Chrystus wzywa do wiary, ale nie zmusza

Przemówienie podczas audiencji generalnej 28.06.1965

Jest taka wypowiedź Pana Jezusa, Zbawiciela naszego, która przychodzi Nam na myśl... wypowiedź, która w pewnej mierze wydaje się tu urzeczywistniać. Wasza obecność dodaje Nam odwagi, aby ją powtórzyć, chociaż wydaje się Nam ona tak śmiała, że serce Nasze i Nasz głos obawiają się ją wypowiedzieć. Słowna te jednakże musimy wypowiedzieć, gdyż Zbawiciel nałożył nam ten obowiązek i daje Nam te ufność, że pomimo Naszej ludzkiej małości posługa, którą On sam Nam powierzył, słowom tym przeczyć nie będzie.

Pójdźcie do mnie wszyscy...

A oto słowa Pana: "Pójdźcie do mnie wszyscy..." (Mt 11,28). Rzecz jasna, że powiedzenie to odnosi się do Jezusa; to są jego słowa.

Słowa te są pełne słodyczy, pełne głębokiej treści, słowa władcze; należą one do tych słów, które mogą i powinny wstrząsnąć światem i odmienić oblicze ziemi. Gdyby ten Chrystusowy głos pośród obojętności, zamieszania, konfliktów był słyszany i podtrzymany, jakie wynikłyby z niego przemiany, jaki ład, jakie dla ludzkości piękno! Rozproszenie wieży Babel ustąpiłoby skupianiu się i dążeniu ku jedności, nastąpiłoby zrozumienie wszystkich języków, przyszedłby pokój powszechny. A następnie pomyślmy o towarzyszącej temu wstrząsającemu Chrystusowemu wezwaniu obietnicy: "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię"! Co by z tego wynikło, gdyby te słowa urzeczywistniły się tak, jak powinny?

Słowa te są uroczyste, niezwykłe, przedziwne; jedynie Boski Mesjasz mógł je wypowiedzieć! Są to słowa, których światu potrzeba. W nich zawiera się sekret zbawienia świata i one nam go objawiają. Dla nas, którzy tych słów słuchamy, jakież to szczęście, ale również jaka odpowiedzialność ! A gdy chodzi o Naszą skromną osobę, na którą nałożył On obowiązek powtarzać je, to jakież uczucia proroczej wielkoduszności budzą one, a jednocześnie jaką obawę, że się nie umie ich głosić światu, że się ich dostatecznie uczcić nie potrafi przez to zadanie zbawiania, które czyni z Nas "sługę sług Bożych!"

Jest tu temat do rozmyślania. Liczne to zgromadzenie wasze i jego wielka rozmaitość skłania Nas do tylu refleksji, do gorącej modlitwy, gdy pomyślimy, że wypowiedź ta w sposób znamienny wyraża interwencję Chrystusa, to znaczy religii katolickiej, pośród ludzkości. Czy słowa te są nakazem? Czy są groźbą? Czy są one taką oczywistością, która zobowiązuje każdego rozumnego człowieka do ich przyjęcia? Nie, jest to wezwanie, zaproszenie. Zaproszenie pełne dobroci i powagi, pełne mocy i słodyczy. To zaproszenie ujmujące, pociągające przez obietnice ofiarowane, przez korzyści, jakie nam daje; a może bardziej jeszcze pociągające przez ów wpływ tajemniczy, jaki wywiera na te serca, które go słuchają. Jest to jakby jakieś oczarowanie, które - wiemy to dobrze - jest bożego pochodzenia (por. J 6,54), a które i zobowiązuje i jednocześnie szanuje wolność osobistą: Non obligatio, sed deleclatio. Nie jakiś przymus, ale przyjemność. (por. św. Augustyn, In Joan. 26,4; PL 35,1608.)

W materii wiary niechaj nikt nie doznaje przeszkód lub przymusu

Zwróćcie uwagę, że jesteśmy tu w samym centrum wielkiego zagadnienia religijnego, w sprawie, której przyszła sesja Soboru powszedniego, wyjaśniając myśl Chrystusową; poda nam cenne pouczenia. Chrystus Pan wzywa do siebie, powołuje do wiary. Stwarza on w tym, którego powołuje, pewne zbawcze zobowiązanie, ale niczego na nim nic wymusza, nie pozbawia człowieka jego fizycznej wolności; musi on bowiem sam za siebie decydować, świadomie obierać swe wieczne przeznaczenie i kształtować swą wobec Boga postawę. W ten to właśnie sposób słyszeć będziecie streszczoną znakomitą część tej nauki zasadniczej w dwóch istotnych propozycjach: w materii wiary niech nikt nie doznaje przeszkód, niech nikt nie doświadcza przymusu! Nemo impediatur... Nemo cogatur. Naukę tę uzupełnia poznanie Chrystusowego słowa, o którym mówiliśmy: istnieje Boże wezwanie; istnieje powszechne powołanie do zbawienia, przyniesione przez Chrystusa; na nas ciąży obowiązek informowania innych i siebie samych, mamy nakaz nauczania innych i uczenia się; wobec zagadnienia religijnego mamy odpowiedzialność najwyższą, lecz odpowiadać na nią powinno się tylko w sposób wolny, to znaczy przez miłość, z miłością, nie przez siłę. Chrześcijaństwo jest miłością.

Plan ten jest zarazem cudowny i straszny! Wydaje się nam, że widzimy tu, na tej audiencji, jakieś proste, ale znamienne odbicie tego planu. Dlaczego jesteście tutaj? Kto zmusił was, byście tu przybyli? Nikt. To wielkie zgromadzenie dokonało się zupełnie dobrowolnie; przywiodła was tu jakaś siła, przyprowadził jakiś wybór, miłość skierowała tu wasze kroki. I zanim My odpowiedzieliśmy na to echem, wyście w świadomości swojej usłyszeli ów tajemniczy głos wezwania Chrystusowego: przyjdźcie wszyscy, gdyż mam ja dla wszystkich pokrzepienie niezawodne; przybywajcie.

I przybyliście. Usłyszeliście tu biedny i skromny głos człowieka, uprawniony do powtarzania w sposób dostrzegalny, ludzki, historyczny to słodkie i potężne wezwanie Jezusa, Zbawcy naszego: Idźcie do niego, a On was pocieszy.

Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.1 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1970

opr. kk/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama