Uczyłem się od nich

Kościół na Ukrainie jest "gorący", dotykają go jednak problemy społeczne, które trapią całą Ukrainę. Rozmowa z abp Mieczysławem Mokrzyckim

Uczyłem się od nich

Z abp. Mieczysławem Mokrzyckim — metropolitą lwowskim, sekretarzem św. Jana Pawła II i Benedykta XVI — rozmawia ks. Robert Gołębiowski

Postać abp. Mieczysława Mokrzyckiego, metropolity lwowskiego, jest nam wszystkim doskonale znana. Z wielką miłością w sercu służył on dwóm papieżom - św. Janowi Pawłowi II oraz Benedyktowi XVI jako ich sekretarz, a zarazem powiernik wielu tajemnic serca. Jest świadkiem prawdy o heroicznym życiu Papieża Polaka, jako wierny uczeń wypełnia jego duchowy testament. 
Pasterz Kościoła lwowskiego często przybywa do Polski, by ubogacać nas orędziem o świętości życia Jana Pawła II, a także by ofiarowywać bezcenną cząstkę papieskich relikwii. Podczas wizyty w Szczecinie poprosiliśmy abp. Mokrzyckiego o podzielenie się kilkoma osobistymi refleksjami na ten temat. [Ks. Robert Gołębiowski]

* * *

KS. ROBERT GOŁĘBIOWSKI: — Księże Arcybiskupie, od 21 października 2008 r. z woli Benedykta XVI pełni Ekscelencja niezwykle ważną historycznie, ale z pewnością i pastoralnie posługę metropolity lwowskiego. Mija 26 lat od odnowienia struktur Kościoła łacińskiego na Ukrainie. Czy mógłby Ekscelencja przybliżyć czytelnikom „Niedzieli” pewien bilans tych lat posługi w Kościele ukraińskim, szczególnie w wymiarze duszpasterskim?

ABP MIECZYSŁAW MOKRZYCKI: — Ojciec Święty Benedykt XVI podjął decyzję o posłaniu mnie do rodzinnej — można tak powiedzieć — archidiecezji lwowskiej, gdyż na jej terenie się urodziłem. Formację kapłańską zdobywałem najpierw w seminarium przemyskim, a później w Lublinie. Święcenia przyjąłem z rąk administratora apostolskiego w Lubaczowie abp. Mariana Jaworskiego. To on w 1991 r. wysłał mnie na studia do Rzymu, gdzie przebywałem do chwili powrotu na ziemię lwowską — najpierw jako koadiutor, by po roku objąć urząd metropolity. Benedykt XVI, żegnając mnie z żalem w sercu i dziękując za lata pracy, mówił o wielkich potrzebach tych ziem i o mojej znajomości ducha tego Kościoła. Mój poprzednik — kard. Marian Jaworski zastał na początku swej posługi zaledwie kilka czynnych kościołów oraz kilku pracujących kapłanów. Ja po przyjściu do Lwowa znalazłem się już w lepszej sytuacji, gdyż było czynnych ponad 300 kościołów i pracowało w duszpasterstwie blisko 150 księży. Swoim zasięgiem nasza archidiecezja obejmuje 4 województwa: lwowskie, tarnopolskie, czerniowieckie i iwanofrankijskie. Obecnie pracują tu kapłani z archidiecezji lwowskiej — jest ich 201. Pomaga im grupa 50 kapłanów z Polski. Mamy wiele zgromadzeń zakonnych, przede wszystkim żeńskich. W ubiegłym roku świętowaliśmy 20-lecie istnienia seminarium w Brzuchowicach. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że nasz lwowski Kościół w dalszym ciągu przeżywa wiosnę, swoiste odrodzenie. Każdego roku tworzą się nowe parafie, budują się również nowe kościoły, w związku z czym dostrzegamy, że coraz więcej ludzi pogłębia swą wiarę w Kościele rzymskokatolickim.

— Jak wygląda statystyka tzw. dominicantes, czyli uczestnictwa wiernych w niedzielnej Eucharystii?

— Kiedyś Ukraina liczyła 52 mln mieszkańców, a obecnie, niestety, ok. 35 mln, gdyż zdecydowana większość emigruje za pracą. Kościół rzymskokatolicki w 7 diecezjach liczy 1,5 mln wiernych, natomiast 4,5 mln to wierni Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Resztę stanowią prawosławni. Jeśli chodzi o frekwencję na niedzielnej Mszy św., to oceniamy ją na 95 proc. i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.

— Jak po 9 latach pracy we Lwowie ocenia Ksiądz Arcybiskup duchowość swojej archidiecezji? Jakie najważniejsze akcenty składają się na realizowany program duszpasterski?

— Przez minione 9 lat pragnąłem zwrócić uwagę na formację stałą kapłanów przez dni skupienia, spotkania miesięczne w dekanatach oraz spotkania w seminarium lwowskim. Odbywają się tam 2 razy w roku dni skupienia, konferencje i rekolekcje. Ważna jest również troska o nowe powołania. W naszym seminarium kształci się obecnie 25 kleryków, co jest dla nas wielką radością, gdyż wszyscy wywodzą się z archidiecezji lwowskiej. Inne pole pracy to formacja młodzieży, co czynimy przez ruch oazowy czy Kościół Domowy. Chcemy większą troską otoczyć ludzi samotnych i chorych, gdyż z racji wyjazdów młodych za granicę jest ich coraz więcej. Czynimy to w ramach posługi sióstr zakonnych czy wolontariatu. Są już owoce tej pracy. W ubiegłym roku w Brzuchowicach otworzyliśmy Dom Seniora, a w maju tego roku bracia albertyni otworzą we Lwowie przytułek dla bezdomnych. Prowadzone są także świetlice dla dzieci opuszczonych, by zapewnić im ciepły posiłek i spokój podczas odrabiania lekcji. W wakacje staramy się o to, by większość dzieci wyjechała na kolonie, na wypoczynek. Dużo dzieci wyjeżdża do Polski, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni tym wszystkim w Polsce, którzy im to umożliwiają. Zauważam również wzrost zainteresowania pogłębianiem wiedzy teologicznej. Funkcjonują u nas 3 instytuty teologiczne: we Lwowie (120 studentów), katechetyczny w Kamieńcu Podolskim oraz ekumeniczny w Kijowie.

— Przeżywamy 100. rocznicę objawień Matki Bożej w Fatimie. Jak wygląda maryjny rys życia na ziemi lwowskiej?

— Archidiecezja lwowska przed wojną miała wiele sanktuariów, dzisiaj mamy ich tylko kilka. Przed wojną w każdym dekanacie było sanktuarium maryjne. Miało to swoje źródło w ślubach Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej. Niezwykle żywy jest w katedrze kult Matki Bożej Łaskawej, który przetrwał najtrudniejsze czasy komunizmu. Warto również zauważyć, że od 6 lat przybywa do Lwowa pielgrzymka rzeszowska, w której idą pątnicy z całej Polski. Niedawno utworzyliśmy w Berdyczowie narodowe sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej i staramy się, aby odżywał kult Matki Bożej. Zwracamy także uwagę na odradzający się ruch pielgrzymkowy. Od kilkunastu lat pielgrzymujemy m.in. do diecezjalnego sanktuarium w Bolszowcach na święto Matki Bożej Szkaplerznej. Cieszę się niezmiernie koronacją figury Maryi w nowo utworzonym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Krysowicach w 100. rocznicę objawień Matki Bożej Fatimskiej. Korony zostały poświęcone przez Ojca Świętego Franciszka 3 maja br. Widać wzrost pobożności maryjnej u naszych wiernych.

— Naród ukraiński krwawi i trwa na modlitwie o pokój. Solidaryzujemy się z cierpiącymi i modlimy się za wszystkich, którzy oddali życie za wolność. Z jaką nadzieją patrzy Ksiądz Arcybiskup w przyszłość i co poza modlitwą może doprowadzić do prawdziwego i trwałego pokoju?

— Jesteśmy bardzo wdzięczni całemu Kościołowi powszechnemu, a w szczególności polskiemu, za tę solidarność z narodem i Kościołem ukraińskim — za modlitwę i pomoc humanitarną. Dziękujemy za troskę wyrażaną przez Ojca Świętego Franciszka oraz kapłanów, którzy niosą konkretną pomoc. Od kilku lat naród ukraiński przeżywa trudny okres. Wojna toczy się na wschodzie, ale jej skutki są odczuwane wszędzie. Cała społeczność jest dotknięta wojną nie tylko materialnie czy ekonomicznie, ale także w wymiarze duchowym. Wielu młodych z zachodniej Ukrainy idzie na front i bardzo często, niestety, ich życie kończy się właśnie tam. U nas, pełni bólu, przeżywamy ich pogrzeby. Dużo ludzi powraca okaleczonych fizycznie i moralnie. Zniszczonych jest wiele kościołów, domów i mieszkań. Moim zdaniem, Ukraina potrzebuje pewnej refleksji i odpowiedzenia sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Pan Bóg nie jest Bogiem, który karze swój naród, swoje dzieci, ale daje nam znać, upominając się o swoje prawo miłości do drugiego człowieka. Myślę, że szczególnie ta odpowiedź musi się pojawić teraz, w roku jubileuszu objawień Matki Bożej w Fatimie, która mówiła, że komunizm jest karą za grzechy, za odwrócenie się od Boga, ale jednocześnie wzywała do nawrócenia, pokuty i przeproszenia Pana Boga. Na narodzie ukraińskim nadal ciąży grzech ludobójstwa, do którego trudno mu się do tej pory przyznać i z którego trudno się oczyścić, choć było kilka prób takich postaw, m.in. z okazji 70. rocznicy wydarzeń na Wołyniu. Przykładem tego był wspólny komunikat Konferencji Episkopatu Polski, wydany z Synodem Kościoła Greckokatolickiego, i Konferencji Episkopatu Ukrainy Obrządku Łacińskiego. Niestety, nie został on odczytany na Ukrainie. Wyrażam przekonanie, że dopóki ten naród nie wyzna swej winy, nie stanie w prawdzie i nie oczyści się z tego grzechu, nie będzie mógł cieszyć się błogosławieństwem. Mam jednak nadzieję, że rok fatimski przyczyni się do uświadomienia, iż brak pokoju na Ukrainie domaga się tego gestu, na który czekamy z miłości i z miłością. Potrzeba przeproszenia i przebaczenia za ten wielki grzech ludobójstwa. W tym kontekście modlimy się również o nawrócenie Rosji — aby szanowała inne narody.

— Gościmy Księdza Arcybiskupa na ziemi zachodniopomorskiej, dokąd w ramach przesiedleń i akcji „Wisła” przybyło z rubieży dawnej Rzeczypospolitej bardzo wielu osadników — niemal co trzecia wioska w naszej archidiecezji ma korzenie związane z historią Kresów, Wołynia i innych terenów. Jak przebiegają te sentymentalne spotkania z nimi podczas odwiedzin wielu naszych parafii?

— Jestem niezmiernie wdzięczny abp. Andrzejowi Dziędze za zaproszenie mnie z tygodniową posługą udzielania sakramentu bierzmowania oraz przekazywania relikwii św. Jana Pawła II, którego drugim sekretarzem byłem przez 9 lat. Cieszę się, że jako świadek jego świętości mogę tę jego cząstkę ofiarować tutaj, gdzie żyje tak wielu wiernych mających korzenie czy to na ziemi lwowskiej, czy w innych rejonach Ukrainy. Podczas takich spotkań wielu wiernych i kapłanów z dumą w sercu wspomina, że ich rodzinne korzenie sięgają wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej. Podobnie jest w archidiecezji wrocławskiej, gdzie biskupi zapraszają mnie „do swoich”. Wszystkich wywodzących się szczególnie z ziemi lwowskiej serdecznie pozdrawiam...

— Przywozi Ksiądz Arcybiskup ze sobą dar nowego wydawnictwa, które swą premierę będzie miało 24 maja br. Jest to książka „Sekretarz dwóch papieży”. Ukazał się już album pod tym tytułem. Ksiądz Arcybiskup udzielił także długiego wywiadu Brygidzie Grysiak. Co wyjątkowego jest w tej nowej książce?

— W nowej książce chciałem pokazać przede wszystkim moją drogę do kapłaństwa i to, jak ważną rolę odgrywały w niej zaufanie i zawierzenie Opatrzności Bożej. Chciałem podkreślić znaczenie i wielkość pontyfikatów św. Jana Pawła II oraz Benedykta XVI.

— Kiedy przegląda się treść tej niezwykle wzruszającej rozmowy, można dostrzec cztery wymiary osobowości Księdza Arcybiskupa naznaczone tym, co dały mu dom rodzinny i formacja seminaryjna, czego nauczyli go Jan Paweł II i Benedykt XVI i jaki wpływ miał na niego Lwów wraz z całym Kościołem ukraińskim. Jak wiele wartości zostało zaszczepionych w sercu Księdza Arcybiskupa... Czy mógłby Ekscelencja krótko scharakteryzować te etapy życia?

— Gdy patrzę na swoje życie, mogę dostrzec, jak bardzo ważny jest w życiu każdego człowieka dom rodzinny. Również istotne były dla mnie formacja intelektualna w szkole, w seminarium i w konsekwencji — praca kapłańska. Dzięki moim rodzicom, rodzeństwu oraz kapłanom, którzy kształtowali moją wiarę przez katechizację, mogę stwierdzić, że niezwykle ważne jest, u czyjego boku się wzrasta i kształtuje swoją osobowość. Miałem zaszczyt budować się postawą dwóch Piotrów naszych czasów, ale także, pracując wcześniej u boku mojego arcybiskupa, kard. Mariana Jaworskiego — jego postawą. To oni zaszczepili we mnie wiele ważnych cech, które ukształtowały moje kapłaństwo. Jan Paweł II był papieżem uniwersalnym, który potrafił swoją osobowością dotrzeć do wszystkich ludzi, niezależnie od kontynentu, rasy czy kultury. Uczył nas takiej otwartości i umiejętności dostrzegania potrzeb każdego człowieka, a jednocześnie nauczył mnie ufności wobec Boga, ogromnej wartości modlitwy, szerszego spojrzenia na świat i Kościół oraz prowadzone duszpasterstwo. Jan Paweł II bardzo wymagał od siebie, ale i od innych, a jednocześnie był ojcem niezwykłej dobroci. Wiedzieliśmy, jakie są jego oczekiwania, i staraliśmy się zawsze je spełniać. Ojciec Święty Benedykt XVI uczył mnie natomiast wielkiej pokory, skromności, delikatności, a także sumienności. Pokazał swoim życiem — a poznałem go najpierw jako kardynała — co to znaczy być człowiekiem wielkiej pracowitości, a jednocześnie niezwykłej wrażliwości. Dostrzegałem w nim człowieka bardzo interesującego się drugim, zatroskanego o niego, ciekawego jego problemów i trosk, a zarazem bliskiego w bezpośredniej relacji.

— Ze łzami w oczach czyta się o odchodzeniu Jana Pawła II do domu Pana. Przeżywał je Ksiądz Arcybiskup w refleksji eschatologicznej. Jakie myśli rodziły się wówczas w sercu?

— Pontyfikat Jana Pawła II był długi, a ja miałem to szczęście być przy nim przez ostatnich 9 lat, gdy stopniowo tracił zdrowie i był coraz mniej sprawny. Przez to jednak wzrastała i pogłębiała się moja z nim więź duchowa i synowska. Każda jego choroba i dolegliwości fizyczne sprawiały ból i nam. Razem z Ojcem Świętym cieszyliśmy się z jego osiągnięć, ale razem również uczestniczyliśmy w jego niemal codziennym cierpieniu. Pan Bóg stopniowo pogłębiał chorobę, stąd też łatwiej i pogodniej było samemu Papieżowi ją przyjmować, a z nim także nam. Kiedy w ostatnich dniach czuliśmy, że odchodzi do Pana, był w nas taki ludzki smutek, poparty jednak nadzieją wieczności. Był to smutek odchodzenia kogoś, kogo bardzo się kochało i kto bardzo mocno kochał Boga, swój Kościół i nas. Pogoda ducha Ojca Świętego koiła także nasz ludzki ból. Widziałem, jak Papież w spokoju przeżywał ostatnie chwile, bez żadnego lęku, tylko z wielkim zaufaniem Panu Bogu. Mogę powiedzieć, że były to najpiękniejsze rekolekcje w moim kapłańskim życiu.

— Współczesny człowiek poszukuje silnych autorytetów. Jak na podstawie służby dwóm papieżom i tego, o czym mówi Ksiądz Arcybiskup w swojej nowej książce, można scharakteryzować budowanie świętości w życiu człowieka wierzącego?

— Jan Paweł II pokazał swoim życiem, co to znaczy budować świętość. Nie tylko młodzieży, ale i nam często przypominał, byśmy rozwijali swoje talenty i wymagali od siebie, nawet jeśli inni od nas niczego nie wymagają, i abyśmy przez swoje życie mogli przejść tak, aby u jego kresu można było powiedzieć: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wypełniliśmy wszystko, co było możliwe w naszej mocy”. Pokazał nam, jak wypełnić nasze życie dobrą pracą, rzetelną nauką i otwarciem się na drugiego człowieka. To wszystko musi być również pogłębione przez modlitwę i życie pełne wiary.

— Na koniec bardzo prosimy Księdza Arcybiskupa o słowo pozdrowienia i przesłania ze Lwowa dla naszego narodu.

— Jan Paweł II swoim życiem i posługą pokazywał nam — i bardzo chciał, abyśmy to rozumieli — jak bardzo wartości wyrażone w haśle: „Bóg, Honor, Ojczyzna” są związane z życiem każdego człowieka, a w sposób szczególny — każdego Polaka. Uświadamiał nam, że dobro człowieka, dobro narodu zależą także od tego, czy jesteśmy prawdziwymi ludźmi wiary. Pokazał nam również, że odniesiemy pełne zwycięstwo, jeśli będziemy w całkowitej harmonii z Bogiem, jeśli będziemy mieć pokój w swym sercu. Chciałbym, aby wszyscy rodacy Ojca Świętego szli pod tym względem taką samą drogą jak on, by kochali Boga, kochali swoją Ojczyznę i kochali swój Kościół, który pomaga im być dobrymi ludźmi. Z głębi serca proszę również o to, by Polacy swoimi modlitwami pomogli wiernym i całej Ukrainie wejść na właściwą drogę, abyśmy mogli cieszyć się tam odzyskanym pokojem w sercach i w kraju.

— Bóg zapłać za rozmowę. Z racji zbliżających się dwóch jubileuszy: 30-lecia kapłaństwa oraz 10-lecia sakry biskupiej pragniemy życzyć Księdzu Arcybiskupowi asystencji i łask Ducha Świętego w dalszej apostolskiej pracy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama