Kapłan radosny

Homilia w domu św. Marty

Jak rozpoznać kapłana wiernego swojemu powołaniu? Po „radości”, jaką czuje w sobie i jaką niesie ludowi. To kapłan, który „nie jest urzędnikiem”, ale który potrafi zagłębić się w codzienną rzeczywistość, patrząc na nią zarówno „oczami Boga”, jak i „oczami człowieka”. Mając na uwadze wzór św. Jana Bosko — w jego wspomnienie liturgiczne — Papież podczas Mszy św. odprawionej w czwartek 31 stycznia rano w Domu św. Marty wskazał pewne zasadnicze cechy, jakie powinny występować u każdego kapłana.

W swoim rozważaniu Papież wyszedł właśnie od epizodu z życia tego świętego z Valdocco: „W dniu jego święceń — opowiadał — mama powiedziała mu: 'Będziesz kapłanem, zaczniesz cierpieć'”. To mocne słowa, niemal enigmatyczne. „Co chciała powiedzieć — zastanawiał się Franciszek — ta skromna, wiejska kobieta, która nie studiowała na wydziale teologicznym?”. Z pewnością intencją mamy Margherity było „uwydatnienie pewnej rzeczywistości”, ale również w celu „zwrócenia uwagi syna”, ostrzeżenia go, bowiem gdyby w życiu „spostrzegł się on, że nie ma cierpienia”, byłby to sygnał, że „coś jest nie tak”. Jest to, wyjaśnił Papież, „proroctwo mamy”, prostej kobiety, „a z sercem pełnym Ducha”.

To pytanie Papież przedstawił jako aktualną prowokację. „Zastanawiam się: dlaczego kapłan musi cierpieć? Albo dlaczego, kiedy zaczyna swoją posługę, cierpienie jest znakiem, że wszystko jest w porządku?”. Oczywiście nie znaczy to, że kapłan ma być „fakirem”. Odpowiedź znajduje się w wyborze życia, jakiego dokonał właśnie ks. Bosko, który, przypomniał Franciszek, „miał odwagę patrzeć na rzeczywistość oczami ludzkimi i oczami Bożymi”. W pełni zaangażował się w rzeczywistość, w której się znajdował, ogarniając wszystkie jej trudności i przeżywając wszystkie cierpienia, które z niej wynikały. On, wyjaśnił Papież, rozglądał się dokoła „w owej epoce masońskiej, antyklerykalnej, zamkniętej arystokracji, gdy ubodzy byli rzeczywiście ubodzy, śmieciem”, i „widział na ulicach tych młodych ludzi, i powiedział: 'Tak nie może być!'”. Ks. Bosko zatem „patrzył oczami ludzkimi, człowieka, który jest bratem i również tatą, i mówił: 'Ależ nie, to nie może tak trwać! Ci młodzi ludzie skończą może u ks. Cafassa albo na szubienicy... nie, tak nie może być', i wzruszał się jako człowiek, i jako człowiek zaczął obmyślać sposoby, aby młodzież mogła wzrastać, aby młodzież mogła dojrzewać. Drogi ludzkie”.

Oczy człowieka, ale nie tylko. Ks. Bosko „miał odwagę patrzeć oczami Boga i pójść do Boga i mówić: 'No, pokaż mi to... to jest niesprawiedliwość... co można zrobić w obliczu tego... Ty stworzyłeś tych ludzi do pełni, a oni żyją w prawdziwej tragedii...'”. I tak, „patrząc na rzeczywistość z miłością ojca — ojca i nauczyciela, jak mówi dzisiejsza liturgia — i patrząc na Boga oczami żebraka, który prosi o trochę światła, zaczyna iść naprzód”.

Oto zatem odpowiedź odnośnie do tożsamości kapłana: „kapłan powinien mieć tę dwubiegunowość. Patrzeć na rzeczywistość oczami człowieka i oczami Boga”. A to znaczy, dodał Papież, spędzać „bardzo dużo czasu przed tabernakulum”.

Ta umiejętność dwojakiego patrzenia, kontynuował Papież, przypominając świadectwo założyciela salezjanów, „pozwoliła mu zobaczyć drogę”. W istocie ks. Bosko nie szedł do młodzieży po prostu z Katechizmem i z krzyżem, mówiąc: „postępujcie tak...”, i udzielając wskazówek. Gdyby tak robił, skomentował Papież, „młodzi powiedzieliby mu: 'Do wiedzenia, zobaczymy się jutro'”. Natomiast „on podchodził do nich blisko z typową dla nich żywotnością. Zabawiał ich, zbierał ich w grupy, jednoczył ich jak braci..., szedł, wędrował z nimi, odczuwał z nimi, patrzył z nimi, płakał z nimi, i w ten sposób prowadził ich do przodu”. Właśnie taki jest „kapłan, który patrzy na ludzi po ludzku, który jest zawsze dostępny”.

Jeszcze dziś niekiedy wierni słyszą: „Kapłan przyjmuje tylko od 15 do 17.30”. Ale, zaznaczył Papież, „ty nie jesteś urzędnikiem, pracownikiem. Mamy wielu urzędników sprawnych, którzy wykonują swój zawód tak, jak powinni go wykonywać urzędnicy. Ale ksiądz nie jest urzędnikiem, nie może nim być”. A zwracając się w wyobraźni do każdego kapłana, Papież napomniał: „Patrz oczami człowieka, a najdzie cię to uczucie, ta mądrość zrozumienia, że to są twoje dzieci, twoi bracia. A także odwaga, by iść tam i walczyć — kapłan to ten, kto wadzi się z Bogiem”.

W istocie, dodał Franciszek, „zawsze istnieje niebezpieczeństwo patrzenia za bardzo po ludzku, a wcale po Bożemu, albo za bardzo po Bożemu i nic po ludzku; ale jeżeli w życiu nie zaryzykujemy, niczego nie dokonamy...”. Tak dzieje się w życiu: „Tato ryzykuje dla dziecka, brat ryzykuje dla brata, kiedy jest miłość...”. A to niekiedy może przynosić „cierpienie”, gdyż „zaczynają się prześladowania, zaczyna się obmawianie... 'Ach, ten ksiądz tam, na ulicy, z dziećmi, z nastolatkami, a te dzieciaki źle wychowane, które piłką rozbijają mi szyby w oknie...', całe to plotkowanie”.

Ale właściwą drogą jest droga wskazana przez ks. Bosko. „Dzisiaj — powiedział Franciszek — chciałbym podziękować Bogu za to, że dał nam tego człowieka, tego człowieka, który jako dziecko zaczął pracować — wiedział, co to znaczy zarabiać na chleb każdego dnia; tego człowieka, który zrozumiał, czym jest litość, jaka jest prawdziwa prawda, tego człowieka, który otrzymał od Boga wielkie serce ojca, nauczyciela”.

Przykład, który dostarczył Papieżowi inną cenną i decydującą wskazówkę: „Co jest — zapytał — znakiem, że ksiądz postępuje dobrze”, że „patrzy na rzeczywistość oczami ludzkimi i oczami Boga? Radość”. I, przestrzegł Franciszek, „kiedy ksiądz nie znajduje w sobie radości, niech się natychmiast zatrzyma i zastanowi, dlaczego”. Zresztą właśnie ks. Bosko był „nauczycielem radości”. Bowiem „on uszczęśliwiał innych i sam był zawsze szczęśliwy. A sam cierpiał”. Dlatego, zakończył Papież, „prośmy dziś Pana przez wstawiennictwo ks. Bosko o łaskę radości dla naszych księży — aby byli radośni dlatego, że mają prawdziwe poczucie, iż patrzą na sprawy duszpasterskie, na lud Boży oczami ludzkimi i oczami Boga”.  

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama