Money.pl: Zabraknie miliardów w budżecie 2012?

Zdaniem ekonomistów, zatwierdzony przez rząd Donalda Tuska budżet trzeba będzie zmieniać. Możemy za to zapłacić wszyscy.

Zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawiał Money.pl, zatwierdzony wczoraj przez rząd budżet trzeba będzie zmieniać. Wpływy do kasy państwa będą bowiem niższe nawet o 15 mld zł niż zakłada ekipa Donalda Tuska. Wszystko przez zbyt optymistyczne założenie, że w przyszłym roku PKB wzrośnie o 4 procent. Specjaliści nie mają złudzeń, że realny wzrost to maksymalnie 3 procent. A niższe PKB to niższe wpływy do budżetu, zatem dziura budżetowa będzie dużo większa. Możemy zapłacić za to wszyscy, w najgorszym scenariuszu kolejną podwyżką podatku VAT.

Optymizm szefa finansów i premiera jest nie do obronienia. To wyborczy budżet, a druga fala kryzysu pokrzyżuje te plany - zgodnie twierdzą eksperci przepytani przez Money.pl.

- Jeżeli chodzi o prognozowany przez rząd wzrost PKB w przyszłym roku, to jest on bardzo optymistyczny. Należałoby raczej oczekiwać, że dynamika wzrostu PKB wyniesie nie 4, a najwyżej 3,2-3,3 procent - ocenia prof. Marian Noga, były członek RPP.

Wtóruje mu prof. Ryszard Bugaj, były doradca ekonomiczny prezydenta. - To typowo wyborczy budżet, dynamika PKB jest przestrzelona o mniej więcej 1 punkt procentowy. Europa wchodzi w okres stagnacji, a to oznacza, że popyt na nasze towary będzie malał. Nasz eksport jest mocno kooperacyjny oraz surowcowy i na pewno spowolnienie mocno uderzy w nasze firmy - prognozuje. Zdaniem Bugaja, rząd przeszacował też zarówno wpływy z podatków, jak i pozapodatkowe. - To mało realne i mało rozsądne założenia. Takie wpływy zapisano tylko po to by domknąć ten budżet - uważa.

To, że najsłabszym elementem rządowej prognozy jest zdecydowanie przeszacowany wzrost PKB w przyszłym roku, potwierdza też Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska. On jest też najbardziej radykalny w swoich przewidywaniach: Nasza prognoza zakłada, że dynamika wzrostu wyniesie 2,8 procent, a nie 4 procent. Skutek będzie taki, że strona dochodowa budżetu również może okazać się przeszacowana - mówi Krześniak.

- Wzrost PKB w przyszłym roku nie będzie wyższy niż 3,5 proc., założenia zapisane w budżecie są nierealne - potwierdza także Halina Wasilewska-Trenkner, była minister finansów i członek RPP. Jednak jej zdaniem rząd może uratować jedna rzecz - dobre wykonanie tegorocznego budżetu.

- Rozliczenie podatków bezpośrednich z tego roku odbywać się będzie w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Teraz sytuacja jest zaskakująco dobra. To jest szansa, że nie trzeba będzie szukać zbyt dużych oszczędności - tłumaczy.

Jednak jak wskazali ekonomiści, przyrost PKB niższy o jeden punkt procentowy od planowanego, oznacza, że wpływy do budżetu mogą być niższe od zapisanych nawet o 15 miliardów złotych. To ponad dwukrotnie więcej, niż zaplanowano wydać na ochronę zdrowia, a nawet o prawie trzy miliardy więcej, niż przewidywane wydatki na administrację publiczną. Łatanie tej wyrwy oznacza realizację czarnego scenariusza, czyli gorączkowych poszukiwań dodatkowych oszczędności w wydatkach poszczególnych ministerstw, albo zwiększenie zadłużenia o brakującą kwotę.

Balansowanie na granicy

To jest bardzo duże zagrożenie, poniewać jeśli dług publiczny przekroczy próg 55 proc. w relacji do PKB, czekają nas dodatkowe podwyżki VAT. W sumie wzrośnie on do maksymalnego dopuszczalnego w Unii Europejskiej poziomu 25 proc. Rząd może podnieść podatek nawet na trzy kolejne lata. Pozwala mu na to ustawa, która już podniosła VAT o 1 punkt procentowy. W razie przekroczenia progu ostrożnościowego VAT rośnie "z automatu", nie potrzeba już decyzji parlamentu.

- To, czy przekroczymy ten próg, nie zależy tylko od nas, ale od wielu czynników zewnętrznych, a dokładniej od poziomu kursów walutowych czyli wartości złotego w stosunku do dolara i euro. Więcej niż jedna trzecia naszego długu wyrażona jest właśnie w tych walutach, tak więc o tym, czy przekroczymy ten próg zależy od tego, ile na wartości straci złoty - twierdzi Halina Wasilewska-Trenkner.

Na to zagrożenie wskazuje też prof. Ryszard Bugaj: Wbrew optymistycznym założeniom rządu, spodziewam się spadku wartości złotego, a co za tym idzie wzrostu obciążeń związanych ze spłatą naszych długów. Ten nad wyraz optymistyczny budżet trzeba będzie zmieniać i to szybciej niż się wydaje - kwituje.

Premier i szef resortu finansów jednak uspokajają, że w przyszłym roku nic nam nie grozi. Z projektu budżetu wynika, że dług publiczny w relacji do PKB w 2011 roku wzrośnie do 53,8 proc. z 52,8 proc. w roku ubiegłym, zaś w 2012 roku zacznie się obniżać i wyniesie 51,7 proc. Jest zatem rezerwa - nawet jeśli dług będzie wyższy, to nie przekroczy newralgicznych 55 proc. PKB.

Porównanie podstawowych wskaźników makro zapisanych w ustawach budżetowych

2011 rok 2012 rok
Dynamika PKB 4 proc. 4 proc.
Bezrobocie (na koniec roku) 10 proc. 9,9 proc.
Kurs euro (na koniec roku)
4,35 zł 4 zł
Inflacja (średnioroczna)
3,5 proc. 2,8 proc.
Przeciętne wynagrodzenie (na koniec roku)
3 359 zł 3 624 zł

 

Porównanie prognozowanych wpływów do budżetu z najważniejszych źródeł

2011 rok 2012 rok
VAT 119,3 mld zł 132,5 mld zł
Akcyza 58,7 mld zł 63,4 mld zł
PIT 38,2 mld zł 42,2 mld zł
CIT 24,8 mld zł 29,6 mld zł
Opłaty, grzywny, odsetki i inne 18,5 mld zł 15,1 mld zł
Wpływy z prywatyzacji 15 mld zł 10 mld zł
Dywidendy 3,1 mld zł 4,1 mld zł
Wpłaty z samorządów 2,3 mld zł 2,4 mld zł
Cło 1,8 mld zł 1,7 mld zł
Zysk z NBP 1,7 mld zł brak
Podatek od gier 1,6 mld zł 1,4 mld zł

==================

Z całą publikacją można się zapoznać na www.money.pl Z całą publikacją można się zapoznać na www.money.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama