nie. To znaczy jest jedna osoba, którą znam już dziesięć lat. Chodziłam z nią jeszcze do podstawówki. Wiem, że pomaga mi nieraz, ale to nie jest jeszcze to, czego oczekuję.

- A czy ty mogłabyś być przyjacielem. Czy ty znasz taką osobę, której mogłabyś swoją przyjaźń zaoferować?

- Tak, jest ktoś taki. Ofiarowałam jej swoją przyjaźń, jednak odrzuciła ją w pewnym sensie.

- Czy potrafiłabyś być przyjacielem dla kogoś ze swojej rodziny?

- Tak, chciałabym, by mama była dla mnie moją przyjaciółką. Ciągle się jednak kłócimy się o różne błahostki. Ja wiem, że mama mnie kocha i chce żebym była dla niej przyjaciółką. Wie też, że ja ją kocham i chciałabym być dla niej przyjaciółką, a ciągle się ranimy. Mamy odmienne zdania i poglądy.

- Czy zrezygnowałaś już z prób bycia przyjacielem dla Twojej rodziny?

- Nie, ciągle próbuję. Na razie się to nie udaje. Moja mama może kiedyś zobaczy, że jestem inna, że umiem sobie radzić. Może zobaczy, że jestem osobą konsekwentną, córką taką, jaką by chciała mieć.

- Co najbardziej denerwuje cię w zachowaniu mamy i taty?

- Mama jest bardzo uparta, czasem myślę, że jest złośliwa. Może tak nie jest, ale ja tak odczuwam. No a ojciec? Czasami staram się, żeby zauważył coś, ale on nie zauważa. Wiem, że mnie kocha bardzo, że jak coś potrzebuję, to raczej mam. Nie chodzi mi o rzeczny materialne, tylko o coś innego, bardziej skomplikowanego. Ja z moją matką i ojcem po prostu nie potrafię się porozumieć.

- Wyobraź sobie, że Oni słyszą Ciebie w tej chwili. Jakie rady mogłabyś im dać, ażeby było tak, jak ty chcesz? Spróbuj do nich przemówić. Zamiast mnie jest tutaj tata, mama.

- Po prostu uwierzcie we mnie. Wiem, że jesteście wyrozumiali, ale bądźcie jeszcze bardziej wyrozumiali. Chciałabym, żeby mama dostrzegła, że jestem już inna, że nie jestem wrogiem. Tak samo ojciec. Chciałabym, żebyście wiedzieli, że was kocham i pragnę, żeby wszystko było dobrze. Wierzę, że będzie dobrze, że doczekacie się wnucząt. Będziecie jeszcze mieli okazję zobaczyć mnie w dobrej rodzinie. Będę miała kochającego męża, dobre dzieci. Mam nadzieję, że będziecie się z tego cieszyć. Musicie okazać więcej wiary we mnie. Uwierzcie, że was kocham.

Rozmawiał Henryk

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama