Przywracanie pokoju zaczyna się «od dołu»

Homilia podczas Mszy św. na lotnisku w Cartagenie - podróż Papieża Franciszka do Kolumbii 6-12.09.2017

W tym mieście, które nazwano «bohaterskim» ze względu na jego niezłomną obronę zdobytej przed 200 laty wolności, odprawiam ostatnią Eucharystię w czasie tej podróży. Cartagena de Indias jest także od 32 lat kolumbijską siedzibą praw człowieka, gdyż tutaj jako naród cenicie to, że «dzięki grupie misyjnej, złożonej z jezuitów Piotra Klawera, Alfonsa de Sandovala i brata Mikołaja Gonzaleza, którym towarzyszyło wielu synów miasta Cartagena de Indias, w XVII w. zapragnięto ulżyć losowi ówczesnych uciśnionych, szczególnie niewolników, dla których oni domagali się traktowania z szacunkiem i wolności» (Kongres Kolumbii 1985 r., ustawa 95, art. 1).

Tutaj, w sanktuarium św. Piotra Klawera, w którym w sposób ciągły i systematyczny trwa weryfikowanie, badanie i monitoring postępów oraz przestrzegania praw człowieka w Kolumbii, Słowo Boże mówi nam dziś o przebaczeniu, upominaniu, wspólnocie i modlitwie.

W czwartej mowie Ewangelii św. Mateusza Jezus przemawia do nas, do tych, którzy postanowili postawić na wspólnotę, ceniących życie wspólnotowe i marzących o planie, który włączałby wszystkich. Poprzedza ją tekst o dobrym pasterzu, który zostawia 99 owiec, aby szukać jednej, która zaginęła, i tę woń rozsiewa cała mowa, której przed chwilą wysłuchaliśmy: nikt nie jest tak bardzo zagubiony, by nie zasługiwał na naszą troskę, naszą bliskość i nasze przebaczenie. Z tej perspektywy rozumiemy zatem, że zaniedbanie lub grzech popełniony przez jednego jest wyzwaniem dla nas wszystkich, ale angażuje przede wszystkim ofiarę grzechu tego brata; ta osoba jest wezwana do wzięcia inicjatywy, aby ten, kto wyrządził jej zło, nie zagubił się. Trzeba wziąć inicjatywę — ten, kto bierze inicjatywę, jest zawsze najodważniejszy.

W tych dniach usłyszałem wiele świadectw osób, które wyszły naprzeciw ludziom, którzy wyrządzili im zło. Widziałem straszne rany na ich ciałach, nieodwracalne straty, które wciąż wywołują płacz, a jednak poszły, uczyniły pierwszy krok na drodze innej od przebytych wcześniej. Kolumbia bowiem od dziesięcioleci dąży do pokoju drogą prób i — jak uczy Jezus — nie wystarczało, aby dwie strony zbliżyły się do siebie i rozmawiały ze sobą. Potrzebne było włączenie się znacznie większej liczby uczestników do tego dialogu wynagradzającego grzechy. «Jeśli cię [twój brat] nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch» (Mt 18, 15) — mówi nam Pan w Ewangelii.

Nauczyliśmy się, że te drogi wprowadzania pokoju, pierwszeństwa rozumu przed zemstą, delikatnej harmonii między polityką a prawem, nie mogą obyć się bez zaangażowania osób. Nie wystarcza projektowanie ram prawnych oraz porozumień instytucjonalnych między politycznymi i gospodarczymi grupami dobrej woli. Jezus znajduje rozwiązanie dla popełnionego zła w osobistym spotkaniu stron. Ponadto zawsze cenne jest włączanie do naszych procesów pokojowych doświadczenia warstw, których często nie zauważano, by właśnie one stały się wspólnotami, które nadają koloryt procesom zbiorowej pamięci. «Głównym autorem, historycznym podmiotem tego procesu są ludzie i ich kultura, nie jakaś klasa, grupa czy elita — wszyscy ludzie i ich kultura. Nie potrzebujemy projektów przygotowanych przez niewielu i adresowanych do niewielu, bądź do oświeconej lub głośnej mniejszości, która chce zawłaszczyć zbiorowe uczucia narodów czy społeczeństw. Chodzi o porozumienie, by żyć razem, chodzi o pakt społeczny i kulturowy» (adhort. apost. Evangelii gaudium, 239).

Możemy wielce przyczynić się do tego nowego kroku, jaki pragnie uczynić Kolumbia. Jezus wskazuje nam, że ta droga ponownego włączenia do wspólnoty zaczyna się od dialogu w cztery oczy. Nic nie będzie mogło zastąpić tego wynagradzającego spotkania. Żaden proces zbiorowy nie zwalnia nas od wyzwania, jakim jest spotykanie się, wyjaśnianie własnych racji, przebaczanie. Głębokie rany dziejowe wymagają koniecznie instancji, w których sprawiedliwości staje się zadość, gdzie umożliwia się ofiarom poznanie prawdy, w których szkody są odpowiednio wynagradzane i w których podejmuje się jasne działania, aby nie dopóścić do powtórzenia się zbrodni. Ale wszystko to stawia nas jedynie na progu wymogów chrześcijańskich. Od nas, chrześcijan, wymaga się «oddolnego» działania na rzecz przemiany kulturowej: odpowiadania na kulturę śmierci i przemocy kulturą życia i spotkania. Powiedział nam to już pisarz tak bardzo wasz, jak i wszystkich: «Tę katastrofę kulturalną leczy się nie ołowiem ani złotem, lecz wychowaniem do pokoju, budowanego z miłością na ruinach rozgorączkowanego kraju, gdzie wcześnie wstajemy, aby nadal wzajemnie się zabijać... uprawomocnioną rewolucją pokojową, która skieruje w stronę życia wielką energię twórczą, którą przez prawie dwa wieki wykorzystywaliśmy do niszczenia siebie, a która będzie chronić i wysławiać prymat wyobraźni» (Gabriel García Márquez, Mensaje sobre la paz, 1998 r.).

Jak wiele zdziałaliśmy na rzecz spotkania i pokoju? Jak wiele zaniedbaliśmy, pozwalając, aby w życiu naszego narodu szerzyło się barbarzyństwo? Jezus każe nam mierzyć się z tymi wzorcami postępowania, tymi stylami życia, które szkodzą tkance społecznej i niszczą wspólnotę. Ileż razy są «normalizowane» — traktowane jako rzecz normalna — procesy przemocy, wykluczenia społecznego, zamiast proroczo podnosić, oskarżająć, nasze głosy i ręce! Obok św. Piotra Klawera żyły tysiące chrześcijan, w tym wiele osób konsekrowanych... ale zaledwie garstka osób rozpoczęła kontrkulturowy ruch spotkania. Św. Piotr Klawer potrafił przywrócić godność i nadzieję setkom tysięcy Murzynów i niewolników, którzy przybywali w absolutnie nieludzkich warunkach, przestraszeni, pozbawieni wszelkich nadziei. Nie miał prestiżowych tytułów akademickich. Co więcej — powiedział nawet, że jest «mierny» intelektualnie, ale posiadał «geniusz» życia w pełni Ewangelią, spotykania się z tymi, których inni uważali jedynie za odpadki. Kilka wieków później śladami tego misjonarza i apostoła z Towarzystwa Jezusowego poszła św. Maria Bernarda Büttler, która poświęciła swoje życie służeniu biednym i zepchniętym na margines w tym właśnie mieście Cartagenie 1.

W naszych spotkaniach odkrywamy na nowo swoje prawa, tworzymy na nowo życie, aby znów było prawdziwie ludzkie. «Wspólny dom wszystkich ludzi musi nadal być budowany na poprawnym zrozumieniu powszechnego braterstwa i na poszanowaniu świętości każdego życia ludzkiego, każdego mężczyzny i każdej kobiety; ubogich, starców, dzieci, chorych, nienarodzonych, bezrobotnych, opuszczonych, tych, których traktuje się jak odpady, ponieważ uważa się ich tylko za liczby w statystyce. Wspólny dom wszystkich ludzi musi być także budowany na zrozumieniu pewnej sakralności natury stworzonej» (przemówienie do Organizacji Narodów Zjednoczonych, 25 września 2015 r., «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 10/2015, s. 43).

Jezus uświadamia nam również możliwość, iż druga osoba zamknie się, odmówi zmiany, będzie dalej czynić zło. Nie możemy zaprzeczyć, że są osoby, które trwają w grzechach, raniących współistnienie i wspólnotę: «Myślę o rozdzierającym dramacie narkotyków, z których czerpie się zyski, lekceważąc prawa moralne i cywilne». To zło zagraża bezpośrednio godności osoby ludzkiej i stopniowo niszczy obraz, który ukształtował w nas Stwórca. Stanowczo potępiam tę plagę, która unicestwia wiele istnień, a która jest podsycana i zasilana przez ludzi pozbawionych skrupułów. Nie można igrać z życiem naszego brata ani manipulować jego godnością. Apeluję o poszukiwanie sposobów położenia kresu handlowi narkotykami, który sieje wszędzie wyłącznie śmierć, niwecząc wiele nadziei i niszcząc wiele rodzin. Myślę też o innym dramacie: o trwającej dewastacji zasobów naturalnych i zanieczyszczaniu środowiska; o tragedii wyzysku w pracy. Myślę o nielegalnym transferze pieniędzy, jak i spekulacjach finansowych, które często mają charakter grabieży, szkodząc całym systemom gospodarczym i społecznym, narażając na ubóstwo miliony kobiet i mężczyzn. Myślę o prostytucji, której ofiarą padają codziennie niewinne osoby, szczególnie wśród najmłodszych, co okrada ich z przyszłości. Myślę o hańbie handlu ludźmi, o przestępstwach i nadużyciach wobec nieletnich, o niewolnictwie, którego horror nadal rozprzestrzenia się w wielu częściach świata, o często niedostrzeganej tragedii migrantów, na których spekuluje się nikczemnie w warunkach bezprawia» (Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2014 r., 8), a nawet o wykorzystywaniu bez skrupułów «aseptycznego legalizmu» pacyfistycznego, który nie bierze pod uwagę ciała brata, które jest ciałem Chrystusa. Również dlatego musimy być przygotowani i mocno opierać się na zasadach sprawiedliwości, które w niczym nie umniejszają miłości. Nie można współżyć w pokoju, nie zajmując się tym, co niszczy życie i stanowi dla niego zagrożenie. W związku z tym pamiętajmy o wszystkich tych, którzy odważnie i niestrudzenie pracowali, a nawet stracili życie w obronie i dla zachowania praw osoby ludzkiej i jej godności. Jak od nich, tak i od nas historia wymaga definitywnego zaangażowania na rzecz obrony praw człowieka tutaj, w Cartagenie de Indias — miejscu, które wybraliście na krajową siedzibę ich ochrony.

Na koniec Jezus chce, byśmy się wspólnie modlili, aby nasza modlitwa była zharmonizowana, by miała indywidualny ton i brzmienie, ale zgodnie wyrażała to samo wołanie. Jestem pewien, że dziś modlimy się razem o odkupienie tych, którzy pobłądzili, a nie o ich zniszczenie; o sprawiedliwość, a nie o zemstę; o zadośćuczynienie w prawdzie, a nie o niepamięć. Modlimy się o spełnienie hasła tej wizyty: «Uczyńmy pierwszy krok!», i aby ten pierwszy krok był we wspólnym kierunku.

«Czynienie pierwszego kroku» to przede wszystkim wychodzenie na spotkanie innych z Chrystusem, z Panem. A On nas prosi, abyśmy zawsze szli stanowczym i pewnym krokiem do braci, rezygnując z roszczeń, aby nam wybaczano bez naszego wybaczenia, abyśmy byli kochani bez kochania innych. Jeśli Kolumbia pragnie stabilnego i trwałego pokoju, to musi pilnie uczynić krok w tym kierunku, który jest kierunkiem dobra wspólnego, równości, sprawiedliwości, poszanowania natury ludzkiej i jej wymogów. Dopiero wtedy, gdy pomożemy rozplątać węzły przemocy, rozwikłamy kłęby waśni; jesteśmy wezwani, by uczynić krok do spotkania z braćmi, z odwagą potrzebną do takiej korekty, która nie chce wykluczać, ale pragnie integrować. Jesteśmy wezwani, abyśmy z miłością byli stanowczy w tym, co niezbywalne. Mówiąc krótko, trzeba budować pokój, «mówiąc nie językiem, ale rękoma i dziełami» (św. Piotr Klawer), i razem wznosić oczy ku niebu. On może rozwikłać to, co nam wydaje się niemożliwe. On nam obiecał towarzyszyć aż do końca czasów. On nie pozwoli, by tak wielki wysiłek pozostał bezowocny.


1 Ona również była obdarzona inteligencją miłości i potrafiła znaleźć Boga w bliźnim. Nie powstrzymały ich niesprawiedliwości i trudności, bo «w obliczu konfliktu niektórzy go po prostu dostrzegają i idą jakby się nic nie stało, umywając ręce, by żyć dalej. Inni wchodzą w konflikt w ten sposób, że stają się jego więźniami, tracą horyzont, przerzucają swój zamęt i niezadowolenie na instytucje, przez co jedność staje się niemożliwa. Istnieje jednak trzeci sposób zmierzenia się z konfliktem, bardziej skuteczny: polega on na przyjęciu konfliktu, rozwiązaniu go i przemienieniu w ogniwo nowego procesu» (adhort. apost. Evangelii gaudium, 227).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama