Anioł i dziecko

Homilia w Domu św. Marty - 3.10.2015

Anioł i dziecko

Aby nie zostawiać nas nigdy samych, Bóg postawił u boku każdego z nas anioła stróża, który nas wspiera, broni i towarzyszy nam w życiu. My winniśmy umieć dostrzegać jego obecność i słuchać jego rad z uległością dziecka, abyśmy wytrwali na właściwej drodze do raju, umacniani ludową mądrością, która nam przypomina, że diabeł „robi garnki, ale nie przykrywki”. Właśnie misji „ambasadorów Boga”, świętych aniołów stróżów w dniu ich liturgicznego wspomnienia Franciszek poświęcił homilię podczas Mszy św., którą odprawił w piątek 2 października w kaplicy Domu św. Marty.

Do swojej refleksji Papież wykorzystał IV Modlitwę Eucharystyczną, bowiem „jest w niej pewne zdanie, które nas pobudza nas do refleksji”. „Mówimy do Pana: 'Gdy człowiek przez nieposłuszeństwo utracił Twoją przyjaźń, nie pozostawiłeś go'”. A także „pomyślmy o tym — zasugerował Franciszek — że kiedy Adam został wygnany z raju, Pan nie powiedział: 'radź sobie jak potrafisz!', nie zostawił go samego”.

Skądinąd, powiedział, odnosząc się do pierwszego czytania — fragmentu Księgi Wyjścia (23, 20-23), Bóg „zawsze posyłał pomoc — w tym wypadku mowa jest o pomocy aniołów”. We fragmencie biblijnym czytamy bowiem: „Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem”. Pan zatem „nie opuścił”, ale „szedł ze swoim ludem, szedł z tym człowiekiem, który utracił Jego przyjaźń: serce Boga jest sercem ojcowskim i nigdy nie opuszcza swoich dzieci”.

Papież zwrócił uwagę, że „dziś liturgia każe nam się nad tym zastanowić, a także nad szczególnym sposobem towarzyszenia, pomocy, jaką Pan dał nam wszystkim: aniołami stróżami”. Każdy z nas, wyjaśnił, „ma swojego; ma jednego, który jest z nami”. I dodał, właśnie „w modlitwie na początku Mszy św. prosiliśmy o łaskę, abyśmy w tej drodze życia byli wspierani przez Jego pomoc, żebyśmy mogli później z nimi radować się w niebie”.

Jesteśmy „wspierani właśnie ich pomocą — anioła, który idzie z nami”, powtórzył Papież, nawiązując do słów z Księgi Wyjścia: „Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem”.

Anioł stróż „zawsze jest z nami, i to jest rzeczywistość: jest przy nas niczym ambasador Boga”. I również we fragmencie z Księgi Wyjścia właśnie „Pan nam radzi: 'Szanuj go!'”. Tak więc, „kiedy robimy coś złego i myślimy, że jesteśmy sami, musimy pamiętać, że tak nie jest, gdyż „jest on”. Dlatego więc ważne jest „szanowanie jego obecności” i słuchanie jego głosu, bo on nam doradza”. Toteż, „kiedy słyszymy tę podpowiedź: 'No zrób to... tak jest lepiej... tego nie należy robić...'”, właściwą rzeczą jest go posłuchać i nie buntować się przeciwko aniołowi stróżowi.

„Imię moje jest w nim”, dodał jeszcze Franciszek. I „on nam doradza, towarzyszy nam, idzie z nami w imię Boże”. I znów Księga Wyjścia wskazuje najlepszą postawę: „Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się wrogo do ciebie”. Ale „co to oznacza?”, zapytał się Papież. Odpowiedź Boga jest jasna: „Ja będę twoim obrońcą, zawsze będę cię bronił, strzegł. 'Ja!', mówi Pan, ale dlatego, że ty posłuchałeś rad, natchnień anioła”.

Może, kontynuował Papież, w pewnych sytuacjach wydaje się nam, że możemy „ukryć wiele rzeczy”; to prawda, „możemy je ukryć”. A jednak „Pan mówi nam, że możemy ukrywać wiele brzydkich rzeczy, ale na koniec wszystko stanie się wiadome”. A „mądrość ludu mówi, że diabeł robi garnki, nie przykrywki”. Ostatecznie więc „wiadome jest wszystko”; a „ten anioł, którego wszyscy mamy, jest po to, aby nam doradzać, iść drogą”. A zatem „jest przyjacielem — przyjacielem, którego nie widzimy, ale którego słyszymy; jest przyjacielem, który będzie z nami w niebie, w wiecznej radości”.

„Bóg posyła nam anioła — powiedział Franciszek — aby nas wyzwolić, aby oddalić lęk, aby nas uchronić od nieszczęścia”. „Prosi nas tylko, żebyśmy go słuchali, szanowali”; tak więc „tylko to: szacunek i słuchanie”. A „ten szacunek i dawanie posłuchu temu towarzyszowi drogi nazywa się posłuszeństwem: chrześcijanin powinien być posłuszny Duchowi Świętemu”, ale „posłuszeństwo Duchowi Świętemu zaczyna się od tego posłuszeństwa radom tego towarzysza drogi”.

Właśnie „obraz dziecka” wybiera Jezus, „kiedy chce powiedzieć, jaki ma być chrześcijanin. Przypomina nam to fragment liturgicznego czytania z Mateusza (18, 1-5.10): „Kto się uniży jak to dziecko”, będzie największy w niebie; i „baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.

Te słowa Jezusa znaczą, wyjaśnił Papież, „że posłuszeństwo temu towarzyszowi drogi zawsze sprawia, że jesteśmy jak dzieci: niewyniośli; czyni nas pokornymi; czyni nas małymi; nie skutecznymi, jak ten człowiek dumny i wyniosły. Nie — jak dziecko!”. Właśnie „to jest posłuszeństwo, która czyni nas wielkimi i prowadzi nas do nieba”.

Kończąc swoje rozważanie, Franciszek prosił Pana „o łaskę tego posłuszeństwa, abyśmy słuchali głosu tego towarzysza, tego Bożego ambasadora, który jest przy nas w Jego imię”, ażebyśmy mogli być „wspierani jego pomocą, zawsze w drodze”.

I „także w czasie tej Mszy św., którą wielbimy Pana — zakończył, pamiętajmy, jak dobry jest Pan: po utraceniu Jego przyjaźni nie zostawił nas samych, nie opuścił nas”, ale „wędrował z nami, ze swoim ludem, i także dzisiaj daje nam tego towarzysza drogi”. Zatem „dziękujmy Panu i wysławiajmy Go za tę łaskę, i bądźmy uważni w stosunku do tego przyjaciela, którego dał nam Pan”. 

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama