Najmniejszy komputer świata

Od wielkich komputerów mainframe do ... kieszonkowych palmtopów i handheldów

Pierwsze kroki informatyki związane są z konstrukcjami ogromnymi — zajmującymi dziesiątki metrów kwadratowych podłogi. Jednak bardzo wcześnie, kiedy jeszcze rewolucja informatyczna była w powijakach, w latach 70-tych opracowywano pierwsze komputery, które miały przenieść w domowe pielesze jej pierwsze osiągnięcia, znane z wielkich komputerów typu mainframe i — nieco mniejszych — mini computers. Wtedy powstała koncepcja komputera, który mógł się zmieścić na biurku. Najbardziej znanym owocem tych wysiłków był komputer Apple II, wprowadzony na rynek w roku 1977. Była to pierwsza konstrukcja, która w pełni zasługiwała na miano komputera osobistego i która wyznaczała standardy dla późniejszych projektów. O całe cztery lata później pojawił się pierwszy IBM PC, protoplasta najpopularniejszych dziś komputerów, zwanych po prostu „pecetami”.

Komputer biurkowy (z angielskiego „desktop”) to jednak nie jedyne wcielenie komputera osobistego. Przywiązanie komputera do konkretnego miejsca jest być może sprawą oczywistą w biurze, ale przecież świat zastosowań komputera nie ogranicza się do biura! Przenośność komputera jest cechą niezwykle pożądaną w zawodach tak różnych jak przedstawiciel handlowy, nauczyciel, inżynier pracujący w terenie, lekarz, muzyk czy programista. Stąd koncepcja komputera przenośnego. Pierwsze takie komputery miały formę tzw. „luggable PC”, czyli „PC-ta dającego się ciągnąć ze sobą” i były jedynie zmniejszonymi komputerami biurkowymi. Pierwsze naprawdę mobilne laptopy (czyli dosłownie „komputery nakolanowe”), podobne do współczesnych, pojawiły się w ofercie Toshiby w roku 1986 wraz z modelem T1000. Dziś wielu ludzi nie wyobraża sobie życia ani pracy bez laptopa. Czy jednak laptop jest istotnie komputerem, który można nazwać w pełni „osobistym”? Czy nie da się jeszcze bardziej zmniejszyć komputera, tak by mieścił się w kieszeni?

Oczywiście, że się da! Już w 1993 r. na rynku pojawiły się pierwsze tzw. palmtopy, czyli komputery, które miały mieścić się w dłoni. Pierwsze palmtopy, Apple Newton, zawierały szereg innowacji, takich jak rozpoznawanie pisma odręcznego, ścisłe współdziałanie zainstalowanych aplikacji (np. adresowa baza danych potrafiła integrować się z kalendarzem). Inną odmianą palmtopa był Atari Portfolio, który zamiast rozpoznawania pisma miał wprawdzie tradycyjną klawiaturę, ale był równie niewielki i zawierał system operacyjny zbliżony do MS DOSa, znanego z komputerów osobistych. Kolejną udaną konstrukcją, opracowywaną równocześnie z Newtonem, ale wprowadzoną na rynek dopiero 3 lata później, a przy tym — wyznaczającą nowe standardy palmtopów był Palm Pilot — koncepcja Jeffa Hawkinsa. Jego marzeniem było urządzenie zastępujące w pełni wszelkie papierowe kalendarzyki, notatniki itp., które mogłoby się zmieścić w kieszeni. Nie miał to być zmniejszony odpowiednik PC-ta, ale raczej skomputeryzowana wersja terminarza, dlatego też komputery tego typu często nazywane są PDA, czyli personal digital assistant (osobisty asystent cyfrowy). Komputerowy gigant, Microsoft, szybko zorientował się, że ta koncepcja produktów nie będzie miała charakteru niszowego, jak w przypadku Apple Newtona czy Atari Portfolio, ale ma szansę rozpowszechnić się. Pierwsze wersje urządzeń zbudowanych w oparciu o mobilny system Windows (czyli Windows CE) były raczej niestabilne i trudno im było konkurować ze znacznie dojrzalszymi kolejnymi wcieleniami Palm Pilota. System operacyjny Palm Pilota zbudowany był bowiem celowo z myślą o takich urządzeniach, podczas gdy mobilny Windows za bardzo kopiował rozwiązania znane z „dużego” Windowsa. W komputerach z systemem PalmOS nie znajdziemy typowego PC-towego systemu plików, podziału pamięci na operacyjną oraz przeznaczoną dla przechowywania danych, a sama przestrzeń RAM wykorzystywana jest znacznie efektywniej niż w Windowsach. Dość powiedzieć, że w palmtopach z systemem PalmOS 8 MB pamięci uważane było za „aż nadto” i można w niej było zmieścić dziesiątki programów, podczas gdy praca na mobilnych Windowsach zaczyna się tak naprawdę od 32 MB pamięci.

Nazwa Windows CE być może niewiele mówi osobom, które z „mobilnymi okienkami” mają do czynienia od niedawna, niemniej jednak w dalszym ciągu kolejne wersje przenośnego systemu Microsoft mają w głębi zaszytą warstwę Windows CE. W międzyczasie nadrzędny system kilkakrotnie zmieniał nazwę — najpierw na Pocket PC, a obecnie Windows Mobile. W roku 2007 „bieżąca” wersja tego systemu nosi nazwę Windows Mobile 6.0. Wspomnieć należy, że w miarę rozwoju technologii telefonii komórkowej oraz PDA dość szybko dostrzeżono zbieżność ich zastosowań, dlatego znaczna część współczesnych urządzeń, zarówno z systemem PalmOS (np. Palm Treo), jak i Windows Mobile łączy w sobie obydwie funkcje. Takie urządzenia zwane są smartphone, czyli „inteligentny telefon”. Znawcy rynku prognozują, że zbieżność ta jest tak duża, że stopniowo smartfony wyprą z rynku tradycyjne PDA. Ich przewidywania mogą jednak się nie ziścić, ponieważ istnieją także inne zastosowania PDA, które raczej nie wymagają funkcji telefonu. Najbardziej oczywistym i najpopularniejszym obecnie zastosowaniem jest nawigacja samochodowa, oparta o technologię GPS plus systematycznie aktualizowany program elektronicznej mapy.

Najmniejszy komputer świata Najmniejszy komputer świata
Palm TX z rozłożoną zewnętrzną klawiaturąSmartphone Palm Treo 650

 

PDA i handheld

Koncepcja „naręcznego” komputera osobistego ma swoje zalety — jest to prawdziwie osobiste i przenośne urządzenie. Ma jednak także swoje wady: mały ekran oraz utrudnione wprowadzanie danych. Dopóki chodzi o wpisanie kilku nazwisk do spisu adresów lub kilku terminów do terminarza, rozpoznawanie pisma odręcznego (czyli metoda rysik + ekran dotykowy) sprawdza się całkiem nieźle. Jednak pisanie dłuższych tekstów za pomocą rysika jest bardzo nieefektywne. Z pomocą przychodzi miniaturowa klawiatura wbudowana w niektóre modele, np. Treo 650, jednak nadal jest to tylko półśrodek, nieporównywalny z pełnowymiarową klawiaturą komputerową. Podobnie rzecz ma się z ekranem — zarówno fizyczna wielkość (ekrany o przekątnej 2-4 cale), jak i rozdzielczość (obecnie najczęściej 320x240 pikseli) nie dają możliwości wygodnej pracy, jeśli chodzi o przeglądanie większych arkuszy kalkulacyjnych, pisanie dłuższych tekstów itp. Użycie zewnętrznej klawiatury w przypadku większości palmtopów jest możliwe, jednakże jest to kolejne urządzenie, które trzeba by zawsze nosić przy sobie, tak więc przenośność i wygoda użytkowania w tym przypadku znajdują się ze sobą w nierozwiązywalnym konflikcie.

Jak wybrnąć z tej trudności? Okazuje się, że możliwe są co najmniej dwa, zupełnie różne, podejścia. Pierwsze z nich polega na zintegrowaniu prawdziwej klawiatury z urządzeniem. Cierpi na tym przenośność, ale jakieś optimum na pewno możliwe jest do osiągnięcia. Równocześnie z urządzeniami typu PDA (czy też Pocket PC) rozwijała się inna linia urządzeń, którą można określić mianem handheld (czyli dosłownie „komputer trzymany w dłoni”). O ile palmtop jest urządzeniem, które mieści się zarówno w dłoni, jak i w kieszeni, handheld jest przeważnie przynajmniej dwukrotnie większy. Prototypem handheldów był Atari Portfolio, a prawdziwie dojrzała koncepcja tej linii produktów pojawiła się wraz z wprowadzeniem na rynek komputerów PSION. Komputery te miały własny system operacyjny (EPOC), stosunkowo duży i czytelny ekran oraz wbudowaną klawiaturę. Od 1996 r. ich konkurencją stały się handheldy z systemem Windows CE. Niestety liczba potencjalnych użytkowników takich komputerów jest stosunkowo mała, dlatego też handheldy nie okazały się wielkim sukcesem rynkowym. Kto jednak raz skorzystał z handhelda, staje się zazwyczaj jego wiernym użytkownikiem — do dziś można spotkać wielu posiadaczy HP Jornada 680 lub 720, czy NEC Mobile Pro 780,790 i 900, którzy za nic w świecie nie rozstaliby się ze swoimi handheldami.

Najmniejszy komputer świata Najmniejszy komputer świata
Handheld Nec 790 w porównaniu z notebookiem IBM Thinkpad T21Ten sam handheld, po otwarciu.

 

„Smerfne” pamięci USB

Drugim rozwiązaniem problemu znalezienia złotego środka pomiędzy przenośnością a wygodą pracy jest ... całkowita rezygnacja z ekranu i klawiatury. Jak to możliwe? W sytuacji wszechobecności PC-tów głównym problemem nie jest obecnie znalezienie komputera, na którym moglibyśmy zredagować swój dokument, poprawić arkusz Excela czy przejrzeć pocztę, ale to, że każdy komputer jest inny i zawiera inne (lub inaczej skonfigurowane) oprogramowanie. Jeśli zdecydujemy się skorzystać z klienta poczty na cudzym komputerze, musimy najpierw wprowadzić wszelkie dane swojego konta, następnie ściągnąć swoją pocztę, a w końcu wykasować wszystkie osobiste dane z cudzego komputera. Nigdy niestety nie mamy pewności, czy przypadkiem dane te nie zostały gdzieś zapisane — co daje później pole do popisu różnym włamywaczom, a także, czy przypadkiem nie zmieniliśmy jakichś elementów konfiguracji oprogramowania, za co na pewno właściciel komputera nie będzie nam wdzięczny. Jak się okazuje, istnieje rozwiązanie tego problemu i to stosunkowo proste i tanie. Są nim przenośne pamięci USB (czyli „pendrive”, inaczej - kluczyki USB) z logiem „U3”. Logo to oznacza, że oprócz samej przestrzeni do przechowywania danych na danym kluczyku zawarta jest też nakładka na system operacyjny Windows XP, pozwalająca na uruchamianie programów zainstalowanych na kluczyku w taki sposób, żeby nie pozostawiały żadnych śladów na użyczonym komputerze, a jednocześnie działały w sposób zgodny z upodobaniami bieżącego użytkownika. W Polsce dostępnych jest kilkanaście różnych modeli takich „kluczyków”, np. Sandisk Cruzer Micro U3, PQI CoolDrive U320, Hama U3 Flash Pen. Istotną informacją jest to, iż samo U3 nie stanowi jakiegoś nowego systemu operacyjnego, ale jest nakładką integrującą się ze środowiskiem Windows, tak więc korzystanie z aplikacji U3 nie wymaga żadnej zmiany przyzwyczajeń i konfiguracji znanej z „okienek”.

Niestety, nie wszyscy twórcy oprogramowania dostrzegli zalety tkwiące w takim podejściu do przenośności konfiguracji, brak więc aplikacji Microsoft przeznaczonych dla U3, niemniej jednak istnieją wersje innych programów, często znacznie lepszych niż te od giganta z Redmond, przeznaczone dla U3. Grafikę można więc przeglądać (i dokonywać podstawowych korekt) za pomocą programu IrfanView lub HP Photosmart. Można korzystać z telefonii internetowej poprzez specjalną wersję Skype dla U3. Dokumenty można edytować za pomocą Open Office'a. Aplikacji internetowych dla U3 jest całkiem sporo — w tym popularny klient poczty Thunderbird oraz przeglądarka Firefox. Bardzo przydatne są programy, pozwalające w bezpieczny sposób przechowywać nasze listy haseł (m.in. tych, których używamy logując się na różnych stronach www), np. SignupShield albo RoboForm2Go. Dostępne są również programy narzędziowe, np. antywirus Avast. Jest również aplikacja biblijna, niestety jedynie w języku angielskim: BibleLink. Listę aplikacji działających w środowisku U3, a także listę sprzętu z logiem U3, można znaleźć na stronie www.u3.com.

 

UMPC

Jeszcze jednym możliwym podejściem do kwestii przenośności komputera jest maksymalne zmniejszenie rozmiarów przy jednoczesnym zachowaniu pełnej kompatybilności z systemem operacyjnym, do którego przyzwyczaił się użytkownik. Takim systemem jest zazwyczaj Windows lub Linuks. Urządzenia, które umożliwiają korzystanie z pełnego systemu na zminiaturyzowanym sprzęcie nazywają się UMPC, czyli ultra-przenośny komputer osobisty.

W praktyce działanie pełnego systemu Windows czy Linuks w interfejsie graficznym wymaga ekranu o rozdzielczości co najmniej 800 punktów w poziomie. Jeśli chodzi o klawiaturę — standardowa powinna mieć przynajmniej 10cm wysokości i 21 cm szerokości (jeśli drastycznie zminimalizujemy klawisze Enter i Shift). Poniżej 20cm pisanie metodą bezwzrokową staje się coraz bardziej utrudnione. Wymyślona kiedyś przez IBM-a składana klawiatura o konstrukcji „motylka” była rozwiązaniem genialnym, ale skomplikowanym i drogim i sam IBM zastosował ją tylko w jednym urządzeniu. Tak więc przenośne PC-ty raczej nie mogą być mniejsze niż 10x20 cm, chyba że za cenę rezygnacji z prawdziwej klawiatury. W typowym UMPC brak jest stacji CD/DVD, na ekranie z ledwością mieszczą się okna dialogowe programów, nie mówiąc już o otwarciu kilku okien równocześnie. Dodatkowo miniaturyzacja wiąże się zazwyczaj z wyższą ceną. Czy taki sprzęt jest komuś potrzebny? Biorąc pod uwagę dotychczasowe próby wprowadzania na rynek urządzeń tego typu (Toshiba Libretto, Sony Picturebook), wydaje się, że zapotrzebowanie jest bardzo niewielkie — jest to więc produkt niszowy. Możliwe jednak, że to sami producenci nie są przekonani o zaletach takich urządzeń i dlatego środki przeznaczone na ich promocję są znikome. Łatwiej chwalić się czymś, co ma więcej pikseli, większy twardy dysk i więcej pamięci niż przekonywać do tego, że „małe jest piękne”. Rozmaite projekty poświęcone UMPC albo w ogóle nie mogą się doczekać premiery rynkowej, albo ciągną się latami i w chwili wejścia na rynek są już spóźnione technologicznie, albo też ich cena jest tak wysoka, że przeciętnego użytkownika po prostu na nie nie stać. Przykładem może być komputer OQO, którego premiera najpierw odkładana była przez wiele lat, a gdy w końcu ukazał się, niewielu było chętnych na zakup po tak wysokiej cenie. Obecnie OQO model 2 (waga 0,5 kg, matryca 8 cali 800x480) kosztuje ok. 5,5 tysiąca zł, czyli ponad 50% drożej niż nieco większy od niego laptop Fujitsu-Siemens Amilo-Pro V3205 (waga 1,8 kg, matryca 12 cali 1280x800), który ma zdecydowanie większe możliwości sprzętowe. Dodać należy, że w OQO klawiatura na pewno nie należy do pełnowymiarowych...

Być może koncepcja UMPC doczeka się wreszcie rozsądnego wdrożenia dzięki zaangażowaniu Microsoftu, choć ciągle pewne kwestie wydają się być nierozwiązane. W 2006 r. na targach CeBIT Microsoft zadeklarował wolę promocji sprzętu tej kategorii, a także przedstawił wytyczne dla producentów. UMPC w tym wydaniu miało być oparte o Windows XP Tablet —w międzyczasie jednak pojawiła się Vista, która, jak wiadomo, ma znacznie wyższe wymagania sprzętowe. Czy użytkownicy UMPC będą się musieli pogodzić ze starszą wersją systemu operacyjnego, czy też przełknąć, jak gorzką pigułkę, znacznie wyższą cenę sprzętu? A co z czasem pracy na bateriach, który spada zazwyczaj wraz ze wzrostem osiągów sprzętowych? Obecny typowy czas pracy, wynoszący około 2-3 godzin, jest zdecydowanie zbyt krótki, żeby można było dane urządzenie traktować jako urządzenie w pełni przenośne. Jeśli porównamy go z ponad 10-godzinnym czasem pracy nowych Palmów (np. Palm TX), czy ponad 40-godzinnym dawnych PSION-ów, to staje się jasne, że w tej kwestii jest jeszcze dużo do zrobienia. Jeśli oprócz mobilnego urządzenia trzeba ciągle nosić ze sobą ładowarkę i szukać gniazdka elektrycznego, to nie jest to już wcale urządzenie przenośne!

Podsumowując — w chwili obecnej nie ma chyba ani fizycznego komputera przenośnego, który byłby w stanie zadowolić szerokie grono potencjalnych użytkowników, ani nawet koncepcji takiego urządzenia. Główne problemy, utrudniające stworzenie takiego urządzenia to:

  • Prądożerność, a zwłaszcza — prądożerność wyświetlaczy. Im lepsza matryca, tym zazwyczaj więcej pobiera prądu. Pewne nadzieje pokładane są w wyświetlaczach OLED, ale póki co technologia ta jest zbyt droga i podatna na uszkodzenia. Każda dodatkowa opcja sprzętowa — Bluetooth, Wi-Fi, stacja DVD itp. oznacza krótszy czas pracy na bateriach.
  • Wewnętrzna sprzeczność pomiędzy wymogiem przenośności a wygodą użytkowania. Rozwiązaniem mogłyby być wirtualne klawiatury (owszem, istnieją już takie — oparte na promieniach lasera, wyświetlających obraz klawiatury na płaskiej powierzchni) oraz nowatorskie podejście do kwestii ekranu. Zamiast tradycyjnej matrycy zbudowanej z ciekłych kryształów można by posłużyć się ekranem zwijanym (teoretycznie umożliwia to technologia OLED) albo wręcz ... rzutnikiem. Wszystko to są jednak technologie przyszłości, zbyt drogie lub niewystarczająco dopracowane, aby mogły być obecnie wdrożone w sprzęcie przeznaczonym do masowej produkcji.
  • Różne oczekiwania. Dla niektórych urządzenie przenośne w pierwszym rzędzie ma zastępować terminarz i notatnik. Dla innych — ma mieć jak największe możliwości multimedialne, czyli możliwość oglądania filmów, słuchania muzyki w różnych formatach, odbioru radia, a być może także — oglądania telewizji. Dla jeszcze innych podstawową funkcją takiego urządzenia jest komunikacja, tak więc spodziewają się możliwie maksymalnej integracji funkcji telefonu komórkowego, komunikatora internetowego, klienta email itp. Dla innych znów najważniejsza jest funkcja nawigacji. Trudno w jednym małym urządzeniu pomieścić wszystkie możliwości — im bardziej uniwersalne jest urządzenie, tym cięższe, większe, bardziej zawodne i prądożerne.

Tak więc, wybierając ultra-przenośny komputer, musimy jasno wyobrazić sobie zastosowania, do których ma nam służyć. Być może zamiast kupować jedno „wszystkomające” urządzenie, rozsądniej będzie kupić dwa, zwłaszcza, że w takim przypadku istotne parametry — jak powierzchnia wyświetlacza lub czas pracy na bateriach — sumują się. Jeśli chcesz pisać smsy, rozmawiać przez telefon, słuchać muzyki, a jednocześnie tego samego telefonu używać jako urządzenia do nawigacji w samochodzie i przeglądania maili, szybko przekonasz się, że czas pracy na bateriach jest stanowczo zbyt krótki, a jednoczesne wyświetlanie mapy i pisanie sms-ów na tym samym ekranie raczej nie jest dobrym pomysłem.

A może zamiast dwóch lepiej od razu kupić trzy albo pięć, żeby mieć na zapas...?

Najmniejszy komputer świata
Porównanie wielkości różnych palmtopów. U góry z lewej Apple Newton, prekursor innych palmtopów. U góry z prawej - ekstremalnie duży Siemens Simpad z systemem Windows CE.
U dołu trzy palmtopy z systemem PalmOS: monochromatyczny Visor, zasilany zwykłymi bateriami AAA, które w praktyce wymienia się raz na miesiąc. Obok niego smartphone Treo 270. Po prawej - Palm TX, najbardziej zaawansowany technicznie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama