Na pewno inni?

O edukacji i opiece nad osobami niepełnosprawnymi

Mają swoje paraolimpiady, poza blaskiem fleszy, szkoły tylko dla siebie, w których są izolowani (choć gdzieniegdzie pojawiają się już tzw. integracyjne), organizuje się dla nich specjalne festiwale, konkursy, obozy wakacyjne... To wszystko jednak nadal podkreśla ich inność. Dzieli świat na zdrowych, sprawnych i tych „sprawnych inaczej”. Wciąż spotkanie z nimi bywa powodem zakłopotania. Nadal nie wiemy jak się zachować, co powiedzieć, jak ich traktować, czasami mamy poczucie winy, że jesteśmy zdrowi, więc najchętniej tak dla komfortu, wygody unikamy ich.

Ale czy ci, którzy np. ulegają wypadkom i w jednej chwili, ku swemu zaskoczeniu, znajdują się po drugiej stronie, z piętnem niepełnosprawności, stają się nagle innymi ludźmi? A przecież świat się dla nich kurczy — tak jak dla tych, którzy niepełnosprawni fizycznie się urodzili. Piętno braku sprawności.

 

A może mogłoby być inaczej? Olimpiady, podczas których przy pełnych trybunach rywalizują sprawni i niepełnosprawni (rzecz jasna tam, gdzie nie jest to możliwe nie między sobą, tylko obok siebie, w tym samym czasie). Przecież ci sportowcy, którzy np. jeżdżą na wózkach nie wkładają mniej wysiłku w przygotowania do startu niż ci, którzy mają sprawne kończyny. Albo kolonia, na którą rodzice bez trudu mogą wysłać niepełnosprawne dziecko, bo i ośrodki, i opiekunowie są do tego przygotowani, albo dowolne wycieczki w biurach podróży możliwe do wykupienia przez niepełnosprawnych? Czy to naprawdę tylko utopia? Czy jednak nasza przyszłość? Wierzę, że przyszłość, bo zmiany powoli, ale jednak się dokonują. Przede wszystkim te w mentalności nas wszystkich. Bo niepełnosprawni nie potrzebują naszych specjalnych względów (to wciąż podkreśla naszą wyższość), są po prostu takimi ludźmi jak my wszyscy ze swoimi marzeniami, pragnieniami, zaletami, wadami... Ani lepsi, ani gorsi... Choć... niektórzy twierdzą, że tam gdzie szwankuje motoryka, łatwiej rozwijać intelekt... Teza śmiała i nie wiem czy tak do końca pozbawiona sensu, przykładów pewnie można by było znaleźć trochę, chociażby Stephen Hawking jeden z najgenialniejszych fizyków naszych czasów. Całkowicie sparaliżowany, ciało jest mu zupełnie nieposłuszne. A może takich geniuszy mamy u siebie?

W Tarnowskich Górach

Leszka spotykam na korytarzu Salezjańskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Tarnowskich Górach. Zdał już maturę, ale przed nim jeszcze egzamin na zakończenie technikum. Nieskazitelnie biała koszula, zadbana broda i... „brak czasu na wywiady”, bo jeszcze masa formalności do załatwienia. Co prawda złożył już papiery na studia, ale nie będzie to fizyka, tylko AWF. Na początku trochę mnie zaskoczył ten AWF, bo Leszek porusza się na wózku, ale pomyślałam, że przecież jest cała masa niepełnosprawnych sportowców... Leszek jednak wytłumaczył, że ma zamiar kształcić się, by zostać ich menadżerem, ułatwiać im karierę. Powiało optymizmem i zapałem po tym naszym krótkim spotkaniu, a przecież jest jednym z kilku już tysięcy absolwentów tarnogórskiej szkoły.

O to, czy szkoła przygotowuje do samodzielnego życia, zapytałam ks. Lesława Klamera, dyrektora Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego: „Mam nadzieję, że tak. Staramy się w każdym razie, żeby tak było, żeby po opuszczeniu naszych murów byli samodzielni, nauczyli się realizować swoje cele, żeby nie musieli wciąż liczyć na czyjąś pomoc.” Niektórym się udaje, innym nie. Ks. Lesław, który spędza najwięcej czasu z wychowankami i właściwie zastępuje im tu rodziców, zapewnia, że podobnie jak w rodzinie także tutaj każde dziecko dostaje wsparcie, ale to jaką drogą pójdzie, na to i rodzice, i wychowawcy w którymś momencie przestają mieć wpływ.

Czasami jest tak, że niepełnosprawność jest impulsem do tego, żeby sobie i innym udowodnić swoją wartość, więc wychowanek się stara i dobrze uczyć, i pracować nad charakterem. Czasami jednak bywa wręcz odwrotnie — złość na los, na Pana Boga i na wszystkich wokół. Bunt i brak motywacji. Wychowawcy, psycholog, księża mają wtedy pełne ręce roboty.

Czy wychowanie dzieci chorych różni się od wychowania zdrowych? Ks. Lesław mówi, że niewiele, może tylko tym, że niepełnosprawnych trzeba pilnować, żeby korzystali z rehabilitacji (przynosi efekty) i bardziej tłumaczyć sens cierpienia. Często dzieci niepełnosprawne, oprócz problemów ze zdrowiem, mają także problemy domowe — rozwody rodziców, kłopoty finansowe (zresztą podobnie, jak ich rówieśnicy), natomiast dla dzieci chorych bywa to dodatkowym źródłem cierpienia i wtedy rzeczywiście bywa trudno, a rola wychowawcy staje się kluczowa. A w Tarnowskich Górach są dobrzy wychowawcy.

Zajmiecie się niepełnosprawnymi

Za funkcjonowanie Ośrodka odpowiadają salezjanie, ale pracują tu także siostry salezjanki i kilkadziesiąt osób świeckich: nauczyciele, wychowawcy, pracownicy administracji i obsługi, którzy są naprawdę oddani swojej pracy, a właściwie młodzieży. To dzięki nim udało się stworzyć optymalne warunki do pracy z niepełnosprawnymi, które zapewniają im rozwój intelektualny, duchowy, psychiczny, a także rehabilitację ruchową.

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy położony jest w przepięknym parku. Same budynki robią trochę bajkowe wrażenie, wyglądają jak zamek. Są też świeżo po remoncie. Kiedy w 1999 r. Ośrodek przejęli salezjanie niektóre pomieszczenia były właściwie w ruinie. Salezjanie włożyli wiele trudu w remont i odpowiednie wyposażenie, np. przychodnię rehabilitacyjną stworzyli od podstaw. Dziś w strukturach Ośrodka funkcjonuje Gimnazjum, Liceum Ogólnokształcące i Technikum Ekonomiczne, a także Specjalna Szkoła Zawodowa z internatem (kształcąca w zawodach: drukarz, krawiec, kucharz małej gastronomii). Wszystkie szkoły są z klasami integracyjnymi, to znaczy takimi, do których uczęszczają co najmniej trzy osoby niepełnosprawne, a liczba wszystkich uczniów nie może przekroczyć 20. Kształci się tu prawie pół tysiąca młodych ludzi. W ramach Ośrodka funkcjonuje także Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej — przychodnia rehabilitacyjna — zapewniający opiekę uczniom niepełnosprawnym, a także Warsztaty Terapii Zajęciowej.

Wychowankowie mogą także korzystać z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, zajęć w Oratorium, w ramach którego działa pracownia ceramiczna (gdzie robi się m.in. piękne korale), teatr, a także kawiarenka Cafe Bosco, prowadzona przez młodzież (i to jak prowadzona! jak tylko przekroczyłam próg dyżurująca w tym dniu Justyna, od razu zaproponowała mi kawę). Na terenie Ośrodka jest także do dyspozycji sala gimnastyczna i Kuchnia Matusi Małgorzaty, w której w weekendy pitraszą sobie posiłki mieszkańcy internatu (sami muszą też robić zakupy i dbać o porządek).

Dyrektorem szkół od roku jest ks. Sławomir Szymański. „Nasze szkoły są jedynymi szkołami salezjańskimi w Polsce, które zajmują się młodzieżą niepełnosprawną — tłumaczy ks. Szymański — wcześniej nie było takich tradycji. Była tradycja pracy z młodzieżą zaniedbaną, ubogą, także w sensie moralnym, ale nie chorą. Kiedy nam zaproponowano przejęcie Ośrodka w Tarnowskich Górach warunkiem było, że nie zmieni się specyfika miejsca, czyli, że zostanie podjęta praca z młodzieżą niepełnosprawną i podjęliśmy to nowe wyzwanie.”

 

●●●

Czy realizacja podjętego wyzwania się udaje? Na to pytanie najlepiej mogą odpowiedzieć sami absolwenci i ich rodzice. Na pewno nie szczędzi się tu trudu, żeby wszystko funkcjonowało jak najlepiej i żeby wychowankowie opuszczający te mury byli samodzielnymi, pełnymi pasji i ciekawości życia młodymi ludźmi. A jeśli większość absolwentów będzie tak dobrze mówić o szkole, jak Leszek i z takim optymizmem, i zapałem patrzeć w przyszłość, to znaczy, że cele Salezjańskiego Ośrodka Szkolno--Wychowawczego w Tarnowskich Górach są odpowiednio realizowane. Także ten, żeby uczące się tu dzieci zdrowe miały zwyczajne przyjacielskie relacje ze swoimi niepełnosprawnymi rówieśnikami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama