Zamknięcie Soboru Watykańskiego II

Alokucja na uroczystości zamknięcia Soboru Watykańskiego II dnia 3 grudnia 1965 r.

Księża Kardynałowie, Czcigodni Bracia,
Przedstawiciele Narodów, Rado Miasta Rzymu,
Rządzący i Obywatele z wszystkich stron świata,
Obserwatorzy różnych wyznań chrześcijańskich,
Wy Wierni i Dzieci tu obecne jak i rozproszone
po ziemi, ale złączeni z nami w wierze i miłości.

Za chwilę, po zakończeniu Mszy św. będzie odczytanych kilka orędzi, którymi Sobór Ekumeniczny przy zakończeniu swych prac, zwraca się do różnych kategorii osób, zamierzając w nich omówić niezliczone formy, w których wyraża się życie ludzkie. Wysłuchacie również odczytany wam oficjalny dekret, którym stwierdzimy zakończony i zamknięty Sobór Ekumeniczny Watykański II. Jest to więc chwila - krótka chwila - pozdrowień. Potem głos nasz zamilknie. Sobór będzie całkowicie zamknięty, to ogromne i nadzwyczajne zgromadzenie rozwiąże się.

Pozdrowienie przeto, które do was skierowujemy posiada szczególne znaczenie, na które pragniemy wam wskazać, nie po to, by rozproszyć waszą modlitwę, ale by lepiej skupić waszą uwagę na obecnej uroczystości.

Pozdrowienie to, jest przede wszystkim, uniwersalne. Skierowane jest do wszystkich was, do was tu uczestniczących i asystujących w tym świętym obrzędzie, do Was Czcigodni Bracia w Biskupstwie, do Was Przedstawiciele państw, do was Ludu Boży, rozciąga się ono również na wszystkich, na cały świat. Czyż mogłoby być inaczej, jeżeli ten Sobór określił się i rzeczywiście był Ekumeniczny tzn. powszechny? Tak jak głos dzwonów rozlega się po niebie i dociera do wszystkich i do każdego z osobna w promieniu i zasięgu swych fal głosowych, tak też nasze pozdrowienie w tej chwili skierowuje się do wszystkich i do każdego z osobna. Do tych, którzy je przyjmą i do tych, którzy go nie przyjmą, brzmi i nalega w ustach każdego człowieka. Z tego centrum rzymsko - katolickiego, zasadniczo, nikt nie jest nieosiągalny, zasadniczo do wszystkich można dotrzeć. Dla Kościoła Katolickiego nikt nie jest obcy, nikt wyłączony, nikt daleki. Każdy do którego skierowane jest nasze pozdrowienie jest powołany, jest - w pewnym znaczeniu tu obecny. Mówi to serce tego, który kocha: każdy ukochany jest tu obecny. My zaś, szczególnie w tej chwili, na mocy naszego powszechnego posłannictwa pasterskiego i apostolskiego, wszystkich, wszystkich was kochamy.

Mówimy to przeto wam, duszom wiernym i obcym, ze mimo waszej nieobecności tu w tym zgromadzeniu wierzących i narodów, jesteście tu obecni duchem, waszą modlitwą. O was również myśli Papież i z wami obchodzi tę wzniosłą chwilę powszechnej jedności.

Mówimy to wam, cierpiący, niejako niewolnicy waszych chorób, i którzy, gdyby zabrakło wam pociechy naszego pozdrowienia, odczulibyście w dwójnasób waszą boleść z powodu duchowej samotności.

Mówimy to szczególnie wam, Bracia w Biskupstwie, którzy nie z waszej winy nie bierzecie udziału w Soborze i tym pozostawiacie w szeregach Współbraci a dużo bardziej w naszym sercu próżnię, która sprawia nam tyle boleści i która mówi o błędzie tych, którzy krępują waszą wolność. Oby tylko brak wolności był jedyną przeszkodą w przybyciu na Sobór.

W końcu to nasze uniwersalne pozdrowienie, skierowujemy i do was ludzie, 'którzy nas nie znacie, ludzie, którzy nas nie rozumiecie, ludzie, którzy nie wierzycie, że jesteśmy wam pożyteczni, konieczni, przyjaciółmi, i do was ludzie, którzy może myślicie, że czynicie dobro, gdy nam przeciwstawiacie się. Pozdrowienie szczere, pełne nadziei i dziś, wierzcie nam, pełne szacunku i miłości.

Oto nasze pozdrowienie. Lecz uważajcie wy, którzy nas słuchacie. Prosimy zauważyć, jak nasze pozdrowienie w odróżnieniu od tego, które powszechnie stosuje się w pozdrowieniach w mowie świeckiej, oznaczające zwykle koniec bliskiego stosunku lub przemówienia, nasze pozdrowienie pragnie umocnić, stworzyć jeśli tego zajdzie potrzeba, duchowy stosunek skąd czerpie swoje znaczenie i głos. Nasze pozdrowienie nie oznacza pożegnania, które rozłącza, lecz przyjaźń, która trwa i która teraz się rodzi. W tej ostatniej wypowiedzi, nasze pozdrowienie pragnęłoby dotrzeć do serca każdego z was, wejść tam jako serdeczny gość i w wewnętrznej ciszy waszego ducha powiedzieć słowo Pana znane i nieomylne: "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam, nie jako daje świat" (Jan 14, 27). (Chrystus ma swój jedyny i oryginalny sposób mówienia w wnętrzu serc). Z drugiej strony pozdrowienie nasze dąży do stosunku wzniosłego, który nie byłby tylko obopólną wymianą słów między nam, ludźmi tej ziemi, ale powołuje innego, by był obecny, samego Pana, niewidzialnego wprawdzie, ale działającego na kanwie ludzkich stosunków i zaprasza go, prosi o wzbudzenie u tego, którego pozdrawia i w tym przez którego jest pozdrowiony nowe dobra, wśród których pierwszym i najwyższym jest miłość.

Oto nasze pozdrowienie. Oby mogło rozpalić nową iskierkę Bożej miłości w naszych sercach, iskierkę, która może wzniecić ogień dla zasad, nauki, postanowień, które Sobór zadecydował, a które rozpalane miłością mogą rzeczywiście sprawić w Kościele i w świecie tę odnowę myśli, działania, obyczajów, sił moralnych i być przewodnikami, nadzieją a więc tym, czym były cele Soboru.

Czyż nasze pozdrowienie jest zbyt idealne, marzeniem, poezją? Czyż jest tylko próżnym i konwencjonalnym zwyczajem, tak jak to częsta dzieje się przy składaniu naszych życzeń. Nie, jest wprawdzie idealne, ale nie nierealne. Jeszcze tylko chwilka waszej uwagi. Gdy my, ludzie, tłumaczymy nasze myśli, nasze pragnienia odnośnie idealnej koncepcji życia, momentalnie znajdujemy się czy to w utopii, czy w retorycznej karykaturze i w iluzji czy rozczarowaniu. Człowiek posiada niewygasłe dążenia ku idealnej i pełnej doskonałości, ale o własnych siłach nie może jej osiągnąć nawet jeżeli chodzi o pojęcia a tym mniej, gdy chodzi o doświadczenie i rzeczywistość. Wiemy o tym, to dramat człowieka, zdetonowanego króla. Spójrzcie jednak na to co dokonuje się tu dzisiejszego ranka, gdy zamyka się Sobór Powszechny. Obchodzimy uroczystość Najśw. Maryi Panny, Matki Chrystusa, jak powiedzieliśmy to już innym razem, Matki Boga i naszej duchowej Matki Maryi Dziewicy Niepokalanej, tzn. niewinnej, wzniosłej, doskonałej, tzn. Niewiasty prawdziwej, niewiasty idealnej i rzeczywistej zarazem, stworzenia, w którym obraz Boga jaśnieje pełnym blaskiem bez zmazy, przeciwnie jak to zdarza się w każdym ludzkim stworzeniu.

Czyż nasz wzrok nie powinien być utkwiony w tej Pani, pokornej naszej Siostrze a równocześnie naszej niebieskiej Matce i Królowej, zwierciadle czystym i świętym, nieskończenie pięknym, by zakończyła tę naszą duchową soborową radość i to końcowe pozdrowienie i by dopomogła rozpocząć naszą pracę posoborową? Piękność ta, Maryja Niepokalana może stać się dla nas wzorem i natchnieniem?

O Bracia, Synowie, Panowie, którzy nas słuchacie - My tak życzymy sobie i wam i to jest naszym najwznioślejszym pozdrowieniem. Oby Bóg tak sprawił, by było ono najskuteczniejsze.

Źródło: Wiadomości Archidiecezji Warszawskiej, Rok LVI, Luty 1966, ss. 29 - 31.

opr. kkk/kkk

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama