Smutna szkoła

Odpytywanie z zamkniętymi oczami, by nie było możliwości podglądania, klasówki ustne zamiast pisemnych, żeby ograniczyć ściąganie. Szkoła online przeradza się w koszmar dla wielu dzieci

Odpytywanie z zamkniętymi oczami, by nie było możliwości podglądania, klasówki ustne zamiast pisemnych, żeby ograniczyć ściąganie, testy wielokrotnego wyboru i bardzo szczegółowe, by złapać ucznia na niewiedzy... Szkoła online przeradza się w koszmar u wielu dzieci skutkujący depresją.

UNESCO pod koniec marca opublikowało dane, w których krajach nauczanie zdalne trwa najdłużej. Polska znalazła się pierwszej piątce, tuż po Macedonii, Bośni i Hercegowinie, Słowacji oraz Łotwie. W połowie października 2020 r. Hans Kluge, dyrektor regionalny Światowej Organizacji Zdrowia w Europie, stwierdził, że zamykanie szkół jako metoda walki z pandemią powinna być ostatecznością. Miesiąc później apelował, by szkoły podstawowe zostały otwarte, ponieważ „dzieci i młodzież nie napędzają rozprzestrzeniania się koronawirusa, wskutek czego zamykanie placówek jest nieskuteczne”. Naukowcy mieli jednak inne zdanie. Szkoły w Polsce zamknięte są do dziś, a problemów z tego wynikających pojawia się coraz więcej.

Cicho i podstępnie

Ciągłe zmęczenie, stres, bezsenność, apatia, niechęć do wychodzenia z domu to tylko niektóre objawy zaburzeń u dzieci i młodzieży. Wszystkie mogą być początkiem depresji, która rozwija się cicho i podstępnie. Początkowa euforia, że nie trzeba zrywać się rano, by zdążyć do szkoły na 8.00, przerodziła się w apatię i niemoc. Po co wstawać i zakładać ubrania, skoro można „iść” na matmę czy polski w piżamie i z poziomu łóżka? Po co brać prysznic, skoro i tak nigdzie się nie wychodzi? To tylko niektóre zachowania zaobserwowane u dzieci przez nauczycieli i rodziców. Pedagodzy dostrzegają problem i alarmują: będzie tylko gorzej. - Zdarzają się sytuacje, że uczniowie dzwonią do mnie, czy mogą przyjść napisać klasówkę w szkole, bo w domu nie mogą się skupić - zdradza nauczycielka klas IV-VIII, dodając, że wcale nie chodzi o złe warunki w domu. - czasem siedzą sami w domu od 7.00 do 17.00. Dorosły by zwariował, a co dopiero 12-latek...

Po co?

Zmęczenie, przewlekły stres, zaburzenia lękowe i depresyjne, bezsenność, apatia - to zaledwie część problemów, jakie już są zauważalne wśród uczniów. Podczas konferencji fundacji Dajemy Dzieciom Siłę na temat stanu polskiej młodzieży psychiatra dziecięcy dr Agnieszka Dąbrowska przyznała, że od swoich pacjentów coraz częściej słyszy, że nie widzą już sensu w edukacji. „Kiedyś takie słowa padały tylko z ust dzieci, które zmagały się z depresją, dziś praktycznie nie ma pacjentów, którzy by tego nie mówili” - podkreślała. Niepokojącym objawem jest fakt, że wielu uczniów nie widzi potrzeby starania się o kontakt z rówieśnikami...

Wstyd czy niewiedza?

- Co prawda nie mam oficjalnych zgłoszeń od rodziców, że pojawił się problem depresji, ale niektórzy zauważają jej początek u dzieci - przyznaje Marta, pedagog jednej z bialskich podstawówek. - Jednak nie bardzo chcą o tym mówić. Im dłużej trwa zdalna edukacja, tym więcej mam podejrzeń i coraz więcej dzieci kieruję na rozmowy z psychologiem. Jednak bez osobistego kontaktu ciężko stwierdzić poziom zagrożenia, ale problem na pewno jest. Czasem dziecko ma skomplikowaną sytuację domową i do tej pory szkoła była takim azylem, stabilizatorem, miejscem, gdzie czuło się zaopiekowane. Teraz, przy edukacji zdalnej, straciło to, czego było pewne - podkreśla, dodając, że nauczyciele i pedagodzy nie mają wiedzy, co się dzieje w domach dzieci, o których wcześniej wiedzieli, że są „trudne”. - Czujemy niepokój, podejmujemy pewne kroki, jednak nic nie zastąpi indywidualnego kontaktu z dzieckiem i relacji na linii nauczyciel - uczeń.

Co w edukacji zdanej powinno być najważniejsze?

PYTAMY Dorotę Radman, psychologa ze Szkoły Podstawowej nr 3 z Oddziałami Integracyjnymi im. T. Kościuszki w Siedlcach.

Czy problem depresji wywołanej nauczaniem zdalnym i izolacją uczniów jest widoczny?

Nie umiem powiedzieć, jak często depresja jest aktualnie diagnozowana, bo w tej materii może wypowiadać się jedynie lekarz psychiatra, który do takiej diagnozy jest uprawniony. Jednakże jako osoba na co dzień pracująca z uczniami w większości uczącymi się zdalnie od października br., obserwuję nasilenie zachowań, które występują w obrazie zaburzeń depresyjnych. Do niepokojących sygnałów, na jakie rodzice powinni zwrócić uwagę, należą m.in. obniżony nastrój, różnego rodzaju lęki, brak energii i ciągłe zmęczenie, rezygnacja z zainteresowań czy hobby - tego, co dotychczas dawało radość i zapełniało czas wolny, zaburzenia snu i łaknienia, trudności w skupieniu i koncentracji. Apeluję do rodziców, by w tym trudnym dla dzieci czasie, jakim są izolacja i nauczanie zdalne, wzmogli swoją czujność i byli bardziej uważni na potrzeby dzieci oraz starali się jak najwięcej z nimi rozmawiać. Zachęcam też do kontaktów ze specjalistami szkolnymi i zgłaszania problemów czy trudności, bo razem mamy więcej możliwości, a dobra współpraca na linii uczeń - rodzic - szkoła jest niezbędna, by udzielane wsparcie było efektywne.

Gdzie szukać pomocy?

To, że psychiatria dziecięca przechodzi obecnie kryzys, nie jest żadną tajemnicą, ale w przypadku zaburzeń depresyjnych hospitalizacja to często ostateczność. W wielu przypadkach leczona jest ambulatoryjnie i nie wymaga pobytu w szpitalu. O pobycie na oddziale mówimy w sytuacjach pojawienia się zagrożenia życia i zdrowia, gdy np. występują silne myśli samobójcze. W przypadku stwierdzenia u ucznia niepokojących objawów rodzic/wychowawca/nauczyciel zgłasza swoje obawy do pedagoga/psychologa szkolnego, który podejmuje rozmowy z uczniem i jego rodzicami, starając się wstępnie ocenić sytuację. W razie uzasadnionych obaw udziela rodzicom porady, podejmuje działania psychoedukacyjne oraz kieruje do specjalisty psychiatry. Jeśli termin jest odległy, w międzyczasie polecamy kontakt z psychologiem psychoterapeutą lub niekiedy pediatrą i zapewniamy wsparcie specjalisty szkolnego.

Okazuje się, że bezpośredni, osobisty kontakt z nauczycielami ma ogromne znaczenie w procesie edukacji...

Z mojej perspektywy jako psychologa, w obecnym stanie emocjonalnym i psychicznym większości uczniów proces edukacyjny w ogóle powinien być na drugim planie. Edukacja i zdobywanie wiedzy są - w moim odczuciu - na chwilę obecną potrzebami wyższego rzędu, podczas gdy w ogromnej większości dzieci i młodzież mają zachwiane potrzeby niższe: przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, a także dobrostan emocjonalny. Bez odpowiedniego zaopiekowania potrzeb podstawowych nie są w stanie przejść do realizacji potrzeb wyższych. Dlatego też, owszem, bezpośredni, osobisty kontakt z nauczycielem ma ogromne znaczenie, ale nie tylko dla procesu edukacji. Przede wszystkim dlatego, że w wielu przypadkach jest to pierwsza osoba dorosła, która może zauważyć, że z dzieckiem dzieje się coś niepokojącego i zapoczątkować proces udzielania pomocy i wsparcia. Rodzice często będący cały dzień w pracy wielu rzeczy nie dostrzegają.

... i jeszcze większy w relacjach rówieśniczych...

Relacje rówieśnicze i grupa rówieśnicza są dla dzieci w wieku szkolnym niezwykle istotne i mają dla nich większe znaczenie niż relacje rodzinne. Stanowią punkt odniesienia w kształtowaniu się poczucia tożsamości. Kontakt pośredni w obecnej sytuacji poprzez komunikatory, maile, media społecznościowe to jedynie namiastka i nie jest w stanie zastąpić bezpośredniej relacji oraz doświadczeń z niej płynących. Dodatkowo tego typu kontakty są obecnie źródłem mnóstwa problemów, czasem poważnych nieporozumień, bo słowo pisane i emotka nigdy nie będą w stanie oddać tonu głosu, wyrazu oczu, mowy ciała, intencji rozmówcy w 100%.

Jaki wpływ obecna sytuacja będzie miała na ich życie?

Obawiam się że będzie miała przełożenie na przyszłe funkcjonowanie dzieci i młodzieży zarówno w perspektywie krótkoterminowej, jak i długoterminowej, choć specjaliści, tzw. pomocowcy, obecnie dwoją się i troją, żeby te skutki, szczególnie w obszarze zdrowia psychicznego i emocjonalnego, już teraz minimalizować. Strach przed powrotem i czasem „rozliczenia” w uczniach jest i już teraz pochylamy się nad tym, jak go zminimalizować, aby powrotowi do normalności i szkoły stacjonarnej towarzyszyło uczucie ulgi, a nie lęku, żeby szkoła kojarzyła się z byciem w bezpiecznym, znanym miejscu, a nie represjami za sytuacje, na które w ogromnej większości uczniowie nie mieli wpływu.

Dziękuję za rozmowę.

 

Echo Katolickie 25/2021

Echo Katolickie 15/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama