Świętość a prawo moralne

Przemówienie podczas audiencji generalnej 14.07.1971

Jeszcze raz pytamy o kierunek rozwoju życia chrześcijańskiego, kierunek wyznaczony przez Sobór Watykański II. Odpowiedź nie budzi wątpliwości: Sobór chciał przypomnieć, że życie chrześcijańskie powinno być życiem świętym. Na ogół przyjmuje się, że "świętość" jest określeniem skrajnym, używanym w stopniu najwyższym, że jest ona niedostępnym przejawem doskonałości moralnej i religijnej. Uważa się, że świętość nie jest stanem normalnym, dostępnym dla wszystkich i upragnionym przez wszystkich. Zazwyczaj bowiem określenie "święty" odnosimy do osób, które w pełni urzeczywistniły wzniosły ideał naśladowania Chrystusa. Może to więc być bohater, męczennik, asceta, człowiek - wzór, który odróżnia się od tłumów, ukazuje wyższą, szczególną osobowość ludzka, wyniesioną nie tylko dzięki wysiłkom podejmowanym na drodze naśladowania Boskiego Mistrza, lecz także dzięki szczególnym charyzmatom i dzięki mistycznemu zjednoczeniu z życiem Chrystusa. Te dary sprawiają, że święty może słusznie powiedzieć: "Dla mnie żyć - to Chrystus"(1). Najczęściej wzorów świętości szukamy w opisach hagiograficznych.

Sobór prostuje takie pojęcie świętości i przynosi nam pojęcie nowe, oparte na historii wczesnego chrześcijaństwa, kiedy wszyscy chrześcijanie byli zwani "świętymi"(2). Sobór sięga do teologicznych źródeł świętości, którą człowiek otrzymuje na chrzcie św. i w innych sakramentach. Poprzez te sakramenty otrzymujemy tajemniczą i dynamiczną, nadprzyrodzoną obecność Boga uświęciciela, którą nazywamy łaską. Łaska sprawia, że stajemy się świętymi, synami Bożymi, w pewnej mierze uczestnikami niewypowiedzianej i transcendentnej natury Boskiej(3). I tu natychmiast wyciągamy wniosek, że świętość jest darem, że jest ona wspólna - dostępna dla wszystkich chrześcijan. Możemy nawet powiedzieć, że świętość jest stanem normalnym życia ludzkiego podniesionego do tajemniczej i zdumiewającej godności nadprzyrodzonej. Oto nowość przyniesiona nam przez Chrystusa; dar dla ludzkości, którą On odkupił przez wiarę i łaskę(4).

Świętość jest nie tylko darem, ale i obowiązkiem. Świętość, która moc swą czerpie z daru Bożego - łaski uświęcającej, jest naszym obowiązkiem; zobowiązuje nas do właściwego korzystania z naszej wolności. Chrześcijanie - jak powiada Sobór - powinni "zachowywać w życiu i w pełni urzeczywistniać świętość, którą otrzymali z daru Bożego"(5). Świętość nie jest czymś biernym, nie zwalnia człowieka od stałego moralnego wysiłku(6), ale ujawnia się w nas jako naglące wezwanie, ponieważ Bóg podniósł człowieka do godności swego dziecka. Pan Jezus powiedział: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec Wasz niebieski(7), a św. Paweł dodaje: "jak przystoi świętym"(8).

Jakże więc wytłumaczyć tendencję, tak znamienną dla naszych czasów, która stara się interpretować naukę Soboru jako "wyzwolenie" od obowiązków moralnych, które znajdują swój wyraz w obowiązujących obyczajach chrześcijańskich (nawet choćby - niestety - nie zawsze były praktykowane?) Jakże jest możliwe pojmowanie praw rządzących Kościołem jako zwykłych przepisów prawnych, które można dowolnie zmieniać? Pewne wymagania i zasady moralne, które wychowanie chrześcijańskie i świeckie przyjęło jako podstawę życia uczciwego, ośmielamy się uważać za jakieś "tabu". Przeżywamy okres bardzo poważnego rozluźnienia moralnego, absolutnie niezgodnego z właściwą interpretacją prawdziwej myśli ludzkiej i chrześcijańskiej. Poczucie uczciwości i poczucie obowiązku zostają poddane instynktom i wszelkiej dowolności. Poniżający panseksualizm, frywolny i namiętny hedonizm, kult siły i buntu w zakresie społecznego współżycia, mistrzowska sztuka kradzieży, wyzysku i zastraszania, a następnie - szczególnie dzisiaj - handel narkotykami i fatalne skutki ich stosowania, a ponadto rozkład psychiczny i moralny - oto, co naprawdę zagraża obniżeniem poziomu moralnego naszego pokolenia, które zda się zapominać o straszliwych doświadczeniach ostatnich wojen i o zbawiennych pouczeniach, jakie z nich płyną.

Czyżby poczucie moralne zaginęło? Miejmy nadzieję, że nie. Być może, że w niektórych niemoralnych i gorszących przejawach kryje się jakaś reakcja na niewłaściwe warunki życia społecznego, na hipokryzję faryzejską, cechującą pozorny ład społeczny i moralny, na pustkę pedagogiczną szkoły materialistycznej i agnostycznej. W owej reakcji powinniśmy wszyscy dopatrywać się bardzo głębokiej potrzeby autentycznej szczerości opartej na głębszych i bardziej wartościowych zasadach logicznych mających cechę określonych wymagań.

Ale my, chrześcijanie, my - katolicy - powinniśmy powstrzymać ten bieg w kierunku pożądanego przez współczesne społeczeństwo konformizmu ideologicznego i praktycznego. Winniśmy zwalczać twierdzenie, które ludziom współczesnym nakazuje czynić to, co czynią wszyscy inni, i to nie tylko w sprawach drugorzędnych, lecz także w dziedzinie wymagań, jakie stawia przed nami nasza wiara i Kościół. Sobór zaprasza nas do bardziej bezpośrednich i braterskich kontaktów ze światem współczesnym, ale nie upoważnił nas do dwuznacznej i wygodnej interpretacji Ewangelii, do praktykowania chrześcijaństwa łatwego, bez dogmatów, bez autorytetu i bez ducha ofiary. I dziś także słyszymy głos Chrystusa: "Jeśli wasza sprawiedliwość (to znaczy wasza doskonałość moralna) nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów (dziś powiedzielibyśmy - ludzi dobrze myślących) - nie wejdziecie do królestwa niebieskiego"(9). Chrystus nie zmniejsza wymagań prawa moralnego, lecz je wzbogaca. Uwalnia to prawo od formalizmu, czyni je prawem bardziej osobowym, prawem sumienia. Ukazuje niewystarczalność czystego legalizmu. Odczytajmy na nowo kazanie na Górze, a zobaczymy, w jakim kierunku Chrystus udoskonala normy moralne życia chrześcijańskiego. Pragnie On, by życie chrześcijańskie było bardziej ludzkie, głębsze i bardziej religijnie uzasadnione. Najwyższą syntezą tego życia jest podwójne przykazanie miłości Boga ponad wszystko i miłości bliźniego. Oto klucz stałego chrześcijańskiego porządku etycznego. Moralne wymagania Chrystusa nie maleją, lecz wzrastają.

Los, jaki przynosi nam życie chrześcijańskie, nie jest czymś anachronicznym czy niemożliwym do zrealizowania; jest to perspektywa doskonałości pojętej dynamicznie, doskonałości zawsze niepełnej, a w konsekwencji doskonałości pokornej, podtrzymywanej przez modlitwę i nadzieję w pomoc łaski Bożej.

A Kościół ze swą nauką, która jest nauką Chrystusa, ze swymi sakramentami - sakramentami Ducha Świętego, Uświęciciela, jest pasterskim autorytetem jedności i miłości. On nam towarzyszy, prowadzi nas i na każdym kroku naszej wędrówki pokazuje nam właściwy kierunek drogi, prawdy i życia - pokazuje nam Chrystusa.


Przypisy:

1. Flp 1, 21.

2. 1 P 1, 15.

3. 2 P 1, 4.

4. Por. Rz 6, 4.

5. KK n. 40.

6. Por. Denz. Sch., n. 2351.

7. Mt 5, 48.

8. Ef 5, 3.

9. Mt 5, 20.



Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 465 - 468.



opr. kkk/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama