Portale społecznościowe, czyli fikcyjne więzi

Korzystanie z portali społecznościowych to nie tylko wyraz mody, ale podstawowych potrzeb człowieka - niestety portale dają jedynie namiastkę zaspokojenia tych potrzeb

Prawdziwe więzi nie zależą od naszej obecności w Internecie.

Od kilku lat obserwujemy powstawanie kolejnych portali społecznościowych oraz szybko rosnącą liczbę osób, które pragną na tych portalach zaistnieć. Takie osoby umieszczają na swoich profilach wiele informacji na własny temat, na różne sposoby reklamują swoją obecność w świecie wirtualnym, a za punkt honoru stawiają sobie zdobycie jak największej liczby tak zwanych „znajomych”. Tego typu zjawisko jest nie tylko przejawem mody czy pragnienia, by nadążać za „duchem” czasu. Jest ono przede wszystkim przejawem potrzeby komunikowania się z innymi ludźmi. Jest także wyrazem pragnienia, by być przez kogoś dostrzeżonym i docenionym, by poznawać nowych ludzi, by tworzyć więzi i uwalniać się z poczucia osamotnienia. Coraz młodsze osoby — nierzadko już dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej - spędzają nieraz wiele godzin dziennie przy komputerze i dokonują kolejnych, zwykle coraz bardziej banalnych wpisów na własny temat. W konsekwencji zaczynają wręcz żyć rytmem tych wpisów na swoim portalu oraz niespokojnym oczekiwaniem na czyjeś zainteresowanie i na reakcję choćby jednego z internautów.

Dla wielu chłopców i — w jeszcze większym stopniu — dla wielu dziewcząt obecność na portalach społecznościowych to niezdrowy sposób zaspakajania zdrowej potrzeby wychodzenia z samotności i budowania więzi międzyludzkich. Zagrożeniem dla prawdziwych więzi jest już sam fakt, że kontakty wirtualne coraz bardziej absorbują młodych ludzi, a przez to oddalają ich od kontaktów realnych, czyli od budowania więzi w oparciu o kontakty twarzą w twarz z konkretną osobą, którą osobiście znam, której sposób postępowania obserwuję, z którą mogę iść w tym samym kierunku, gdyż łączą nas nie tylko podobne wpisy na naszych profilach, ale też podobne aspiracje czy zasady moralne w codziennym życiu, którego nikt na portalach internetowych nie jest w stanie zweryfikować. Im więcej jest młodych ludzi, dla których rodzice i inni bliscy mają zbyt mało czasu, tym więcej pojawia się dziewcząt i chłopców, którzy uzależniają się od iluzorycznych więzi w wirtualnym świecie portali społecznościowych.

Rosnąca niezdolność do budowania rzeczywistych więzi oraz uzależnianie się od określonych stron internetowych to nie jedyne zagrożenia w tym względzie. Równie groźne bywają psychiczne i moralne zranienia, jakie mogą pojawić się wtedy, gdy ktoś myli portale internetowe z pamiętnikiem czy ze zwierzaniem się w obliczu serdecznych i sprawdzonych przyjaciół. Coraz więcej ludzi umieszcza w Internecie coraz bardziej osobiste informacje, prywatne zdjęcia czy wręcz intymne zwierzenia. Niemal zawsze znajdzie się wtedy ktoś, kto wykorzysta tę sytuację po to, by takiej osobie dokuczyć, by ją wyśmiać, by nią manipulować, by ją szantażować czy by wciągać ją w toksyczne więzi.

Ponadto, dużym zagrożeniem jest umieszczanie pod własnym blogiem czy na własnych stronach internetowych możliwości komentowania naszych wpisów czy zamieszczanych tam zdjęć lub informacji. Wystawianie się na komentarze internautów nierzadko prowadzi do bolesnych rozczarowań, a nawet do załamań psychicznych. Internauci wystawiają się wtedy na „oceny” i „komentarze” także takich rówieśników czy dorosłych, którzy nie radzą sobie z własnym życiem, którzy są nieszczęśliwi czy uzależnieni i którzy wchodzą na strony internetowe tylko po to, by komuś zadać ból. W świecie realnym nikt rozsądny nie bierze sobie do serca wypowiedzi czy ocen ze strony takich ludzi. Nikt też nie reaguje na ich zaczepki, kpiny czy komentarze. Tymczasem w świecie wirtualnym, w którym każdy może udawać kogoś zupełnie innego niż jest, tacy ludzie chronieni są anonimowością, mogą podszywać się pod inne osoby i sprawiać wrażenie, że są ludźmi dojrzałymi czy wręcz ekspertami w danej dziedzinie życia i że ich opinie powinny być dla nas wyrocznią. W świecie wirtualnym wpis narkomana, erotomana czy kogoś, kto odreagowuje swoje kompleksy lub niepokoje sumienia, liczy się podobnie jak wpis człowieka mądrego i dobrego.

Naiwnością jest twierdzenie, że kto nie istnieje w Internecie, ten nie istnieje w rzeczywistości. Prawda jest odwrotna: kto ma prawdziwych przyjaciół w świecie realnym, ten nie pasjonuje się „znajomymi” z Internetu. Zadaniem wychowawców jest pomaganie dzieciom i młodzieży, by budowali przyjaźń z Bogiem i z ludźmi, z którymi mają osobisty kontakt. Tylko wtedy młodzi ludzie będą w stanie nabrać dystansu do portali społecznościowych i nie będzie im groziło to, że zadowolą się wirtualnymi namiastkami więzi. Czasem warto umieścić w Internecie podstawowe dane kontaktowe. Można pochwalić się sukcesami szkolnymi czy zawodowymi, ale na forum publicznym nikt nie powinien się zwierzać się ze swoich przeżyć czy pragnień, umieszczać prywatnych zdjęć czy dokonywać publicznych „spowiedzi”. Internet ma niewielkie znaczenie dla relacji międzyludzkich, które są prawdziwe i trwałe, czyli oparte na miłości, odpowiedzialności i przyjaznym wspieraniu się w twardej czasem rzeczywistości. Syn Boży przyszedł do nas w widzialnej — a nie wirtualnej! — postaci i na zawsze pozostał z nami w Eucharystii po to, byśmy wiedzieli, że nic innego nie nasyci serca człowieka, jak tylko bycie blisko innych osób oraz wzajemne komunikowanie sobie miłości w widzialny sposób: poprzez fizyczną obecność oraz poprzez słowa i czyny, których tu i teraz potrzebujemy. Media elektroniczne mogą pełnić pozytywną rolę jedynie w podtrzymywaniu więzi, które zweryfikowaliśmy w świecie realnym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama