Wokół Miłosierdzia

Duszpasterz musi dbać przede wszystkim o "Kościół wewnętrzny", czyli wspólnotę parafialną, ale "kościół zewnętrzny" również jest potrzebny

Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Ostrowie Wielkopolskim we wrześniu obchodziła jubileusz powstania i uroczystość konsekracji nowo wybudowanego kościoła.

Z ks. prałatem Andrzejem Szudrą rozmawiał ks. Bogumił Kempa.

Księże Prałacie. Kilka dni temu przeżywaliśmy 25-lecie parafii i konsekrację nowo wybudowanego kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Ostrowie Wlkp. Proszę powiedzieć, jak wyglądały początki tej parafii.

Ks. prałat Andrzej Szudra: Parafia powstała od przysłowiowego „zera”. Kiedy tu przyszedłem i zamieszkałem w jednym z okolicznych domów, miałem do dyspozycji dekret biskupa, puste pole i zadanie, by tworzyć nową parafię przy ul. Limanowskiego w Ostrowie Wlkp. Miałem też wiele wątpliwości i pytań, bo ogólnie panująca w 1993 roku atmosfera — przede wszystkim społeczna — nie sprzyjała tworzeniu nowej parafii, a tym bardziej budowie kościoła. Powiedziałem wtedy biskupowi Stanisławowi: „ja się tego podejmę, ale jeśli w ciągu dwóch lat nie uda się niczego zrobić, to Ksiądz Biskup mnie stąd zabierze”. Zaczęliśmy zatem od małej kapliczki, ustawionej na polu. To była taka — jak to ludzie mówili „betlejemka”. Zbita z kilku desek szopka, prosty ołtarz, kombinowane nagłośnienie. W kapliczce powiesiliśmy obraz Jezusa Miłosiernego. I taki to był początek. Nie ukrywam, że miało to swój urok, kiedy gromadziliśmy się przez cały rok przy tej kapliczce na sprawowaniu Eucharystii. Widziałem wiarę tych ludzi, którzy mimo często złej pogody, deszczu czy wiatru, przychodzili, aby się modlić. Szczególnie niezapomnianym przeżyciem była Pasterka w Boże Narodzenie, odprawiana pod gołym niebem. Przyszło dwa tysiące ludzi. Nawet zabrakło Komunii Świętej. I tak zaczął się budować Kościół. Ten najważniejszy — bo duchowy. Tak rodziła się nowa parafia, choć ludzie wtedy w Ostrowie mówili: „a po co ten kościół, mamy ich pięć w Ostrowie”, niektórzy krzyczeli nawet, że „w Ostrowie jest najwięcej kościołów i stacji benzynowych”. Ale wtedy ludziom było trudno, wielu było na bezrobociu, rozumiem to. Niemniej wokół kapliczki zaczęła tworzyć się wspólnota, a coraz więcej osób zaczęło tu zaglądać, modlić się i budować.

Jak się okazało już wkrótce „betlejemka” przestała być potrzebna...

Tak, po roku mieliśmy już kaplicę. Muszę przyznać, że sam nie spodziewałem się, że to się uda. Dzień przed poświęceniem do pracy przy kaplicy przyszło tyle ludzi, że nie wiedziałem kto co ma robić. Takie to były czasy, był taki Boży entuzjazm. Ludzie nagle poczuli, że to jakaś Boża tajemnica, że Bóg chce zamieszkać w tym miejscu. A potem było poświęcenie kaplicy i erygowanie parafii. Stało się to 25 września 1994 roku. Kaplica ta służyła nam przez 16 lat. Była niewielka, ciasna, ale nasza.

Skąd wziął się pomysł, aby nowa parafia w Ostrowie otrzymała tytuł Miłosierdzia Bożego?

Pamiętam jak biskup Stanisław poprosił o podanie trzech propozycji tytułu parafii. Napisałem: św. Brata Alberta, bł. Faustyny i Miłosierdzia Bożego. Biskup wybrał ten ostatni. I Bogu dzięki, bo trzeba powiedzieć, że w nim mieszczą się te dwa pierwsze. Myślę, że taki był też plan Pana Boga.

A potem powstawały kolejne dzieła?

Następnym dziełem był dom parafialny. Potrzeba było miejsc dla grup parafialnych, mieszkań dla wikariuszy, którzy dotąd mieszkali u ludzi. Przyznam, że to także było wyzwanie. Ale mamy duży dom parafialny pw. św. Józefa z obszerną salą i zapleczem kuchennym. Zresztą — co należy podkreślić — budowa wszystkich obiektów została zawierzona św. Józefowi. Jego figura była z nami od początku.

I wreszcie powstał ten najważniejszy budynek, w którego wybudowanie i to tak sprawne, wielu nie wierzyło.

To prawda. Długo nie mogliśmy otrzymać pozwolenia na budowę. Dużo było różnych komplikacji. Wydawało się, że są to przeszkody nie do pokonania. I wtedy wymyśliliśmy pieszą pielgrzymkę do Łagiewnik, którą nazwaliśmy „Od Miłosierdzia do Miłosierdzia”. Intencją tej pielgrzymki było otrzymanie pozwolenia na budowę kościoła. W lipcu była pielgrzymka, jesienią pozwolenie, a 2 kwietnia 2005 roku wbiłem pierwszą łopatę pod budowę kościoła. W dniu śmierci Jana Pawła II. A pielgrzymka — no cóż, miała iść w intencji budowy kościoła, a teraz kościół już jest, a pielgrzymka nadal chodzi. W przyszłym roku będzie organizowana osiemnasta. Zapraszam na nią czytelników „Opiekuna” od 15 do 21 lipca.

Księże Prałacie. Proszę podzielić się z nami swoim doświadczeniem. Na czym polega tworzenie parafii?

Uważam, że powinno ono iść dwutorowo. Z jednej strony jest to troska o kościół zewnętrzny, z drugiej to budowanie wspólnoty ducha, gromadzenie ludzi, grupy duszpasterskie, spotkania, pielgrzymki, ale także festyny, zabawy, biesiady. Ludzi trzeba zintegrować, scalić, żeby poczuli się jak jedna, wielka rodzina Boża. Trzeba ich do Pana Boga jakoś pociągnąć.

Jakie znaczenie dla tej parafii i tego miejsca ma kult Bożego Miłosierdzia?

Codziennie gromadzimy się o godz. 15.00 na Koronce do Miłosierdzia Bożego i Eucharystii. Niektórzy twierdzą, że to nieludzka godzina. W pewnym sensie mają rację, bo to godzina Boża. Sam Jezus pragnął, by w tej godzinie stać pod Jego krzyżem. I my to czynimy. Od samego początku istnienia parafii była taka myśl, aby ta parafia i świątynia stały się miejscem głoszenia orędzia o Miłosierdziu Bożym. Zaczęliśmy od modlitwy. I ona trwa; jest codziennie transmitowana w telewizji kablowej i na stronie internetowej. Potem była piesza pielgrzymka, sanktuarium, kaplica Wieczystej Adoracji. Mam wewnętrzne przekonanie, że ludzie obecnie najbardziej potrzebują Miłosierdzia Bożego, że są tak niesamowicie pogubieni, przygnieceni ciężarem własnych słabości, że cały czas i na wszystkie sposoby muszą słyszeć, że Bóg ich kocha i że ich zbawił. W Ostrowie słyszę, jak ludzie myśląc o naszym kościele często mówią: „chodzimy do Miłosierdzia”. Iść do Miłosierdzia to największe pragnienie Jezusa, a my mamy tylko pokazać drogę.

Jak obecnie wygląda życie parafii Miłosierdzia Bożego w Ostrowie Wlkp.?

Jeszcze niedawno mówiłem, że nasza parafia jest młoda. Dziś myślę, że już taka młoda nie jest — wszak wybiło jej 25 lat. Myślę, że to co za nami przynosi dziś ogromne owoce. Dzisiaj to nie jest „puste pole”: stoi piękna świątynia, dom parafialny, plebania. Można powiedzieć, że parafia stała się „sercem” tej dzielnicy miasta i inspiruje jej rozwój. Ludzie chętnie tu przychodzą — nie tylko parafianie, ale także goście, ot choćby ci, którzy przyjeżdżają na pobliski cmentarz. W niedzielę mamy sześć Mszy świętych. Jedna z nich o godz. 10.30 jest transmitowana przez telewizję kablową i w Internecie. Obsługujemy także dom opieki dla osób chorych, codziennie modlimy się w Godzinie Miłosierdzia. Prężnie działają grupy parafialne, zespół charytatywny pomagający najuboższym, zespoły muzyczne- młodzieżowy i dziecięcy, służba liturgiczna. Z naszej parafii w ciągu 25 lat wyszło trzech kapłanów, siostra zakonna. Aktualnie w seminarium mamy kleryka. Widać, że parafia żyje, że wielu ludzi cieszy się z tego, że ma blisko do kościoła. Dziś już nikt nie powtarza, że ten kościół jest niepotrzebny. Obecnie wielu nie wyobraża sobie tego, że mogłoby go tu nie być.

25-lecie parafii, to także 25 lat posługi proboszczowskiej Księdza w tej parafii. Jest Ksiądz jej pierwszym proboszczem. To posługiwanie jest ściśle związane z głoszeniem Miłosierdzia Bożego — wszak biskup Stanisław w czasie ostatniego odpustu nazwał Księdza świadkiem Miłosierdzia. Czym jest dla Ks. Prałata osobiście doświadczenie Bożego Miłosierdzia?

Myślę, że to jest zadanie dla każdego księdza. głosić Miłosierdzie Boże. Na nie trzeba po prostu postawić. Doświadczam też tego Miłosierdzia w moim życiu. Sam zmagam się ze swoimi słabościami, z chorobą,  z codziennością, która czasem jest bardzo trudna. Ludzie także zaczynają się dzielić swoim doświadczeniem Bożego Miłosierdzia. Otrzymują tu łaski. Tak jak Pan Jezus obiecał. A co do mnie powtórzę moje zawołanie z obrazka prymicyjnego: „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.

Czy Ksiądz Prałat kiedykolwiek spodziewał się, że w swoim życiu wybuduje kościół?

Powiem szczerze, że skończyłem technikum budowlane, od ósmej klasy pomagałem na budowie. Pracę magisterską też napisałem na temat budowy kościołów w świetle ówczesnych aktów prawnych kościelnych i świeckich po Soborze Watykańskim II. Przyznam się, że było we mnie ciche pragnienie, żeby kiedyś może coś wybudować. Zresztą w każdej parafii, w której pracowałem, coś budowałem. W Odolanowie były to garaże, które stoją do dziś, w Jutrosinie podziemia kościoła, w których stworzyłem kaplicę. Zawsze mnie to pociągało. Kiedy szedłem do seminarium to znajomy powiedział, że wstąpiłem do seminarium, bo mi się nie chce robić (śmiech). A ja tu cały czas coś tworzę, buduję i z tego bardzo się cieszę, bo po prostu to lubię. To mi daje wiele radości, satysfakcji.

Czy jest coś, co chciałby Ksiądz Prałat powiedzieć swoim parafianom na koniec tej rozmowy?

Kościół, który zbudowaliśmy nawiązuje do biblijnego namiotu spotkania. Jego forma architektoniczna jest właśnie taka. Tu spotyka się człowiek z Bogiem, ale także człowiek z człowiekiem. Tu spotyka się żywy Kościół. Tu w centrum jest Chrystus Miłosierny. Tu drogę do Niego wskazują nam świadkowie Miłosierdzia: św. Faustyna, św. Jan Paweł II, św. matka Teresa z Kalkuty, św. ojciec Pio, bł. ks. Michał Sopoćko, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, bł. siostra Sancja. Chciałbym powiedzieć wszystkim: zawsze wpatrujcie się w Jezusa. Ci święci to zrozumieli, oni wiedzieli, że nie „zazna ludzkość spokoju, dopóki nie zwróci się do Miłosierdzia Bożego”. Chciałbym tą drogą także podziękować: moim parafianom, którzy zawsze są ze mną i nigdy mnie nie opuścili, wszystkim darczyńcom, sponsorom, ludziom dobrego i ofiarnego serca. Dziękuję wam, że jesteście, że przez te 25 lata wspieraliście mnie w naszym wspólnym budowaniu. Dziękuję biskupowi Stanisławowi, bo on zawsze wierzył, że ta parafia ma sens i przyszłość. Dziękuję biskupi Edwardowi, że już za kilka dni, dokładnie w 25. rocznicę powstania parafii, konsekruje naszą świątynię. Dziękuję mu także za to, że w ostatnim czasie dobrze zmobilizował nas do przygotowania tej konsekracji. Dziękuję księżom, którzy tu pracowali i pracują. Możemy cieszyć się naszą świątynią i wierzę, że przez wiele lat będzie ona służyć parafii i mieszkańcom naszego miasta. Wszak to nasze Ostrowskie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.

Dziękuję za rozmowę.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama