Prawdziwe cuda

Czy nawrócenie to radość?

Każdemu chyba dane było przeżyć ten niesamowity stan, gdy w uniesieniu, zachwycie i z lekkością w sercu opuszczał dom Boży. Moment, w którym człowiek oczyszczony z grzechów odnawia swoją więź z Bogiem, to jedna z najszczęśliwszych chwil w życiu chrześcijanina. Radość jest wtedy tym większa, im dłużej trwała rozłąka z Ojcem, a także im więcej nam On przebaczył w sakramencie pojednania. Najbardziej szczęśliwi w takich chwilach są najwięksi grzesznicy.

Zastanówmy się, co skłania człowieka do porzucenia drogi grzechu i wkroczenia na nową ścieżkę miłości Boga? W końcu podróżowanie tą pierwszą jest o wiele łatwiejsze: nie wymaga siły do podejmowania wyrzeczeń (przeciwnie: można w pełni „korzystać z życia”), odwagi moralnej (bo wybijając się z tłumu, narażamy się na wyszydzenie) czy wytrwałości — cech charakteryzujących prawdziwych chrześcijan.

Ludzie, których wiara nie jest głęboka i szczera, często doznają uczucia wewnętrznej pustki. Stan ten przejawia się zwykle poczuciem braku sensu życia, apatią, depresją. Świat ma w swojej ofercie wiele lekarstw na ową chorobę duszy, ale są to tylko tymczasowe środki mogące, w najlepszym przypadku, uśmierzyć chwilowo ból (a w najgorszym zniewolić w nałogu) — nigdy zaś go uleczyć. Żadna psychologia, farmakologia, parapsychologia i inne „logie” nie dadzą tego, co otrzymujemy w Najświętszym Sakramencie — fizycznej obecności Chrystusa wraz z całą Jego miłością. A będąc z Nim, mamy wszystko...

Będąc istotą duchową, człowiek pragnie Boga; pragnienie to ma wpisane w serce. Szuka więc — nieraz podświadomie — Prawdy, którą jest miłość Chrystusa. Raz ją odkrywszy, nie zyskuje jej jednak na stałe. Wymaga ona ciągłego pielęgnowania i rozwijania, w przeciwnym razie można ją stracić.

Zwykle przychodzi taka chwila w życiu największego nawet grzesznika, że przez głowę przebiega ulotna myśl: „a może by tak pojednać się z Bogiem?”. Ten ledwo dostrzegalny w świadomości impuls może rozbić się o zakrzepły mur brudnych przyzwyczajeń, ale czasem znajduje siłę, by go przebić. Wtedy następuje decyzja o przystąpieniu do spowiedzi. Skąd ów tajemniczy impuls pochodzi? Czy jest to wytwór naszej podświadomości? Owszem, można to tak potraktować — trzeba jednak jasno stwierdzić, że podświadomość ta została zainspirowana przez Ducha Świętego. To właśnie Jego cudowne działanie zbliża nas do Boga.

Współczesny świat w odpowiedzi na zapotrzebowanie na transcendentny wymiar życia ludzkiego obfituje w całą gamę pierwiastków przepełnionych ezoterycznymi treściami: mnoży się liczba sekt, ogromną popularność zdobywają propagowane przez nie — mniej lub bardziej udolnie — wschodnie praktyki ascetyczno-mistyczne, jak medytacja czy joga, rozwijają się ruchy uzdrowicielsko-znachorskie. Tęsknota ludzi za światem nadrealnym znajduje także odzwierciedlenie w literaturze popularnonaukowej czy fantastycznej, filmach s-f, a także na płaszczyźnie dość nowego medium, jakim jest komputer. Jednak prawdziwe cuda nie są wymysłem pisarzy, scenarzystów czy twórców gier komputerowych — one dzieją się naprawdę, są tylko rzadko dostrzegane.

Prawdziwym cudotwórcą jest Duch Święty. Potrafi On w tak niesamowity sposób pokierować rzeczywistością, że powstają okoliczności sprzyjające zastanowieniu się nad sobą i — co za tym idzie — odpowiedzi na wewnętrzne pragnienie Boga. Ludzie sami z siebie nie mogliby rozpocząć naprawy stosunków z Ojcem. To Ojciec, właśnie poprzez działanie Ducha Świętego, w swojej zachwycającej miłości do człowieka pierwszy wyciąga do niego rękę, zapominając o złu doznanym z jego strony.

Kiedy więc człowiek — w odpowiedzi na wezwanie Boga — decyduje się zmienić kierunek marszu przez życie i wstąpić na gościniec do nieba, musi przekroczyć przejście graniczne, na którym jest dokładnie sprawdzany i oczyszczany. Tym przejściem jest konfesjonał.

Konfesjonał „przejściem granicznym”? Nie jest to tylko metafora. Przypomnijmy sobie, jak postrzegamy świat po zrzuceniu z siebie ciężaru grzechów. Widzimy te same miejsca, twarze, ale wszystko jest jakby zmienione. Wchodzimy do państwa czystości, z nowym paszportem na godne życie. Oczywiście, świat tak naprawdę nie zmienił się. To działający w nas Duch Święty sprawia, że patrzymy na rzeczywistość innym spojrzeniem — spojrzeniem prawdy.

Chrześcijaństwo to ciąg upadków i wzlotów, odejść i powrotów, zagubienia i pewności. Należy jednak podkreślić, że te pierwsze wychodzą zawsze od człowieka, drugie zaś — od Boga. Naturalne jest to, że odczuwamy słabość. Nawet święci doznawali różnego rodzaju wewnętrznych trudności, jakże więc my możemy liczyć na bezustanny duchowy „błogostan”? Na przykład św. Faustyna, mimo licznych objawień, doznawała zwątpienia. Musimy jednak wierzyć, że jeśli szczerze szukamy Prawdy, zawsze przychodzi chwila łaski. Pan pierwszy wyciąga do nas rękę; to jeden z dowodów Jego niewysłowionej miłości, która „nie pamięta złego”. Niech ta świadomość dodaje nam sił w zdobywaniu świętości. Wypływajmy na głębię — nawet jeśli chwilowy sztorm rzucił nas na mroczną mieliznę...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama