Pokusy kapłańskie

Jesteśmy grzesznymi ludźmi, którzy potrzebują tyle samo troski, co każda z tych osób, które zostały nam powierzone

Pokusy kapłańskie

Ks. Janusz Mastalski

Pokusy kapłańskie

Wydawnictwo Homo Dei
Kraków 2011
ISBN 978-83-62579-07-5
Format książki: A5
Stron: 272
Rodzaj okładki: miękka

„Nawrócenie oznacza więc, że musimy pokornie uczyć się w szkole Jezusa i posłusznie iść Jego śladami”
(Benedykt XVI).

Fragmenty książki:

Rozdział 6
Pokusa wielkości

(fragment, strony 161-178)

6.2. Dziesięć chorób generujących „psychopatologię władzy”

Coraz większe uleganie pokusie wielkości może prowadzić wręcz do „psychopatologii władzy”. Oczywiście nie chodzi tu o jakiś rodzaj choroby psychicznej, a raczej o chorobę duszy. To ona uniemożliwia jakąkolwiek zdolność prowadzenia dialogu. Dodatkowo ktoś, kto wchodzi na drogę chęci dominacji, widzi wszystko tylko w dwóch kolorach.

Trzeba pamiętać, iż „czarno-biała wizja świata niesie ze sobą nieodpartą pokusę ułatwienia, rozszyfrowania rzeczywistości. Sekret tkwi w tym, że podejście emocjonalne oznacza łatwość oceny rzeczywistości. Pozwala natychmiast, bez zbędnego wysiłku poznawczego, zdefiniować świat, zadecydować, czy mamy do czynienia z wrogiem czy z przyjacielem” 1.

Trzeba też pamiętać, iż pokusa wielkości łączy się bardzo ściśle z poczuciem władzy, dominacji. W konsekwencji pojawia się wielka samotność. Antoni Kępiński tak opisuje ową zależność: „Atrybutem władzy jest samotność. Świat otaczający leży u nóg władcy, może on nim dowolnie kierować, jest jego własnością, lub gdy jego własnością nie jest, gdy nie może nim rządzić, jest mu obcy, wrogi, budzi zawiść i lęk. I nie może władca zaznać spokoju, póki nań swej władzy nie rozszerzy. Płaszczyzna związku z otoczeniem jest tu zawsze pochyła – władca u szczytu, świat u jego stóp, lub gdy nie jest on na swoim terenie, gdy nie może rządzić, wówczas pozycja jego automatycznie przesuwa się ze szczytu pochyłości na jej sam dół. W obu wypadkach ma uczucie samotności i lęku. W żadnej bowiem pozycji, górnej czy dolnej, nie ma on wokół siebie ludzi równych sobie; albo oni są automatami, którymi może dowolnie sterować, albo sam jest takim automatem przez nich kierowanym” 2.

Warto zatem przyjrzeć się tym wymiarom samotności, które stanowią pewien rodzaj dysfunkcji, powodującej wiele niepokojących zachowań kapłana. Oto dziesięć postaw prowadzących do ulegania pokusie wielkości.

1) Niereformowalność

Niereformowalność jest niezwykle uciążliwą przypadłością, bowiem niesie ze sobą pewnego rodzaju zawziętość i nieustępliwość, owocujące trudnym do zaakceptowania uporem. Ksiądz, który w swoim środowisku jest odbierany jako niereformowalny uparciuch, kreuje siebie na wielkiego kapłana, mającego monopol na dobre postępowanie.

Można przedstawić przynajmniej kilka schematów myślowych, które ową niereformowalność pogłębiają, przez co pokusa wielkości staje się coraz bardziej realna.

Schematy myślowe powodujące niereformowalność kapłańską

Przecież ja mam doświadczenie i wiem, jak postąpić w danej sytuacji.

Nie można zmieniać swoich przyzwyczajeń; one zostały wypracowane przez lata, a mnie jest z nimi dobrze.

To nie ja jestem uparty, tylko ci wszyscy, którzy mi wmawiają, że jestem niereformowalny.

Starego drzewa się nie przesadza – ja już nie mam siły ani ochoty się zmieniać.

To ja jestem od pouczania, bowiem po to zostałem wyświęcony; to realizacja nauczycielskiego posłannictwa Kościoła.

Przecież zawsze tak było w moim życiu, to dlaczego ma się to zmienić?

Jestem za stary i za bardzo doświadczony, aby dokonywać jakiś zmian w swoim życiu.

Nie mam ochoty na dyskusję z kimś, kto sam ma problemy. Niech się zajmie sobą.

Trzeba być upartym, bo jest to przejaw konsekwencji.

Kapłan niereformowalny zatrzymuje się na pewnym etapie rozwoju. Nie ma już miejsca na wzrastanie. Warto tu przytoczyć słowa ks. Jarosława Międzybrodzkiego: „Wzrost niekoniecznie musi być związany z dobrym samopoczuciem czy psychicznym komfortem. Odwrotnie – wzrastanie często wymaga trudu, powiązane jest ze zmaganiami z własną słabością i niemocą. Jeśli mamy wzrastać, musimy dotykać swoich słabych stron, grzechu, upadku, bezradności. Wzrost nigdy nie jest przechodzeniem od sukcesu do sukcesu, od przyjaźni do jeszcze głębszych relacji. Wzrastanie nie jest sielanką! (…) Kiedy wchodzimy we wspólnotę, po krótkim okresie fascynacji prędko odkrywamy, jak bardzo inni nas drażnią i denerwują. Oni rzeczywiście grzeszą, są nieodpowiedzialni, słabi, mają zupełnie inne przyzwyczajenia niż ja, wychowali się w innych środowiskach. Stosunkowo szybko można się zorientować, że nie da się wszystkich podporządkować sobie. Oni prawdopodobnie są niereformowalni! I w tym momencie zaczyna się prawdziwy wzrost. Właśnie wtedy, gdy tracimy we wspólnocie swój komfort psychiczny. Obecność innych wydobywa z nas reakcje, o których nie mieliśmy pojęcia, kiedy byliśmy sami” 3. Trzeba pamiętać, że siostrą niereformowalności jest nieomylność, będąca odmianą dominacji.

2) Nieomylność

Podejście do drugiego człowieka z pozycji siły musi wywołać jego sprzeciw, ale jednocześnie rodzić napięcia wśród samych „kapłanów-zdogmatyzowanych nauczycieli”, bowiem jak pisał Michel Foucault: „władza – to raczej sieć zawsze napiętych, zawsze aktywnych relacji (…), przejawiających się w ustawicznej walce” 4. Zatem syndrom nieomylności to przeświadczenie, że inna postawa jest niemożliwa.

Niereformowalność w poglądach, która likwiduje wszelki sprzeciw i prowadzi do zanegowania partnerskich postaw pomiędzy księdzem a spotykanym przez niego człowiekiem, tworzy szereg współwystępujących cech świadczących o „dogmatyzmie edukacyjnym”:

1. Brak podejścia dialogicznego prowadzący do jednostronności w procesie edukacyjnym.

2. Szczątkowa tolerancja likwidująca (wbrew pozorom) odpowiedzialność wśród wychowanków za swoje poglądy czy postawy.

3. Tendencje do obmowy, będące przejawem braku samokrytyki.

4. Postawa antywspólnotowa, która prowadzi do alienacji i samotności w środowisku pracy.

5. Pozerstwo zamazujące prawdziwe oblicze człowieka (staje się on „przytłaczającym monolitem”).

6. Zacietrzewienie polegające na uporczywym trwaniu przy swoich teoriach 5.

A oto najczęściej spotykane przejawy nieomylności kapłańskiej:

Przejawy nieomylności

– brak inicjatywy do dialogu;

– uparte, subiektywne interpretowanie faktów;

– brak merytorycznych argumentów;

– przekonanie, że zmiana poglądów powoduje utratę autorytetu;

– odwoływanie się do zmyślonych argumentów;

– niechęć do osób mających inne zdanie;

– nieumiejętność przyznania się do błędu.

3) Pogarda

Dobrym wprowadzeniem do pochylenia się nad ludzką pogardą są słowa o. Jacka Salija: „Przypomnijmy sobie, jak Pan Jezus odnosił się do złoczyńców. Przede wszystkim nikomu nie okazywał pogardy. Pogarda polega na wykluczeniu (subiektywnym oczywiście) kogoś z rodziny ludzkiej, dlatego jest nie do pogodzenia z miłością. Miłość bowiem to uznanie, że ktoś jest wart tego, żeby go chcieć dla niego samego – uznanie czynne, wyrażające się przekraczaniem własnego egoizmu, czyli życzliwością. Dlatego przedmiotem miłości może być tylko osoba, ktoś transcendentny wobec wszelkich uwarunkowań, korzyści, ról społecznych, całej doczesności. (…) Bardzo tego pilnujmy, aby nasze reakcje na zło płynęły z dobrych źródeł, a nie z jakichś ciemnych namiętności. Ale czymś nie mniej ważnym jest rachowanie się ze sobą w sumieniu, czy ja przypadkiem nie grzeszę brakiem reakcji na zło. Nie na każde zło muszę reagować. Obowiązek reagowania rośnie w miarę tego, im bliżej mnie dane zło się dzieje oraz im bardziej dotyka ono słabych i bezbronnych” 6.

Do życia kapłańskiego niepostrzeżenie może wkraść się pogarda, kiedy ksiądz nie dba o miłość w swoim życiu. Wtedy pojawia się brak szacunku i niechęć do niektórych osób. Można pokusić się o pokazanie pewnych śladów pogardy w życiu kapłańskim.

Ślady pogardy w życiu kapłańskim

- izolowanie rozwodników, którzy nie pasują do moralnej koncepcji wyznawanej przez księdza;

- piętnowanie poszukujących, niezgadzających się ze światopoglądem kapłana;

- lekceważenie niewierzących i traktowanie ich jako biednych ludzi;

- wyśmiewanie inaczej myślących, niedopuszczanie innego sposobu wartościowania;

- unikanie zagubionych, którzy zadają wiele niewygodnych pytań;

- ucieczka przed tymi, którym się nie udało w życiu;

- omijanie ludzi żebrzących;

- wygłaszanie homilii i kazań pozbawionych szacunku dla słuchaczy;

- głoszenie poglądów dotyczących kobiet, które są przedstawiane jako gorsza część społeczeństwa;

- opowiadanie dowcipów, w których widoczna jest pogarda dla ludzkiego ciała.

Najlepszym komentarzem do tych zachowań są słowa André Seve’a: „Kiedy pogardzam drugim człowiekiem, kiedy odczuwam zazdrość, gdy kogoś ignoruję, sam odrzucam objawienie, które ustanawia jedyną przestrzeń, w której mogę być kochany przez Boga: Bóg kocha wszystkich ludzi, Bóg kocha nas jako lud” 7. Nie da się ukryć, że człowiek, który pozwala sobie na pogardę, ulegać też będzie pokusie wielkości i zacznie patrzeć na innych z góry.

4) Patrzenie z góry na innych

Anselm Grün w jednej ze swych książek napisał: „W rozmowie o kolegach z pracy albo przyjaciołach słyszy się niekiedy, że któryś z nich jest dziwny, bo ma kompleks niższości. Każdy obeznany jako tako z psychologią zna ten termin, który zajmuje szczególne miejsce w psychologii indywidualnej Alfreda Adlera. Z reguły kompleks niższości jest rekompensowany w ten sposób, że szczególnie chce się zwrócić na siebie uwagę, np. zachowując się arogancko. Człowiek buduje sobie wówczas fasadę z zarozumiałości, zadziera nosa i na wszystkich patrzy z góry. Często jest to znak, że za tą fasadą nie kryje się żadna okazała budowla, tylko nędzna chałupa, którą chce się za wszelką cenę ukryć właśnie za ową sztucznie stworzoną fasadą. Niekiedy taka osoba tuszuje swoje braki, przechwalając się zgromadzonymi pieniędzmi lub swoimi umiejętnościami” 8. Jest to klasyczny opis człowieka patrzącego z góry. Kapłan może także pokusić się o taką postawę, czego dowodzą poniższe przykłady.

Kapłańskie patrzenie z góry

- bycie „panem i władcą” w kancelarii;

- szkolna fobia wobec uczniów (nie są warci tego, abym ich uczył);

- w homiliach ukazywanie siebie jako lepszej cząstki społeczeństwa;

- skłonność do pouczania wszystkich we wszystkim;

- syndrom wieku (co stary ksiądz wie o życiu?; jest przecież zacofany – co młody ksiądz wie o duszpasterstwie?);

- podkreślanie swojego wykształcenia, statusu i stanowiska;

- brak pokory w przyznawaniu się do błędu.

Owo patrzenie z góry niesie ze sobą pokusę wielkości, która może się także przejawiać w postaci nieraz panicznej ucieczki przed dokonaniem oceny siebie. Wtedy kapłan wchodzi na drogę bezkrytycyzmu.

5) Ucieczka przed samooceną

Trudno nie zgodzić się z poglądem, że „czasami ów fikcyjny obraz samego siebie jest aż tak odległy od rzeczywistości, że prowadzi to do poważnych zaburzeń psychicznych, uniemożliwia kontakt z rzeczywistością oraz budowanie harmonijnych więzi z ludźmi. Często podtrzymywanie mitu o własnej wielkości prowadzi do uzależnień chemicznych, gdyż substancje psychotropowe ułatwiają człowiekowi funkcjonowanie w świecie fikcji, zawężając i zniekształcając przeżywanie samego siebie. Człowiek dojrzały chce mieć rację w postępowaniu, a nie tylko w myśleniu, gdyż wie, że konsekwencje jego ewentualnych błędnych zachowań zgłoszą się do niego same. Z kolei im bardziej niedojrzały jest człowiek, tym bardziej bezkrytycznie zgadza się z własnym zdaniem na własny temat” 9. Zaczyna się wtedy niebezpieczna przygoda przeniknięta brakiem dystansu wobec siebie. Ksiądz zaczyna uciekać przed oceną siebie, własnych wyborów i zachowań Jest w stanie opracować wiele „taktyk ewakuacyjnych”, byleby tylko nie odkryć prawdy o sobie. Oto kilka z nich.

Sposoby ucieczki przed samooceną

- brak umiejętności przyznania się do błędu;

- niechęć do ludzi, którzy odkryli własną porażkę;

- niechęć do rachunku sumienia;

- usprawiedliwianie zachowań innych, którzy postępują podobnie jak usprawiedliwiający;

- porównywanie się z gorszymi osobami (lepiej się wychodzi!);

- unikanie sakramentu pokuty, który boli;

- szukanie pretekstów do powtarzania nagannych zachowań;

- niechęć do odkrywania własnych kompleksów;

- niechęć do zasięgania rady lub szukania pomocy w trudnych chwilach;

- przerzucanie odpowiedzialności za własną porażkę na innych;

- agresja wobec tych, którzy lepiej radzą sobie w życiu.

Niechęć do samooceny jest więc przemyślaną taktyką, która ma uchronić przed potrzebą zweryfikowania własnego życia. Pojawia się wtedy wyjątkowo niebezpieczna skłonność do grania, do bycia nieautentycznym. Wtedy najmocniej może zaatakować pokusa wielkości, szczególnie że kapłan lubi odwoływać się do faktu bycia księdzem (i to jakim!).

6) Odwoływanie się do swojego statusu

Gandhi mawiał, że służenie innym bez uczucia pokory jest jedynie zaspokajaniem egoizmu: zapatrzeniem się wyłącznie we własną osobę. I jest to niewątpliwie racja. Jeśli kapłan chce naprawdę służyć, musi choć trochę zapomnieć, kim jest. Musi się niejako wtopić w środowisko. Okazuje się, że coraz więcej Polaków twierdzi, iż księża potrafi ą być uczciwi, szczerzy, sprawiedliwi i że można im po ludzku zaufać. Jednak najbardziej denerwuje u księży zarozumiałość i obnoszenie się ze swoim bogactwem, a także podkreślanie, kim są.

Jakże świetnie pasują w tym miejscu słowa ks. Henriego J.M. Nouwena: „Jesteśmy grzesznymi ludźmi, którzy potrzebują tyle samo troski, co każda z tych osób, które zostały nam powierzone (…). Dlatego prawdziwa posługa musi być wzajemna. Gdy członkowie wiary nie mogą prawdziwie poznać i pokochać swojego pasterza, pasterzowanie staje się wkrótce zakamuflowanym sprawowaniem władzy nad innymi ludźmi i nabiera charakteru autorytarnego i dyktatorskiego” 10. Istnieje wiele okazji do odwoływania się przez księdza do własnego statusu. Właśnie w ten sposób kapłan wchodzi na drogę owego kamuflażu władzy.

Wygodne sytuacje, aby przyznać się do bycia księdzem

- przy przekroczeniu przepisów drogowych,

- przy okazji wizyty u lekarza,

- przy okazji załatwiania formalności w urzędach,

- przy okazji kupna czegoś,

- przy okazji nietypowych sytuacji;

- w celu dostania się w jakieś mało dostępne miejsce;

- w celu zaistnienia w jakimś elitarnym towarzystwie;

- w celu podkreślenia ważności wypowiadanych słów i poglądów;

- w celu uzyskania poufnych wiadomości.

Odwoływanie się do kapłańskiego statusu jest nierzadko przejawem pewnego cwaniactwa i z pewnością antyświadectwem. Wykorzystywanie swojej pozycji społecznej do załatwiania własnych interesów to nieuczciwość. Jest ona często przykrywana zachowaniem apodyktycznym, co niewątpliwie wyzwala omawianą pokusę wielkości.

7) Apodyktyczność

Apodyktyczność to sposób bycia lub zachowania polegający na narzucaniu innym swojego zdania, na ogół wykluczający sprzeciw. To bardzo uciążliwa cecha charakteru, bowiem wywołuje cały szereg problemów w relacjach z drugim człowiekiem. Jest to postawa dominacji, nieliczenia się z drugą osobą. Stefan Kisielewski mawiał, że apodyktyczność stanowi formę żarliwej troski o skuteczność. Apodyktyczność i autorytaryzm w relacjach międzyludzkich to zawsze duży problem, bowiem tłumione przez drugą osobę emocje muszą w którymś momencie zostać „odwentylowane”. Trzeba też pamiętać, iż tłumienie uczuć stanowi postać szantażu emocjonalnego. Jest to szczególnie ważne w procesie wychowania dzieci 11. A kapłan przecież tak wiele czasu poświęca nauczaniu i wychowaniu innych. Ma jednak pokusę stawania się coraz bardziej apodyktycznym. Przejawy owej apodyktyczności można łatwo wyliczyć.

Formy apodyktyczności

- ostry ton wypowiedzi,

- niedopuszczanie do głosu innych,

- uparte forsowanie swoich racji,

- nieprzyjemne uwagi pod adresem rozmówcy,

- narzucanie swojej woli (np. na wakacjach wśród innych księży),

- brak umiejętności kompromisu,

- agresywny ton wypowiedzi, który zniechęca do podjęcia rozmowy,

- głoszenie homilii pretensjonalnych pod względem formy i treści,

- afirmacja własnych monologów bez możliwości tworzenia dialogu,

- ostre, nieprzyjemne pouczenia w konfesjonale.

Apodyktyczny kapłan w wielu przypadkach staje się człowiekiem, który podświadomie coraz bardziej oczekuje uznania i poklasku. Wiele rzeczy w swojej pracy czyni „pod publiczkę”. A to już krok do pokusy wielkości.

8) Szukanie uznania

W pewnym opowiadaniu opisane są usługi dla ludności oferowane przez amerykańskie zakłady pogrzebowe. Za odpowiednią cenę można sobie zamówić stosowne pośmiertne oblicze: poważne, świątobliwe, wesołe, anielskie czy ironiczne. Okazuje się, że makijaż zaciera po prostu wszelkie ślady, jakie pozostawia śmierć.

W swoim życiu kapłan może szukać osób, które poprawią mu twarz (samopoczucie). Szuka zatem uznania, które nieraz jest związane z pewnym syndromem. W dobie tzw. bezsilności w procesie wychowawczym może się okazać, iż wychowawca wpędził się w kompleks odrzucenia. Czuje, że utracił autorytet. Analizując syndrom utraconego autorytetu, można wyróżnić kilka jego objawów:

1. Lęk przed wychowankiem, co przeradza się w niechęć do dialogu.

2. Zaniżona samoocena prowadząca do działań afirmujących wychowawcę za wszelką cenę.

3. Powątpiewanie w sens wykonywanej pracy, która jawi się jako „czas przetrwania”.

4. Jednostronna ocena sytuacji edukacyjnych, prowadząca do całkowitej subiektywizacji oddziaływań wychowawczych.

5. Przewrażliwienie, które powoduje poczucie ciągłego zagrożenia.

6. Syndrom LDS (limelight deprivation syndrom) objawiający się cierpieniem na brak publicznego uznania.

7. Zazdrość prowadząca do konfliktów i ciągłego niepokoju psychicznego wychowawcy.

8. Projekcje domowe, w których środowisko rodzinne staje się przestrzenią przesadnej kompensacji 12.

Odnosząc powyższe „markery” do życia kapłańskiego, można odkryć przynajmniej kilka przejawów takiego zabiegania o uznanie, które w konsekwencji staje się formą „podlizywania” się opinii publicznej.

Przejawy szukania uznania przez kapłana

- dobieranie sobie schlebiających rozmówców,

- „wymuszanie” pozytywnych ocen,

- permanentne mówienie o sobie,

- ciągłe oczekiwanie u innych postaw afirmacyjnych,

- upajanie się sukcesem,

- ucieczka przed krytyką,

- porównywanie się z tymi, na tle których lepiej się wypada,

- zabieganie o różnego rodzaju nagrody, zaszczyty i tytuły.

Likwidowanie w sobie cierpienia spowodowanego brakiem uznania poprzez ciągłe o nie zabieganie niesie ze sobą kolejne niebezpieczne zjawisko. Kapłan zaczyna otaczać się osobami, które zawsze będą go chwalić i doceniać.

9) Otaczanie się pochlebcami

W przepastnych głębiach sieci można znaleźć ciekawą anegdotę. Otóż w pewnej ważnej instytucji rozpisano konkurs na naczelne stanowisko. Zebrała się wysoka komisja ze wszystkimi „czynnikami”. Przed jej obliczem stanął pierwszy kandydat, któremu powiedziano:

– Chodzi tu o prosty test, jaki chcemy przeprowadzić na pańskiej osobie, zanim otrzyma pan ewentualnie posadę, o którą się ubiega. Czy zgadza się pan na to? – Oczywiście – potaknął egzaminowany. – Ile jest dwa plus dwa? – zapytał przewodniczący komisji. – Cztery – odpowiedział bez zająknięcia. Przywołano drugiego kandydata. I znowu po wstępnym pouczeniu padło pytanie: – Ile jest dwa plus dwa? – Tyle, ile życzy sobie szef – wypalił jak z dwururki. Nie trzeba chyba dodawać, że to naczelne stanowisko otrzymał kandydat drugi.

Wydaje się więc, że rację miał ks. Luigi Sturzo, kiedy pisał: „Nie otaczaj się pochlebcami. Pochlebianie szkodzi duszy, pobudza próżność i fałszuje rzeczywistość. Przyjaciel pochlebca nie jest już przyjacielem i należy mieć się przed nim na baczności: może prosić o coś, czego nie powinno mu się udzielić. Jeśli już mu się na coś pozwoli, to nie ze względu na przyjaźń, lecz ze względu na pochlebstwa” 13.

Ksiądz może mieć pokusę otaczania się osobami, które należy zaliczyć do grona pochlebców. Można nawet dokładnie podać opis typowego pochlebcy, korzystając ze znanych przysłów i sentencji.

Cechy pochlebców

- Pochlebca tylko przy chlebie przychlebia.

- Pochlebca nie może być dobrym przyjacielem.

- Pochlebca gorszy niż żmija.

- Pochlebcy wydają się takimi przyjaciółmi, jak wilki psami.

- Pochlebstwo to potrawa, która wszystkim smakuje.

- Im bardziej kochamy przyjaciół, tym mniej im schlebiamy.

- Pochlebna mowa jest trucizną.

- Pochlebstwa nie hartują, lecz osłabiają.

- Pochlebstwo jest fałszywą monetą, istniejącą tylko dzięki naszej próżności.

- Pochlebstwo jest to przestrzeń między nikczemnością a fortuną.

Warto w tym miejscu przytoczyć nauczanie Kościoła: „Należy potępić wszelkie słowa lub postawy, które przez komplementy, pochlebstwo lub służalczość zachęcają i utwierdzają drugiego człowieka w złośliwych czynach i w przewrotności jego postępowania. Pochlebstwo stanowi poważne przewinienie, jeżeli przyczynia się do powstania wad lub grzechów ciężkich. Pragnienie wyświadczenia przysługi lub przyjaźń nie usprawiedliwiają dwuznaczności języka. Pochlebstwo jest grzechem powszednim, gdy zmierza jedynie do bycia miłym, uniknięcia zła, zaradzenia potrzebie, otrzymania uprawnionych korzyści” 14.

Kapłan musi mieć świadomość, że pogoń za uznaniem otwiera ogromną bramę do pokus związanych z wielkością. To z kolei prowadzi do stylu życia, w którym chodzi o zrobienie kariery. Następuje wtedy powolna, ale systematyczna rezygnacja z wielu wartości i ideałów. Etos kapłański zostaje zdeformowany. Pojawia się pokusa postępowania według zasady: cel uświęca środki.

10) Karierowiczostwo

Jean Paul Sartre w swej krótkiej autobiografii pt. Słowa opowiada, jak utracił wiarę. „Do niewiary nie przywiodły mnie sprzeczności dogmatów, lecz życie. Bo przecież wierzyłem – co dnia klękając w koszuli na łóżku, odmawiałem, złożywszy ręce, swój pacierz, alem o Bogu myślał coraz rzadziej. Kilka lat utrzymywałem jeszcze z Wszechmocnym stosunki oficjalne; prywatnie zaprzestałem składania Mu wizyt… A On coraz rzadziej na mnie spoglądał. W końcu odwrócił oczy. Pragnąłem Boga, dano mi Go. Przyjąłem ów dar, nie pojmując, żem Go szukał. Nie zapuściwszy korzeni w moim sercu, wegetował czas jakiś – potem umarł” 15. I rzeczywiście, kariera może zniszczyć kontakt z Bogiem. A co można zrobić dla kariery? Kapłan, wbrew pozorom, ma wiele możliwości w tym względzie. Oto najczęstsze z nich.

Ku karierze kapłańskiej

- rezygnacja z własnej godności (np. podlizywanie się);

- brak własnego zdania;

- postawa dwulicowości;

- niszczenie innych (np. oszczerstwem, obmową);

- ucieczka przed prawdą;

- działanie „pod publiczkę”;

- podporządkowanie swojej pracy przyszłym zaszczytom;

- obojętność wobec osób mało znaczących;

- kupowanie innych prezentami, wystawnymi posiłkami;

- rezygnacja z pewnych zasad związanych z uczciwością.

Jak więc widać z powyższych refleksji, pokusa wielkości jest czymś wyjątkowo niebezpiecznym, zagrażającym współczesnemu kapłanowi. Co więcej, stanowi źródło innych pokus, które bardzo skutecznie walczą o księdza. W tym kontekście każdy kapłan powinien uświadomić sobie na nowo słowa Jana Pawła II: „Kapłani na mocy swej posługi są powołani, by (…) celebrować Ewangelię nadziei, głosić ją i jej służyć. (…) Winni oni upodobnić całe swoje życie i swoje działanie do Jezusa. (…) Przez sprawowanie swej posługi mają oni przedłużać obecność Chrystusa, jedynego i najwyższego Pasterza; a przez naśladowanie Jego stylu życia ukazywać Go w sposób przejrzysty powierzonej im owczarni. Żyjąc w świecie, ale nie będąc ze świata (por. J 17, 15–16), w obecnej sytuacji kulturowej i duchowej kontynentu europejskiego są wezwani, by być znakiem sprzeciwu i nadziei dla społeczeństwa chorego na horyzontalizm i potrzebującego otwarcia na Transcendencję” 16.

Aby te słowa zrealizować, należy walczyć z pokusą wielkości, która deformuje kapłańskie oblicze. Można zaproponować pięć środków odczulających, które będą skuteczne w walce z chorobą zarozumiałości i pychy księdza.


Przypisy:

1 Ł. Dominiak, Antoniego Kępińskiego koncepcja władzy, „Dialogi Polityczne” 2004, nr 2, s. 85.

2 A. Kępiński, Schizofrenia, Warszawa 1992, s. 180–181.

3 J. Międzybrodzki, Środowisko wzrostu uczniów, „Wieczernik” 2008, nr 159, s. 7.

4 B. Banasiak, Michel Foucault – mikrofi zyka władzy, „Literatura na Świecie” 1988, nr 6, s. 279.

5 Zob. J. Mastalski, Szkolne interakcje zaburzające skuteczne wychowanie, Kraków 2005, s. 21–22.

6 J. Salij, Pytania nieobojętne, Poznań 1986, s. 180.

7 A. Seve, Homilie niedzielne, Kraków 1999, s. 57.

8 A. Grün, Rozwijać poczucie własnej wartości – przezwyciężać bezsilność, tłum. A. Sibilak, Kraków 2007, s. 33.

9 M. Dziewiecki, Odpowiedzialny wychowawca, „Wychowawca” 2006, nr 11, s. 3.

10 K. Wons, Jakiego księdza…, dz. cyt., s. 12.

11 Zob. A. Manturzewska-Grzegorczyk, Jak rozmawiać z rodzicami ucznia agresywnego, „Psychologia w Szkole” 2006, nr 3, s. 101–103.

12 Zob. J. Mastalski, Syndromy współczesnychkatechetów i wychowawców a pedagogia Boża, Kraków 2005, s. 53–56.

13 L. Sturzo, Rady dla polityków, „W Drodze” 2002, nr 6, s. 51.

14 KKK 2480.

15 J.P. Sartre, Słowa, tłum. J. Rogoziński, Warszawa 1997.

16 Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Ecclesia in Europa (28 czerwca 2003), „L’Osservatore Romano” 2003, nr 7–8, n. 34.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama