W odpowiedzi na głos Boga

Jak rozpoznać głos Boga? Skąd wiadomo, że to nie osobiste plany i ambicje? Księża odpowiadają na pytania o swoje powołanie

Ojciec Święty w orędziu na 55. Światowy Dzień Modlitw o Powołania wezwał do tego, abyśmy nie zrażali się naszymi słabościami i przyjęli z otwartym sercem głos Pana Boga. Papież Franciszek podkreślił trzy aspekty niezbędne do rozeznania powołania: słuchanie, rozeznanie i życie.

Drodzy księża, wy rozpoznaliście głos Boga i poszliście za nim. Wypełniacie powierzoną wam misję. Co sprawiło, że jako młodzi ludzie zdecydowaliście się zostać księżmi?

Tak wyszło (śmiech). Ale teraz na poważnie...

Ks. Witold: Pamiętam ten moment, w którym podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium. Takich rzeczy się nie zapomina, bo to jest wielkie poruszenie serca. Pan Bóg daje ogromne doświadczenie miłości i wówczas już się wie, że wszystko inne jest w tym momencie mniej ważne. Ważne jest tylko zrealizowanie pragnienia, które nie jest tylko naszym, ale zgadza się z pragnieniem Boga.

Ks. Paweł: Ilu księży, tyle historii powołań. Pan Bóg jest tutaj bardzo spontaniczny i nie daje się zamknąć w schemacie. Nie jestem w stanie podać daty, kiedy pomyślałem o seminarium, to po prostu we mnie dojrzewało i w pewnym momencie wiedziałem, że wszystko inne nie, tylko seminarium! Jednak gdybym miał podać kiedy pojawił się ten impuls, który był decydującym, to nie do końca potrafię. Dokonałem wyboru wbrew wszystkim, którzy oczekiwali ode mnie innych decyzji. Zwyciężył Pan Bóg i Jego moc. Jego miłość okazała się o wiele silniejsza od wszystkich innych.

Ks. Przemysław: Ja mogę dokładnie podać czas i miejsce, w którym doświadczyłem, że to właśnie powinienem zrobić. To było 14 lat temu. Byłem wówczas na spotkaniu dla młodzieży, na adoracji i szczerze mówiąc nudziłem się. Patrzyłem w Najświętszy Sakrament i za bardzo nie wiedziałem, jak się tam odnaleźć. I w pewnym momencie poczułem, że mnie znudzonego i nie do końca akceptującego samego siebie, Pan Bóg  kocha. To był pierwszy moment kiedy poczułem, że Bóg mnie kocha i ja również chcę się dzielić tą miłością z innymi. Zawsze kiedy nachodzą mnie wątpliwości czy dobrze zrobiłem, wracam do tamtego momentu.

Ks. Rafał: Moje powołanie zrodziło się w Częstochowie, kiedy modliłem się przed obrazem Matki Bożej. Wtedy wiedziałem, że wszystko muszę zostawić. Miałem wiele planów i pomysłów na życie. Wszystko zostawiłem, bo miłość Boga zwyciężyła, ona jest przeogromna i pozwala wyciszyć własne plany i pójść za Jego głosem. Dodam, że byłem w Częstochowie ze swoją ukochaną dziewczyną, która prędzej spodziewała się obrączki na palcu niż tego, że usłyszy ode mnie, że idę do seminarium. Nie była zadowolona.

Ks. Paweł: Powołanie kształtowało się we mnie od dawna, nie było jakiegoś bum, w którym zdecydowałem się zostać księdzem. Wielki wpływ na to miał papież Jan Paweł II. Wcześniej byłem ministrantem, potem uczestniczyłem w rekolekcjach powołaniowych, które utwierdziły mnie w wyborze. Po sześciu latach bycia kapłanem nadal odkrywam, czym jest to moje powołanie. Owszem w liceum były zauroczenia i zabawy. Ale zawsze chciałem zostać księdzem.

Ks. Mateusz: Moje kapłaństwo jest owocem rekolekcji powołaniowych w seminarium, na które tak właściwie nie chciałem jechać. Wysłał mnie proboszcz i pojechałem dla świętego spokoju. Tam po raz pierwszy usłyszałem głos powołania, ale wybrałem studia i zmagałem się z myślami. Najbardziej potrzebowałem tego, aby uwierzyć Panu Bogu, że się nadaję do tej roboty. Duży wpływ mieli też kapłani i ksiądz katecheta.

Ks. Marek: Zaczęło się od prostego zakładu. Ksiądz na lekcji religii stwierdził, że z naszej klasy to nikt nie pojedzie na rekolekcje do seminarium. Założyłem się z nim, że pojadę. I to był pierwszy podjazd Pana Boga wobec mnie. Tych podjazdów było kilka, odczytywałem je jako Boże znaki. To najmocniejsze uderzenie było podczas powrotu z Częstochowy. Doświadczyłem wówczas całym sobą, jak mocno jestem kochany przez Boga. I pośród takiej ciemności życia, w której nie miałem planów na kolejny dzień i wszystko było mi obojętne, pojawił się „Gość”, który ma wobec mnie plany. Złapałem się tego.

Wiemy, że nie jest możliwe, by samo fizyczne przebywanie w budynku seminarium przyniosło ugruntowanie ideałów i eliminację ludzkich wad czy słabości. Potrzebna jest praca nad sobą, by zrealizować ideał, o którym się marzy.

Ks. Marek: Ja nie słuchałem kapłanów, ale w seminarium był ojciec Robert. Kiedy patrzyłem na jego prostotę wiary, to uderzyło mnie na początku seminarium, że można być po prostu wierzącym, nie kombinować. Potem spotykałem i spotykam wielu księży, którzy pokazują mi jak żyć według wiary, która jest zwykłą przyjaźnią. Ja byłem i jestem do dziś kombinatorem. Często z ojcem Robertem rozmawialiśmy przez wiele godzin, umiał słuchać. Starałem się podczas seminarium jakoś funkcjonować, niestety nie zawsze mi to wychodziło, tak jak powinno. Był np. taki moment, że byłem już spakowany, ale nie wiedziałem do końca, czy chcę odejść. Pamiętam jak rozmawiałem z ojcem Robertem i przyszedł ks. Andrzej Latoń i spytał: „Robert, co jest Markowi?” Ojciec Robert odpowiedział: „Hmmm, Muzyk ma problem, bo Jezus go kocha” - no i to jest przecież proste.

Kiedy Ksiądz Rektor wysłał mnie na wspaniałą przygodę (to był bardzo dobry pomysł) - na urlop dziekański, to na mojej drodze spotkałem księdza i chciałem być jak on. Ks. Jacek Ponikowski prowadził dom dla niewidomych, dom Bożego Narodzenia. Jego wiara w służeniu innym była bardzo pragmatyczna.

Ks. Witold: Na jednym z wykładów usłyszałem pytanie o to, co kształtuje tożsamość księdza? Pojawiały się różne wypowiedzi. Profesor odpowiedział wówczas, że tożsamość księdza kształtuje człowieczeństwo i ewangelizacja. Jeśli ksiądz nie będzie ewangelizował, to jego tożsamość nigdy się nie ukształtuje w pełni. Jeśli nie będzie człowiekiem, to znaczy, jeśli nie będzie spotykał się z drugim na poziomie człowiek -  człowiek, to nic z tego nie będzie. Nie mamy gotowego kapłaństwa w momencie święceń tylko je odkrywamy przez całe życie. W moim przypadku widzę to dokładnie podczas pracy z młodzieżą, podczas ewangelizacji ludzi młodych.

Dzisiaj nie wystarczy głosić z ambony, rzucać hasłami, a lud wierny tłumnie rzuci się w odpowiedzi na wezwanie. Czego dzisiaj ludzie oczekują od kapłana?

Ks. Przemysław: Trzeba poszukać takiej drogi, na której ten czy inny komunikat będzie zrozumiały. Trzeba być przede wszystkim blisko ludzi mając oczywiście świadomość własnej tożsamości.

Ks. Paweł: Ludzie oczekują dzisiaj docenienia. Skończyły się już czasy, kiedy ksiądz stanął na ambonie. Dzisiaj ludzie są bardziej wykształceni, inteligentniejsi i mają niejednokrotnie lepsze pomysły od nas księży. Często wydaje nam się, że jesteśmy najmądrzejsi. Trzeba zejść z piedestału, iść do ludzi i ich docenić bo tak naprawdę mnóstwo rzeczy w Kościele robią ludzie świeccy. My przez pychę nie wykorzystujemy tego potencjału. I myślę, że to jest czas na Kościół, w którym będzie zaangażowanych coraz więcej ludzi świeckich, a ksiądz będzie animował i wspierał ich modlitwą. Zmienia się mentalność i widzimy, że dzisiaj przychodzą ludzie, którzy w Kościele chcą być, a nie ludzie, którzy przychodzą, bo tak trzeba, z przyzwyczajenia.

Ks. Marek: Dodam przykład z życia. Ktoś mnie zapytał: Marek, jak to jest że takie fajne rzeczy robicie z młodzieżą? Zacząłem się nad tym zastanawiać i szukać w myślach co ja takiego właściwie robię? Przecież jestem złośliwy, wredny, zamykam się w sobie, czasami upierdliwy. Więc pytam sam siebie, co ja takiego młodzieży daje. I przypomniałem sobie, że będąc kiedyś na Przystanku Jezus, ksiądz biskup Edward Dajczak modlił się za nas, żebyśmy umieli słuchać. Wtedy bardzo mi na tym zależało. I myśląc, co ja takiego robię, uświadomiłem sobie, że ja po prostu tych młodych ludzi tylko słucham. I to wszystko.

Ks. Paweł: Ponadto ważne jest, by ofiarować swój czas drugiemu, a zwłaszcza młodzieży. Niestety czasy są takie, że w domu często rodzice nie mają dla nich czasu, koledzy nie mają czasu. Widać też, że już pewne rzeczy zaczynają ich nudzić, jak telefony, portale społecznościowe, gry on line. I tutaj jest nasza rola, trzeba otworzyć dla nich nasze serca, poświęcić im trochę czasu na rozmowę, na wysłuchanie choćby ich żali czy problemów. Istotną cechą, talentem księdza powinna być właśnie umiejętność słuchania. Bo z tego co księża mówią, kiedy kapłan będzie chciał wysłuchać spraw, z jakimi ludzie do niego przychodzą, zaczną go bardziej szanować, a tym samym przekonywać się do tego, co głosi.

W dzisiejszych czasach posługa kapłańska nie jest łatwa. Kościół i wszystko, co z nim związane, jest często wyśmiewane. Wiele osób drwi z religii chrześcijańskiej, stawiając ją w nieprzychylnym świetle. Jak w takiej sytuacji pracować zwłaszcza z młodym pokoleniem?

Ks. Paweł:  Bywa i tak,  dlatego powinniśmy sięgać po wzorce z tych, którzy żyją w prostocie wiary, nie wstydzą się Boga. Nieraz słyszę, że idzie czarny, klecha, ale nie biorę tego do siebie. Jest bardzo wielu młodych ludzi, którzy wręcz walczą o wiarę w swoim środowisku. Często idą w świat, który neguje Pana Boga i oni są najlepszymi ewangelizatorami. Dobrą rzeczą jest to, że swoim rówieśnikom mówią o Bogu, bo czegoś doświadczył, bo większość jego miłych wspomnień to przeżycia we wspólnocie, która działa przy parafii. Ewangelia się szerzy, pokazują, że warto wierzyć i kochać Boga.

Ks. Przemysław: Dzisiaj liczy się autentyczność i wielu młodych ludzi jest właśnie taka w przeżywaniu swojej wiary. Z tym się nie da dyskutować, można walczyć na argumenty, ale kiedy padną słowa, że religia jest ważna, że Bóg odmienił moje życie i nikt mi tego nie zabierze, to wszystkie inne argumenty legną w gruzach. Młodzież jeśli już coś robi, angażuje się w pełni całym sobą. I to co słyszą w mediach, czy w środowisku wrogim Kościołowi, tak naprawdę weryfikują poprzez kontakt osobisty, poprzez wspólne działanie w imię Boga. Telewizja mówi swoje, a doświadczenie swoje i ocena Kościoła zmienia się poprzez to, co widzą w swoich parafiach.

Ks. Marek: Wydaje mi się, że młodzież ma własną wrażliwość na Jezusa i próbuje wyrazić ją w sobie właściwy sposób. Dlatego można się od młodzieży wiele nauczyć, odkryć coś nowego i zaadoptować do własnego życia. Wydaje nam się, że powinni robić to w ten lub inny sposób, a oni mają własne ścieżki, niejednokrotnie bardziej skuteczne niż nasze. Na przykład wprowadziłem zasadę, że na moich lekcjach religii uczniowie sami prowadzą modlitwę. I często jestem mile zaskakiwany, jakie rzeczy w tej modlitwie wyrażają młodzi ludzie.

Ks. Paweł: Podam przykład chociażby taki, przygotowałem się do adoracji z młodzieżą, piękne, wzniosłe słowa. Ale kiedy włączył się jeden chłopak ze wspólnoty i powiedział jedno zdanie, rozłożył mnie. Bo kiedy po tygodniu zapytałem ich, co zapamiętali z adoracji, okazało się, że właśnie to jedno zdanie kolegi. I pozamiatane. Młodzi sami dostrzegają, że stali się więźniami cyberprzestrzeni i może nie wszyscy, ale są tacy, którzy chcą z tego się uwolnić i szukają przestrzeni, gdzie mogliby wskoczyć. I tu jest pole dla Kościoła. Tak więc trzeba być elastycznym wobec młodzieży, a zawsze będą w Kościele.

Ks. Marek: Trzeba zauważyć, że świat daje im możliwość rozwoju intelektualnego, fizycznego, ale tylko Kościół i Ewangelia da im rzeczywistość rozwoju duchowego. Bo człowiek musi się rozwijać równomiernie w tych trzech kierunkach, bo inaczej będzie pokrzywiony, będzie przerost intelektualny albo fizyczny i nikt nie będzie chciał z nim rozmawiać. A Kościół ma wypracowane przez 2000 lat narzędzia, by ten człowiek rozwijał się duchowo. My czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jako Kościół jesteśmy silni i potrzebni.

Ks. Przemysław: Będąc młodym człowiekiem szukałem wiary, a przede wszystkim samego siebie. I to co mnie najbardziej uderzyło to usposobienie kolegów czy koleżanek, którzy należeli do wspólnoty parafialnej. Oczywiście mieli swoje problemy, ale potrafili w tym wszystkim się uśmiechać, mieli w sobie jakąś siłę, która pochodziła od Boga. Zazdrościłem im wówczas tego, bo wracałem do domu i byłem sam. Pomyślałem sobie wtedy, że ja też chce być szczęśliwy, też chce brać w tym udział. Myślę, że wiele ludzi ma dzisiaj doświadczenie samotności. Owszem w grupie brylują, ale kiedy zostają sami zaczyna się dramat. I zapewne chciałoby się doświadczyć tego, co jego koledzy we wspólnocie, że mają oparcie w drugim człowieku i przede wszystkim w Bogu. Czują obecność Boga.

Papież we wspomnianym orędziu życzył kapłanom, by Najświętsza Maryja Panna, młoda dziewczyna z peryferii, która usłyszała, przyjęła i żyła słowem Boga, które stało się Ciałem, zawsze strzegła i towarzyszyła na drodze kapłaństwa. Czego zatem można życzyć kapłanom w ich posłudze, służbie Bogu i ludziom?

Ks. Marek: „Kto choć raz wzleciał jak orzeł, nie chce już mieszkać w kurniku” - to mój ulubiony cytat ze św. Ignacego Loyoli i życzę każdemu człowiekowi, nie tylko księżom, by choć raz wzleciał jak orzeł, bo kiedy nawet wejdzie w coś najgorszego w swoim życiu, to będzie wiedział, że ma do czego wracać. I jeszcze życzę, by każdy w swoim życiu spotkał człowieka, przyjaciela, który pozostawi swój ślad. Ludzi, którzy pomogą być dobrym człowiekiem i w moim przypadku dobrym księdzem.

Ks. Rafał: Życzę, by tak jak na obrazie Świętej Rodziny Jezus jest w centrum, tak samo był On w centrum życia kapłana. Życzę tylko i aż natchnienia Ducha Świętego, które jest potrzebne do pracy.

Ks. Mateusz: Życzę przede wszystkim zapału i gorliwości.

Ks. Paweł: Nieustannych bodźców, które będą go motywować i wyważenia w życiu w pracy duszpasterskiej i w tej jako zarządcy parafii.

Ks. Przemysław: Sobie i innym życzę, by w naszym życiu było jak najwięcej Pana Boga. Życzę więc Boga w życiu.

Ks. Paweł: Życzę wszystkim, by zachwycili się Panem Bogiem i odkrywali Go w codzienności. By „na siłę” nie szukać wielkich akcji, tylko nawet w małych rzeczach, społecznościach odkrywać Boga. Nie załamywać się w trudnych momentach, nie narzekać, tylko się zachwycać.

Ks. Witold: Życzę sobie i kapłanom, byśmy byli otwarci na Ewangelię by to słowo zawsze mówiło, żebym każdego dnia Ewangelię traktował jako coś nowego i dostrzegł, że ona mnie prowadzi i jednocześnie zaskakuje. Bym nie stracił świeżości Ewangelii. Poprzez Słowo Pan Bóg mówi, daje kierunek i wzrost. I tego właśnie życzę sobie i innym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama