Zaufajmy ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu Panu

Homilia podczas Mszy św. w Niedzielę Palmową 20.03.2005

Niedziela Palmowa, zgodnie ze zwyczajem wprowadzonym przez Jana Pawła II przed 20 laty, jest obchodzona w Kościołach lokalnych jako Światowy Dzień Młodzieży. W tym roku, 20 marca, w Rzymie liturgii przewodniczył w imieniu Ojca Świętego wikariusz diecezji rzymskiej kard. Camillo Ruini. Jan Paweł II uczestniczył w uroczystości za pośrednictwem telewizji. Liturgia rozpoczęła się pod obeliskiem na placu św. Piotra, skąd w długiej procesji z palmami wyruszyli przedstawiciele rzymskiej młodzieży oraz przebywający w Wiecznym Mieście kardynałowie, biskupi, kapłani i osoby konsekrowane. W homilii kard. Ruini powiedział, że liturgia Niedzieli Palmowej — poprzez «Triduum» paschalne — prowadzi nas do zrozumienia pełnej prawdy o człowieku. Po komunii abp Leonardo Sandri odczytał rozważanie Ojca Świętego przed modlitwą «Anioł Pański». Na zakończenie uroczystości Jan Paweł II ukazał się w oknie swego pokoju z gałązką oliwną w ręku i pobłogosławił młodych oraz pielgrzymów zgromadzonych na placu św. Piotra.

Drodzy Bracia i Siostry!

Opis Męki Pańskiej porusza i angażuje nasze serce, naszą wiarę i naszą zdolność kochania.

Przede wszystkim dostrzegamy głęboki kontrast: Ewangelia odczytana zaraz po poświęceniu gałązek mówi o świątecznym tłumie, który głośno woła: «Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie!» (Mt 21, 9). Natomiast w opisie męki inny tłum — choć w znacznej mierze są to ci sami ludzie, mieszkańcy Jerozolimy — krzyczy: «Na krzyż z Nim!» (Mt 27, 22). Nie musimy daleko sięgać, by znaleźć przyczynę tego kontrastu. Wystarczy, że spojrzymy w głąb naszych serc. Już prorok Jeremiasz przestrzegał: «Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne — któż je zgłębi?» (Jr 17, 9). Zdrada Judasza, a także zdrada Piotra pokazują, że nie można polegać na człowieku.

Ten kontrast pomiędzy tłumem wznoszącym powitalne okrzyki i tłumem domagającym się ukrzyżowania, a bardziej ogólnie słabość i zawodność ludzkiego serca to tylko jeden, i to nie najgłębszy wymiar męki Pańskiej. Jej pełny sens znajdujemy w słowach Pawła Apostoła, których wysłuchaliśmy w drugim czytaniu: «Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi (...). A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej» (por. Flp 2, 6-8). O tym, jak bardzo to uniżenie się Syna Bożego było skuteczne dla nas, mówi nam Paweł Apostoł także w Drugim Liście do Koryntian: «On to [Bóg] dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą» (2 Kor 5, 21).

Tak więc właśnie uniżenie, cierpienie i śmierć Syna Bożego rzucają światło na tajemnicę Boga oraz tajemnicę człowieka. W istocie, jeśli patrzymy na tak wiele ludzkiego cierpienia, zwłaszcza cierpienia niezawinionego, czujemy się zagubieni i nasuwają się nam pytania, czy Bóg rzeczywiście nas kocha i troszczy się o nas, czy też przypadkiem nie mamy do czynienia ze złowrogim przeznaczeniem, którego nawet Bóg nie może zmienić.

Natomiast w krzyżu Chrystusa odkrywamy prawdziwe oblicze Boga, zgodnie ze słowami samego Jezusa: «Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić» (Mt 11, 27). W krzyżu Chrystusowym bowiem oblicze Boga nie traci nic ze swej wielkości i tajemnicy, a jednak staje się w sposób nadzwyczajny bliskie i przyjazne, ponieważ jest obliczem Tego, który w swoim Synu dzieli los człowieka aż do końca, także w jego najmroczniejszym aspekcie.

Dlatego z Chrystusowego krzyża promieniują na całe ludzkie cierpienie moc i nadzieja odkupienia: dramat i tajemnica cierpienia — będące w istocie dramatem i tajemnicą naszego życia — nie zostają w ten sposób wyeliminowane, ale nie jawią się nam już jako coś mrocznego i bezsensownego.

I tak wobec ukrzyżowanego Jezusa traci rację bytu wszelkie nasze wyobrażenie o niewinności, wszelka myśl o tym, że możemy zbudować naszymi rękami sprawiedliwy i doskonały świat, ale nie znaczy to, że musimy ulegać pesymizmowi albo tracić ufność w życie. Gdy uznajemy, że jesteśmy stworzeniami słabymi i grzesznymi, czujemy, że ogarnia nas i podtrzymuje miłość Boża, silniejsza od grzechu i śmierci, i stajemy się zdolni odkrywać również w naszych małych codziennych sprawach nadzwyczaj bogaty i pełny sens, który nie przeminie z upływem czasu, lecz będzie przynosić owoce na wieczność.

Drodzy bracia i siostry, a zwłaszcza wy, drodzy młodzi, którzy obchodzicie Światowy Dzień Młodzieży, Pan Jezus nie krył przed nami, że Jego krzyż jest też naszym udziałem, bo żeby być Jego uczniami, musimy krzyżowi zrobić miejsce w naszym życiu: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje» (Mt 16, 24). Powyższe słowa, co zrozumiałe, wywołują lęk, a tym bardziej wywołują go w nas, ludziach obecnych czasów, którzy mamy tendencję do postrzegania cierpienia jako doświadczenia bezużytecznego i szkodliwego. Ale na tym właśnie polega nasz błąd, nie pozwalający nam zrozumieć nie tylko sensu cierpienia, ale i sensu życia.

Wobec Jezusa ukrzyżowanego przypomnijmy sobie jeszcze inne Jego słowa: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. (...) Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie» (Mt 11, 28. 30). Tak, krzyż Jezusa nie przygniata i nie osłabia. Przeciwnie, z niego płyną wciąż nowe siły, widoczne w pełnym blasku w czynach świętych; wzbogaciły one dzieje Kościoła i dziś promieniują szczególnie jasno z utrudzonego oblicza Ojca Świętego.

Drodzy bracia i siostry, zaufajmy więc ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu Panu i złóżmy w Jego ręce nasze życie, podobnie jak On złożył swoje życie w ręce Boga Ojca (por. Łk 23, 46).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama