Prawosławna katedra w katolickim kościele

O katolickiej parafii w Błagowieszczeńsku

Ksiądz Włodzimierz Siek pracuje w Błagowieszczeńsku od niedawna, a już zdążył nieźle poznać historię parafii i polskiej diaspory w tej części Rosji. Zachowało się stosunkowo dużo dokumentów archiwalnych dotyczących katolickiej wspólnoty, na podstawie których bez trudu można odtworzyć jej dzieje. Bezcenna okazała się tu pomoc jednego z parafian, który grzebiąc w źródłach historycznych jak w elementach pasjonującej układanki składa z nich uporządkowaną historię.

— Parafia oficjalnie została erygowana dopiero w 1910 r., ale świątynię pw. Przemienienia Pańskiego zbudowano wcześniej — w 1896 r. — opowiada. — W 1893 r. mieszkający w Błagowieszczeńsku Polacy wystarali się o grunt, na którym zaplanowano wzniesienie kościoła, w samym centrum miasta — u zbiegu ulic Irkuckiej i Sadowej. Trzy lata później minister spraw wewnętrznych pozwolił na rozpoczęcie budowy. Kościół z czerwonej cegły zbudowano w ciągu jednego roku. Było to możliwe dzięki dużej ofiarności wiernych. Z materiałów archiwalnych wynika, że w starania o budowę świątyni najbardziej zaangażowali się doktor Jurgielis oraz dwaj syndycy Macewski i Hartung. W 1911 r. przy kościele wybudowano dzwonnicę, na której zawieszono cztery dzwony. Największy nazwano św. Stanisław.

Powstanie okazałej katolickiej świątyni w samym centrum miasta świadczy o znaczącej roli, jaką odgrywała tu wówczas polska społeczność. Historycy ustalili, że Polacy zamieszkiwali okazałe domy w pobliżu kościoła. Niektóre z nich, w części nazywanej przez najstarszych mieszkańców miasta polskim kwartałem, przetrwały do dziś.

Pierwszym duszpasterzem w błagowieszczeńskiej świątyni był ks. Piotr Paweł Bulwicz — zesłaniec, mianowany kuratorem wojsk Kraju Amurskiego. W 1910 r. zastąpił go Sybirak ks. Antoni Żukowski, urodzony w Irkucku, absolwent Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Petersburgu. Wówczas oficjalnie erygowano parafię, obejmującą oprócz miasta także niektóre polskie wsie Przyamurza, z których największymi były: Rogaczewka, Kozłówka i Srebrzanka. W Kozłówce w 1907 r. wierni zbudowali filialną kaplicę.

Lektura zachowanych dokumentów pozwala wysnuć wniosek, że błagowieszczeńska wspólnota była bardzo prężna. Działały bractwa Różańcowe i Szkaplerza Świętego oraz towarzystwo trzeźwości. Osłabiła ją wojna domowa, która ogarnęła Daleki Wschód po bolszewickiej rewolucji. Zmobilizowani do carskiej armii wierni utworzyli siedem czysto polskich kompanii, które stacjonowały w Błagowieszczeńsku i Boczkariewie (obecnie noszącym nazwę Biełogorsk). W 1920 r. Polacy podzielili się na dwa obozy — jedni opowiedzieli się po stronie „białych”, drudzy za „czerwonymi”. Nie występowali jednak przeciwko sobie, zachowując narodową solidarność. Gdy po zajęciu Przyamurza białogwardyjskie wojska rozstrzelały wziętych do niewoli „czerwonych” Polaków, ich „biali” rodacy zbuntowali się w obronie bratiew po krowi.

— Pomimo poniesionych podczas wojny strat, błagowieszczeńska parafia nadal była silna — opowiada ks. Włodzimierz. — Bolszewicy długo nie mieli odwagi walczyć z katolikami. W latach dwudziestych zniszczyli wszystkie cerkwie w mieście, których było ponad 20, ale kościoła nie ruszyli. Rozkradli kościelny majątek, ale nie zamknęli świątyni. Dopiero w 1932 r. kościół katolicki został zamieniony na skład siana. W latach czterdziestych, w czasie sprawowania władzy przez Stalina, nastąpiło „religijne popuszczenie”, świątynię przejęli prawosławni. Dzięki temu przetrwała do dziś, obecnie jako katedra błagowieszczeńskiej eparchii (diecezji). Władyka Gawrił obiecał, że gdy tylko zbuduje własną katedrę, która jest już wykańczana, zwróci nam nasz kościół.

Parafia w Błagowieszczeńsku odrodziła się dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Stało się to za sprawą Aleksandra Ryniewskiego — znanego miejscowego biznesmena polskiego pochodzenia, właściciela firmy turystycznej „Błagowiest” — który jest starostą wspólnoty. Gdy tylko dowiedział się o naszym przyjeździe, mimo braku czasu, natychmiast zaprosił nas na spotkanie. To naprawdę wyjątkowy człowiek, o którym można by dużo i barwnie pisać. Chociaż nigdy nie był w Polsce, ani nie zna języka polskiego, uważa się za polskiego patriotę. W odróżnieniu od większości mieszkających na Dalekim Wschodzie rodaków w paszporcie ma wpisaną polską narodowość. Pochodzi z polskiej rodziny zesłanej w te strony po powstaniu styczniowym. Wychowanie religijne zawdzięcza swojej matce. Aby uczcić jej pamięć, zaangażował się w odrodzenie błagowieszczeńskiej parafii katolickiej. Jest to także — jak twierdzi — wyraz wdzięczności Bogu za dar życia. Kiedy się począł jako ostatni z licznego rodzeństwa, matka przestraszyła się, że nie zdoła utrzymać kolejnego dziecka. W drodze do szpitala na zabieg przerwania ciąży spotkała sąsiadkę, która przypomniała jej, że właśnie przypada święto Zwiastowania NMP i w dniu, w którym Matka Boża poczęła swego Syna nie powinna zabijać własnego dziecka. Słowa sąsiadki tak nią wstrząsnęły, że postanowiła urodzić dziecko. Aleksander okazał się zdolnym, pracowitym i przedsiębiorczym chłopcem. Sprawiał matce więcej radości niż pozostałe dzieci. Zdobył wykształcenie, a władze doceniały jego zdolności, mimo iż nigdy nie wyparł się polskiej narodowości. Pod koniec istnienia ZSRR pełnił funkcję wicemera miasta. Po jego rozpadzie założył firmę turystyczną „Błagowiest”, która — organizując handlowe wyjazdy w obie strony dla trzydziestu tysięcy ludzi tygodniowo — stała się oknem Błagowieszczeńska na Chiny.

W działalność na rzecz odrodzenia katolickiej parafii zaangażował się, gdy w mieście pojawił się ks. Miron Effing. Pomógł mu odnaleźć katolików, a pierwsze Msze św. odprawiano właśnie w jego biurze. W 1994 r. wspólnota została oficjalnie zarejestrowana. Mimo że ks. Miron przyjeżdżał do niej tylko od czasu do czasu, rozwinęła się i obecnie jest to stała stuosobowa grupa wiernych. Dzięki wysiłkom Aleksandra Ryniewskiego parafii udało się zdobyć stałą siedzibę w zaadaptowanym budynku byłego laboratorium, gdzie urządzono kaplicę z zakrystią, biuro parafialne oraz salkę na spotkania z zapleczem i niewielkie mieszkanko dla rodziny strzegącej obiektu.

— Zorganizowaliśmy w parafii lekcje religii dla dzieci i katechezy dla dorosłych — wspomina Aleksander Ryniewski — które prowadziły nasze parafianki. Nie miały one co prawda wykształcenia teologicznego ani przygotowania, ale opowiadały o Bogu tak, jak umiały. Wspólnota nie miała kapłana na stałe, ale parafianie starali się codziennie spotykać w kaplicy na modlitwie. Nie przychodziły tłumy, ale zawsze było kilka osób. W parafii powstała również nieformalna grupa charytatywna, wspierająca najbiedniejszych.

Dzięki staraniom ks. Mirona i Aleksandra Ryniewskiego udało się nawiązać poprawne stosunki z miejscowym prawosławnym władyką Gawriłem, który w dawnym kościele katolickim ma katedrę błagowieszczeńskiej eparchii.

— Gdy zostanie ukończona budowa katedry prawosławnej, odzyskamy swój kościół. To nam obiecał władyka Gawrił — opowiada Aleksander Ryniewski. — Napisałem więc list do Ojca Świętego Jana Pawła II z prośbą, by Kościół katolicki wsparł budowę prawosławnej katedry, bo to przyspieszy przejęcie przez katolików w Błagowieszczeńsku ich historycznej własności. List ten został przekazany jednej z zachodnich fundacji, która wsparła finansowo budowę prawosławnego soboru. Przyspieszyło to znacznie prace budowlane, za co władyka Gawrił jest nam bardzo wdzięczny. Utrzymujemy z nim przyjacielskie kontakty. Gdy odzyskamy swój kościół, nasza wspólnota na pewno się rozwinie. Ludzie, którzy przez dziesięciolecia żyli w zamkniętym mieście, potrzebują czytelnego sygnału, że zmiany, które zaszły w Rosji są nieodwołalne.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama